niedziela, 28 grudnia 2014

Blog ZAWIESZONY

Witajcie Mordeczki :c.
Nie mam dla Was dobrych wieści.... sam tytuł tego posta mówi wszystko za siebie.
Nie wiem czy czytacie tego bloga czy nie...
Chodź wątpię w to, że codziennie przypadkowo ok. 15/20 osób pomyliło sobie bloga.
Tak. Tak. Zawieszam bloga. Nie wiem kiedy na nowo zacznę publikować rozdziały. Ale na pewno tydzień. Jeśli nadal nie zobaczę waszej aktywności, pewnie się to przedłuży.
Będę dalej pisała opowiadanie, ale wy nie będziecie tego widzieć. No chyba, że pojawią się komentarze.
Zrozumcie, mi nie chodzi o tą liczbę komentów. Mi chodzi o wasze opinie, o to jak kto uważa rozdział...czy ktoś to czyta itd.
Widzimy się do kiedyś tam... pa.

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt

Wesołych Świąt mordki.
Spełnienia marzeń, przede wszystkim tych najbardziej skrytych. Poznania chłopaków i bycia na ich koncercie. Dużo prezentów pod choinką :D ciepła rodzinnego. Dobrze spędzonego Sylwestra. Byście tak pobalowali jak nigdy i dobrze przywitali nowy rok 2015. Aby był dla Was szczęśliwy i naprawdę udanym rokiem, owocnym w same powodzenia ;D.

Na początku miał to być rozdział, ale się nie wyrobiłam z powodu przygotowywaniu potraw  i są życzenia. Widzimy się w weekend :D




wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 34

Leciałam. Czułam to. Tylko, że nie w górę lecz w dół. Nie mogłam nic zrobić. Leciałam w przepaść, nie widziałam nic prócz otaczającej mnie czerni.
Moje włosy były powiewane przez zimny wiatr. Nagle poczułam mocne uderzenie w grunt.
Podparłam się na prawej ręce i rozejrzałam.
Stałam jak by w pomieszczeniu… Naprzeciw mnie znajdowały się obrazy. Nie mogłam do nich wejść, przy końca rozmazywały się.
Nie wiedziałam co mam zrobić, stałam przyglądając się każdemu z osobna.
-Witaj.- usłyszałam męski głos za sobą. Odwróciłam się, lecz nikogo tam nie zauważyłam .
Wróciłam wzrokiem przed siebie i wtedy oślepiło mnie jasne światło.
Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do tego, ujrzałam mężczyznę, a raczej chłopaka, na oko w moim wieku.
-Kim ty jesteś?- zapytałam odsuwając się o kilka kroków od niego.
-Jestem twoim aniołem stróżem.- zakpiłam na jego słowa –Nie musisz się mnie obawiać.
Jednak nie zrobiłam żadnego kroku do przodu.
Był to brunet, pokaleczony brunet. Miał piękne brązowe oczy, włosy ułożone w nie ładzie, ale pasowało mu to, a wręcz dodawało urody. Wysportowana sylwetka ciała i jedynie białe rurkowate spodnie. Posiadał wielkie skrzydła, które niestety były postrzępione i brudne.
-D..Dla czego masz tyle ran?- niepewnie podeszłam bliżej niego.
-Mam ich tyle samo ile ty. Jeśli ciebie boli, mnie również.
-Jeśli jesteś moim aniołem stróżem, to dlaczego nie obroniłeś mnie?
-To tak nie działa. My anioły jesteśmy zawsze, tam gdzie wy, jednak nie mamy tak wielkiej siły by wszystko przewidzieć, czasem jesteśmy bezradni i jedynie możemy przyjmować  ciosy.
-Tak jak ostatnio?
-Tak. Tak jak ostatnio. Byłem cały czas przy tobie, starałem się pomóc jednak nie dałem rady.- spuścił głowę.
Pod oczami miał widoczne podkrążenia ze zmęczenia i był mocno wychudzony.
-Co to?- wskazałam na obrazy przed nami.
-Posłuchaj…- spoważniał. – Musisz mnie teraz wysłuchać. Przed tobą chwila wyboru. To od Ciebie zależy, czy będziesz chciała wrócić tam.-wskazał na obraz chłopaków siedzących na szpitalnym korytarzu –Czy zostać z nami w niebie.
-Czy jest tu mama?- popatrzyłam na niego z nadzieją.
-Chodź.- wyciągnął rękę w moją stronę. Chwyciłam ją i razem podążyliśmy w obraz po lewej stronie.
Bez problemu przeszliśmy przez niego.
Czułam się jak bym chodziła po chmurach. Wszędzie chodzący ludzie na biało i ze skrzydłami .
Nie pasowałam tu. Ja, pokaleczona i obdarta, bez kszty godności…
Szliśmy dalej, ramie w ramię przed siebie.
Nagle przed oczami ukazałam mi się twarz tak bardzo ważnej dla mnie osoby.
Wyrwałam się z objęć anioła i podbiegłam do mamy, od razu się do niej tuląc.
-Kochanie, co ty tutaj robisz?- była zdziwiona i jednocześnie szczęśliwa.
-To ja Was zostawię.- powiedział chłopak i odszedł w nie znanym mi kierunku.
Mama siedziała na jednej ze skał na polanie. To było dla mnie bardzo dziwne. W pewnym momencie chmury się kończą i wyrasta trawa… Była ubrana w białą aż do stóp, piękną suknię. Włosy spadały kaskadami na jej ramiona i plecy. Była taka piękna.
-Kochanie posłuchaj mnie, ta decyzja w tym momencie należy do Ciebie, czy chcesz walczyć, czy być już tutaj.
-Chce…- przerwała mi.
-Nie. Naprawdę, przemyśl to ze dwa razy. Jesteś młoda, tyle życia przed tobą. Jeszcze założysz rodzinę, będziesz mieć kochającego męża i dzieci, piękny dom.-uśmiechnęła się. – A jeśli zostaniesz tu, nie ma dla Ciebie przyszłości. Tu jest spokój i cisza, co raczej nie jest dla Ciebie. Tu nic więcej się nie robi jak odpoczywa. Żyje się tu dalej, ale jako anioł. Tam na dole masz Harry’ego, Drake’a i innych. Oni też potrzebując Ciebie.
-Ale mamo, ja nie wiem.- powiedziałam rozpaczliwym głosem. –Nie wiem co dalej. Nie chce Cię stracić.-wyszeptałam ostatnie słowa.
-Myszko, zawsze gdy zaświeci słońce, przypomnij sobie o mnie, to ja będę oświecać Ci drogę, to ja będę patrzyła na Was.- uśmiechnęła się, a jej oraz mi po policzku spłynęły samotne łzy.
Nagle obraz zaczął się zamazywać.
~~Drake~~
Obudziłem się po operacji. Nikogo nie było na Sali, prócz mnie i pielęgniarki przy biurku.
Nogę miałem zabandażowaną, tak samo jak ramie które mi zszyli, a kule w nodze wyciągnęli.
Po chwili drzwi na Sali otworzyły się, a do pomieszczenia  wwieźli łóżko.
Potpieli do tego kogoś wiele kabelków. Co chwilę, lekarzy ubywało, aż wreszcie odeszli od tego łóżka wszyscy.
Popatrzyłem ciekawy na pacjenta, a wtedy mnie zszokował widok jaki miałem przed oczami. Była to moja mała Dars. Cała w siniakach i bandażach. Wyglądała okropnie.
Po chwili aparatury zaczęły piszczeć, a do Sali wbiegło kilku lekarzy i pielęgniarek, zasłaniając mi widok na brunetkę.
Mijały minuty, aż w końcu udało im się ją ustabilizować.
Bałem się o nią. Nie wybaczył bym sobie gdyby umarła.
Wtedy… gdy pozwoliłem jej samej wyjść. Był to wielki błąd z mojej strony. Jednak co ja mogłem poradzić.
Chciałem teraz usiąść przy jej łóżku i chwycić za dłoń. Mówić do niej i patrzeć jak się budzi. Jednak życie nie jest tak łatwe jak by się chciało.
Noga po chwili dało o sobie znać. Przywołałem pielęgniarkę siedzącą przy biurku.
Podała mi jakieś gówno, zwane lekami, które miały za zadanie mi pomóc.
~~Harry~~
-Panie doktorze.- zatrzymałem z tego co wiem, jej lekarza prowadzącego.- I co z nią?
-Kim pan dla niej jest?- spytał podejrzliwie.
-Jej bratem.
Popatrzył za mnie, zapewne spoglądając na resztę przyjaciół.
-W takim razie proszę za mną.
Szedłem długim korytarzem krok  w krok za nim. Aż w końcu znaleźliśmy się pod jego gabinetem.
-Proszę usiąść.- idąc do fotela za biurkiem, wskazał krzesło naprzeciw siebie.
Zrobiłem jak powiedział.
-No dobrze…
-Proszę przejść do konkretów.- przerwałem mu, na co on kiwnął głową na ,,Tak”.
-A więc pańska siostra… została zgwałcona wiele razy. Miała krwotok z dolnej parti ciała, z powodu wielu obrażeń w macicy. Przeszła operację. Została skaleczona ostrym narzędziem, który przebił się aż do żołądka. Jednak pomyślnie wszystko się udało. Ma wiele obrażeń powierzchniowych i głębokich, które zaszyliśmy oraz wstrząs mózgu.
Nie spodziewałem się, aż tak złego stanu Darcy. Nic nie powiedziałem. Jedynie przejechałem rękoma po twarzy wydychając powietrze z płuc.
-Czy… czy można do niej wejść?- lekarz pokiwał przecząco głową.
-No dobrze…. Dziękuję. Dowidzenia.- powiedziałem i wyszedłem z gabinetu przygnębiony.
~~Darcy~~
Znów spadałam, jednak teraz wiedziałam gdzie lecę.
Zakryłam twarz dłońmi, czekając na ból który miał mnie za raz ogarnąć.
Zderzyłam się z twardą ziemią, jednak nic mnie nie bolało.
Powoli podniosłam się, rozglądając do koła. Wokół mnie była bezwzględna nicość.
Jedynie krzaki, pojedyncze drzewa i wyschnięta trawa oraz przygrzewające słońce.
-Co ja tu robię?- wymamrotałam sama do siebie.
Może to sen-pomyślałam w myślach. Uszczypnęłam się raz…. Drugi…
Nic. Nic się nie stało. Nadal byłam tu gdzie teraz.
Usiadłam pod drzewem, opierając się o jego korę, a nogi podwijając aż pod brodę i owijając je rękami.
***
Tak naprawdę nie wiem ile czasu minęło od przybycia w to miejsce, ale psychicznie sama ze sobą toczę walkę we własnej głowie.
Dłużej nie wytrzymałam i wykrzyczałam.
-Chcę do ludzi na ziemi! Chcę do dupka Harry’ego, do Drake’a i do Alex!- krzyczałam ile sił w płucach.
Nagle ziemia pod nogami się rozstąpiła i nie mogąc nic zrobić, wpadłam w jej głębinę.

Zachłysnęłam się powietrzem, od razu siadając.

-Darcy?- usłyszałam z prawej strony głos Drake’a…
____________________________________________________________________
Hej mordki.
Zapewne nie każdy przeczyta to dziś ;p, no ale mam dla was rozdział dziś.
Pewnie zastanawiacie się dlaczego dziś? A nie w środę?
No właśnie, dziś :D, ponieważ jutro są już święta i mam dla was coś innego w planach, no ale  to ode mnie taki jak by hymmm prezent?
No nie wiem, ale bynajmniej sami dowiecie się jutro, jeżeli wejdziecie na tego o to bloga 24 grudnia o godz, 16 :)
Może nie wiele z was to zdziwi :D, no ale może chociaż umili jutrzejszą wigilię :)
Proszę Was, abyście komentowali bo niestety dojdzie do tego, że w końcu zawieszę bloga, a zapewne WY, jak i ja, tego nie chcecie :c
Może kogoś warto by więcej opisywać w opowiadaniu, a kogoś mniej...
Piszcze wszystko na co najdzie Wam ochota napisać.... :)
Do jutra :D moje ziomki
Ps.Przepraszam z góry na błędy :p







niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 33

-Co tu robisz?- zapytał Toretto.
-W sumie... to chciałam was odwiedzić.-uśmiechnęłam się sztucznie -ale przypomniałam sobie, że muszę już iść, więc do zobaczenia.-powiedziałam i wybiegłam.
Nie mam pojęcia, dlaczego  nic im nie powiedziałam. Bałam się konsekwencji.
Szybkim krokiem udałam się do auta, na tyły furgonetki.
-Gdzie towar?!-wydarł się jeden z porywaczy.
-Nie ma...-powiedziałam cicho i spuściłam głowę.
Odjechaliśmy z piskiem opon.
Po kilku minutach znów pojawiliśmy się pod budynkiem, które ja nazywam ZŁEM!
W szybkim tempie wysiedli z wozu i otworzyli tylnie drzwi.
Szarpneli mnie za włosy, prowadząc do budynku.
Razem ze mną weszli bez pukania do pokoju Dereca.
-I co mała, masz to o co Cię prosiłem?- podszedł do mnie powoli, a mężczyzna trzymający mnie za włosy, popchnął mnie na ziemię.
Zaprzeczyłam ruchem głowy, za co dostałam siarczystego plaskacza w policzek.
Chwycił mnie za ubrania, podnosząc.
-Powiedziałem Ci, że masz mi towar załatwić.- wysyczał przez zęby.
Jego oczy kipiały złością.
Rzucił mnie na ścianę, po której zjechałam z sykiem.
-Wstawaj!- kopnął mnie mocno w brzuch.
Powtórzył swój ruch gdy nie doczekał się z mojej strony żadnej reakcji.
Powolnym ruchem podniosłam się na równe nogi, podtrzymując się ściany.
Jednak po chwili zwalił mnie ponownie z nóg. Uderzał bez opamiętania. Skulona siedziałam oparta o ścianę, przyjmując kolejne ciosy.
Ból który przeżywałam był nie do zniesienia. Krzyczałam, a z oczu lały się łzy.
Na chwilę opamiętał się. Całe ciało bolało mnie przy najmniejszym ruchu.
-Nie poznaje Cię.-powiedziałam cicho, na co on zakpił sobie.
Na chwilę odsunął się ode mnie  i popatrzył, jednak po może 5 minutach, zgasił światło i wyszedł z pomieszczenia. Zostawiając mnie samą.

~~Drake~~
Siedziałem u siebie w domu. Byłem wyczerpany. Nie spałem przez dwa dni. Nie potrafię. Mam ciągłą nadzieję, że Darcy się odnajdzie, lecz z każdym nowym dniem, ta nadzieja co raz bardziej gaśnie. Wypala się...
Od porwania nie mam żadnych wieści.
Nagle usłyszałem dzwonek komórki, informujący o przychodzącym połączeniu.
Powolnym krokiem odebrałem.
-Tak słucham?- spytałem bez uczuciowo .
-Ciebie też miło widzieć Drake.- usłyszałem sarkastyczny głos Ernesta.
-Nie mam czasu...- już miałem się rozłączyć, jednak on mi przerwał.
-Zaczekaj!
-Co?
-Chyba wiem gdzie może być Darcy.- mogę się założyć, że się uśmiechał.

~~Darcy~~
Nie było go dłuższy czas.
Jednak w końcu to jego pokój, czemu się dziwię.
Wrócił...
Zaświecił światło, nie zwracał na mnie uwagi. Położył się na łóżku, zmęczony.
Coś go chyba zaniepokoiło, bo gwałtownie podniósł głowę, a wzrok powędrował na mnie.
-O jesteś tu jeszcze kotku.- w jego głosie można było usłyszeć lekkie zdziwienie, ale i ... radość?
Trudno stwierdzić.
Wstał i powolnym krokiem zbliżał się do mnie.
-Zabawimy się mała?- raczej stwierdził, niż zapytał, a mnie momentalnie na te słowa przeszedł dreszcz.
Chwycił mnie mocno za nadgarstek, ciągnąc za sobą.
Krzyknęłam z bólu, na co on zatrzymał się i popatrzył na mnie.
Wziął mnie na ręce, całując po szyki.
Wypuścił mnie na łóżko z którego próbowałam się wydostać. Jednak działania były dość nieudolne.
Zaczął mnie całować po dekolcie i odsłoniętych partiach ciała...

***

Minął tydzień, a ja powoli uświadamiam sobie, że nie wydostanę się z tego piekła.
Przychodzi w nocy, w dzień...
Wtedy gdy mu się uzna. Ale nie tylko on. Jego wspólnicy, robią tak samo. Często jeden po drugim.
Jestem nic nie wartą szmatą. Nienawidzę siebie i całego swojego ciała. Brzydzę się sobą.
Nie mogę się poruszać. Ręce mi zdrętwiały. Są one przywiązane za moją głową do ściany.
Tak, abym nie uciekła.
Mam wiele ran głębokich i tych mniej ważnych. Pieką mnie niemiłosiernie.
Oni mnie tu jednym słowem torturują. Nie mam siły  nawet się odezwać, a co dopiero krzyknąć. Z ledwością oddycham. Jednak wzrok ciągle jest skierowany w jedno i to samo miejsce.
Nie reaguję na ich słowa. Odpycham ich za każdym razem. Jestem zwykłą lalką, która oddycha i widzi. Nic po za tym.
Tego dnia przyszli do mnie już około 5 razy. Przestałam już liczyć...
Kolejny raz drzwi tego dnia otworzyły się, a przez nie do pomieszczenia wszedł Derec i kilku innych mężczyzn.
Bez jakichkolwiek ceregieli, jak by było to normą, zgwałcił mnie , tak po prostu.
Natomiast jego wspólnicy przyglądali się temu. Wyszedł ze mnie i popatrzył na mnie, dając jakiś znak mężczyzną.
Podeszli do mnie i zaczęli kopać, bić, spluwać na mnie.
Ból poczułam od razu.
-Jesteś suką...
-Nic nie wartą szmatą....
-Wstydził bym się takiej dziewczyny...
Wszystkie te słowa brałam głęboko do serca, mimo że nie okazywałam żadnych emocji.
Nagle poczułam przeszywający ból w okolicy brzucha, a po chwili obraz zaczął mi się rozmazywać. W myślach zaczęłam panikować, ponieważ nie wiedziałam co się dzieje. Próbowałam to opanować, jednak po chwili ciemność mnie pochłonęła.
~~Harry~~
Siedziałem w salonie, popijając piwo. Wszyscy od dwóch tygodni nie spali, szukali wszelakich poszlak  jej tajemniczego zniknięcia.
Tessa wyjechała, ponieważ razem z nią nie chcieliśmy niepotrzebnie martwić Emily.
Ten mały szkrab był jak kiedyś Dars.
-Mam!- do domu wbiegł uradowany Drake.
-Co?- zapytał Liam, odwracając wzrok od monitora komputera.
-Wiem gdzie jest Darcy.- uśmiechnął się i z widoczną ulgą wypuścił powietrze.
Każdy na słowa chłopaka odwrócił się.
-Ale skąd?- zapytałem podchodząc do niego.
-Dostałem numer od chłopaków z dilerki. Była u nich wczoraj. Obadali gdzie przebywa i za chwilę powinni być.
-Dobra, musimy najpierw zbadać teren, a potem atakujemy.- rozkazałem.
***
Gdy tylko na podjeździe pojawiły się dwa sportowe auta, wyszliśmy im naprzeciw.Przybiliśmy sobie sztamę i już po chwili jechaliśmy autostradą 150km/h i ciągle przyśpieszaliśmy.Zatrzymaliśmy się przed wskazanym miejscem.Tak jak myślałem, nic trudnego. Zero zabezpieczeń. Jakiś typowy amator…
Zanim przystąpiliśmy do akcji, omówiliśmy plan działania.No chłopcy zabawmy się w żywe GTA.- zaśmiałem się i zaczęliśmy strzelanine.
                                                                   ~~Drake~~
Wszystko szło według planu. Chłopaki osłaniali mnie i już po chwili znajdowałem się w budynku, który był jakąś na pozór  ruderą.
Nie wiedziałem gdzie tak naprawdę mam iść.
Nogi poprowadziły mnie aż do jakiś schodów. Ostrożnie zacząłem po nich schodzić, obawiając się wszystkiego.
Nikogo nie było podczas mojej drogi na dół. Gdy znajdowałem się już w piwnicy, zacząłem otwierać pierwsze z brzegu drewniane drzwi, które od razu zaskrzypiały.
Wszedłem pewnie do pomieszczenia i od razu miałem odruch by się wycofać.
Obok zakrwawionego ciała brunetki, stał Derec z pistoletem wymierzonym na mnie. Ja zrobiłem to samo, tylko, że na niego.
Popatrzyłem na dziewczynę, którą z ledwością poznałem. Wściekłość jaka mnie ogarnęła, była teraz punktem kulminacyjnym. Nie wahając się, wystrzeliłem, jednak on tak samo szybko zareagował.
Na szczęście dostałem w nogę. On starał się podnieść, niestety krwawiąca rana uniemożliwiała mu to.
Powoli zbliżałem się do niego i aby nie wstał, przytrzymałem nogą, kładąc ją na niego.
-Nie przeżyjesz skurwielu.-wysyczałem nad nim.
Ze swoich spodni wyciągnąłem komórkę i zadzwoniłem do Harry’ego.
(H-Harry  D-Drace)
H- Co jest?- w tle można było usłyszeć strzelanie z broni i  przeklinanie. Jednak w jednej sekundzie wszystko ucichło.
D- Znalazłem ją, ale nie uwierzysz kogo jeszcze…- zakpiłem, patrząc na chłopaka jak powoli umierał.
H- Gdzie jesteś?
D- Pierwsze drzwi w piwnicy.
Rozłączył się, a ja czekałem.
~~Harry~~
Nie mogłem uwierzyć, że Derec zrobił to, bo chciał się zemścić.
Wzięliśmy naszego zdrajcę do furgonetki. Jednak jak się okazało zanim wyszliśmy z wilgotnego pomieszczenia, miał na tyle siły, by się odwrócić i wystrzelić w Drake’a.
~~Drake~~
Pocisk utknął mi w ramieniu. Zostałem  tu sam z moją Darcy.
Przykucnąłem przy niej.
Każdy kto ją skrzywdził w najmniejszym stopniu, odpowie za to! Nie daruje nikomu!
Z trudem ściągnąłem z ramion moją skórzaną kurtkę i nałożyłem na  wychudzone ramiona dziewczyny.
Nie miała nic z ubrania, prócz bielizny i teraz już mojej kurtki.
Podniosłem ją. Była jak piórko.
Kuśtykając zaszedłem z nią, do jednego z aut.
Momentalnie ją oddałem Liamowi. Traciłem na siłach. Z trudnością łapałem oddech.
-Stary, chodź.- w moją stronę odezwał się Zayn, a następnie pomógł mi usiąść z przodu na siedzeniach.
Na tylnie siedzenia położono Darcy, a na miejscu kierowcy, usiadł Harry.

-Trzymajcie się.- odezwał się lokers, a ja powoli odpływałem.
_____________________________________________________________________________
Hej ziomki. :D
Wyrobiłam się. Nie mam opóźnień w dodawaniu ^^.
Ale zawiedliście mnie. Myślałam, że jakieś komentarze się pojawią, a tu zero :c.
Jeśli coś wam nie pasuje  w opowiadaniu, w stylu mojego pisania czy ogólnie w blogu, to piszczcie. Wyraźcie swoje opinie. Naprawdę one dają mi często do myślenia, do ulepszania bloga i opowiadania :D.
Dziś się nie rozpisuję, jesteśmy na półmetku opowiadania. Tak ten rozdział informuje, że jest to już połowa.
Liczę na to, że każdy kto czyta skomentuje. Do następnego mordki ;).

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 32

Gdy nagle ktoś chwycił mnie z tyłu i uniemożliwił ucieczkę.
-Mam ją!- osoba która mnie trzymała, przywołała od razu chłopaków z oddali.
-Dobra, ja już się nią zajmę, żeby więcej do jej niemądrej główki nie przyszedł pomysł ucieczki, prawda słonko?- powiedział wprost do mojego ucha ostatnie słowa, Derec.
Zaprzeczyłam ruchem głowy, za co oberwałam w policzek.
Szarpnął mnie, zmuszając do iścia za nim.
Jedna samotna łza wypłynęła z oka.
Zaprowadził mnie do wielkiego pomieszczenia, gdzie obok jednego z wielkich okien stało duże łoże z baldachimem. Na przeciw łóżka, palił się kominek, który dawał jedyne źródło światła.
Długie, krwisto czerwone zasłony zwisały z sufitu, prosto na drewnianą podłogę.
-Choć słonko, zabawimy się.- powiedział brunet, podając mi rękę.
Patrzyłam na niego, jednak nie zrobiłam żadnego ruchu, na co on najwidoczniej się zirytował.
Chwycił mnie mocno za prawy nadgarstek, pchając prosto na nieskazitelnie czyste łóżko.

Nie mogłam wstać z niego, ponieważ od razu przywarł do mnie swym ciałem.
Zaczął mnie obmacywać po całym ciele.
Za wszelką cenę próbowałam się wyrywać, jednak nie miałam na tyle siły.
-Przestań, będzie mniej boleć.-wysyczał do mojego ucha.
Zaprzestałam jakiegokolwiek ruchu.
Byłam teraz jak marionetka.
Byłam obojętna na to, co za chwile miało się wydarzyć.
Całował mnie od szyi w dół....

***
(Nie napiszę sceny +18, :D, już byście chcieli zboczuchy. )
Doszedł we mnie. Na co ja miałam odruch wymiotny.
Łzy lały się ciurkiem. Chciałam by to cierpienie się skończyło.
Wyszedł ze mnie.
-Grzeczna dziewczynka.-wysapał i położył się obok mnie, po czym, po chwili zasnął, a ja dalej leżałam tam jak idiotka za nim uciekać.
Już chciałam wstawać, gdy odezwał się ON.
-Nawet się nie próbuj.-miał zamknięte oczy.
Chwycił mnie w talli i przysunął do siebie.
-Jesteś moja i tylko moja.- powiedział i zassał moją skórę na obojczyku, pozostawiając po sobie malinkę, po czym jak gdyby nigdy nic usnął.

                                                                            ***
Obudziłam się dość wcześnie rano. Wywnioskowałam to po tym, że słońce dopiero budziło się do życia. Leżałam przykryta kołdrą na miękkim materacu, w tym samym pokoju co wczorajszej nocy...
Chciałam bym zapomnieć o wszystkich tych wspomnieniach ale nie potrafię.
To wraca jak bumerang za każdym razem gdy myślę, że już jest dobrze.
Derec'a nie było obok mnie, ale wnioskując po jeszcze ciepłym miejscu obok  i wgnieceniu w poduszce, mogę stwierdzić, że chłopak wstał nie dawno.
Moje dalsze przemyślenia, przerwało skrzypnięcie drzwi. Momentalnie zamknęłam powieki, udając, że nadal śpię.
Ktoś zaczął do mnie podchodzić, był niebezpiecznie blisko mnie.
-O, mała kurwa dalej śpi.- kogoś szorstki głos był nieprzyjemny dla ucha.
-Przydało by się ją obudzić.- drugi głos odezwał się wprost nade mną i nagle na policzku poczułam ból.
Nie mogłam dalej udawać i szybko złapałam się za piekące miejsce, od razu siadając.
Popatrzyłam na nich pytająco. Jeden z nich był młody. Miał na oko tyle lat ile ja, natomiast drugi- był to umięśniony mężczyzna po 40-tce.
-Chodź, szef Cię chce.- powiedział starszy i chwycił mnie za włosy, ciągnąc za sobą.
Nie miałam wyboru, wstałam. Ale próbowałam wyrwać się. Niestety, skutki jednak nie powiodły się.
Wepchali mnie do tej samej sali balowej, gdzie w jednym z foteli siedział ON.
Zatrzasnęli za mną drzwi, zostawiając nas, sam na sam.
-Chodź, usiądź sobie.- pokazał na drugi fotel, naprzeciwko niego.
-Co znów ode mnie chcesz?-syknęłam.
Tamtej nocy obiecałam sobie, że dam rade, że nie poddam się tak łatwo.
-Milej...
Nie odpowiedziałam, więc on ponowił swoją wypowiedź.
-Mam do Ciebie sprawę. Nie ma odmowy, chyba, że wolisz abym od razu Cię zastrzelił.
Dzisiejszej nocy weźmiesz udział w misji. Wiem, że jesteś dobra bo Harry Cię przeszkolił.
A więc, musisz jednemu z gangów odebrać narkotyki i tytoń oraz broń i niezauważona wrócić z łupem do nas. Będziesz cały czas obserwowana, więc nie licz że się z tond wydostaniesz.

***
Nie mogłam wyrazić swego sprzeciwu. Nie miałam wyboru. Faktycznie, może i brałam udział w akcjach, ale to sporadycznie. W większości sama pchałam się gdzie nie trzeba, a wtedy ratował mnie Harry. Jeśli głębiej popatrzeć, działo się to kiedy mama jeszcze żyła, a my pałaliśmy do siebie szczerą nienawiścią.
Teraz jest tak samo. Nie liczę na pomoc z nikogo strony. Muszę się nauczyć tu żyć, by przeżyć. Nie mogę pozwolić, by mój honor został zbezczeszczony.
Obiecuję własnej sobie, że kiedyś uda mi się stąd uciec.
Po spotkaniu z Derecem, wróciłam do wilgotnej piwnicy, gdzie na starym materacu zostałam przywiązana do ściany.
Ręce już dawno mi zdrętwiały, a nikłe światło dochodzące z pola, stawało się co raz to słabsze, aż po jakimś czasie, w pomieszczeniu nastąpiła ciemność.
W każdej chwili niebezpieczeństwo mogło nadejść, a ja nie mogłam zobaczyć kto i kiedy nadchodzi. Każdy najmniejszy szmer dawał mi pozycję bojową, jednak po chwili uświadamiałam sobie, że to tylko wiatr lub myszy.
Straciłam rachubę czasu  już dawno ale mogę powiedzieć, że po jakimś czasie, który dłużył się nieubłaganie, drzwi zaskrzypiały a do pomieszczenia wpadło światło z korytarza, które mnie oślepiło.
Rzucono we mnie jakimiś ciuchami, a następnie odwiązano mi ręce.
Dali mi chwilę, bym mogła się szybko ubrać.
Jednak mają coś z człowieczeństwa....pomyślałam.

                                                                        ***

Szybko wpakowali mnie na tyły ciężarówki i w szybkim tempie odjechali od budynku.
Jechaliśmy miastem, szyby były przyciemnione. Przyglądałam się ludziom chodzącym chodnikami. Owszem, każdy ma jakieś problemy, utrapienia... ale jest wolny. Nie przeżywa co noc tego samego horroru na nowo i nie jest więziony w zimnej i wilgotnej piwnicy.
Zrobiło mi się smutno, a najgorsze w tym wszystkim jest fakt gdy...
Gdy zobaczyłam idącego Drace'a po chodniku. W prawej dłoni trzymał komórkę, a głowę miał spuszczoną. Czas jak by stanął. Wszystko działo się wtedy w zwolnionym tępię. Patrzyłam na niego jak zaczarowana i nie mogłam nic zrobić. Popatrzył na mnie i poczułam jak by nasze spojrzenia na moment się spotkały przed tym zanim wjechaliśmy w jakąś uliczkę.
Czułam, że to co teraz ma miejsce w moim życiu, na zawsze odbije piętno w moim umyśle.
Nie wiem kiedy się zatrzymaliśmy. Dopiero po chwili, do świata żywych przywrócił mnie głos jednego mężczyzny że mam robić swoje.
Podano mi pistolet. Było już ciemno, a jedynym źródłem światła, była duża lampa nad wejściem do miejsca spotkań dilerów.
Nawet nie wiecie, jak bardzo kusiło mnie, by strzelić nie do dilerów, ale do moich porywaczy. Jednak za bardzo bałam się, że o wszystkim dowie się Derec i ponownie będzie powtórka z rozrywki.
Czego już więcej nie chciałam przeżyć
Po cichu uchyliłam metalowe drzwi. Nie zauważyłam nikogo. Od razu w oko wpadła mi cała dostawa na jednym ze stołów. Skradałam się jak najciszej, ale oczywiście taka świetna Darcy musiała coś skiepścić.
Nie zauważyłam kabla rozciągniętego na środku podłogi i runęłam jak długa na ziemię.
Od razu pojawiło się kilka umięśnionych osób w sali.
Miałam uciekać, ale stalowy uścisk ręki nie pozwolił mi na to. Byłam przerażona....
-Darcy?- zdziwienie pojawiło się na ich twarzach.
Skąd oni mnie znają?
-Nie pamiętasz nas?- zaprzeczyłam ruchem głowy - To my Torentto, Ernest, Zack i Billi.
Od razu ich skojarzyłam. Ulga, którą poczułam była niesamowita.
Harry współpracuje z nimi. Kiedyś przyszli do loczka, kiedy ja siedziałam u niego w gabinecie.
____________________________________________________________________________
Hej mordeczki.
Mamy weekend i co za tym idzie, rozdział ;D.
Wiem, że miał być wcześniej, ale nwm dlaczego o.O pomyliłam sobie dni xD.
Przepraszam, następnym razem muszę częściej zaglądać do kalendarza :D

Słabo jak widzę, jest z komentarzami :c.
Myślałam, że chcecie czytać bloga, teraz to nawet nie wiem, czy wgl ktoś  to czyta, czy może zawiesić bloga :/.
Zrozumcie mnie, że przez moją dość długą nieobecność i to nie raz, była właśnie szkoła.
Nie chodzę do podstawówki, gdzie tam lekcje kończy się o 13 a nawet często i wcześniej, a potem nie ma się co robić. Ja wracam do domu 17/16 do domu i nie mam czasu by pisać dla was przez tydzień rozdziałów, nawet w soboty mam treningi i lekcje dodatkowe :p i żeby wyrabiać się z rozdziałami muszę a raczej będę musiała zarywać noce ze soboty na niedziele, a to robię dla was. Prosiłam was o pokazanie ile was tak naprawdę czyta, dziękuję że mnie zignorowaliście całkowicie :c.
To do następnego.





niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 31

☺przeczytaj notkę pod rozdziałem☺

Leżałam w zimnym i mokrym pomieszczeniu gdzieś w piwnicy.
Moja słabość została ukazana i to jeszcze obcym mi ludziom.
Nie miałam już łez by płakać.
-Chodź szmato!- drzwi gwałtownie zostały otwarte, a przez nie wszedł zamaskowany chłopak.
Odwiązał mi ręce, które były zdrętwiałe.
Natychmiast usiadłam i popatrzyłam na nie, przy okazji pocierając czerwone i bolące miejsce na nadgarstkach.
Chwycił mnie mocno za włosy i pociągną za sobą, zmuszając iść za nim.
Puścił mnie dopiero po jakimś czasie wspinania się po krętych schodkach, ale nie obyło się bez popchania mnie, przez co upadłam na kolana.
Szybko jednak się pozbierałam i rozejrzałam po pomieszczeniu.
Była to wielka sala balowa, oświetlana światłem dochodzącym z kominka i kilku świec.
Wielkie żyrandole zwisały z sufitu, a meble były na kształt renesansowych. Ogólnie wszystko tu wyglądało jak w jakimś zamku, gdzie czas się zatrzymał.
Dopiero teraz zauważyłam, że przede mną siedzi gdzie popadnie grupka mężczyzn, obserwująca każdy mój ruch.
-Tańcz!
Popatrzyłam na nich, nie wiedząc o co im chodzi.
Chciałam by dali mi spokój.
-Tańcz suko! - krzyk ponownie zabrzmiał w pomieszczeniu,a muzyka zaczęła grać.
Nie ruszyłam się ani na chwilę, tak jak bym była przyklejona do podłogi i nie mogła się od niej odlepić.
Nagle jeden z nich wstał i podszedł do mnie.
Stanął dosłownie na przeciw mnie. Byłam jak sparaliżowana, nie mogłam zrobić żadnego ruchu.
-Lepiej tańcz, bo zabawie się tobą inaczej,a wtedy będziesz żałować.- wyszeptał wprost do mojego ucha i zaśmiał się wracając na swoje wcześniejsze miejsce.
Muzyka ponownie zabrzmiała, a ja zaczęłam się powoli ruszać na boki.
Wiwaty i oklaski w moją stronę miały mnie zachęcić, ja jednak modliłam się w duchu, by ten koszmar się skończył. Zamknęłam oczy.
Bałam się ich, nie mogłam się im sprzeciwić.
-No dawaj, dawaj Darcy!- jeden z nich krzyknął w moją stronę, na co ja automatycznie się zatrzymałam.
Odwróciłam się w ich stronę, przyglądając się im i wtedy zrozumiałam kim oni są.
-Derec.- wyszeptałam.
Wszystkich poznałam. Nie wiem dlaczego dopiero teraz...

RETROSPEKCJA:
 Siedziałam na kanapie w salonie swojego brata, przeglądając jego papiery z wieloma druczkami do wypełnienia i oczywiście, kto miał to zrobić?
No pewnie, że Darcy!
Zawsze tak było.
Ja byłam od wszelakich dokumentów. Wiedziałam co i kiedy się dzieje w gangu. Robiłam za osobistą sekretarkę. <wyczujcie w tym sarkazm>
Był to ciepły i słoneczny dzień. Chciałam jak najszybciej skończyć wypełnianie faktury itp. i móc wyjść się zabawić z przyjaciółmi np. do klubu.
Po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwi frontowych, ale nie interesowało mnie kto to.
-Harry!- mocny, męski głos rozniósł się po całym domu.
Uniosłam głowę z nad papierów i ujrzałam chłopaka przyglądającego się papierom.
Szybko jednak zebrałam je razem i szybkim krokiem, bez słowa wyminęłam go.
Był ode mnie nie wiele starszy, a jednak miałam wobec niego złe przeczucia.
Poszłam prosto do biura Harrego. Nie zwracałam uwagi na chłopaków siedzących w pomieszczeniu.
Rozłożyłam na stole ponownie papiery i usiadłam na sofie. Wszystkie pary oczu były na mnie skierowane.
-Powiedziałem Ci, że tu masz nie wchodzić.- wysyczał w moją stronę Harry.
-A ja Cię informuję, że na dole czeka na Ciebie jakiś koleś.- powiedziałam od niechcenia, przyglądając się kolejnym słowom na kartkach.

Tak, to jest on. Pracował dla mojego brata, jednak on go zwolnił.
Pamiętam ich awanturę, gdy przyszedł do domu Hazzy i wpadł w szał.
Z tego co pamiętam, to chwilę wcześniej do niego przyszłam i siedziałam w salonie  słuchając jak mnie obraża.
Powiedział, że kiedyś się zemści...

~~Drake~~
-Macie coś?
Do bazy, po drugiej stronie miasta przyszedł właśnie Liam.
Razem z Zaynem siedzieliśmy przy systemie komputerowym i staraliśmy się doszukać jakiś wskazówek lub zlokalizować Darcy.
-Nie.- wymamrotałem.
Minęły dopiero dwa dni.
W sumie nie powinniśmy się tak tym przejmować, bo może siedzieć u koleżanki.
Jednak ona żyje w świecie gangów, przemocy, gwałtów i morderst.
Nie można jej upilnować.
Dlatego wiemy, że ktoś z naszych wrogów jest zdolny do okupu Darcy.
-I co, Harry zmienił zdanie?-odwróciłem się tyłem do komputerów.
-Nie. Dalej chleje i przynosi nowe dziwki.
Tak, Harry'ego nie interesuje  to co dzieje się z jego siostrą. Uznaje, że przesadzamy i lada chwila przyjdzie cała i zdrowa.
Szkoda tylko, że to lada chwila przeciąga się już do 48 h .

~~Darcy~~
No co się tak patrzysz?!-wysyczał.
Szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu i w tej samej chwili zauważyłam coś, co mogło mnie uwolnić.
Mimo tego, że jest to decyzja, której potem będę mogła żałować przez długi czas.
Co mi szkodzi...
W jednej sekundzie chwyciłam się do biegu w stronę drzwi, które znajdowały się po drugiej stronie sali.
Szarpnęłam za nie i w szybkim tempie zaczęłam biec ile sił w nogach.
Nie wiedziałam gdzie jest wyjście z tego przeklętego miejsca, ale nie mogłam pozwolić by złapali mnie. Nie teraz...
***
Od pewnego czasu czuję, że nikt za mną nie biegnie. Zatrzymałam się i co pierwsze zrobiłam to odwróciłam się za siebie i faktycznie nikogo nie było prócz ciemności.
Odetchnęłam z ulgą choć na chwilę. Oparłam się o ścianę, która była mocna zaniedbana. Stara farba była popękana i wielu miejscach już jej nie było. Natomiast podłoga składała się z czarno białych, brudnych kafelek, a naprzeciw mnie widniało okno bez szyby. Rama dawno była przegryziona przez korniki. W ogóle , jak by to wam powiedzieć... wyglądało to jak opuszczony szpital psychiatryczny w wielu horrorach.
Pewnie się zastanawiacie dlaczego od razu nie uciekłam przez to ''okno''.
Odpowiem prosto. Nie miałam na to siły.
Byłam zmęczona i głodna. Od dwóch dni nie spałam, ani nie jadłam, nawet nie piłam.
Opadłam bezwładnie na podłogę. Dyszałam i starałam się nabrać powietrza do płuc.
Trwało to może 15 min,a może 40. Nie wiem. Straciłam rachubę czasu.
Gdy nagle z oddali usłyszałam podniesione, męskie głosy.
Przestraszona podniosłam się na równe nogi i już miałam uciec....

____________________________________________________________________________
Hej mordeczki.
Należy mi się porządny opierdziel, zgodzę się....
Jednak mam wytłumaczenie... szkoła...
Nawet nie mam wolnej soboty, jak to kiedyś bywało i wszystko było w normie. Rozdziały co tydzień, a teraz? Pogorszyłam się, fakt. Straciłam wielu czytelników :/ za co mogę obwiniać tylko siebie. Jednak musicie mi wybaczyć.
Postanowiłam zaprowadzić w tym jakiś porządek.
Rozdziały dodawane będą raczej w soboty i niedziele, Jeśli jednak nie dałam bym rady, bo jak to u mnie bywa :/, zdarza się często, to wtedy rozdział dodany będzie w środę.

Chce, abyście napisali pod tym rozdziałem komentarz, ponieważ chcę zobaczyć ile tak naprawdę was czyta. Wiem, ze to olejecie, ale zrozumcie jak tak dalej pójdzie to zawieszę bloga, czego naprawdę nie chcę :/
Więc KOMENTARZE POD ROZDZIAŁEM :D!




środa, 5 listopada 2014

Rozdział 30 cz.II


Po wejściu do klubu od razu dało się poczuć nie przyjemny zapach tytoniu mieszany z potem tańczących.
Muzyka dudniła, ale dzięki temu porywała do tańca.
Teraz szłyśmy przepychając się miedzy pijanymi ludźmi.
Alex szła w stronę grupki ludzi, która była tak samo podpita.
Przywitała się z nimi...
-Alex, a co ta za panienka?- jeden z chłopaków na oko w moim wieku przyjrzał mi się.
Przyjaciółka przedstawiła mnie.Usiadłam obok przystojnego bruneta Mike'a.
Następnie siedział David, Conor, Frank, Conrad i Alex.
Chłopaki poszli po drinki,a my spokojnie czekałyśmy.
Cała ta sytuacja nie do końca mi się podobała.
Alex ciągle się uśmiechała, co dla niej nie było rzeczą naturalną.

***
Po kilku. Co ja mówię! Po kilkunastu drinka byłam już podpita i tańczyłam na parkiecie, ocierając się praktycznie o każdego chłopaka czy mężczyznę.
Jak się bawić to się bawić.
Reszta nadal siedziała przy stole.
Nagle obok swojego ucha usłyszałam szeptanie.
-Witaj piękna.
Odwróciłam się. Był to przystojny, umięśniony blondyn z niebieskimi oczami.
Postanowiłam się zabawić.
Przylgnęłam do jego torsu swoimi plecami.
Chwyciłam za kark i zaczęłam się poruszać na boki w takt muzyki.
Ocierałam się o jego męskość swoją pupą. Kontem oka widziałam, że się mu to podoba.
Długo nie wytrzymał, chwycił mnie za pupę i ścisnął.
Cichy jęk wydobył się z mojego gardła.
Zaczął mnie całować po całej szyi, a ja go dotykać po jego wybrzuszeniu.
Ciche jęki wydobywały się z jego gardła, co mnie uświadamiało w przekonaniu, że dobrze się przy tym bawię.

Nagle jednak się od niego odepchnęłam i kręcąc pupą odeszłam na kilka metrów.
Miałam zamiar poprawić swój makijaż. W tym celu skierowałam się do klubowych łazienek.
Jednak przy drzwiach do nich, poczułam mocny ból zstyłu głowy.
Cicho jęknęłam, a obraz przed oczami zaczął się rozmazywać do tego stopnia, że straciłam władze w nogach i upadłam, a następnie zamknęłam oczy i nic więcej z tego nie pamiętam.


Obudziłam się.
Powoli podniosłam powieki i moim oczom nie ukazał się mój pokój , tylko jakaś zimna piwnica.
Ja sama leżałam na potarganym i zniszczonym materacu, przywiązana do ściany.
Nie pamiętam jak tu się znalazłam. Głowa boli mnie niemiłosiernie.
Poczułam jak by to co właśnie się dzieje, było coś w rodzaju beżawi.
-Obudziłaś w końcu księżniczko.- kogoś szorstki głos dochodził z ciemności.
Światło wpadające do pomieszczenia było nikłe gdzieś w oddali.
Nagle sylwetka muskularnego mężczyzny wyłoniła się z czerni, jednak nie byłam w stanie dostrzec kim jest nie znajoma osoba, ponieważ miał kominiarkę.
Podszedł do samego materaca i patrzył na mnie z góry.
Nie chciałam w najmniejszym stopniu ukazać, jak cholernie się go boję.
Nie mam pojęcia co jest w stanie  mi wyrządzić.
-Dlaczego...dlaczego tu jestem?! Dlaczego mnie porwałeś?!- zaczęłam się wyrywać, a głos rozchodził się echem po ciemnych zakamarkach piwnicy.
-Nie wrzeszcz moja dziwko.- kopnął mnie, na co jęknęłam z bólu.
Przykucnął, wpatrując się we mnie. -Wszystko w swoim czasie.- wyszeptał i wyszedł.

Siedziałam tu może godzinę, może dwie, a może nawet cały dzień.
W tak szybkim tępię straciłam rachubę. Strach paraliżował mnie cała, łącznie z moim umysłem.
Bałam się,że drzwi się otworzą i przyjdzie ktoś, kto wyrządzi mi krzywdę.
A uwierzcie mi, że zapomnienie takiego koszmaru przeżytego chodź raz, jest okropne.
Nie chce przechodzić tego samego.
Nie wytrzymałam. Stres był tak duży, że jedna samotna łza poleciała po moim policzku.
Nie byłam w stanie nawet jej wytrzeć.

Gdy na dworze słońce już brało się ku zachodowi, drzwi otworzyły się.
Od razu mój wzrok został wlepiony w tamto miejsce.
Stał w nich, całkiem kto inny. Nie był to ten co wcześniej mężczyzna.
Podszedł do mnie wolnym krokiem.
-No mała, sprawdzimy na ile Cię stać?- zapytał śmiejąc się, co nie wróżyło dla mnie nic miłego.
Nie oczekiwał mojej odpowiedzi.
Szybko pozbył się swojej dolnej parti ubrań razem  z bokserkami.

***
Spuścił się we mnie. Poczułam gorąco rozlewające się w moim podbrzuszu.
Wyszedł ze mnie. Ubrał ubrania i kucnął obok mnie.
-No maleńka, następnym razem mam nadzieję, że się bardziej postarasz i mam nadzieję, że umiesz tańczyć.- zaśmiał się kpiąco i wyszedł.
Zostawił mnie bez godności.
Bez ubrań.
Jedynie bielizna,którą mi sam założył.
Czuje się brudna, nic nie warta. Jak śmieć na śmietniku.
Łza za łzą spadały na mój policzek.
Poczułam gorycz porażki. Jestem na dnie i nigdy więcej nie mam zamiaru się podnosić.
Raz się podnosiłam i było to bolesne. Ta nieświadomość ludzi wokół ciebie, którzy są szczęśliwi i ty, który musisz udawać, że też jesteś Hepppy. Gdy tak naprawdę rozdzierasz się od środka, a twoja dusza krzyczy jak opętana.

Ręce mi zdrętwiały. Byłam zmęczona i o czym teraz marzyłam to jedynie moje łóżko w domu Harry'ego.
Nawet on był sto razy lepszy niż to w jakim gównie się znalazłam.
Przecież nikt nie zainteresuje się mną, że mnie nie ma.
Nikt nie zacznie mnie szukać, bo po co?
Umrę i w końcu będę razem z moją mamą. Może i nie biologiczną, ale mamą.
Czy człowiek może czuć się jeszcze gorzej i jest możliwe by było jeszcze bardziej źle niż jest dotychczas?

<Narrator>
Minęło równe 24h. od tajemniczego wyjścia Darcy z domu.
Nie wiele osób przejęło się tym, z tego  względu , że byli pijani.
Wszyscy siedzieli w salonie. Jake i jego ekipa oraz Harry i jego gang razem z ich dziewczynami.
Jedynie Drake czuł, że coś nie gra, że coś jest nie tak.
Nagle wstał od stołu i bez słowa powędrował na górę.
Nikt nie dopytywał po co i w jakim celu.
Było to dla nich obojętne. Jednak brunet nie spodziewał się, że ktoś go obserwuje i od przyjścia do ich domu jest obiektem dziwnego zainteresowania.

-No odbierz ten cholerny telefon!- wrzasnął do swojej komórki chłopak.
Był zdenerwowany.
Nie mógł czekać, już chciał iść szukać Dars, ale obserwator nie pozwolił mu na to
Gdy tylko się odwrócił, napotkał Perry.
-O hej.- uśmiechnął się do niej, jakby nigdy nic.
-Nie udawaj, bo widzę. Co się dzieje?- dziewczyna nigdy nielubiała owijać w bawełnę.
Wszystko musiało być jasne i wyraźne dla niej, każda najmniejsza rzecz.
-Zauważyłaś że brakuje młodej Styles.- wypuścił powietrze z płuc.
-No właśnie sama zadawałam sobie to pytanie, ale nie mogłam znaleźć racjonalnej odpowiedzi.
-Bo wczoraj pokłóciłem się z nią. Ona potem wyszła na imprezę, ale nie mam bladego pojęcia gdzie i mija dzień, a jej nadal nie ma.
Perry zmarszczyła noc, jak by się nad czymś zastanawiała, aż w końcu jej oczy rozpromieniły się.
-Mam pomysł. Zadzwońmy do Alex. Ona musi coś wiedzieć.
Na szczęście miał jej nr. telefonu.
Odebrała już po chwili. Jednak informacje nie były pokrzepiające jak by się mogło wydawać.
Zaniepokojenie rosło z każdą chwilą. W tym momencie nie można liczyć na pomoc innych.
Ta dwójka musiała radzić sobie sama.
__________________________________________________________________________
Hej. No jak sami widzicie coś zaczyna się powoi dziać.
Jednak mam dla was kompletny obrót spraw, całej dotychczasowej historii Darcy.
Dobra rozdziały bd dodawane co 2 tyg., ze względu na to że mam wiele obowiązków i nie mam zbytnio czasu by siąść i wymyślić coś co nada się do opublikowania wam.
Liczę na wasze komenty i przepraszam za błędy ale jestem tak zmęczona że nie jestem w stanie ich nawet poprawić :/
Do następnego mordki :D





środa, 22 października 2014

Rozdział 30 cz.I

Przykryłem ją kołdrą i na chwilę usiadłem obok niej, przyglądając się właśnie jej.
Oczy miała zaciśnięte, tak samo jak dłonie w pięści i była skulona.
Nie wiedziałem co mam zrobić, jak się zachować...
Zaczęła po cichu szlochać, więc położyłem się obok niej i przytuliłem ją do siebie.
Wzdrygnęła się i szybko otworzyła powieki, odpychając się ode mnie.
-Ciii. Spokojnie. To ja, Drake.- wyszeptałem, a jej mięśnie rozluźniły się.
Ponownie przytuliłem ją do swego ciała, po czym po chwili usnęła.

Nie wiem co się do końca stało. Nie wiem jaki jest powód jej zachowania, ale dowiem się.
Chodź widzę,że chyba mało kto będzie na ten temat cokolwiek wiedział.

~~Darcy~~
Obudziłam się z krzykiem. Cała zalana potem. Momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej.
W pokoju było ciemno.
Usłyszałam podniesione głosy, a w tym wściekły głos Harry'ego.
Nagle ucichły, a drzwi do pokoju otworzyły się.
Stała w nich męska sylwetka.
Światło z korytarza podrażniało moje oczy.
Przestraszyłam się gdy drzwi zamknęły się, a osoba zbliżała się do mnie.
Podkuliłam nogi pod brodę i wyszeptałam ciche...
-Zostaw mnie.
Osoba nie posłuchała mnie, a wręcz przeciwnie.
Przyśpieszył kroku i już po chwili materac obok mnie ugiął się pod wpływem ciężaru dodatkowej osoby na nim.

Odsuwałam się powoli, jednak jego mocna dłoń uniemożliwiła mi to.
-Darcy, to ja Drake.
Mięśnie na te słowa rozluźniły się.
Przytuliłam się do niego, a on zamknął mnie w stalowym uścisku.
Czułam się bezpieczna. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie . Ale to tylko moje wyobrażenia, bo przecież życie nie mogło by być tak kolorowe.

Dopiero teraz zorientowałam się, że całe ciało mnie piecze, przez co syknęłam odsuwając się od chłopaka.
-Połóż się.- powiedział, na co ja potrząsnęłam głową. -Nie zachowuj się jak dziecko. No chodź tu.-poklepał  ręką miejsce tuż obok siebie, już sam leżąc pod kołdrą.
Po następnych kilku minutach zaprzeczania, wreścię się zgodziłam.
Objął mnie ręką, gdy ja byłam do niego odwrócona plecami.
-Dlaczego jesteś tu ze mną,a nie z Taylor?- mój rozsądek musiał dać kiedyś o sobie znać i akurat wybrał  ten moment.
Nie odpowiedział. Zastąpiła go cisza.

Odsunęłam go od siebie.
-Darcy, co jest?- zapytał zdezorientowany.
Usiadłam na łóżku, podkuliłam nogi i chwyciłam się za głowę.
On też usiadł.
-Wyjdź.- powiedziałam cicho, ale na tyle by mógł mnie usłyszeć ,nie zmieniając pozycji.
-Ale...- chciał mnie objąć, jednak nie pozwoliłam mu na to.
-Wyjdź!-stanęłam na zimnej podłodze w ułamku sekundy.
-Ale Dars...
-Wyjdź! Nie chcę Cię tu widzieć!- zaczęłam nie pohamowanie wrzeszczeć jak bym wpadła w jakiś szał.

Widziałam i słyszałam tylko urywki. Drzwi od pokoju otworzyły się i poczułam że nie mogę się ruszać.
Ktoś był silniejszy ode mnie.
Wyrywałam się, szarpałam i wrzeszczałam jak opętana.
Brunet został wypchany z pokoju, a drzwi zamknięto.
Poczułam wtedy, że mogę swobodnie ruszać kończynami.
Odwróciłam się o 180 stopni i zobaczyłam twarz Zayna.
-Wypierda*aj!- zaczęłam na nowo zdzierać głos.
Chłopak w szybkim tempie posłuchał mnie.

Przebrałam się, nałożyłam makijaż. Miałam zamiar się dziś zabawić, a jutro żałować się, że schlałam się jak pies.
Otworzyłam drewnianą powłokę dzielącą mój azyl z resztą domu.
Wyszłam na oświetlony korytarz i podążyłam w dół schodami.
Gdy otwierałam drzwi główne , zatrzymał mnie męski głos. Dobrze wiedziałam do kogo należał... Drake.
Nie odwróciłam się.
Podążyłam  dalej. Poszłam do garażu, z kąt wzięłam jedno z cacuszek Harry'ego.
W szybkim tempie znalazłam się przed jednym  z klubów.
W między  czasie dzwoniąc do Alex, która za kilka dni wyrusza do Mediolanu.
Stała już przed budynkiem.
Już z ulicy słychać były basy muzyki.
-No to co? Czas się zabawić!- wywrzeszczała Alexis, ciągnąc mnie do środka.
______________________________________________________________________
Jedno wielkie przepraszam za to, że przez tak długi czas nie było rozdziału.
Nie mam czasu po prostu pisać, za dużo nauki i też z tego względu że zepsuł mi się laptop :/
Mam nadzieję, że mimo to nie straciłam czytelników.
Rozdział nudny ale to wstęp do dalszej akcji. Akcji zgrozy....
no ale do następnego. Rozdział pojawi się za dwa tyg. paaa

środa, 24 września 2014

Liebster Awards

Nominacja przez: http://too-young-to-die-x.blogspot.com


1. Dlaczego postanowiłaś/eś napisać to fanfiction?
Lubie czytać takie opowiadania, a wręcz kocham i kiedyś zdarzyło się, że jedna z przyjaciółek prosiła bym napisała jej zarysowania jakieś historii i kazała stworzyć dalszą historię i opublikować :D

2. Do jakich fandomów należysz?
Directioners, Lovatics i 5SOSFamily

3. Największe marzenie?
Pojechać do Londynu i spotkać One Direction :3

4. Czy ktoś z twoich przyjaciół lub z rodziny wie, że piszesz tego bloga?
Tak. Bratowa, brat i połowa przyjaciół.  ;D

5. Ulubione kwiaty?
Wydaje mi się, ze raczej róże i tulipany.

6. Ulubiony film?
Szybcy i wściekli 6 ; Gwiazd naszych wina i 3 metry nad ziemią

7. Co jest twoją inspiracją w pisaniu bloga?
Ludzie i życie na co dzień, czasem filmy lub blogi.

8. Czego najbardziej się boisz?
Pająków xD

9. Jak spędzasz wolny czas?
Biegając, ćwicząc czy grając z kolegami w koszykówkę itd. 

10. Twój ulubiony zespół/piosenkarz/piosenkarka.
Zespół: One Direction Piosenkarka: Demi Lovato Piosenkarz: Ed Sheeran

11. Czy wierzysz w przyjaźń damsko-męską?
No pewnie.
Sama mam przyjaciela.

Nominuję:
1. http://danger-niall-horan-fanfiction.blogspot.com
2. http://darkzaynvic.blogspot.com
3. http://mydiana-fanfiction.blogspot.com
4.  http://vas-happenin-one-direction-imagin.blogspot.com
5.  http://dangerouslovedarkharrystyles.blogspot.com
6. http://redemption-pltlumaczenie.blogspot.com
7.  http://after-harry-styles-fanfiction.blogspot.com
8. http://forbidden-tlumaczenie-harry-styles.blogspot.com
9. http://forever-alone-baby.blogspot.com
10. http://story-about-me-lena.blogspot.com/
11.http://youre-all-i-want.blogspot.com/

Pytania:
1.Jak się nazywasz?
2.Ile masz lat?
3.Dlaczego postanowiłaś/eś napisać tą historię?
4.Co lub kto Cię inspiruje?
5.Jakie jest twoje marzenie?
6.Do jakiego fandomu należysz?
7.Twoje hobby?
8.Twój ulubiony film?
9.Ulubiony zespół/ wokalista?
10.Czy ktoś z rodziny wie o tym, że prowadzisz bloga?
11.Twoja ulubiona książka?

środa, 17 września 2014

Rozdział 29


-Dars, wszystko ok?- obok mnie ktoś przykucnął, jednak został odepchnięty.
-Odsuń się od niej gnoju!
Poczułam, że ktoś mnie podnosi i gdzieś ze mną na rękach idzie.
Z bólu, który ogarnął całe moje ciało, zemdlałam.

~~Harry~~
Włożyłem Darcy na tyły auta i odjechałem.
Nadal nie mogę uwierzyć, że moja młodsza siostra się ściga.
***
-Zachowujesz się jak baba.- zaśmiał się Zayn.
-Yhym.- siedziałem w salonie, już zirytowany zachowaniem przyjaciół.
-No ale popatrz. Jak ty się zachowujesz wobec np. Darcy...

~~Darcy~~
Obudziło mnie tłuczenie szkła, a następnie odgłosy kłótni i trzask drzwi.
Wstałam na nogi, ale od razu tego pożałowałam.
Rana na nodze była zabandażowana.
Pokuśtykałam do drzwi i otworzyłam je.
Z zaciekawieniem, zeszłam po schodach na dół.
W salonie nie było nikogo. Powolnym krokiem poszłam do kuchni i spotkałam się ze wściekłą miną Hazzy.
-Hej.-przywitałam się.
Cisza...
-Ej, skąd się znacie z Jake'm itd.?
-Nie twoja pieprzona sprawa.- syknął w moją twarz.
-Pytam tylko.- zdziwiona odwróciłam się  do blatu.
-To nie pytaj.- powiedział szorstko i przechodząc zachoczył o moje ramie, przez co ja spadłam na zimne kafelki.
-Lepiej uważaj niezdaro.- zakpił i wyszedł z pomieszczenia.
-Ty chuju! - wrzasnęłam, zbierając się z podłogi.
On to specjalnie zrobił!
Ale co go ugryzło?!
Jeśli nie zapytam, nie znajdę odpowiedzi.
Z gotowym śniadaniem , czyli : płatkami z mlekiem weszłam do salonu, gdzie na kanapie siedział Harry.
Usiadłam obok niego.
Cisza między nami, była trochę niezręczna, aż w końcu  postanowiłam ją przerwać.
-Harry, co Ci jest?- spytałam cicho.
Popatrzył w moją stronę, po czym rzucił się na mnie. Cała zawartość miski wylała się na mnie.
-Harry!- wrzeszczałam i wyrywałam się, próbując go z siebie zżócić. Jednak szło mi dość kiepsko, ze względu, że był silniejszy.
Jego ręce zaczęły błądzić po moim ciele, a ja ze strachem w oczach, popatrzyłam w jego.
Były ciemne i prawie, nie było widać źrenic.
Czyli te jego zachowanie wynika z tego, że ćpał!
Ale to nic dobrego nie wróży. Za każdym razem gdy to robił, kończyło się moim bólem fizycznym lub psychicznym.
Jego ręka powędrowała pod moją bluzkę, po której już po chwili były strzępy.
Tak po prostu bez słowa rozerwał ją.
Popatrzył na mnie chciwie.
Nie minęła chwila, a jego ręka była przy zapięciu moich spodni.
Z oczu lały mi się łzy.
Krzyczałam...
Błagałam, by tego nie robił...
Jednak on był jak w transie. Żadne słowo nie docierało do niego.
-Przestań! Proszę...- mój głos się załamał.
Miał zamiar rozpinać moje spodnie, jednak ciężar z mojego ciała został szybko pozbawiony władzy gdzieś na podłodze.
Popatrzyłam załzawionymi oczami, zdezorientowana.
W salonie stali chłopaki z gangu Harry'ego. Zayn, Liam i Louis zajmowali się lokowatym, a Niall zaczął ostrożnie do mnie podchodzić, jednak ja zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do siebie.
Szybko zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko.

Wszystko!
Wszystkie wspomnienia wróciły.
Zaczęłam na nowo płakać. Łzy lały się strumieniami. Nie potrafiłam ich opanować, a raczej nie chciałam.


Wszystko, co przez wiele lat próbowałam zatuszować, wróciło!
Z potężniejszą siłą!
Dlaczego, zawsze to ja muszę mieć takiego pecha?!
Wstałam z łóżka i dalej płacząc, weszłam do łazienki.
Zamknęłam drzwi i od razu po nich zjechałam. Schowałam twarz w dłonie.
Obok mnie znajdowała się półeczka pod umywalką, gdzie znajdował się mój jedyny prawdziwy i nigdy mnie nie opuszczający przyjaciel.
Wzięłam mały, ostry przedmiot w dłonie. Obejrzałam go dokładnie i szybko zrobiłam nacięcie na nadgarstku.
Małe stróżki krwi wyleciały z pod skóry.
Za każdym cięciem czułam, że to coś da.
Mam tylko taką nie cichą, a nawet krzyczącą nadzieje, że kiedyś uda mi się podciąć żyły i zasnę. Wtedy już nikt nie zrani mnie na tym świecie.
Będę daleko do zła czyhającego na mnie, za każdym razem gdy zapada noc, a na niebie pokazuje się księżyc.

Cała scena przebiegła mi przed oczami.
-Ratunku!
Krzyk szumiący mi bez przerwy w głowie.
Krzyczałam, zaciskając pięści. Z jednej kapała na ziemię krew. Ból przeszywający dawał mi uczucie, że jestem winna! Gdybym może była inna, może wyglądało by to całkiem inaczej?
Nie wiem.
Wypuściłam z dłoni mały przedmiot i szybko zaczęłam ściągać z siebie ubrania.
Gdy byłam już naga, szybko weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek. Z deszczownicy poleciały małe kropelki, ciepłej wody.
Przekręciłam kurek na najcieplejszą wodę.
Wzięłam płyn pod prysznic i szorstką gąbkę.
Czułam się brudna.
Para pojawiła się w kabinie, przez co na chwilę, zaczęłam się dusić.
Jednak zaczęłam pocierać o swoje ciało jak najmocniej tylko się da.
Cały czas czułam na swoim ciele dotyk jego dłoni.
Szorowałam swoje ciało, nie przejmując się tym, że jest całe zaczerwienione, a w niektórych miejscach pojawiły się rany.
Beczałam, nie przestając zaczętej czynności.
Po jakiś 10 minutach, upadłam na kolana z bezradności. Wciąż gorąca woda lała się na moje ciało. Podrażniając skórę.
Skuliłam się w kącie kabiny i tak siedziałam, czekając na mój koniec. Nie chciałam z tam tond wychodzić.

~~Drake~~
-Dobrze, że jesteś. Nikogo nie chciała wpuścić do pokoju. Siedzi tam już dobre dwie godziny i przez cały czas słychać szum wody.- powiedział Louis.
Kiwnąłem głową i poszedłem sam na górę.
Zapukałem.... zero reakcji.
Próbowałem otworzyć drzwi, ale były zamknięte, dlatego wszedłem do wspólnej łazienki i poszukałem wsuwki.
Wróciłem do dębowych drzwi i zacząłem trudzić się z otworzeniem drzwi do jej pokoju.
Jednak po chwili udało mi się to!
Po woli i ostrożnie wszedłem do jej pokoju, który był pusty.
Ale faktycznie... z łazienki słychać było szum wody.
Zapukałem do drzwi, jednak ponownie odpowiedziała mi cisza.
Bałem się o nią.
Ona jest nie obliczalna. Mogła sobie coś zrobić. Tym bardziej, że obserwowałem ją długi czas i obawiam się co mogę tam zastać.
Po woli uchyliłem drzwi i wszedłem do zaparowanego pomieszczenia. Na podłodze, w niektórych miejscach widniała krew.
Ostrożnie podszedłem do kabiny i nagle zauważyłem skulone, małe ciało.
Wyłączyłem od razu wodę i wziąłem ręcznik, którym okryłem brunetkę.
Wziąłem ją na ręce.
Nie reagowała, patrzyła tępo gdzieś w przestrzeń.

_____________________________________________________________________
Hej.
No to powracam z nowym rozdziałem ;3
Mam nadzieję, że choć odrobinę się spodoba i skomentujecie.
Nawet jeśli wam się nie podoba- to dlaczego i co?
Komentujesz- mnie motywujesz ;)
Widzimy się z następnym rozdziałem za tydzień.
Do tego czasu LICZĘ NA WAS! ;) Trzymajcie się.

sobota, 13 września 2014

Rozdział 28

On nie poddawał się. Przysunął się do mnie, jeszcze bliżej, tak, że jedynie wstanie z ławki mogło by mnie od niego oddzielić.
-Dars...- zaczął. Jednak ja nie chciałam wysłuchiwać jego dennych wymówek.
Po co? Po co ma udawać skruchę, gdy tak naprawdę myśli inaczej?!
-Nie Drake. Ty już powiedziałeś swoje...- wstałam z ławki i tak po prostu odeszłam z tamtego miejsca.
Może jednak mogłam wysiedzieć z Harrym i wysłuchać jego paplania... ale nie!
Bo przecież Darcy musi inaczej...
No ale dobra. Nie chciałam spotykać już nikogo.
Ale mój pech zadecydował inaczej.
Gdy szłam okrężnymi drużkami, gdzie ludzi praktycznie nie ma, spotkałam Jacob'a.
-Darcy! Hej. -uśmiechnął się, na co zrobiłam to samo.
-Hej...

***
Nie mogłam inaczej.
Może i nie będę utrzymywać jakiegokolwiek kontaktu z Drake'm to nie znaczy, że z resztą nie powinnam.
-Wiesz, że dla mnie zawsze będziesz dziewczyną którą poznaliśmy przypadkowo. A może jednak nie?- uśmiechnął się, zabawnie poruszając brwiami.

Siedzieliśmy u niego w domu. Ja z kubkiem herbaty, on z butelką piwa, przykryci kocem.
On z niewielu ludzi, umiał mnie rozbawić na tyle, bym zapomniała chodź na chwilę o zmartwieniach.
Takich przyjaciół brakuje dzisiejszemu światu.
-No i  usiadł obok mnie.- zakończyłam opowiadać wydarzenie z parku.
-No młoda... może mu na tobie zależy?
-Proszę Cię!
-A jak tam się mają sprawy co do wyścigów itd.?- zapytałam, by zmienić temat
-A no właśnie, co do wyścigu. Miałem do ciebie zadzwonić, ale jednak to ty właśnie siedzisz u mnie, no więc... wyjechałaś by, jako nasza dzisiejsza przedstawicielka?
-Jacob...
-Tak, tak wiem...- spuścił głowę.
-Nie dokończyłam.- zaśmiałam się. -No mogę zrobić wyjątek na dziś. Muszę przecież jakoś odreagować dzisiejszy dzień.

***
Stanęliśmy w jednym  z garaży.
Nie widziałam tam zbytnio wielu ludzi. Jedynie kilka osób z ekipy i mechaników.
Wysiadłam i od razu złapał mnie Jake.
Zaprowadził mnie do jego pokoju, na wzór biura.
-No młoda. To jest ważny wyścig, z wieloma silnymi i wieloletnimi kierowcami.
-O jaką stawkę idzie?
-Grubo, ponad 100.000000.
Moje oczy wyszerzyły się do granic możliwości. To w takim wypadku jest BARDZO ważny wyścig.
Przełknęłam gulę w gardle.
Zostawił mnie.
Miałam swoje 5 min. na przygotowanie psychiczne.
Musiałam się skupić, by natłok myśli tak po prostu wyczyścił się z mojego umysłu.

Kilka minut później do pokoju ktoś wszedł i poklepał po ramieniu.
-Już czas.
Podniosłam głowę i zobaczyłam Nicolasa.
Samochód stał już na linii startu. Idąc w tamtą stronę czułam na sobie wzrok innych.
-Proszę, ona ma się ścigać ze MNĄ?- zaśmiał się. Dając nacisk na słowo ,,ze mną''.
Nie zwróciłam uwagi na jego bezsensowną kpinę. Jeszcze zobaczy jak go prześcignę.
Lecz będzie to wielkie wyzwanie.
Most stylish cars, ta sama firma. Jedynie kolor poróżniał nasze maszyny. Jego pomarańczowe... moje czarne.
-Powodzenia.- ktoś wyszeptał mi do ucha.
Odwróciłam się, by zobaczyć kim jest ta osoba.
Zamurowało mnie. To był Drake.
Potrzebuje drugich 5 minut. Jednak nie było mi to dane.
Przed autami pojawiła się skąpo ubrana blondyna z dwiema flagami w obu dłoniach.
Był to znak, że mamy wsiąść do aut. Po mojej prawej stronie do drugiego auta naszej ekipy, zasiadł Max.
Był to wyścig w którym muszą brać po dwie osoby, co jest trudnym zadanie by wygrać.

***
Została mi połowa trasy. Meta ma być na drugim końcu miasta, ale w tym tempie dojadę tam w max 3 minuty.
Co chwilę informowaliśmy się gdzie jesteśmy z całym odziałem.
GPS pokazywał, a mnie wkurzał, że co chwilę zostawała zmieniana trasa.
-Na rondzie zawróć.- usłyszałam  głos z urządzenia.

No i właśnie w tym momencie wyminęłam zdezorientowanych kierowców. Razem z Maxem prowadziliśmy.

~~Harry~~
-Tak! Te dwa czarne auta przed nami!- wrzasnąłem do radia, przez które kontaktowaliśmy się z Zaynem i resztą gangu.
Byłem wściekły. Jakieś dwa gogusie prowadziły, a nie mogli wygrać.
Mamy zwyciężyć MY!
Razem z Malikiem podjechaliśmy do tych dwóch aut. Postanowiliśmy najpierw zająć się pierwszym, tym przy murze.
Spychaliśmy go, jednak on nie dawał za wygraną. W końcu wyrzuciłem przez okno bombę na maskę samochodu.

~~Darcy~~
Widziałam jak tamte auta przeszkadzają w wyścigu Max'owi.
Próbowałam coś zrobić, jednak nie dawali za wygraną.
W końcu  znalazłam na tylnim siedzeniu pistolet, gdy miałam wystrzelić coś ruszyło moim autem. W tym samym czasie słysząc wybuch.
To jego auto płonęło. Chciałam się zatrzymać...
-Ani mi się waż! Jedź!Jedź!- wrzeszczał do radia Jake.
Tym samym mobilizując mnie, bym mocniej wcisnęła gaz.
Lecz dwa czarne auta siedziały mi na ogonie....
Musiałam ich jakoś zgubić, lecz w tym samym czasie poczułam spychanie.
Jeden z nich dogonił mnie. Popatrzyłam zdezorientowana w prawo....
Jednak to co zobaczyłam, nigdy by mi nie przeszło przez myśl.
W jednym z czarnych aut, siedział Harry.
Popatrzyliśmy na siebie.
Jego mina nie wyrażała nic. Zatrzymał się.

***
Zgubiłam drugie czarne auto. Prowadziłam. Teraz nic nie może mi przeszkodzić.
Jest!
 Udało mi się.... dotarłam na metę, zatrzymując się z piskiem opon.
Wyścig wyglądał na dość trudny, a tu zero problemów.
-To dopiero może być początek...- mój głos w głowie, jak zwykle wymyślał najgorsze scenariusze.
Starałam się odpędzić jak najdalej dręczące mnie myśli.
Nie wierzyłam własnym myślą!
Wygrałam.
Patrzyłam przed siebie, nie zwracając na nikogo i nic uwagi.
Nagle drzwi otworzyły się.
Był to Drake.
Wyszłam z auta, a on od razu mnie przytulił.
Nagle wszyscy pojawi się obok mnie i Jake z czarną torbą.
-Byłaś świetna.- uśmiechnął się do mnie.
-Darcy, możemy porozmawiać?- wtrącił się tym razem Drake.
-Yhym.

Poszliśmy tam gdzie nie było ludzi. Czyli garaż chłopaków.
Usiadłam na sofie. Czerwona i skórzana, dla dwóch osób.
-No to słucham....- zaczęłam.
-Słuchaj.... przepraszam! Cholernie przepraszam! Nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło.
-Ale....
-Proszę.-uklęknął przede mną i przytulił.
Nie wiedziałam co mam zrobić.
Było to dla mnie trudne. To co przez najbliższy miesiąc wydarzyło się, jest ponad moje siły, a mam być silna?!
Mam zacząć wszystko od nowa?! A co jeśli życie nie chce tego dla mnie?!
Jeśli ma zamiar pokrzyżować mi plany?!
-Drake! Jesteś skończonym dupkiem!- wrzeszczałam, próbując wstać lecz nie pozwoliło mi na to przytulone ciało bruneta do mnie.
Po kilku następnych minutach, w końcu go przytuliłam.
Na co on zadowolony wziął mnie na kolana.
-Nie byłem sobą. Nie wiem co mnie opamiętało.- zaczął się tłumaczyć.
-Zacznijmy wszystko od początku.- uśmiechnęłam się do niego.
-Pewnie.- rozpromienił się.
Każdy zasługuje na drugą szanse, prawda? Postanowiłam, że i brunet także jej potrzebuje.
Gdzieś, w środku mojego serca zawsze będzie dla niego miejsce.
-Słuchaj - chwycił moją dłoń. -Muszę coś Ci powiedzieć.
-Yhym.
-Bo ja.... zakochałem się w tobie. Teraz pewnie w podświadomości, śmiejesz się ze mnie, ale...- przerwałam mu.
Pocałowałam go. Na początku był zaskoczony i nie zrobił żadnego ruchu, ale po chwili odwzajemnił pocałunek.
Był taki delikatny, za razem namiętny. Podobało mi się to. Przygryzłam jego wargę, kiedy usłyszeliśmy skrzypnięcie drzwi.
-Misiek, co to ma być?!- usłyszałam ten piskliwy głosik.
Co tu jest grane?
On szybko mnie odepchnął od siebie i wstał.
-Kochanie, przecież Cię kocham. To ta suka, ona się na mnie rzuciła.- objął ją w pasie.
-To... to wy jesteście razem?- powiedziałam cicho, że pewnie ledwo co mnie usłyszeli.
Ta blondynka wyrwała się i z tymi pazurami skoczyła na mnie i zaczęła drapać.
Jednak ja zadałam jej z pięści w brzuch, na co syknęła. Spadła na ziemię, więc zaczęłam obkładać ją pięściami.
Ona nie poddawała się.  Zaczęła mnie bić.
Teraz to ja byłam na dole, jednak szybko zdobyłam przewagę.
Prawy sierpowy... Lewy sierpowy...
Obkładanie pięściami szło mi dość sprawnie. Po kilku minutach blond dziwka zaczęła opadać z sił i przestała się bronić.
-Co ty robisz?!-usłyszałam.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że brunet próbował nas rozdzielić.
Jednak teraz już ustąpiłam, widząc ją we krwi.
On chwycił mnie za koszulkę tak, że miałam styczność z zimną ścianą, po której chwilę później zjechałam.
Chwyciłam zachłannie powietrze, zdając sobie sprawę jak boli mnie ramię i prawa noga.
Syknęłam z bólu, czując metaliczną smak w ustach.
Drake sprawdził co z Taylor, zadzwonił gdzieś, a następnie podszedł do mnie i chwycił za koszulkę podnosząc do góry.
-Co ty kurwo sobie myślałaś?!- wrzasnął prosto w moją twarz.
-Nic, kurwa!
-Patrz co jej zrobiłaś! Może umrzeć!
-Chuj mnie to obchodzi! Kogo ty tak na prawdę kochasz?!
-Ale ty jesteś naiwna. Chciałem Cię za każdym razem tylko porządnie przerżnąć i tyle. Nic więcej.

-Zostaw ją!-usłyszałam głos, ale w tym momencie nie kontaktowałam.
Puścił mnie, a ja opadłam bezwładnie na kolana. Spuściłam głowę.
Ktoś mnie podniósł i wziął na ręce.
Byłam słaba. Nie chciało mi się nic. Usadowiono mnie na trybunach.
Po kilku minutach rozejrzałam się, dostrzegając wszystkich chłopaków, prócz  Max'a i Drake.
Chłopaki patrzyli na mnie, wyczekując na jakieś wyjaśnienia.
Czułam się co raz gorzej, jednak starałam się tego nie okazywać.

Opowiedziałam im prawie wszystko. Pominęłam jedynie to o pocałunku.
Nagle obok nas pojawił się Harry.
Wystraszyłam się i chciałam uciekać.
Z jednego powodu, że Hazza nic nie wiedział o tym, że się ścigam, a po drugie, że chłopaki to dwa różne gangi.

Jednak zatrzymała mnie szybka reakcja Oliver'a. Wyrywałam się, jednak on objął mnie tak mocno, że nie było mowy o jakiekolwiek ucieczce.

Harry podał każdemu rękę, witając się.
Usiadł obok mnie.
-Co się stało?
-Taylor się stała.-syknęłam.
Nagle chłopak napiął się na samą wzmiankę o niej.

To była nasza tajemnica.
Taylor, to była Harry'ego i dziwka połowy chłopaków z tego miasta.
-Zaraz, zaraz. Jeśli wy się znacie, to dla czego zabiłeś Max'a?
-Długa historia.
To było dziwne.
Nagle reszta z gangu Harryeha przyszła.
Usłyszałam dźwięk karetki, który stawał się z każdą sekundą co raz głośniejszy.
***

Taylor zostanie przewieziona, niestety do szpitala.
Miałam szanse. Gdy Olivier był zajęty rozmową, ja szybko wyrwałam się z jego uścisku i w tempie natychmiastowym pobiegłam do Drake.
Szturchnęłam go, a gdy odwrócił się. Przywaliłam mu z pięści w polik.

Chciałam się odwrócić, jednak ból w nodze był tak mocny, że syknęłam i upadłam.

________________________________________________________________________
Hej.
JEDNO WIELKIE PRZEPRASZAM!
Wybaczcie, że rozdział nie pojawił się w środę, no ale mój laptop właśnie spoczywa gdzieś na śmietniku ;/ niestety.
A wszystko co miałam zapisane na dysku, zostało wyrzucone.
No więc, wybaczcie jeśli wam się nie spodoba. Znaczy wydaje mi się, że nie jest najgorszy. Jednak ta cała scena akcji nie wyszła mi ;/.
Liczę na Was. Jednak nie udało się wam do 4 no cóż, przynajmniej były dwa komen.
No to do następnego ;*
 Ps. zauważyliście formularz kontaktowy?
No to tam, jeśli chcecie być informowani o Wszystkich akcjach, rozdziałąch itp. na blogu. Wystarczy, że wypełnicie formularz. Możecie wpisać też w wiadomości linki do innych kont np. ask do informowania o rozdziałach itd. ;)

Nasz kochany Irlandczyk, obchodzi dziś urodzinki!
I tak Wiem, że nie przeczyta, no ale cóż.

Sto Lat! Szczęścia, zdrówka i siły na kolejne lata w wytrwaniu tym kim jesteś ;)
Niall, dałeś siłę wielu tyś. fanom siłę. Że nie warto się ciąć lub, że warto wierzyć w siebie i dążyć do spełnienia marzeń.
Niech ta HOT 21 będzie rokiem pełnym szczęścia.




 


środa, 3 września 2014

Rozdział 27

Jednak jego cel nie był do końca dobry. Nic poważnego mi się nie stało, tylko mała rana po lekkim zderzeniu z kulą.
Brzdęk naboju upadającego na kafelki rozległ się z głośnym echem.
Nie warto było czekać na cud. Tu było trzeba działaś od zaraz.
Każda sekunda dłużej zwlekania, mogła mnie zabić.
Schowałam się w kuchni za wyspą.
Co chwilę zaglądałam czy przypadkiem nie idzie. Nie było go.
Czekałam 5 min. i nic.
-Gdzie jesteś?- zawołał.
Słyszałam odbijanie się butów od podłogi, które stawały się głośniejsze z każdym kolejnym krokiem.
-No nie bój się mnie.- zaśmiał się. - Co, nie ma braciszka to nie jesteś już taka cwana, co?- zaśmiał się.
Wiedziałam, że jest w kuchni.
Nagle wyskoczyłam zza lady i wystrzeliłam...

Jednak jak się okazało nie trafiłam. Z tego wszystkiego, tylko go rozwcieczyłam go tym posunięciem.
-Ty idiotko!- wrzasnął, aż się odsunęłam.
Nie zdążyłam uciec. Złapał mnie za gardło i zaczął dusić.
Jednak dosięgnęłam ręką do szuflady, którą po cichu otworzyłam, wyjmując z niej  młotek do mięsa.
Przywaliłam mu kilka razu, aż zgiął się w pół. Jednak nie dawał za wygraną.
Gdy miałam kilka sekund przewagi, uciekłam do ogrodu i schowałam się w krzakach.
Z tej perspektywy widziałam wszystko. On wyleciał na pole i zaczął się rozglądać.
Chciałam strzelić, ale niech go szlak!
Do cho*ery z tym pistoletem. Harry mógł by go załadować raz do pełna!
Nagle siedząc w tych krzaczorach... naszedł mnie pomysł.
Gdy on był na przodzie domu, ja szybko podleciałam po wąż ogrodowy. Zahaczając go o niektóre drzewa.
Znów schowałam się w krzakach i gdy wrócił pociągnęłam mocniej za szlauf. Zahaczając o jego nogę. Gdy się przewrócił przybiegłam i nie wiem dlaczego próbowałam wystrzelić z pistoletu co o dziwo udało mi się.
Kula z impetem przebiła skórę.
Już miałam iść do domu  żeby zadzwonić po Harry'ego gdy poczułam niewyobrażalny ból w nodze i w ramieniu. Odwróciłam się, zauważając, że tamten mężczyzna się nie rusza, jednak jego ręka wyciągnięta jest w moim kierunku i trzyma w niej pistolet.
Upadłam na kolana, trzymając się lewą ręką za prawe ramie.
Cały świat zaczął wirować. Usłyszałam jakieś głosy i bezwładnie opadłam na ziemie.

~~Harry~~
 Widzieliśmy całe zdarzenie przez kamery zamontowane w domu.
Darcy nie źle sobie z nim poradziła. Chodź kilka razy zamierzaliśmy zainterweniować.
Jednak gdy usłyszeliśmy kilka razy strzały i zobaczyliśmy Darcy klęczącą do kamery tyłem z głową opuszczoną, od razu wybiegłem z kryjówki.
Teraz leżała na zimnej podłodze  na tarasie.
-Darcy!- uklęknąłem obok niej, biorąc jej ciało na ręce.
Miała zamknięte oczy.
-Harry!- ze schodów zbiegli chłopaki.
-Co z nią?- zapytał Niall.
Położyłem ją na kanapie, a Zayn poszedł sprawdzić co z mężczyzną.
-Nie żyje.- stwierdził.
-Ok. To zajmijcie się ciałem.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Darcy była blada, a z ran sączyła się krew.
Szybko zadzwoniłem po Tesse.
***
-Co się stało? Harry, aż tak pilne?!-wbiegła do domu.
-Tak!
Popatrzyła na Darcy leżącą bezwładnie.
-Co się jej stało?
-Została poszczelona.

Zaniosłem ją do jej pokoju, po czym też weszła Tessa i kazała mi się z tam tąd wynosić.
Na szczęście, jak się okazało kule daleko się nie zagnieździły więc bezproblemowo mogła je wyciągnąć. Darcy na chwilę się obudziła, jednak Tessa podała jej jakieś leki by przespała ból.
Bo po jej przebudzeniu, po całym domu rozniósł się krzyk.To była chwilowa akcja.

Byłem spokojny o Darcy, gdy moja Tesska była przy niej.
Siedzieliśmy już  z chłopakami w salonie. Spokojni i utwierdzeni w tym, że muszę przeszkolić Dai. Gdy po jakiś 20 a może 30 minutach, rozległ się krzyk.
Była to na pewno szatynka.
Od razu wbiegłem na górę i w tempie natychmiastowym znalazłem się w pokoju Dars.
Była zapłakana i siedziała dławiąc się łzami.
Tessa, próbowała ją uspokoić zarówno poszukując czegoś w torbie.
Przytuliłem siostrę do siebie i zacząłem kołysać nami na boki, jednak i to nie pomagało.
Nagle zaczęła się uspokajać. Popatrzyłem na nią. Jej powieki powoli się zamykały, kiedy zauważyłem wbitą igłę w jej lewą rękę.

~~Darcy~~

Czułam się do dupy. A dopiero co otworzyłam powieki.
Wszystko mnie bolało. Chciałam ruszyć prawą ręką, by poprawić jeden z kosmyków spadających na moje czoło, jednak ból który ogarnął moje ramie nie pozwolił mi na to.
Lekko podniosłam głowę, dostrzegając, że mam zabandażowane całe ramie. Odkryłam kołdrę, zauważając też na lewej nodze bandaż.
Dlaczego? Co się stało?
Zmarszczyłam  brwi, podczas gdy myślałam co robiłam wcześniej.
Czarna dziura zastąpiła się przetrwaniem, podczas kiedy jakiś koleś próbował mnie zabić.

Nagle usłyszałam powolne otwieranie się drzwi, przez które zajrzał .... Harrry.
-Hej. Jak się czujesz?
-Do dupy.- spławiłam jego pytanie.
Od kiedy pamiętam, to nie przejmował się mną. Było mu to obojętne.

***
-Daj mi w końcu spokój!- miałam dość jego natręctwa.
Chodził za mną w każdy możliwy kont domu, namawiając do tego bym go wysłuchała.
Wiem, że szedł za mną. Po mimo, że był cicho wyczułam, że stoi tam.
Chciałam zrobić kolejny krok z utrudnieniem, jednak powstrzymałam się i odwróciłam.
-No czego chcesz?- syknęłam.
-Chodź.- weszliśmy do JEGO zabronionego pokoju.
Usiadłam na sofie, na przeciw mnie znajdował się mały stoliczek.
Obok drzwi. Ściany pomalowane na kolor bordowy i wielkie czarne biurko oraz fotek na przeciw stoliczka.
On zrobił to samo.
 -No  to tak.- wyciągnął zza kieszeni pistolet.- Muszę Cię przeszkolić do zadań specjalnych. Ten gość to był test sprawdzający twoje umiejętności.
-Co k*rwa?! Dałeś mnie poszczelić?!- momentalnie wstałam.
-Darcy, spokojnie.
Po kilku minutach usiadłam ponownie.
-Teraz muszę nauczyć Cię rozładować i załadować broń...
Nie zważałam na dalszą jego gadanine. Wzięłam pistolet do ręki zaczęłam po kolei  odkładać na stół poszczególne części.
Był zszokowany. Ale jednak jeszcze bardziej, gdy ponownie go złożyłam.
-Kiedy ty?
-Nie wnikaj.- uśmiechnęłam się i wstałam do wyjścia.

Nie chciałam przesiedzieć reszty dnia w domu.
Chciałam dotlenić się, świeżym powietrzem.
Co na pewno dobrze mi zrobi.
Idąc jedną z mniej ruchliwych dróżek dotarłam prosto  do parku. Usiadłam na pobliskiej ławczce z ktorej można było obserwować cały park.
Oglądałam z ciekawością bawiące się dzieci lub też przytulone do siebie pary idące i gadające pewnie o malo istotnych sprawach. Tylko jedno ich interesowało, a to, że mają siebie.
Ja jednak nie mam tego szczęścia i jestem sama, Gdy myślałam, ze coś z tego może  być, dowiaduję się, że nawet nie byliśmy przyjaciółmi.
Dalej oglądałam cały park, gdy dostrzegłam dwie bardzo znajome mi osoby.
Była to Taylor i Drake śmiejący się i siedzący na przeciw mnie. Jakieś kilka metrów ode mnie.
Gdy jednak chlopak odwrócił wzrok nie dbale przed siebie, zauważył mnie.. siedzącą samom.
On bez niczego, tak obojętnie wstał.
Podchodząc do mnie.
Następnie usiadł obok mnie, na co ja szybko przesunęłam się jak najdalej niego.
Bałam się go. Kto wie co jeszcze jest zdolny mi wyrządzić.

____________________________________________________________________
Cześć i czołem.
No i mamy kolejny rozdział i przyznaję, że mi wybaczycie takie bleee rozdział.
No nic. Znów szkoła niestety. Do której klasy teraz chodzicie?
Nie mam jakiś wielkich wiadomości do przekazania. Wszystkie informacje są na bieżonco aktualizowane u góry strony, po lewej stronie ;)
Więc... miłej nauki.
Samo w to nie wieże, ale wam życzę by lekcje były na lajcie :D
No więc do następnego.
Licze na was! Moi drodzy. Wiem, że dacie radę! przynajmniej 4 ploseee :3
widzimy się w następną środę paa ;*