niedziela, 3 lipca 2016

Rozdział 59


Nie mam pojęcia ile minęło, ale z pewnością wiele. Cisza, przerywana szelestem dokumentów była wręcz samobójstwem dla moich uszu. Miałam mnóstwo pytań i zero odpowiedzi. Czułam się tutaj niepotrzebna. Dodatkowo irytuje mnie sekretarka, która obdarzyła Nialla kontrowersyjnym spojrzeniem gdy przyniosła nam nasze napoje. Oczywiście, na mnie popatrzyła z kpiną. Wiedziałam, że nie powinno mnie tu być.
-Niall? Kiedy skończysz?- mruknęłam, przerywając ciszę.
-Darcy, pytałaś o to 5 minut temu.- warknął poddenerwowany. 
Po tych słowach nie odezwałam się nic, a bynajmniej nie miałam ochoty. Gdy przyszła sekretarka momentalnie oderwał się od dokumentów i wdał się z nią w nie długą rozmowę. 
Cicho podeszłam do jego biurka, wypatrując czystej kartki.
-Coś się stało?- podniósł wzrok znad papierów zapisanych drobnym druczkiem.
-Masz może niezapisaną kartkę?
-Tak, poczekaj.- zaczął przeglądać szuflady i uśmiechnął się gdy znalazł to czego szukał.
Podał mi i ponownie wrócił bez słowa do wcześniejszego zajęcia. Chwyciłam jeszcze szybko długopis którego nie używał i mruknęłam ciche ,,Dziękuję".
Usiadłam przy  oknie, kładąc kartkę przed sobą. Tak dawno nie malowałam. Tak dawno nie robiłam tego co było moją dumą, moją pasją i motywacją.

~~Niall~~
Nie chciałem być dla niej aż tak nie miły. Rozumiałem, że może się jej trochę nudzić, ale przyjeżdżając do firmy nie spodziewałem się takiej ilości dokumentów, które było trzeba podpisać. Gdybym wiedział, że tak będzie, pewnie nie brał bym Darcy ze sobą. Chciałem jej pokazać to czego z pewnością o mnie nie miała pojęcia. Od kilkunastu dni stała się dla mnie naprawdę bliską osobą. Wiem, że mogę jej zaufać, a ona mi. Nie miałem pojęcia po co jej ta kartka, ale nie chciałem pytać i wdawać się w dyskusję. Czułem jak zabiera szybko jeden z moich długopisów z kubka na nie przeznaczonego. Uśmiechnąłem się pod nosem, ponieważ Darcy słynie z nietypowych pomysłów i rozwiązań. Oderwałem się od dalszego myślenia o dziewczynie i zająłem się swoją pracą. Gdy minęło kolejne 15 min. może więcej wiedziałem, że skończyłem na dzisiaj i z ulgą mogłem odetchnąć. Od razu rozejrzałem się po pomieszczeniu za szatynką. Znalazłem ją leżącą na brzuchu na dywanie i malującą coś na kartce. Była mocno skupiona, ponieważ gdy zacząłem do niej pochodzić nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Przyjrzałem się kartce na której był widok zza okna.
-Piękne.- skwitowałem wskazując na obrazek.
-Tak sądzisz? No nie wiem...- mruknęła patrząc niepewnie.
-Oj daj spokój. Uwierz w to co mówię. Powinnaś złożyć te papiery do Akademii Sztuk Pięknych.- ruszyłem w stronę biurka, a ona za mną.
-Naprawdę?
-Oczywiście, że tak. Z tego co pamiętam od zawsze miałaś do tego talent. Spróbuj, co ci szkodzi.- odwróciłem się do niej pokrzepiająco.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Spróbuj. Pomogę ci z papierami. Tylko musimy się pośpieszyć bo nie zdążysz na egzaminy wstępne.
-Już skończyłeś?- wskazała na stertę papierów, którymi nie dawno się zajmowałem.
-Tak, możemy iść.- uśmiechnąłem się.
Dziewczyna podeszła do biurka i odłożyła na miejsce długopis.
-Kartkę też możesz zostawić. Z chęcią oprawię sobie w ramkę.
-Oj nie przesadzaj.- chciała mnie wyminąć, ale jestem zwinniejszy i szybko zabrałem pracę z pomiędzy jej palców i odłożyłem na biurko.
-Poczekamy może jednak jeszcze 15 minut. Chce coś ci pokazać, ponieważ między innymi dlatego cię tu zabrałem.- zapomniałem o zalecie posiadania biura na tak wysokim piętrze.
Dziewczyna zrezygnowana przystała na moją propozycję i usiadła na jednej z kanap przy końcu gabinetu.
-Zbyt długo już tu siedzimy, czy nie możemy pójść do domu i zobaczyć to innym razem?- odezwała się, marudząc w moją stronę. Wiem, że miała dość. Pewnie ja też na jej miejscu był bym tak zrezygnowany.
-Oj no mała daj spokój. Skoro już tu jesteśmy to chyba warto poczekać te kilka minut prawda?- przytuliłem ją do siebie, uśmiechając się.
-Możliwe, ale nie chce mi się tu siedzieć....
Minęło zaledwie 10 minut gdy na polu zapanowała ciemność.
-Chodź.- wziąłem ją za rękę, prowadząc w stronę wielkiego okna.
-O jacie... jak pięknie.- wyszeptała, wpatrując się jak zahipnotyzowana w obraz przed nami.
-I co? Jednak było warto poczekać, prawda?- objąłem ją w pasie, stając za nią i opierając głowę na jej włosach.
-Zdecydowanie.- zaśmiała się, odwracając w moją stronę i patrząc prosto w moje oczy.
-Dziękuję ci za dzisiejszy dzień. Sprawiłeś, że zapomniałam o problemach.- wyszeptała, po czym przytuliła się do mnie. Wiedziałem, że muszę ją bronić. Stać się dla niej podporą, aniołem stróżem na którym będzie polegać o każdej porze dnia i nocy.

~~Darcy~~
Po tym jak wyszliśmy z wieżowca, wróciliśmy bez zbędnych niespodzianek do domu.
-Jesteś głodna?- odezwał się gdy szłam na górę z myślą wzięcia prysznica.
-Nie, po takim dniu wrażeń nie sądzę abym mogła coś przełknąć.- uśmiechnęłam się, na co chłopak zmarszczył brwi i bez żadnych słów poszedł do salonu, a ja weszłam do łazienki.
Miałam kolejne chwile na to aby przemyśleć wszystko co dotychczas zdążyło się wydarzyć w moim życiu. Zdjęłam z siebie ubrania i od razu włożyłam do kosza na nie przeznaczonego. Leniwie podeszłam do lustra, przyglądając się sobie. Uczucie paniki zmieszane z nie do końca określonymi emocjami pojawiło się w mojej głowie. Z przerażeniem patrzyłam na siebie, analizując każdy centymetr mojego ciała. Szybko podbiegłam do wagi nie mogąc uwierzyć w to co zobaczyłam.
Stałam przez kilka sekund niepewnie czekając na ustabilizowanie się cyferek na wyświetlaczu wagi, która już po chwili pokazała mi 54,5 kg. Jak mogłam być tak głupia! Jak mogłam pozwolić sobie na taką ilość?! Na zjedzenie aż tylu produktów?! Bezradna weszłam pod prysznic i włączyłam natrysk. Nie chciałam tłumić w sobie tych emocji, nie dzisiaj. Łzy mieszały się z kroplami wody spadającymi na moją twarz. Czułam się okropnie, nie chciana, nieatrakcyjna, a wręcz brzydka.
Zanosiłam się płaczem z każdą chwilą co raz to mocniej. Tak piękny dzień w jednej chwili zamienił się w najgorszy. Tak bardzo chciałam, aby moje życie było tak jak tego chciałam. Tak jak planowałam każdego dnia przed zaśnięciem...

~~Niall~~
Nie schodziła przez długi czas. Minęło 30 min, godzina... i nic. Nie mogłem dłużej czekać, z każdą chwilą stawałem się coraz to bardziej zniecierpliwiony jej nieobecnością. To w końcu ja miałem się nią opiekować i być zawsze kiedy tylko mnie potrzebowała. Poszedłem więc na górę i stanąłem przed drzwiami do łazienki. Zapukałem niepewnie, jednak odpowiedziała mi cisza.
-Darcy? Wychodź, ja też chcę skorzystać z łazienki.
Nie usłyszałem nic. Nawet wody płynącej spod prysznica, czy jej krzątaniny po pomieszczeniu.
-Darcy, słyszysz mnie?- odezwałem się tym razem głośniej.
-Jeżeli nie otworzysz tych drzwi, wywarze je! Liczę do 3.
-Raz...
Cisza.
-Dwa...
Cisza.
-Trz...- nie dopowiedziałem, kiedy zamek w drzwiach został przekręcony z charakterystycznym dźwiękiem.
Gdy tylko drewniana powłoka została otwarta, zobaczyłem ją ze spuszczoną głową.
-Co się stało?- podszedłem do niej szybko, chwytając za ramiona. Nie odpowiedziała, tylko wyrwała się z uścisku i wyminęła mnie, biegnąc do jednego z pokoi gościnnych. Nie czekając pobiegłem za nią, jednak zdążyła się zamknąć od środka.
-Co się stało?!- zacząłem walić pięściami w drzwi zniecierpliwiony.
-Darcy, martwię się.- powiedziałem znacznie spokojniej. -Proszę, otwórz. Porozmawiajmy.
-Odejdź, daj mi spokój!- usłyszałem jej podniesiony ton głosu.
-Nie odejdę do puki nie powiesz mi o co chodzi? Czy to przeze mnie?- usiadłem obok drzwi, opierając się plecami o zimną ścianę.
-Nie... to nie twoja wina.
-Otworzysz? Nie będziemy rozmawiać przecież przez drzwi.
Po tych słowach usłyszałem ponowny dźwięk, który informował, że drzwi zostały odblokowane.
Szybko podniosłem się z podłogi wchodząc do pokoju. Siedziała na łóżku z głową opuszczoną. Widziałem, płakała...
Nie mówiłem nic, jedynie wziąłem ją w swe objęcia, kołysząc nami na boki. Nie wiem ile minęło, czas nie miał znaczenia. Liczyła się tylko ona. To niewiarygodne, że jedna osoba potrafi aż tak zmienić twoje dotychczasowe życie. Nie umiem wyobrazić sobie kolejnych dni bez niej. To ona wniosła radość i szczęście do mojego życia. Wcześniej była dla mnie jedynie głupią siostrą mojego kumpla, a zarazem wspólnika.Jednak zawsze chciałem tylko jednego... jej szczęścia. Wiele razy musiałem znosić widok gdy płakała, a ja nie mogłem podejść, pocieszyć i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Teraz powinienem się cieszyć, prawda? Ja jednak boję się... tak cholernie się boję, że coś spieprzę i będzie cierpiała z mojego powodu. Nie umiałbym tego znieść.

~~Darcy~~
Potrzebowałam, aby ktoś mnie przytulił. Nie chciałam rozmowy chodź wiem, że Niall będzie domagał się wyjaśnień. Nie jestem w stanie mu ich dać. Od tak wyjaśnić wszystko. To za trudne, może kiedyś. Przed oczami ciągle krążą mi jedynie głupie cyfry mojej wagi. Wiem, że ważę zbyt wiele. Po jakiejś godzinie, może dłużej usłyszałam jego głos.
-Zrobiłem kolację, nic dziś nie jadłaś prócz śniadania.
-Nie jestem głodna. -mruknęłam, krzywiąc się gdy mój brzuch miał inne plany.
-Chyba jednak jesteś. Chodź.- uśmiechnął się, wstając i ciągnąc mnie za rękę.
Tak bardzo nie chciałam, nie dziś, nie teraz! Moja podświadomość krzyczała.
Zeszliśmy na dół do kuchni. Zajęłam miejsce przy stole na przeciw niego.
-Dzwonił Harry?- odezwałam się zaciekawiona.
-Nie, pewnie jutro zadzwoni.- uśmiechnął się. Był idealny, a ja? Gruba, bezwartościowa, brzydka Darcy.
-Pewnie tak.- mruknęłam patrząc w stronę okna.
-Mała, jedz.- chłopak szturchnął mnie lekko.
-Mówiłam ci, że nie jestem głodna. Nie chcę jeść.- warknęłam.
-No dobrze...
***
Po incydencie, który miał miejsce wieczorem nie rozmawialiśmy za wiele. Sądziłam, że Niall jest dla mnie miły tyko dlatego bo musi, a nie że chce. To Harry kazał mu być taki. Wstydziłam się swojego ciała. Nie chciałam żeby ktoś mnie widział. Wolałam przesiedzieć ten czas w pokoju.
Wieczorem nie siedzieliśmy w swoim towarzystwie za długo. Gdy tylko chłopak zjadł kolację, poszłam do pokoju gościnnego. Nie miałam ochoty znajdować się w jednym pomieszczeniu z Horanem. W nocy nie mogłam usnąć. Dręczyły mnie koszmary i za każdym razem budziłam się zalana łzami. Gdy w końcu rano wyszło słońce ucieszyłam się, chodź nie czułam się na siłach by wychodzić z łóżka. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, a podpuchnięte i przekrwione oczy pokazywały ewidentnie, że jestem niewyspana.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, a po chwili zostały one uchylone.
-Hej mała.- Niall podszedł do mnie. Był ubrany w garnitur, więc popatrzyłam na niego dziwnie.
-Muszę jechać za chwilę do firmy. Dzwonił do mnie ojciec, dowiedział się o tym, że jestem w Londynie i chce żebym pomógł mu w sprawach służbowych. Nie będziesz zła, jeśli zostawię cię samą na cały dzień?
Podniosłam się na łokciach, siadając na łóżku.
-Dam sobie radę, nie martw się.- uśmiechnęłam się do niego, zapewniając go tym samym, że sobie poradzę bez niego.
-Okej... Może to nie najlepszy moment na tą rozmowę, ale... co się wczoraj stało? Dlaczego płakałaś, chcę wyjaśnień. Martwię się o ciebie...- myślałam, że jednak do tej rozmowy nie dojdzie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Po prostu zbyt gwałtownie zareagowałam i tyle.
-To... ten koszmar. Wszystkie wspomnienia... ja... nie jestem ich pewna. Co jeśli mnie okłamujesz, a tak naprawdę Max nie żyje? Nie mam żadnego wspomnienia z nim po całym tym zajściu.- głos zaczął mi się łamać, ponieważ to też była po części prawda. Może wykorzystana w nieodpowiednim momencie, ale tylko to do głowy zdołało mi przyjść.
-Oh mała...- przytulił mnie do siebie, nie zważając na to, że mogłabym pognieść jego garnitur. -On żyje, jeśli tylko chłopaki będą mieć czas, to zadzwonimy do nich i porozmawiasz sobie również z Maxem dobrze?- odsunął się ode mnie, trzymając za ramiona i wpatrując się prosto w moje oczy.
Przytaknęłam ruchem głowy.
-Dobra, muszę już iść. Bądź grzeczna i nie rób żadnych głupstw, jasne?- wstał z mojego łóżka, podchodząc do drzwi.
-Niall, spokojnie. Dam sobie radę.- uśmiechnęłam się ponownie.
-Dobrze... w takim razie idę. Pa.- podbiegł do mnie i ucałował w czubek głowy po czym wyszedł.
Usłyszałam jak zamykają się drzwi wyjściowe, a alarm został włączony.
Świetnie, spędzę ten dzień sama! Wyszłam z pod kołdry idąc w stronę łazienki.

***
Nie miałam do kogo się odezwać, powiedzieć co sądzę lub po prostu porozmawiać. Cisza była okropna, nie dawała mi spokoju. Miałam sporo energii, której nie wiedziałam gdzie zużyć. Chodziłam między pokojami, rozglądając się za czymś co przykuło by moją ciekawość. Jednak nic takiego się nie stało. Była godzina 18, a Nialla jak nie było tak nie ma i pewnie nie prędko się pojawi.
__________________________________________________________________________
Hej kochani! Wiem, że długo nic nie dodawałam, ale strasznie długo zajęło mi pisanie tego rozdziału.
Mimo wszystko mam nadzieję, że się wam spodoba i skomentujecie. Bardzo liczy się wasza opinia, która tak mocno motywuje. Pozostawcie po sobie ślad, to tak nie wiele... 

niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział 58

Obudził mnie krzyk z piętra. Rozejrzałem się dookoła, próbując zlokalizować gdzie jestem. Po chwili zrozumiałem, że musiałem usnąć na kanapie gdy wieczorem oglądałem telewizję. Na polu nadal było ciemno, gdy popatrzyłem na zegar, wskazówki wskazywały 3.30 rano. Przetarłem twarz dłonią, przypominając sobie o głosie, który mnie obudził. Nie czekając dłużej, pobiegłem na górę. Otworzyłem drzwi do sypialni wyciągając dłonie z pistoletem przed siebie. Niczego niepokojącego nie dostrzegłem, dlatego przeniosłem swój wzrok na szatynkę skuloną na ogromnym łóżku. Szlochała, dlatego szybko schowałem pistolet za pasek moich spodni tak by nie mogła go dostrzec. Podszedłem do niej, kładąc się za nią na łóżku przy okazji przyciągając jej drobne ciało do swojego torsu.
-Spokojnie mała, to tylko sen.- głaskałem jej włosy w geście uspokojenia.
-Ale... ale on był taki realistyczny.- ponownie zaniosła się płaczem.
-Wydaje ci się,  to tylko twoja wyobraźnia wymyśla takie rzeczy po tym co ostatnio przeszłaś.
-Wcale nie Niall, to było naprawdę. Ja... ja ścigałam się w rajdzie, który okazał się moim ostatnim. Brali w nim również udział Zayn z Harrym w zespole, a ja z Maxem. Widziałam przed swymi oczami jak samochód mojego wspólnika staje w płomieniach.- dziewczyna ponownie zaczęła płakać.
-To była tylko przykrywka mała. Max żyje i ma się bardzo dobrze, nie pamiętasz?- Darcy jedynie pokręciła głową.
-Chce się z nim zobaczyć.- mruknęła.
-Spokojnie, zobaczysz. Jednak teraz jest późno, chodźmy spać.- w tym samym momencie z moich ust wydobyło się przeciągłe ziewnięcie
Darcy nie protestowała, za co byłem jej bardzo wdzięczny. Ponownie położyła się na łóżku, a ja wstałem chcąc iść do pokoju o bok.
-Niall?- odezwała się cicho, na co odwróciłem się do niej przodem, czekając na to co powie dalej.
-Zostaniesz ze mną?- wskazała na wolne miejsce obok siebie. Kiwnąłem lekko głową, z powrotem kierując się w stronę miękkiego materaca.

***

Wstałem wcześniej niż zwykle. Była godzina 6 rano, kiedy postanowiłem zacząć dzień. Szatynka spała spokojnie i nic nie wskazywało abym miał być zaniepokojony jej stanem zdrowia.
Chciałem umilić jej dzisiejszy dzień. Ona musi zapomnieć o tych wszystkich wydarzeniach przez które przeszła ostatnimi czasy. Należy się jej również szczęście, spokój i bezpieczeństwo, które teraz muszę jej zapewnić. 
Zrobiłem naszej dwójce śniadanie. Nigdy nie byłem dobry w gotowaniu, dlatego w swoim domu miałem zatrudnioną gosposię, która dzisiejszego dnia miała wolne. Przychodziła w wyznaczone przeze mnie dni. Nie jestem w stanie opanować całego domu mieszkając sam w dodatku nie przebywając w nim zbyt często z powodu zamieszek w które jestem wciągany.
-Co tak ładnie pachnie?- z zamyśleń wyrwała mnie Darcy, wchodząca do kuchni. Usiadła na blacie obok kuchenki i przyglądała mi się uważnie.
-Zrobiłem naleśniki, mała. Mam nadzieję, że będą ci smakować, ponieważ robiłem je pierwszy raz.- zaśmiałem się, podając jej talerz pełen okrągłego ciasta.
-Sądzisz, że ja to wszystko zjem?- popatrzyła na mnie jak na idiotę.
-Jeżeli chcesz, z chęcią ci pomogę.- zaśmiałem się, siadając przy stole na przeciw niej.

Gdy tylko zjedliśmy wszystko co przygotowałem, zabrałem ze stołu naczynia i włożyłem do zmywarki. Odwróciłem się do niej uśmiechnięty, na co szatynka popatrzyła na mnie pytająco.
-Coś się stało?- była niepewna swych słów.
-Nie, niee. Wszystko jest w jak najlepszym stanie. Zabieram dzisiaj pewną księżniczkę na niespodziankę przygotowaną specjalnie dla niej, nie obrazisz się?- podszedłem do niej i chwyciłem za rękę, zmuszając do wstania, po czym okręciłem nią wokół jej własnej osi.
-Tak, dam sobie radę.- starała się uśmiechnąć, chodź wiedziałem, że kłamie. Wyrwała się z mojego uścisku i udała się w stronę schodów. Jednak zareagowałem szybciej, chwytając ją w talii.
-Co chcesz?- warknęła, starając się wyswobodzić z moich objęć.
-Jedziesz ze mną księżniczko.- szepnąłem, uśmiechając się zwycięsko.
Dziewczyna w jednej chwili uspokoiła się, chyba zaszokowana wiadomością.
-Idź się ubrać w coś krótkiego. Na polu jest ciepło.
Dziewczyna posłuchała mnie i już po chwili jej nie było.
 Minęło może 15 minut gdy usłyszałem jak schodzi po schodach.
-Idziemy?- popatrzyła na mnie, na co przytaknąłem, a ona się rozpromieniła. Objąłem ją ramieniem prowadząc do wyjścia.
-Gdzie jedziemy?- spytała, gdy wsiadaliśmy do samochodu.
-Niespodzianka.- cmoknąłem  w powietrzu, na co ona jedynie przewróciła teatralnie oczami.
-Nie chcesz mówić to nie.- oburzyła się sztucznie.
-Jak z dzieckiem.- mruknąłem.
-Co powiedziałeś? Odwołaj to!- odwróciła się do mnie przodem.
-Spokojnie mała, kiedyś zmienię zdanie.- pokazałem jej język i ruszyłem spod domu.

~~Darcy~~
Jechaliśmy już od godziny i co raz bardziej się niecierpliwiłam.
-Gdzie ty mnie wywozisz?- warknęłam, dalej będąc na niego "obrażona". Niech ma poczucie, że faktycznie tak jest.
-Zaraz sama się przekonasz.- pokazał mi jeden ze swych cudnych uśmiechów, przez co gdyby nie to że siedzę mogło by się źle skończyć. Moje nogi stały się  jak z waty.
W tym samym momencie skręcił w leśną drogę. Obawa, że wywiózł mnie dla swych potrzeb po czym zostawi, przyprawiała o ciarki.
Po chwili auto zatrzymało się na leśnym parkingu. Popatrzyłam na niego pytająco, mimo to wysiadając.
-Gdzie ty mnie przywiozłeś?- mruknęłam, rozglądając się dookoła.
-Nie narzekaj. Specjalnie na ten dzień będę miłym chłopcem.- poruszał brwiami, co dawało pewnego stylu podtekst jego słowom. Pokręciłam głową, parskając śmiechem.
-No dobra, chodź.- chwycił mnie za dłoń, splatając nasze palce. Ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.
Szliśmy leśną drużką już od dobrych dziesięciu minut, przez co, co chwilę potykałam się o wystające korzenie z drzew. Z każdym moim potknięciem chłopak śmiał się znacznie głośniej. Od kąt pamiętam nie widziałam go aż tak bardzo rozluźnionego jak tego dnia.
-Poczekaj.- zatrzymał się, a ja wraz z nim. Stanął za mną i wyciągnął dłonie przede mnie , zakrywając mi oczy abym nic nie zobaczyła.
-Co ty robisz?- zaśmiałam się na jego gest.
-Chce żeby to co zobaczysz było niespodzianką.
Na te słowa jedynie westchnęłam, po czym ruszyliśmy powoli do przodu.Szliśmy tak nie więcej niż 5 minut.
-Już.- szepnął do ucha, odsłaniając mi widok na morze rozpościerające się przed nami. Było to jedno z najpiękniejszych miejsc.
-Podoba się?
W odpowiedzi pisnęłam ze szczęścia.
Uśmiechnął się idąc przed siebie. Położył torbę na piasku, którą dotychczas niósł na ramieniu. Przykucnął i wyjął z niej kocyk, po czym rozłożył go na piasku.
-No chodź.- zawołał, a do mnie dotarło, że przez cały ten czas stałam jak słup soli i przyglądałam się mu z zaciekawieniem. Zajęłam miejsce obok niego.
-Tak bardzo się cieszę, że w końcu mam cię przy sobie.- uśmiechnął się w moją stronę,  a ja popatrzyłam na niego zaciekawiona.
-Chciałem jak najlepiej. Jednak Taylor zakłóciła nasz dotychczasowy porządek w życiu. Myślałem, że przynajmniej z Drakem będziesz szczęśliwa. Nie mogłem patrzeć jak cierpisz. Chciałem podejść i cię przytulić, ale nie mogłem, a teraz siedzisz obok mnie i uśmiechasz się do mnie. To najlepsze co mnie spotkało.- po jego słowach nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Poczułam dziwny ścisk w brzuchu, czując tzw. motyle w brzuchu. Po tych słowach byłam szczęśliwa jak nigdy. Przytuliłam się do jego rozgrzanego torsu, dodając tym gestem, że go rozumiem.
Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale było nam dobrze i żadne z nas nie chciało się ruszać. Słońce ogrzewało nasze odkryte części ciała, a szum fal zakłócał naszą idealną ciszę miedzy nami. Nie była ona niezręczna, wręcz przeciwnie. Delektowałam się nią z uśmiechem.
-Niall kiedy będziemy mogli wrócić do reszty?- to pytanie dręczyło mnie od chwili gdy obudziłam się w innym łóżku.
-Nie wiem mała. Traktuj to jak wakacje.-pocałował mnie we włosy, patrząc w przestrzeń przed nami.
-Co jeśli nas znajdą?
-Nie martw się, nic takiego się nie wydarzy.
-Jaką masz pewność?- nie dawał za wygraną. Bałam się, że pewnego dnia znów będę musiała walczyć, a wtedy może być gorzej.
-Darcy, jeżeli tak się stanie... ochronię cię. Nic ci się nie stanie, nie przy mnie.-czułam, jak obejmuje mnie mocniej, jak by bał się, że mogę mu uciec.
-Ufam ci.- odwróciłam się do niego przodem, mocno chwytając za tors.
Potrzebowałam bliskości. Po tym wszystkim co miało miejsce w moim życiu nie dawno, jest ciężko. Często budzę się w nocy z krzykiem i nie jestem w stanie przespać reszty nocy z obawy, że za chwilę ktoś wpadnie do mojego pokoju z pistoletem lub ostrym nożem.
-Będzie dobrze.- usłyszałam jego głęboki głos, a następnie poczułam jak mnie podnosi. Mocniej oplotłam go nogami, aby przez przypadek nie wyśliznąć się z jego objęć.
Jednak po chwili pożałowałam tego, ponieważ szedł w stronę wody.
-Niall, nie rób tego. Ej no, opanuj się wariacie. Będę znów chora. - starałam się mu przemówić do rozumu, ale jego to nie ruszało. Miał ten swój cwaniacki uśmiech, który powodował, że miałam ochotę przywalić mu za to. Trzymałam się go kurczowo gdy z każdą sekunda byliśmy bliżej wody.
-Lubię widzieć błysk w tych oczach.- powiedział gdy poziom wody sięgał mu do kolan. Wiedziałam, że zaraz mnie wypuści, dlatego starałam się go trzymać jak najmocniej. Mimo to, to nie podziałało. Po chwili poczułam na swojej skórze zimną ciesz i aż pisnęłam.
-Nie daruję ci tego Horan!- wykrzyczałam i szybko się podniosłam aby dogonić blondyna, który już uciekał wzdłuż plaży. Gdy tylko go dogoniłam, co nie było łatwym zadaniem, starałam się go przytulić do siebie.
-Nie dotykaj mnie, jesteś mokra.- śmiał się w najlepsze, odpychając mnie jedną ręką.
-No i co? Chcę cię przytulić.- zrobiłam słodkie oczy aby go przekonać. Nie podziałało.
-Ładnie ci gdy jesteś mokra.- bezczelnie przejechał swoim wzrokiem po moim ciele. W tym samym momencie zrobiłam w myślach wielkiego face palma za ubranie czarnego biustonosza do białej bluzki.
-Oj zamknij się.- dałam mu kuksańca w ramię i zaczęłam iść w stronę koca.
-Ale chyba nie jesteś na mnie zła?- szybko mnie dogonił.
-Odegram się jeszcze.- posłałam mu całusa w powietrzu i uśmiechnięta szybko owinęłam się ręcznikiem, który podarował mi Niall.
-W bagażniku mam zapasową bluzkę, więc nie zmarzniesz aż tak bardzo.- odezwał się tuż za mną, na co przeszły mnie ciarki na jego głęboki głos.
-Wszystko zaplanowałeś?- odwróciłam się do niego przodem, zakładając ręce na piersi.
Chłopak jedynie zaprzeczył ruchem głowy.
-Dobra, chodź bo zmarzniesz.
-Teraz się o mnie martwisz?- prychnęłam teatralnie, nie ruszając się z miejsca.
-Tak.- mruknął  i chwycił mnie za rękę, abym się ruszyła.

***
T-shirt który od niego dostałam był za duży ale przynajmniej było mi ciepło. Do tego założył na mnie swoją bluzę, która tak intensywnie nim pachniała. Opatuliłam się materiałem i wygodnie usadowiłam się na przednim siedzeniu.
-Jedziemy już do domu?- spytała z nadzieją, gdy blondyn odpalał auto.
-Jeszcze nie.- nie popatrzył na mnie, a jego wyraz twarzy nic nie wyrażał. Zero emocji. Nie lubiłam tych jego szybko zmiennych humorków.
Już więcej nie zamierzałam się odzywać. Odwróciłam głowę w stronę okna, przyglądając się krajobrazom za nim. Cisza w samochodzie była niezręczna, przynajmniej dla mnie.
Nie minęło 15 minut gdy usłyszałam ten melodyjny głos.
-Dlaczego ze mną nie rozmawiasz? Wcześniej praktycznie nie mogłaś przestać.- popatrzył przez chwilę na mnie, Postanowiłam pozostać nieugięta i dalej wpatrywałam się po za szybę.
Poczułam lekki uścisk na kolanie i właśnie wtedy odwróciłam się w jego stronę.
-Po co mam rozmawiać, ta cisza była miła.- mruknęłam.
-Nie dla mnie. Ona wręcz mnie zabijała. Teraz przynajmniej rozmawiamy.- rozpromienił się, patrząc przed siebie.
-Powiesz mi teraz gdzie jedziemy?
-Mała, jesteś strasznie niecierpliwa.
-Po prostu nie lubię niespodzianek.- założyłam ręce na klatce piersiowej, robiąc minę obrażonej pięciolatki.
W tym samym momencie auto skręciło na parking i zatrzymało się. Popatrzyłam na niego zaskoczona.
-Już jesteśmy.- popatrzył na mnie jak gdyby nic.
Rozejrzałam się dookoła, dostrzegając wysoki wieżowiec.
-Dlaczego mnie tu przywiozłeś?
-Zaraz zobaczysz.- uśmiechnął się, wychodząc z samochodu. Zrobiłam to samo, już po chwili stając przy jego boku, idąc w stronę wejścia.
-Dzień dobry panie Horan.
-Dzień dobry Margaret.-uśmiechnął się do zgrabnej blondynki. Weszliśmy do windy, która jak się okazało miała nas zawieść na ostatnie piętro.
Oparłam się o ścianę windy naprzeciw blondyna.
-Czemu ona cię zna? O co w tym wszystkim chodzi, mógłbyś mi wytłumaczyć?
-Spokojnie mała, zaraz sama się domyślisz. -zrobił całusa w powietrzu w momencie gdy winda się otworzyła. Wyszliśmy, idąc schludnie zaprojektowanym korytarzem na styl nowoczesny.
-Dzień dobry, panie Horan.- kolejne kilka osób powtórzyło gest blondynki przy wejściu.
Popatrzyłam zdezorientowana na Nialla, jednak tym razem powstrzymując się od komentarza. Podeszliśmy do recepcji, gdzie przystanęliśmy.
-Jakieś nowe wiadomości Ingrid?
-Center MKC zgłosiło chęć współpracy z naszą firmą, w dodatku panna Willson zgodziła się na rozmowę z panem jutro o 13 u nas. Czy mam zebrać brygadę na jutro?
-Będzie to jedynie czysta formalność, dlatego nie ma takiej potrzeby. Dziękuję za informacje, jeżeli coś było by do uzgodnienia proszę dzwonić. Będę w swoim gabinecie.
-Dobrze, przynieść jak zawsze kawę parzoną z dodatkiem niewielkiej ilości pianki?
-Z chęcią, a ty co sobie życzysz?- tym razem Niall zwrócił się do mnie.
Czułam się niezręcznie gdy patrzyli tak na mnie wyczekująco.
-Emm wodę... po prostu wodę.- mruknęłam, spuszczając wzrok na swoje buty.
-Dobrze, w takim razie zaraz przyniosę.
-A i jeszcze jedno Ingrid. Czy ojciec jest jeszcze?- Niall zatrzymał szybko sekretarkę.
-Nie, wyszedł jakieś 15 minut temu.
Niall jedynie kiwnął głową, po czym ruszył w nieznanym mi kierunku. Nie chcąc zostać tu sama, poszłam za nim. Doszliśmy do końca korytarza gdy chwycił ostatnie drzwi na przeciw nas na których pisało ,, Niall Horan" .
Wszedł jak gdyby nic, nie patrząc na mnie ani razu. Gdy jednak tylko zamknęłam drzwi szybko odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
-To jest ta niespodzianka?
-Tak mała.- uśmiechnął się do mnie promiennie.
Chwycił mnie za rękę prowadząc w stronę ściany zbudowanej z samych okien.
-Wieczorem, gdy zachodzi słońce, widok stąd jest najpiękniejszy.-wyszeptał mi do ucha, gdy ja z wrażeniem przyglądałam się całemu miastu.
-To jest niesamowite.- wyszeptałam sama do siebie. Jednak Niall usłyszał i uśmiechnął się do mnie któryś już raz dzisiejszego dnia.
-Nic nie mówiłeś, że twój tata mieszka w Londynie.- zwróciłam się do niego po dłuższej ciszy.
-Bo nie pytałaś.- mruknął siadając przy biurku.
-To jest jego firma?- znów spytałam ciekawa.
-Tak, a ja jestem jej współwłaścicielem. Tata wolał być pewny, że po jego śmierci przejmę w pełni jego firmę, dlatego zrobił mnie jego prawą ręką.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.
-Czemu nic nie mówiłeś?
-Darcy, daj mi chwilę. Muszę wypełnić te papiery.- wskazał na stertę dokumentów.- Potem odpowiem na wszystkie twoje pytania.
-Dobrze.- powiedziałam cicho i usiadłam na kanapie przy ścianie czekając na swoją wodę.

__________________________________________________________________
Hej.
Na wstępie chciałam przeprosić za to, że tak długo nie wstawiałam tu żadnej notki. Po tym jak pod ostatnim rozdziałem nie pojawił się ani jeden komentarz uznałam, że nie ma sensu prowadzić dalej tego bloga. Nikt go nie czyta, a jeżeli nawet to czy napisanie komentarzu jest aż tak trudne? Nie musicie mieć konta, możecie anonimowo napisać opinię i nie ważne jaka ona by była. Nie wiem czy w ogóle czytanie moje informacje pod rozdziałami. Na prawdę, pisanie tego opowiadania jest trudne i dobijające z myślą, że nie ma nikogo kto by to docenił...

niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 57


Trzęsłam się z zimna. Nie mogłam tak po prostu siedzieć na tych cholernych siedzeniach i czekać na najgorsze. Chodź sama nie wiem co w tej sytuacji jest najmniej dobre, to że chcą mnie wywieźć do jakiegoś gównianego ośrodka, czy to, że mogłabym zostać na ulicy gdyby nie szybka interwencja chłopaków? Kilka łez popłynęło po policzkach i nie miałam sił na ich starcie. Nawet  bluza Nialla nie zapewniała mi odpowiedniego ciepła. Trzęsłam się z zimna przez cały czas, nie patrząc nigdzie indziej jak jedynie na krajobrazy za szybą. Czułam co jakiś czas wzrok na sobie, który mnie peszył ale nie miałam odwagi aby sprawdzić który z nich tak zawzięcie mi się przygląda. Bałam się powiedzieć cokolwiek, ponieważ ich miny gdy zerknęłam raz, były kamienne i wiedziałam, że w każdej chwili mogą wybuchnąć, a jak na dzisiejszy dzień miałam dość wrażeń. Nagle samochód zaczął zwalniać i gdy zatrzymaliśmy się, zauważyłam przed nami restaurację szybkiej obsługi. Nie chcąc doprowadzić do bliższej konfrotacji między nami, szybko przymknęłam powieki udając, że śpię. Ponownie tego dnia poczułam palący wzrok na sobie, a oddech momentalnie mi przyśpieszył.
-Powinniśmy ją budzić?- odezwał się chrapliwym głosem Niall.
-Nie. Zostań z nią, a ja pójdę nam kupić coś do zjedzenia.- po tych słowach usłyszałam jak drzwi zatrzasnęły się za loczkiem. Byłam sam na sam z blondaskiem i przez to czułam się poddenerwowana bardziej niż zwykle.
-Wiem, że nie śpisz.- odburknął, a ja zaskoczona zastanawiałam się co powinnam zrobić. Jednak dalsze udawanie nie miało chyba, żadnego sensu dlatego powoli otworzyłam jedno oko, a następnie drugie.
-Jak się czujesz?- jego ton głosu był do złudzenia przypominający nawet chwilową troskę, jednak ja w to nie wierzyłam. Potrząsnęłam ramionami odwracając wzrok ponownie w stronę okna.
-Masz odpowiadać kiedy do ciebie mówię i patrzeć na mnie, bo nie skończyłem.- warknął, na co ja mimowolnie wzdrygnęłam się i zrobiłam tak jak nakazał.
-Po co się mną przejmujesz?- miałam zachrypnięty głos i dopiero teraz poczułam, że boli mnie gardło.
-Chyba nie jest dobrze.- zbliżył się do mnie na tyle ile pozwalało mu przeszkadzające siedzenie i przyłożył rękę do mojego czoła. -Jesteś rospalona. To był głupi pomysł jak i Harrego, tak i twój. Nikt więcej nigdzie nie będzie chciał cię odesłać.- zaśmiał się, ponownie opierając się wygodnie o fotel w momencie gdy Harry wrócił. Nie rozumiałam z czego Horan mógł się śmiać w takiej chwili jak ta?
-O, widzę, że księżniczka raczyła się w końcu obudzić.- zakpił loczek i podał mi jakieś fast food, którego ja nie chciałam.
-Masz to zjeść.- warknął.
-Nawet gdy nie jest sobą, będzie się głodzić.- parsknął Niall i wgryzł się w hamburgera.
-Nie będę tego jeść!-byłam na nich wściekła, ponieważ nie mają prawa mi mówić co mam robić, a czego nie.
***
Po czułam jak ktoś kładzie mnie na czymś miękkim, ale nie oddala się tylko stoi nade mną.
Otworzyłam zaspana oczy i przeciągnęłam się ospale dostrzegając uśmiechniętego Nialla obok siebie.
-Co... co ty tu robisz?- byłam zaskoczona nie ukrywam. On jedynie wzruszył ramionami i wyszedł z mojego pokoju. To było dość dziwne i niezrozumiałe dla mnie, ale postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy.
Nagle po pokoju rozniósł się dźwięk przychodzącego smsa. Rozejrzałam się zdziwiona po pomieszczeniu, dostrzegając mały prostokąt na podłodze wciśnięty w kont. Szybko podniosłam go i odczytałam wiadomość. Numer był zastrzeżony co trochę mnie zaniepokoiło.
Przeżyłaś raz, ale tym razem nie uciekniesz nam tak łatwo. Stęskniłem się...

W tej wiadomości było wiele niepokojącego, a co jeśli Harry chciał ukryć mnie przed tymi niebezpiecznymi ludźmi. Przecież Niall opowiadał mi, że nasze życie należy do ciągłej walki o siebie  i  najbliższych. Byłam tak zszokowana, że nie zauważyłam nawet za sobą otworzonej walizki na którą wpadłam uderzając głową o szafkę za sobą, robiąc przy tym nie mały hałas. Poczułam przeszywający ból rozchodzący się po całej czaszce.

~~Harry~~
Usłyszałem głośne hałas tłuczonych rzeczy. Popatrzyliśmy z Horanem po sobie i nagle puściliśmy się biegiem prosto do sypialni Darcy. Rozejrzałem się wokół nie dostrzegając jej.
-Ej stary.-klepnął mnie irlandczyk i wskazał na dziewczynę leżącą na podłodze. Nie wiem co się stało, ale mam tylko nadzieję, że nic złego. Podniosłem ją, a z jej ręki wypadła komórka, którą podniósł Niall. Spojrzał na wyświetlacz, a jego oczy wyglądały jak by miały zaraz wystrzelić.
-Co jest?- spytałem zdezorientowany, kładąc delikatnie brunetkę na łóżku.
-Sam zobacz.- podsunął mi urządzenie pod sam nos. Nie mogłem uwierzyć w to co przeczytałem. Ktoś groził mojej młodszej siostrzyczce i musiałem ją bronic za wszelką cenę.
-Niall?- popatrzył na mnie pytająco.-Musisz ją wziąć do siebie.
-Ale przecież oni wiedzą gdzie mieszkam.- zdenerwował się i było to widoczne gołym okiem.
-Zawieź ją do swojej willi na obrzeżach Londynu.
-Ale poczekajmy aż się obudzi. Jeśli wie coś jeszcze co ukrywała dotychczas przed nami, to lepiej dla wszystkich jeśli powie to jak najszybciej.- skinąłem głową, zgadzając się razem z nim. Podniosłem dziewczynę, kładąc na łóżku. Próbowałem ją obudzić, jednak szatynka dalej miała zamknięte oczy. Niall odsunął mnie dalej, sam stając na moim miejscu. Po chwili dziewczyna ocknęła się, a ja wybałuszyłem oczy na chłopaka.
-Co się stało?- po pokoju rozniósł się niemrawy głos Darcy.

~~Darcy~~
-Nie wiem nic więcej.- głowa bolała mnie niemiłosiernie od uderzenia, dlatego nie umiałam się skupić na żadnym wypowiadanym przeze mnie słowie.
Harry zdeklarował się przynieść mi tabletki przeciwbólowe, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
-Mam przeczucie, że nie jesteś z nami do końca szczera.- popatrzyłam na niego gniewnie.
-Nie musicie mi wierzyć, to wasz wybór.- podniosłam się do pozycji stojącej i zaczęłam sprzątać pokój, nie zwracając uwagi na chłopaków przyglądających się mi. Przez krótką chwilę trwała między nami ogłuszająca cisza, jednak nie trwała ona długo.
-Wierzymy, tylko przywykliśmy do tego, że nie zawsze byłaś z nami do końca szczera. Dla twojego dobra postanowiłem razem z Harrym, że pojedziesz ze mną po za miasto.
-Co?! Nie! Ja tu zostaję!- w jednej chwili odwróciłam się do nich przodem, będąc zainteresowana dalszą rozmową z nimi.
-Darcy, to zbyt ryzykowne. -odezwał się ochrypłym głosem Hazza.
Pokręciłam przecząco głową, zamykając oczy w geście uspokojenie się. Nagle przed oczami zobaczyłam salon w którym walczyłam z muskularnym mężczyzną. Czułam, że jestem wystraszona, ale adrenalina nie pozwala mi się poddać.
Popatrzyłam na chłopaków zaskoczona, na co oni zrobili pytające wyrazy twarzy.
-Chyba... chyba przypomniałam sobie coś..- mruknęłam, próbując się skupić, aby wyłapać więcej szczegółów, jednak wszystko tak szybko jak przyszło, tak i znikło.
-Co to takiego?- Harry na te słowa wstał nagle z łóżka, oczekując na dalszą wypowiedź z mojej strony.
-Byłam w salonie i walczyłam z muskularnym mężczyzną, ale nie wiem kim on był.- zerknęłam na reakcję chłopaków. Oni popatrzyli po sobie, wymieniając się dziwnymi uśmieszkami.
-To było jedno ze szkoleń, ostatnie. Miałaś zacząć pracować z nami, ale niestety przeszkodził nam w tym Terri ze swoim planem. Jesteś pożądaną osobą przez wiele gangów i nieodpowiednich osób, a Terri dowiedział się, że jesteś na ukończeniu szkoleń, dlatego musiał temu zapobiec.- słuchałam z uwagą wszystkich słów wypowiadanych przez loczka. To była jedna z pierwszych normalnych rozmów z nim, podczas których chciał wyjawić mi sprawy przed wypadkiem.
-Teraz i tak jest to bez znaczenia, bo zanim przypomnę sobie wszystko na nowo, minie sporo czasu.- smutna usiadłam obok Nialla, spuszczając głowę.
-Nie pozwolimy na to mała. Szybko wrócisz do formy.- Horan objął mnie ramieniem, przyciągając do swego rozgrzanego ciała. Perfumy, których używał powodowały, że rozpływałam się z każdym ich wdechem.

~~Niall~~
W nie długim czasie, spakowałem swoje rzeczy oraz szatynki. Zapięte walizki włożyłem do swojego samochodu i po pożegnaniu rodzeństwa, wyjechałem wraz z dziewczyną do Londynu.
***
Darcy przespała prawie całą trasę i nawet teraz kiedy dojeżdżaliśmy do mojej posesji, spała otulona moją bluzą, która wyglądała na niej jak kocyk.Nie miałem odwagi jej budzić, ze względu, że wyglądała naprawdę słodko śpiąc.
Wyciągnąłem nasze walizki i zaniosłem do domu, po czym wróciłem po dziewczynę. Niosąc ją, czułem przez jej ubranie każdą jej kość, co mnie zaniepokoiło. Dlatego ważyła też tyle co nic.
Zaniosłem szatynkę do jej sypialni, po czym sam zszedłem na parter rozglądnąć się po domu czy aby na pewno wszystko było na swoim miejscu i nic nie musi mnie niepokoić podczas pobytu tutaj.
Lodówka była pusta, co wcale mnie nie zdziwiło. Dlatego też napisałem karteczkę do dziewczyny, że pojechałem na zakupy i wrócę za niedługo. Jednak nie sądzę, aby prędko się obudziła.
W nie długim czasie wróciłem na swoją posesję i pierwsze co zrobiłem, to poszedłem sprawdzić czy aby na pewno pod moją nieobecność nic nie stało się młodej Styles. Ona jednak spokojnie leżała na łóżku i patrzyła w sufit.
-Hej śpiochu.- zaśmiałem się, podchodząc do niej i siadając obok.
-Cześć.- mruknęła, na co ja się skrzywiłem. Miała mocną chrypkę, a to wszystko dlatego, że nie zareagowaliśmy w porę.
-Boli cię gardło?-popatrzyłem na nią opiekuńczo, zabierając pojedyncze pasma włosów z jej twarzy. Ona jedynie pokiwała twierdząco głową. Była rozpalona, a blask z jej oczu zniknął. Patrzyła na mnie obojętnie.
-Ej mała, przeziębiłaś się.- pogłaskałem ją lekko po policzku, a dziewczyna pod wpływem mojego dotyku przymknęła powieki.
____________________________________________________________________
Hej.
Wiem, że należy mi się na wstępie- opieprz. Jednak nikt nie angażował się w to co pisałam, także i mi nie chciało się kontynuować pisania. Jednak dokończyłam rozdział i oddaję go wam dopiero dziś. Nie jest jeszcze sprawdzony, także za wszelkie błędy i powtórzenia was przepraszam.
Dziś mijają 2 lata od założenia tego bloga. Aż trudno uwierzyć, że to już :o
Mimo to uznaję, że historia którą chciałam wam przekazać, nie została rozwinięta w sposób w jaki bym chciała :/
Kolejny rozdział 6 marca.

niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 56

Byłem zły, ponieważ wiedziałem, że zrobiłem źle. Było by lepiej gdybym nie pokazał się jej na oczy, tylko zniknął z jej życia.
-Niall?-popatrzyłem na szatynkę stojącą przede mną. -Jesteś moim bliskim znajomym?
Skinąłem głową, nie wiedząc co mogę jeszcze dopowiedzieć.
-Jak się poznaliśmy?
Obawiałem się tego pytania, tak bardzo nie chciałem wracać do tamtych lat.
-Harry, gdzie jesteś?! Stary, mamy nowy towar!- krzyczał uradowany Zayn na sam widok pełnego worka amfy. Cholerny ćpun. Usłyszałem ciężkie kroki na schodach, a po chwili stał przed nami loczek z tym jego zadziornym uśmieszkiem. Na widok asortymentu w ręku Malika, oczy zaświeciły mu jak dziecku na widok słodyczy.
-Dobra ludzie, będziemy tu tak stać czy wypróbujemy zawartość tego cuda?- dowodzenie przejął Louis, który od kilkunastu minut nie umiał spokojnie ustać w jednym miejscu. Każdy z nas chciał jak najszybciej poczuć narkotyk płynący w naszych żyłach. W oka mgnieniu usadowiliśmy się w salonie, a narkotyk został podzielony. W tej samej chwili z góry zeszła drobna osóbka. Nikt nie zwrócił na nią uwagi prócz mnie. Popatrzyłem pytająco na Hazze oczekując odpowiedzi od niego. Wzruszył ramionami.
-To moja siostra, Darcy.- był obojętny na to, że w tej chwili jego siostra widzi co robi jej brat. Ponownie przyjrzałem się szatynce. Miała kilka siniaków, podkrążone oczy i była zbyt chuda. Uśmiechnęła się do mnie blado, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z domu. Harry ani przez chwilę nie przejął się nią.
Opowiedziałem też o tym czym zajmowała się po szkole za nim zdarzyło się to wszystko, a ona słuchała mnie z niedowierzaniem wymalowanym na jej twarzy.
Gdy skończyłem opowiadać o wyścigach, włamaniach, próbach samobójczych i bójkach, nie wiedziałem czego mógłbym się po niej spodziewać w tej chwili. Przecież mogła zareagować na to wszystko źle. Odsunęła się ode mnie gwałtownie. Zaczęła krążyć po pokoju, nerwowo obgryzając paznokcie. Chciałem ją uspokoić, ale wtedy wybuchła.
-To nie może być cholerna prawda! Harry taki nie jest, kłamiesz! Jak możesz ich wszystkich oczerniać?! Myślisz, że jestem naiwna i jesteś w stanie wszystko mi wmówić?! Mylisz się i to bardzo!- krzyczała tak głośno, że musiałem zrobić kilka kroków wstecz. Nie obchodziło ją, że na dole siedzą inni i mogą wszystko usłyszeć.
-Darcy, uspokój się. Porozmawiajmy...- mówiłem spokojnie, ale ją to tylko podburzało jeszcze bardziej.
-Zostaw mnie!- kręciła głową dalej chodząc cała rozjuszona po pokoju.
W tym samym czasie drzwi otworzyły się gwałtownie i do pokoju wkroczył Harry, Zayn i Liam.
-Odsuń się od niej!-warknął Harry, odpychając mnie jeszcze dalej. Liam razem z Zayn chwycili mnie, wypychając po za pokój.

~~Darcy~~
Wszystko działo się tak szybko. Weszli tu bez zapowiedzi, wygonili Nialla i jedynie drzwi zatrzasnęły się z hukiem za nimi, pozostawiając mnie sam na sam z Harrym w jednym pomieszczeniu. Nie wiedziałam komu mam ufać, jednak Horan wydawał się tak wiarygodny...
-Darcy, porozmawiamy?- po chwili ciszy, Hazza wskazał na łóżko abyśmy usiedli. Zrobiłam o co prosił, czekając na to o co spyta.
-Czy Niall coś ci zrobił?- przez cały czas wpatrywał się w moją twarz, przez co czułam się nie komfortowo.
Pokręciłam głową, patrząc na swoje dłonie, które wydawały się w tej chwili bardzo  interesujące.
-Przypomniałaś sobie już coś?- wyczułam niepewność w jego głosie.
Znów zaprzeczyłam ruchem głowy.
-No dobrze, jeśli nie chcesz rozmawiać to nie będę naciskał. Mam jedynie do Ciebie prośbę, spakuj swoje ubrania.
- Po co?- zaciekawiłam się, podnosząc wzrok na niego, stojącego już przy drzwiach.
-Pojedziesz na kilka tygodni do specjalnego ośrodka, gdzie się tobą zaopiekują. Wyjeżdżamy jutro o 7 rano, bądź gotowa.- po tych słowach od razu wyszedł z pokoju. Poczułam się zbędna i niepotrzebna. Najwidoczniej nie chcą tu osoby, która jedynie będzie im przeszkadzać, ponieważ nie mają ze mnie żadnego pożytku.

Zrobiłam tak jak mi kazał, spakowałam kilka ubrań i tyle. Nie miałam siły na nic innego, resztę nocy przesiedziałam na podłodze, wpatrując się bez celu w prawie pustą walizkę.

~~Drake~~
Nie chciałem aby Darcy gdziekolwiek wyjeżdżała. Jeśli miała odzyskać pamięć, to powinna mimo wszystko przebywać  z nami. Nie ważne jak bardzo było by to dla niej niebezpieczne. Wszyscy popierają moje argumenty, ale jednak to Harry decyduje o tym co się z nią teraz stanie.
Krzyki które słyszeliśmy chwilę temu z jej pokoju każdego z nas zaniepokoiły. Chłopaki od razu zareagowali i nie minęły 2 minuty gdy Horan stał już w salonie. Wydawało się nam, że coś jej zrobił, jednak po dłuższej rozmowie stwierdziliśmy jednoznacznie, że chciał jedynie wszystko jej streścić i opowiedzieć.

***
Obudziłem się o 6 rano na kanapie w salonie, a raczej zostałem obudzony przez krzyki dochodzące z góry. Po chwili do salonu wszedł nabuzowany Harry z jej walizką. Wiedziałem, że to już czas wyjazdu.
-Drake, nie mam już do niej siły. Weź po nią zajdź.- loczek opadł zrezygnowany na kanapę.
Z niechęcią wszedłem do jej pokoju. Siedziała skulona w kącie, podchodziłem do niej powoli. Ona wyczuwając moją obecność wzdrygnęła się.
-Spokojnie.- szepnąłem. Byłem niechętny temu wyjazdowi, ale nie mam żadnych szans aby przeciwstawić się Stylesowi. Usiadłem na podłodze, naprzeciw niej, chwyciłem jej ciało przyciągając do swojego.
-Drake, ty też masz mnie dość?- jej głos był ledwie słyszalny.
-Nie no co ty, mała.- na te słowa, szatynka ścisnęła jeszcze mocniej moje ciało.
-Nie pozwolisz Harremu mnie wywieźć prawda?- poczułem mokre łzy na mojej koszulce. Czułem się okropnie ze świadomością, że muszę ją przekonać do tego cholernego wyjazdu. Pokręciłem głową w bezradności.
-Niestety mała, ale to jest najlepsze rozwiązanie.- mój głos nie był już tak stanowczy. Ona na te słowa odsunęła się ode mnie i szybko stanęła na równe nogi.
-Tak trudno się przyznać, że jestem po prostu zbędna i jedynie jestem ciężarem?!- wykrzyczała to tak szybko, że lekko się wzdrygnąłem i podążyłem za nią wzrokiem. Właśnie wyszła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie mogłem pozwolić aby tak się skończyła nasza rozmowa. Momentalnie podniosłem się z ziemi i podążyłem za nią.

~~Darcy~~
Czułam się zmęczona, jednak nie mogłam zostać tutaj dłużej. Na pewno nie dam się zamknąć w jakimś ośrodku tylko przez to, że niczego nie pamiętam. Jeśli mnie nie chcą ich sprawa, ale nie zgadzam się na takie pozbycie problemu. Słyszałam jak z salonu wychodzi Harry, a za mną biegnie Drake. Nie miałam za wiele czasu. Nie zdążyłam nawet wziąć ze sobą żadnej bluzy, a noce bywają już chłodne. Biegłam jak najszybciej  aby zgubić podążającego za mną chłopaka.
Udało mi się to dopiero za 4 przecznicą, ale mimo to biegłam dalej nie zatrzymując się ani na chwilę.
Gdy moje płuca zaczęły protestować nie miałam innego wyboru jak tylko się zatrzymać.
Przysiadłam na pobliskim przystanku autobusowym, łapczywie wdychając powietrze do płuc, którego brakowało mi od kilku minut.Głowa pulsowała z nadmiaru wysiłku i czułam jak by miała się zaraz rozsadzić. Najgorsze jest to, że nie wiedziałam gdzie jestem. Czułam się jak turysta samodzielnie zwiedzający miasto, pierwszy raz bez mapy.
Rozejrzałam się dookoła, czy nigdzie nie ma Drake'a. Wiedziałam, że nie mogę dłużej zostać w mieście. Musiałam wyjechać gdzieś daleko, tak aby mnie nie znaleźli. W końcu problem będą mieć z głowy i bezsensowne "martwienie" się o mnie już im nie zagraża.
Jak na zawołanie, podjechał autobus. Nie czytając nawet gdzie jedzie wsiadłam do niego bezmyślnie.
Wiedziałam, że to co robię jest pochopną decyzją, której mogę żałować przez resztę życia, ale nie widziałam innego wyjścia z tej sytuacji. Dali mi jednoznacznie do zrozumienia, że jestem tylko niepotrzebnym obciążeniem w ich życiu pełnym niebezpieczeństwa.

Jechałam dość długi czas, a zmęczeni coraz mocniej wdawało mi się we znaki. Oczy same zamykały  się co kilka sekund, jednak nie pozwalałam im na całkowite przymknięcie powiek. Nie teraz, kiedy nie wiem co dalej gdy tylko wysiądę na ostatniej stacji. Boję się tego jak cholera, ale muszę wierzyć, że dam radę.

~~Harry~~
Czułem się zirytowany, ponieważ minęło kilkanaście godzin i dzień zmierzał ku końcowi, a nie dostałem żadnych wieści od Darcy. Zdenerwowanie i odpowiedzialność za nią wzięły nade mną górę i nie umiałem wysiedzieć  w jednym miejscu jedynie czekając na jakąkolwiek informację.
-Stary, spokojnie. Na pewno wróci.- od kilku godzin chłopaki starali się mnie podnieść na duchu, ale ja wiedziałem, że i oni nie są pewni swoich słów.
Ona nie kojarzy okolicy, ciąży na niej niebezpieczeństwo Terriego i do tego straciła pamięć, a z nią wszystkie umiejętności samoobrony.
-Przecież nie może być daleko.- warknął zirytowany Zayn, który obgryzał paznokcie chodząc po bazie i zastanawiając się nad miejscem w którym mogła by znaleźć się ewentualnie dziewczyna.
-Ale ja głupi jestem!- w jednej chwili do głowy wpadł mi pomysł aby poszukać jej telefonu na mapie. Kiedyś zamontowałem w jej komórce nadajnik, który pozwoli zobaczyć się gdzie znajduje się w danej chwili. Poderwałem się do komputera, odpychając od niego Louisa.
-Ej co ty chcesz zrobić?- Tomlinson popatrzył na mnie zdenerwowany. Ja jedynie zgromiłem go wzrokiem i wróciłem do  dalszego poszukiwania.
Po okołu 10 minutach znalazłem ją. Była około 2 godziny jazdy od nas. Nie czekając wskazałem chłopakom jej lokalizację i kazałem któremuś  z nich jechać ze mną. Momentalnie zdeklarował się Niall, co wcale mnie nie dziwiło. W przeciągu 5 minut znaleźliśmy się w aucie.

~~Darcy~~
Czułam się osłabiona, zmęczona i głodna.  Gdyby tego było mało,wyziębiłam się, a temperatura na dworze wcale mi nie sprzyjała. Miałam chwilowe załamania, ponieważ nie miałam nic. Uciekłam z domu bo wydawało mi się to najbardziej słuszną  decyzją, ale teraz wiem, że był to największy błąd jaki mogłam popełnić.  Do domu nie wrócę, moja głupia duma nie pozwala mi na to. Nie mam żadnych pieniędzy, dachu nad głową, ani nic ciepłego aby chodź na chwilę się ogrzać. Chciało mi się płakać ponieważ byłam skończona.  Walczyłam z sennością przez prawie cały dzień, a teraz czułam jak z każdą chwilą zmęczenie ogarnia mnie coraz bardziej, dlatego przysiadłam na jednej z ławek w parku. Było już chyba późno, ponieważ ilość ludzi była znikoma.

***
Wszystko działo się tak szybko. Poczułam jak ktoś mną potrząsa, więc momentalnie przebudziłam się. Zaspana uderzyłam  oprawcę jak najmocniej , na co usłyszałam jedynie zduszony jęk.
Otworzyłam sklejone oczy, dostrzegając Harrego trzymając się za brzuch i Nialla idącego w naszym kierunku.
-Darcy, chodź. Jedziemy do domu.- głos Nialla był taki spokojny. Potrafił ukoić wszystko. Pokręciłam głową, chwytając się za ramiona w desperacyjnym geście ogrzania swego ciała. Mimo tego jak bardzo chciałam wrócić, nie mogłam tego zrobić.  Nie potrzebuję ich litości.
-Przestań być głupia i chodź!- głos Hazzy był stanowczy. Ja jednak nie ruszałam się z miejsca dlatego Harry wzdychnął i wziął mnie na ręce niosąc do samochodu. Krzyczałam i wierzgałam się, próbując wydostać się z jego objęć. Posadził mnie na tylnich siedzeniach po czym zamknął drzwi i zanim zdążyłam zareagować one były już zablokowane.
-Nigdzie z wami nie jadę! Zostawcie mnie i otwórzcie te cholerne drzwi!!- krzyczałam tak głośno jak tylko się dało. Oni jednak  udawali, że mnie nie słyszą i rozmawiali coś między sobą. Nie słyszałam ich przez moją chwilową furię.
-Nie dam się nigdzie zamknąć! Mam prawo do decydowania o sobie i wy nie macie prawa wpieprzać się w nie!-zaczęłam rwać za klamkę, jednak ona nie chciała ustąpić.

~~Niall~~
Przez całą drogę do Londynu sprawdzaliśmy na zmianę mapę czy aby na pewno Darcy nie przemieściła się gdzieś dalej. Harry ciągle obwiniał się za tą sytuację, a ja starałem się go zapewnić, że chciał dla niej jak najlepiej.
Jednak gdy zobaczyłem ją leżącą i skuloną na ławce w parku moje serce rozleciało się na kawałeczki.
Od razu po tym jak wsiedliśmy do auta ona zaczęła swoją bezsensowną akcję złości. Poczułem się jak by stara Darcy wróciła. Było mi jej żal i chciałem ją pocieszyć oraz zapewnić, że Harry zmienił zdanie ale zabroniono mi. Czułem się okropnie słysząc jak cierpi.  Nie czekając dłużej, zdjąłem z siebie ciepłą bluzę i podałem szatynce, którą od razu otuliła swe zziębnięte ciało. Opadła na fotele, wpatrując się w widoki za oknem. Kilka samotnych łez spłynęło jej po bladym policzku, a ja poczułem poczucie winy za to, że razem z Harrym postanowiliśmy ja chwilowo ignorować.
_________________________________________________________________________
Hej hej ;)
Rozdział jest ale dalej nie wiem jak potoczą się losy tego bloga. Nie podoba mi się to jak piszę kolejne rozdziały :/ do tego nikt nie czyta więc blog chyba usunę, ponieważ takie ciągnięcie go na siłę nie ma sensu.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Zawieszam

Nie jestem w stanie prowadzić bloga. Za dużo rzeczy mam do ogarnięcia każdego dnia :/. Przepraszam jeśli was zawiodłam, ale musicie niestety mnie również zrozumieć. Kolejny rozdział pojawi się 20 grudnia.

wtorek, 27 października 2015

Informacje o wszystkim i o niczym, czyli typowe tłumaczenia jak, gdzie i dlaczego...

Hej mordeczki!
Z pewnością jesteście źli lub w sumie nie. Nie wiem zresztą, czy ktokolwiek to przeczyta, czy kogoś to interesuje i czy czekacie na kolejny rozdział ale gdyby nawet nie to i tak napiszę do was tą informację. W tym roku jest mi trudno połączyć wszystko ze sobą, upchać coś w czasie. Moje życie kręci się praktycznie cały czas wokół szkoły i nie mam nawet kiedy spokojnie usiąść, pomyśleć co będzie w kolejnym rozdziale, a jeszcze gorzej gdy trzeba to przenieść na kartkę, a tu czas mnie nagli. Piszę to po 23 i będę z wami szczera, mam tylko połowę rozdziału. Od was też nie mam żadnej motywacji. Czy tak trudno jest napisać czy podoba się wam to co piszę czy nie? Przecież jeszcze trochę krytyki nikomu nie zaszkodziło, a mi przeciwnie. Polepszyć to może dzięki wam, to co piszę, a wy czytacie. Niestety trochę części leży po waszej winie za ten brak komentarzy :/
Postaram się spiąć i opisać do końca rozdział :) najpóźniej na środę.
 Do tego czasu trzymajcie się ciepło :D mordeczki.

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 55

Minęły dwa tygodnie, podczas których nie dowiedziałem się niczego nowego. Trzeba czekać, ale ile można?! Dzień w dzień czekam, że ktoś podejdzie do mnie i powie, że moja siostra odzyskała świadomość. W tym momencie jest to najważniejsza wiadomość, która sprawiła by, że byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Siedzę samotnie w salonie, gdzie cisza zabija mnie od wewnątrz. Bez celu wpatruję się w ciemny ekran telewizora. Nagle słyszę dźwięk połączenia roznoszący się po całym domu. Leniwie zwlekłem się z kanapy i podszedłem do komórki.
-Z tej strony Harry Styles.-zacząłem, nie spodziewając się aż tak bardzo zachrypniętego głosu.
-Dzień dobry, z tej strony lekarz prowadzący pańskiej siostry. Mam do pana dobrą wiadomość, Darcy obudziła się. Proszę przyjechać, ponieważ musimy porozmawiać.
-Dziękuję.- wykrztusiłem i szybko pozbierałem się wybiegając jak poparzony z domu. Tak długo czekałem na tą odpowiedź, że wydawało mi się jak by minęła wieczność. W tym momencie byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Wbiegłem do szpitala kierując się jak najszybciej na wyznaczone piętro.
Przy jej sali stali wszyscy, jednak nikt z tego co widziałem nie wszedł do środka. Stanąłem przed nimi, a oni popatrzyli na mnie poddenerwowani.
-Co się tak na mnie patrzycie?- zaśmiałem się nerwowo.
-Ona nas nie pamięta.- powiedział cicho Zayn.W myślach zaśmiałem się z jego toku myślenia, jednak poważne miny innych spowodowały, że z trudem nie mogłem uwierzyć, wydawało mi się jak by każdy ze mnie sobie żartował. Przepchnąłem się między nimi i bez ostrzeżeń wszedłem do środka gdzie na dużym łóżku leżała szatynka. Od samego początku przyglądała mi się z zaciekawieniem.
-Hej mała.- powiedziałem niepewnie, ponieważ rzadko kiedy byłem dla niej miły, a jeszcze rzadziej z nią rozmawiałem spokojnie.
-Przepraszam, że pytam ale kim ty jesteś?- zamurowało mnie. Czy ona sobie ze mnie żartuje? Ona tak naprawdę? Robiłem powolne kroki bliżej niej, aż dotarłem do stołka obok jej łóżka.
-To ja, twój brat Harry.- zmarszczyła brwi zaciekawiona, a równocześnie jak by mnie pierwszy raz na oczy widziała.
-Panie Styles.- usłyszałem zachrypnięty głos tuż za mną. Odwróciłem się w stronę lekarza, który kiwnął mi głową abyśmy wyszli z sali. Poszliśmy do jego gabinetu gdzie spokojnie zajęliśmy miejsca w fotelach.
-Co się stało? Dlaczego Darcy patrzy na mnie jak by nigdy mnie nie znała?- zacząłem dość szybko, dlatego nie mam pewności, że lekarz zrozumiał cokolwiek.
-Niech się pan nie martwi. To efekt uboczny po mocnym uderzeniu jej głowy o twardą powierzchnię. Z czasem to minie, jednak będzie trzeba pewne fakty jej przypominać.Również noga nie będzie do końca sprawna, jednak po rehabilitacjach powinna wrócić do normalności.- mężczyzna posłał mi pokrzepiający uśmiech, który miał mnie uspokoić. Jednak tak się nie stało. Przecież Darcy się ściga, bierze wiele zleceń gdzie sztuka sprawnościowa jest najważniejsza.

~~Darcy~~
Jak miałam go znać, skoro sama nie wiem jak mam na imię. Miałam mnóstwo pytań, a ani jednej odpowiedzi. Po może 15 minutach drzwi do sali ponownie się otworzyły, a w nich dostrzegłam
 tego samego chłopaka, jeśli się nie mylę to nazywał się Harry wraz ze starszym mężczyzną w białym kitlu.
-Dzień dobry panienko, jak się czujesz?- zapytał lekarz.
-Noga mnie trochę boli. Co ja tu robię?- mój głos był bardziej piskliwy niż sądziłam.
-Zostałaś mocno poturbowana. To jest twój brat, który wraz z resztą przyjaciół postara się Ci przypomnieć jak najwięcej z twego życia. Po wypadku straciłaś pamięć, Darcy.- powiedział to tak szybko, że byłam w szoku. Miałam wypadek? Czyli nazywam się Darcy. Zawsze to lepsze niż nic.
-To może ja was zostawię samych.- uśmiechnął się lekarz, wycofując w stronę wyjścia.
Cisza zapanowała w całym pomieszczeniu. Żadne z nas nie wiedziało jak zacząć rozmowę.
-Są tu osoby, które chciałyby z tobą  porozmawiać, ale chyba jeden najbardziej.-Jeden? Czyli to chłopak?
 -Chcesz poznać coś więcej ze swego życia, a nie tylko imię i brata?- zaśmiał się, na co kiwnęłam głową, dlatego Harry wyszedł wymieniając się z przystojnym brunetem.
-Cześć.- przywitałam się nieśmiało. Miałam takich znajomych? Zaśmiałam się sama z siebie, przecież to tak żałośnie zabrzmiało. Chłopak niepewnie zajął miejsce na stołku przy moim łóżku.
-Hej mała. Stęskniłem się.- przytulił mnie bez ostrzeżeń. Był interesującym bad boyem którego z chęcią chciałam poznać.
-Chciałabym powiedzieć, że ja też ale chyba nie ładnie kłamać.- zaśmiałam się. Mimo tego pozornego twardego chłopaka, czułam, że jest starej Darcy kimś ważnym.
-Brakowało mi już twojego uśmiechu mała.- wyszeptał.
-Kim dla mnie byłeś?- spytałam zaciekawiona. Czułam się jak bym zastąpiła Darcy w jej prywatnym życiu i próbowała teraz zastąpić ją.
-Przyjacielem. Bardzo bliskim przyjacielem.
Przytaknęłam na znak, że rozumiem i uśmiechnęłam się do niego promiennie mimo tego jak bardzo czułam się nieswojo. Na nic się zdały moje wysiłki przypomnienia chodź jednego momentu z życia.
-Opowiedz mi coś.-poprosiłam Drakea opierając głowę o zgięte kolana.
-A co byś chciała usłyszeć?
-Może jak się poznaliśmy?- w sumie byłam ciekawa tego co odpowie mi chłopak. Czy spotkałam go przypadkowo czy może to było zamierzone?
-Gdy byłaś młodsza nigdy nie potrafiłaś się dogadać z Harrym. Można by powiedzieć, że wręcz się nienawidziliście...

~~Drake~~
Tego dnia miałem brać udział w wyścigu i to była jedyna szansa by pokazać na co mnie stać. Adrenalina w moich żyłach z każdą minutą wzrasta, ponieważ wiem że wygrana będzie najlepszym dowodem na pokazanie swoich umiejętności.

-Stary, za pięć minut startujesz.- Jacob poklepał mnie po ramieniu przechodząc obok. Gdy  odchodził odwrócił się na moment podnosząc brudne kciuki od smaru do góry na znak, że będzie dobrze. Kiwnąłem do niego pośpiesznie by zaraz wsiąść do auta. Teraz nie żałuję tego, że przedłużałem o każdą minutę dostanie się do samochodu. Poczułem lekkie uderzenie prosto w mój tors. Nie widziałem żadnego przeciwnika, dlatego zdziwiony popatrzyłem w dół dostrzegając drobną szatynkę.
-Przepraszam.- powiedziała pośpiesznie i już miała odchodzić gdy ja chwyciłem ją za nadgarstek i popatrzyłem prosto w jej oczy dostrzegając strach. Patrzyła na mnie rozbieganymi oczami, wtedy zaryzykowałem. Chwyciłem ją mocniej za nadgarstek prowadząc do samochodu i pośpiesznie otwierając jej drzwi od auta. Miała lekki opór ale szybko sobie z tym poradziłem. Po chwili i ja zająłem miejsce jako kierowca. Zaczęło się odliczanie do wyścigu. Dziewczyna ciągle nerwowo wyglądała przez szybę. Nie miałem czasu spytać o co chodzi. W jednej chwili wszystkie auta wystartowały, w tym i mój. Dziewczyna przerażona pisnęła i zakryła rękami twarz. Nie miałem głowy teraz do niej. Musiałem za wszelką cenę wygrać. Przez całą drogę szatynka płakała na zmianę z atakami paniki. Nie mogłem jednak nic zrobić, dopiero po tym jak dojadę na metę. Nie musiałem długo czekać ponieważ po może 2 minutach znalazłem się na niej jako pierwszy. Gdy dziewczyna chciała już otworzyć trzęsącymi się dłońmi drzwi, ja szybko zdążyłem je zablokować. Wtedy zaczęła jeszcze bardziej płakać. 
-Ej, mała chce tylko pogadać. Nie chcę ci zrobić krzywdy, spokojnie.- przejechałem delikatnie po jej policzku dłonią. Odwróciła się w moją stronę ostrożnie z załzawioną twarzą.
-Co się stało?- popatrzyłem na nią z troską, zauważając kilka ran na rękach i twarzy z których sączyła się powoli krew.
-To nic takiego.- pokręciła nerwowo głową zbywając napomniany temat.
Nie chciałem jej zmuszać do tego czego nie chce, a rozmowa o tym co się stało raczej należała do nich.
Dziewczyna ponownie zaczęła się rozglądać po za szyby auta.
-Jak się nazywasz?- chciałem znać chociaż jej imię.
-Darcy,a ty?- udało mi się chodź na chwilę zwrócić na siebie jej uwagę, co było moim małym sukcesem.
***
Podczas drogi do mojego domu opowiedziała mi nieco o sobie. Od razu po wejściu do budynku  obmyłem jej rany i pozwoliłem by doprowadziła się do normalnego stanu. Mimo, że znaliśmy się zaledwie od 2 godzin, miałem dziwne wrażenie jak byśmy znali się od wielu lat.


~~Darcy~~

Patrzyłam zaskoczona na Drake'a nie dowierzając w to, że Harry był dla mnie najgorszym wrogiem. Po tygodniu kolejnego pobytu w szpitalu, lekarz postanowił mnie wypisać, jednak miałam problem z poruszaniem z powodu nogi.
-Gotowa?- usłyszałam głos Hazzy. Przytaknęłam, powoli podpierając się rękami łóżka. On wyciągnął w moją stronę ręce, po chwili podnosząc na nich. Moją torbę miał zawieszoną na ramieniu i niósł mnie tak jak bym nie ważyła nic.
-Kiedyś lubiłaś dużo malować, jednak za każdym razem ukrywałeś to aby nikt tego nie zauważył. Raz bez pytania wszedłem do twojego pokoju akurat kiedy malowałaś. Rozpowiadałem,że zostaniesz tatuażystką i to ty zrobiłaś mi kilka tatuaży. Od tamtej sytuacji  zaczynałaś pokazywać jak świetnie tworzysz. Od pewnego czasu znów zapomniałaś o tym. Namalujesz coś dla mnie?- zajął mnie rozmową, że nie wiem nawet kiedy znaleźliśmy się obok auta. Otworzył mi drzwi do środka za co mu podziękowałam, a on odstawił mnie na ziemię i od razu zaczęłam zmagać się by wsiąść.
Gdy w końcu zajęłam miejsce na swoim siedzeniu odetchnęłam z ulgą. Popatrzyłam na loczka, który przez cały czas mi się przyglądał.
-Naprawdę nic nie pamiętasz?- zapytał z nutką nadziei w głosie.
Pokręciłam przecząco głową, na co on wypuścił ze świstem powietrze z płuc i odpalił auto do powrotu do domu.
Oparłam głowę o oparcie i przymknęłam oczy.

~~Niall~~

Siedziałem od kilku godzin przed komputerem szukając jakichkolwiek informacji o naszym aktualnym wrogu. Dostałem powiadomienie nawiązania rozmowy, co wyrwało mnie ze żmudnej czynności.
-Hej stary, coś się stało?- dzwonił Styles, więc wiedziałem, że na pewno spyta jak mi idzie. Problem był w tym, że ja nie wiedziałem co mógłbym mu powiedzieć.
-Siema, co robisz?- jego pytanie mnie zdziwiło, bo przecież wiedział, że szukam poszlak. To on sam mi to zlecił, dlatego jego pytanie zbiło mnie z tropu.
-Przecież pracuję.- powiedziałem jak najzwyklejszą odpowiedź. - Coś się stało, że pytasz?- lekko się zaniepokoiłem, ponieważ po ostatnim wypadku Darcy chodził ciągle spięty. Spał zaledwie 2 godziny, a przez resztę nocy pilnując aby nikt nic nie zrobił jego sercu najbliższym osobą.
-Tak, nie przyszedłeś ani razu przez cały pobyt Darcy w szpitalu. Chcesz wymazać się z jej pamięci czy jak? Myślisz, że będzie jej łatwiej jeśli teraz cię nie pamięta? Zapamiętaj, że jej pamięć wróci, a ty będziesz u niej przekreślony w życiu.
Wypuściłem głośno powietrze z płuc, jednocześnie przejeżdżając dłonią po twarzy. Czułem się współwinny za stan w którym aktualnie przebywa siostra Stylesa.
-Przyjadę.- powiedziałem cicho, rozłączając się i opadając na krzesło. Czemu wszystko musi być tak cholernie trudne? Chciałam ponownie zająć się przerwaną czynnością, ale w tej chwili nie miałem na to ochoty. Przez kolejne 30 minut starałem się zająć jakąś czynnością, jednak w myślach ciągle krążył temat Darcy. Nie mogąc wytrzymać, ponieważ chęć zobaczenia jej zwyciężył wsiadłem w auto i po około 10 minutach znalazłem się przed posesją Styles. Obawiałem się zobaczyć szatynkę, ponieważ z opisów nie wyglądało to za dobrze. Wszedłem do środka bez pukania i od razu usłyszałem głośne śmiechy i głosy wielu ludzi. Wszedłem  do salonu gdzie siedzieli praktycznie wszyscy z obu gangów. Przeleciałem wzrokiem po wszystkich, ale nie znalazłem upragnionego celu.
-Hej Horan, dawno się nie widzieliśmy.- podniósł w moją stronę rękę z piwem Zayn, za które mu podziękowałem skinięciem głowy. Zająłem miejsce na kanapie między Louisem, a Liamem.

***
Harry mówił, że Darcy poszła do siebie by odpocząć, ponieważ czuła się zmęczona. Jednak miałem poczucie, że chciała się stąd po prostu wymigać, ale po co, skoro jesteśmy dla siebie jak rodzina,a szatynka dogadywała się z każdym? Z wymówką pójścia do ubikacji poszedłem prosto do pokoju Darcy. Siedziała na parapecie okiennym i patrzyła na przestrzeń pochłoniętą przez noc. W jej pokoju panował półmrok. Latarnia uliczna, która dawała nikłe światło wpadające przez okno do pomieszczenia dawało mi lekką swobodę rozmieszczenia półek.
-Co się dzieje?- najwidoczniej wcześniej mnie nie zauważyła, ponieważ na moje słowa wzdrygnęła się i gdyby nie mój refleks, pewnie teraz leżała by na podłodze.
-Znam Cię?-usłyszałem jej cichy głos, gdy nadal trzymałem ją w swych ramionach.
-Tak, jestem Niall.
-Nikt nic mi nie wspominał o żadnym Niallu.- zdziwiła się, a jej słowa spowodowały, że Harry miał rację. Wyglądało na to, że faktycznie chciałbym wymazać ze swego życia Darcy.
____________________________________________________________________________
Hej
no to rozdział jest :) z minimalnym opóźnieniem ;) komentujcie jak się wam podoba