niedziela, 3 lipca 2016

Rozdział 59


Nie mam pojęcia ile minęło, ale z pewnością wiele. Cisza, przerywana szelestem dokumentów była wręcz samobójstwem dla moich uszu. Miałam mnóstwo pytań i zero odpowiedzi. Czułam się tutaj niepotrzebna. Dodatkowo irytuje mnie sekretarka, która obdarzyła Nialla kontrowersyjnym spojrzeniem gdy przyniosła nam nasze napoje. Oczywiście, na mnie popatrzyła z kpiną. Wiedziałam, że nie powinno mnie tu być.
-Niall? Kiedy skończysz?- mruknęłam, przerywając ciszę.
-Darcy, pytałaś o to 5 minut temu.- warknął poddenerwowany. 
Po tych słowach nie odezwałam się nic, a bynajmniej nie miałam ochoty. Gdy przyszła sekretarka momentalnie oderwał się od dokumentów i wdał się z nią w nie długą rozmowę. 
Cicho podeszłam do jego biurka, wypatrując czystej kartki.
-Coś się stało?- podniósł wzrok znad papierów zapisanych drobnym druczkiem.
-Masz może niezapisaną kartkę?
-Tak, poczekaj.- zaczął przeglądać szuflady i uśmiechnął się gdy znalazł to czego szukał.
Podał mi i ponownie wrócił bez słowa do wcześniejszego zajęcia. Chwyciłam jeszcze szybko długopis którego nie używał i mruknęłam ciche ,,Dziękuję".
Usiadłam przy  oknie, kładąc kartkę przed sobą. Tak dawno nie malowałam. Tak dawno nie robiłam tego co było moją dumą, moją pasją i motywacją.

~~Niall~~
Nie chciałem być dla niej aż tak nie miły. Rozumiałem, że może się jej trochę nudzić, ale przyjeżdżając do firmy nie spodziewałem się takiej ilości dokumentów, które było trzeba podpisać. Gdybym wiedział, że tak będzie, pewnie nie brał bym Darcy ze sobą. Chciałem jej pokazać to czego z pewnością o mnie nie miała pojęcia. Od kilkunastu dni stała się dla mnie naprawdę bliską osobą. Wiem, że mogę jej zaufać, a ona mi. Nie miałem pojęcia po co jej ta kartka, ale nie chciałem pytać i wdawać się w dyskusję. Czułem jak zabiera szybko jeden z moich długopisów z kubka na nie przeznaczonego. Uśmiechnąłem się pod nosem, ponieważ Darcy słynie z nietypowych pomysłów i rozwiązań. Oderwałem się od dalszego myślenia o dziewczynie i zająłem się swoją pracą. Gdy minęło kolejne 15 min. może więcej wiedziałem, że skończyłem na dzisiaj i z ulgą mogłem odetchnąć. Od razu rozejrzałem się po pomieszczeniu za szatynką. Znalazłem ją leżącą na brzuchu na dywanie i malującą coś na kartce. Była mocno skupiona, ponieważ gdy zacząłem do niej pochodzić nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Przyjrzałem się kartce na której był widok zza okna.
-Piękne.- skwitowałem wskazując na obrazek.
-Tak sądzisz? No nie wiem...- mruknęła patrząc niepewnie.
-Oj daj spokój. Uwierz w to co mówię. Powinnaś złożyć te papiery do Akademii Sztuk Pięknych.- ruszyłem w stronę biurka, a ona za mną.
-Naprawdę?
-Oczywiście, że tak. Z tego co pamiętam od zawsze miałaś do tego talent. Spróbuj, co ci szkodzi.- odwróciłem się do niej pokrzepiająco.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Spróbuj. Pomogę ci z papierami. Tylko musimy się pośpieszyć bo nie zdążysz na egzaminy wstępne.
-Już skończyłeś?- wskazała na stertę papierów, którymi nie dawno się zajmowałem.
-Tak, możemy iść.- uśmiechnąłem się.
Dziewczyna podeszła do biurka i odłożyła na miejsce długopis.
-Kartkę też możesz zostawić. Z chęcią oprawię sobie w ramkę.
-Oj nie przesadzaj.- chciała mnie wyminąć, ale jestem zwinniejszy i szybko zabrałem pracę z pomiędzy jej palców i odłożyłem na biurko.
-Poczekamy może jednak jeszcze 15 minut. Chce coś ci pokazać, ponieważ między innymi dlatego cię tu zabrałem.- zapomniałem o zalecie posiadania biura na tak wysokim piętrze.
Dziewczyna zrezygnowana przystała na moją propozycję i usiadła na jednej z kanap przy końcu gabinetu.
-Zbyt długo już tu siedzimy, czy nie możemy pójść do domu i zobaczyć to innym razem?- odezwała się, marudząc w moją stronę. Wiem, że miała dość. Pewnie ja też na jej miejscu był bym tak zrezygnowany.
-Oj no mała daj spokój. Skoro już tu jesteśmy to chyba warto poczekać te kilka minut prawda?- przytuliłem ją do siebie, uśmiechając się.
-Możliwe, ale nie chce mi się tu siedzieć....
Minęło zaledwie 10 minut gdy na polu zapanowała ciemność.
-Chodź.- wziąłem ją za rękę, prowadząc w stronę wielkiego okna.
-O jacie... jak pięknie.- wyszeptała, wpatrując się jak zahipnotyzowana w obraz przed nami.
-I co? Jednak było warto poczekać, prawda?- objąłem ją w pasie, stając za nią i opierając głowę na jej włosach.
-Zdecydowanie.- zaśmiała się, odwracając w moją stronę i patrząc prosto w moje oczy.
-Dziękuję ci za dzisiejszy dzień. Sprawiłeś, że zapomniałam o problemach.- wyszeptała, po czym przytuliła się do mnie. Wiedziałem, że muszę ją bronić. Stać się dla niej podporą, aniołem stróżem na którym będzie polegać o każdej porze dnia i nocy.

~~Darcy~~
Po tym jak wyszliśmy z wieżowca, wróciliśmy bez zbędnych niespodzianek do domu.
-Jesteś głodna?- odezwał się gdy szłam na górę z myślą wzięcia prysznica.
-Nie, po takim dniu wrażeń nie sądzę abym mogła coś przełknąć.- uśmiechnęłam się, na co chłopak zmarszczył brwi i bez żadnych słów poszedł do salonu, a ja weszłam do łazienki.
Miałam kolejne chwile na to aby przemyśleć wszystko co dotychczas zdążyło się wydarzyć w moim życiu. Zdjęłam z siebie ubrania i od razu włożyłam do kosza na nie przeznaczonego. Leniwie podeszłam do lustra, przyglądając się sobie. Uczucie paniki zmieszane z nie do końca określonymi emocjami pojawiło się w mojej głowie. Z przerażeniem patrzyłam na siebie, analizując każdy centymetr mojego ciała. Szybko podbiegłam do wagi nie mogąc uwierzyć w to co zobaczyłam.
Stałam przez kilka sekund niepewnie czekając na ustabilizowanie się cyferek na wyświetlaczu wagi, która już po chwili pokazała mi 54,5 kg. Jak mogłam być tak głupia! Jak mogłam pozwolić sobie na taką ilość?! Na zjedzenie aż tylu produktów?! Bezradna weszłam pod prysznic i włączyłam natrysk. Nie chciałam tłumić w sobie tych emocji, nie dzisiaj. Łzy mieszały się z kroplami wody spadającymi na moją twarz. Czułam się okropnie, nie chciana, nieatrakcyjna, a wręcz brzydka.
Zanosiłam się płaczem z każdą chwilą co raz to mocniej. Tak piękny dzień w jednej chwili zamienił się w najgorszy. Tak bardzo chciałam, aby moje życie było tak jak tego chciałam. Tak jak planowałam każdego dnia przed zaśnięciem...

~~Niall~~
Nie schodziła przez długi czas. Minęło 30 min, godzina... i nic. Nie mogłem dłużej czekać, z każdą chwilą stawałem się coraz to bardziej zniecierpliwiony jej nieobecnością. To w końcu ja miałem się nią opiekować i być zawsze kiedy tylko mnie potrzebowała. Poszedłem więc na górę i stanąłem przed drzwiami do łazienki. Zapukałem niepewnie, jednak odpowiedziała mi cisza.
-Darcy? Wychodź, ja też chcę skorzystać z łazienki.
Nie usłyszałem nic. Nawet wody płynącej spod prysznica, czy jej krzątaniny po pomieszczeniu.
-Darcy, słyszysz mnie?- odezwałem się tym razem głośniej.
-Jeżeli nie otworzysz tych drzwi, wywarze je! Liczę do 3.
-Raz...
Cisza.
-Dwa...
Cisza.
-Trz...- nie dopowiedziałem, kiedy zamek w drzwiach został przekręcony z charakterystycznym dźwiękiem.
Gdy tylko drewniana powłoka została otwarta, zobaczyłem ją ze spuszczoną głową.
-Co się stało?- podszedłem do niej szybko, chwytając za ramiona. Nie odpowiedziała, tylko wyrwała się z uścisku i wyminęła mnie, biegnąc do jednego z pokoi gościnnych. Nie czekając pobiegłem za nią, jednak zdążyła się zamknąć od środka.
-Co się stało?!- zacząłem walić pięściami w drzwi zniecierpliwiony.
-Darcy, martwię się.- powiedziałem znacznie spokojniej. -Proszę, otwórz. Porozmawiajmy.
-Odejdź, daj mi spokój!- usłyszałem jej podniesiony ton głosu.
-Nie odejdę do puki nie powiesz mi o co chodzi? Czy to przeze mnie?- usiadłem obok drzwi, opierając się plecami o zimną ścianę.
-Nie... to nie twoja wina.
-Otworzysz? Nie będziemy rozmawiać przecież przez drzwi.
Po tych słowach usłyszałem ponowny dźwięk, który informował, że drzwi zostały odblokowane.
Szybko podniosłem się z podłogi wchodząc do pokoju. Siedziała na łóżku z głową opuszczoną. Widziałem, płakała...
Nie mówiłem nic, jedynie wziąłem ją w swe objęcia, kołysząc nami na boki. Nie wiem ile minęło, czas nie miał znaczenia. Liczyła się tylko ona. To niewiarygodne, że jedna osoba potrafi aż tak zmienić twoje dotychczasowe życie. Nie umiem wyobrazić sobie kolejnych dni bez niej. To ona wniosła radość i szczęście do mojego życia. Wcześniej była dla mnie jedynie głupią siostrą mojego kumpla, a zarazem wspólnika.Jednak zawsze chciałem tylko jednego... jej szczęścia. Wiele razy musiałem znosić widok gdy płakała, a ja nie mogłem podejść, pocieszyć i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Teraz powinienem się cieszyć, prawda? Ja jednak boję się... tak cholernie się boję, że coś spieprzę i będzie cierpiała z mojego powodu. Nie umiałbym tego znieść.

~~Darcy~~
Potrzebowałam, aby ktoś mnie przytulił. Nie chciałam rozmowy chodź wiem, że Niall będzie domagał się wyjaśnień. Nie jestem w stanie mu ich dać. Od tak wyjaśnić wszystko. To za trudne, może kiedyś. Przed oczami ciągle krążą mi jedynie głupie cyfry mojej wagi. Wiem, że ważę zbyt wiele. Po jakiejś godzinie, może dłużej usłyszałam jego głos.
-Zrobiłem kolację, nic dziś nie jadłaś prócz śniadania.
-Nie jestem głodna. -mruknęłam, krzywiąc się gdy mój brzuch miał inne plany.
-Chyba jednak jesteś. Chodź.- uśmiechnął się, wstając i ciągnąc mnie za rękę.
Tak bardzo nie chciałam, nie dziś, nie teraz! Moja podświadomość krzyczała.
Zeszliśmy na dół do kuchni. Zajęłam miejsce przy stole na przeciw niego.
-Dzwonił Harry?- odezwałam się zaciekawiona.
-Nie, pewnie jutro zadzwoni.- uśmiechnął się. Był idealny, a ja? Gruba, bezwartościowa, brzydka Darcy.
-Pewnie tak.- mruknęłam patrząc w stronę okna.
-Mała, jedz.- chłopak szturchnął mnie lekko.
-Mówiłam ci, że nie jestem głodna. Nie chcę jeść.- warknęłam.
-No dobrze...
***
Po incydencie, który miał miejsce wieczorem nie rozmawialiśmy za wiele. Sądziłam, że Niall jest dla mnie miły tyko dlatego bo musi, a nie że chce. To Harry kazał mu być taki. Wstydziłam się swojego ciała. Nie chciałam żeby ktoś mnie widział. Wolałam przesiedzieć ten czas w pokoju.
Wieczorem nie siedzieliśmy w swoim towarzystwie za długo. Gdy tylko chłopak zjadł kolację, poszłam do pokoju gościnnego. Nie miałam ochoty znajdować się w jednym pomieszczeniu z Horanem. W nocy nie mogłam usnąć. Dręczyły mnie koszmary i za każdym razem budziłam się zalana łzami. Gdy w końcu rano wyszło słońce ucieszyłam się, chodź nie czułam się na siłach by wychodzić z łóżka. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, a podpuchnięte i przekrwione oczy pokazywały ewidentnie, że jestem niewyspana.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, a po chwili zostały one uchylone.
-Hej mała.- Niall podszedł do mnie. Był ubrany w garnitur, więc popatrzyłam na niego dziwnie.
-Muszę jechać za chwilę do firmy. Dzwonił do mnie ojciec, dowiedział się o tym, że jestem w Londynie i chce żebym pomógł mu w sprawach służbowych. Nie będziesz zła, jeśli zostawię cię samą na cały dzień?
Podniosłam się na łokciach, siadając na łóżku.
-Dam sobie radę, nie martw się.- uśmiechnęłam się do niego, zapewniając go tym samym, że sobie poradzę bez niego.
-Okej... Może to nie najlepszy moment na tą rozmowę, ale... co się wczoraj stało? Dlaczego płakałaś, chcę wyjaśnień. Martwię się o ciebie...- myślałam, że jednak do tej rozmowy nie dojdzie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Po prostu zbyt gwałtownie zareagowałam i tyle.
-To... ten koszmar. Wszystkie wspomnienia... ja... nie jestem ich pewna. Co jeśli mnie okłamujesz, a tak naprawdę Max nie żyje? Nie mam żadnego wspomnienia z nim po całym tym zajściu.- głos zaczął mi się łamać, ponieważ to też była po części prawda. Może wykorzystana w nieodpowiednim momencie, ale tylko to do głowy zdołało mi przyjść.
-Oh mała...- przytulił mnie do siebie, nie zważając na to, że mogłabym pognieść jego garnitur. -On żyje, jeśli tylko chłopaki będą mieć czas, to zadzwonimy do nich i porozmawiasz sobie również z Maxem dobrze?- odsunął się ode mnie, trzymając za ramiona i wpatrując się prosto w moje oczy.
Przytaknęłam ruchem głowy.
-Dobra, muszę już iść. Bądź grzeczna i nie rób żadnych głupstw, jasne?- wstał z mojego łóżka, podchodząc do drzwi.
-Niall, spokojnie. Dam sobie radę.- uśmiechnęłam się ponownie.
-Dobrze... w takim razie idę. Pa.- podbiegł do mnie i ucałował w czubek głowy po czym wyszedł.
Usłyszałam jak zamykają się drzwi wyjściowe, a alarm został włączony.
Świetnie, spędzę ten dzień sama! Wyszłam z pod kołdry idąc w stronę łazienki.

***
Nie miałam do kogo się odezwać, powiedzieć co sądzę lub po prostu porozmawiać. Cisza była okropna, nie dawała mi spokoju. Miałam sporo energii, której nie wiedziałam gdzie zużyć. Chodziłam między pokojami, rozglądając się za czymś co przykuło by moją ciekawość. Jednak nic takiego się nie stało. Była godzina 18, a Nialla jak nie było tak nie ma i pewnie nie prędko się pojawi.
__________________________________________________________________________
Hej kochani! Wiem, że długo nic nie dodawałam, ale strasznie długo zajęło mi pisanie tego rozdziału.
Mimo wszystko mam nadzieję, że się wam spodoba i skomentujecie. Bardzo liczy się wasza opinia, która tak mocno motywuje. Pozostawcie po sobie ślad, to tak nie wiele... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz