środa, 28 maja 2014

Rozdział 16

 ~~rozdział niesprawdzony~~
___________________________________________________________________
Chciałam go w jakikolwiek z tam tond uciec, ale Harry uniemożliwił mi to.
-Czy ktoś wyraził zgodę na to byś mogła wyjść z domu?- powiedział to spokojnie, za spokojnie.
-Nie, a chodź by, to kto się mną interesuje co? Że niby ty pff uważaj bo uwierzę. Lepiej mnie zostaw i żegnam.
-Wk*rwiasz mnie, wiesz...- powiedział i zaśmiał się.
-Oto chodzi w moim życiu.
-Irytujesz.
-O to mi chodzi.- zaśmiałam się kpiąco.
-Haha... myślisz, ze to na mnie podziała? O nie takie gierki ze mną młoda.- chwycił mnie mocno za nadgarstki przez co szklanka wypadła mi z ręki i potłukła się na milion malutkich kawałeczków.
To takie śmieszne, że ja jestem tak jak ta szklanka, tylko, że ja rozpadam się pooli, niewidocznie dla ludzkiego oka.
-Mogłem Cię tam zostawić i było by lepiej! A jednak załatwiłem byś mogła leżeć w wygodnym łóżku,a  ty co odpierdzielasz?! Nie ma cię całą noc i prawie cały dzień! Bylaś poważnie chora a ty wszystko olewasz!
-Życie to sama zabawa, trzeba czerpać z niej jak najwięcej radości.
-Ty mała smarkulko! Gdy tylko skończysz te osiemnaście lat nie chce Cię tu widzieć!  A teraz won mi na górę, albo nie, najpierw posprzątaj to.-wskazał na szklankę na podłodze.
On natomiast sam wyszedł, spodziewałam się że coś mi zrobi a nie powrzeszczy i pójdzie sobie od tak.

-Ałaaaaa!-wrzasnęłam, bo chciałam zajść po zmiatkę, ale nie zauważyłam szkła i do stopy wbiło mi się mnóstwo odłamków.
Jak to cho*ernie bolało, a krew lała się ciurkiem.
Chwyciłam zdesperowanie za kostkę, chcąc by ból nie był aż tak uciążliwy.
Wstałam na jednej nodze i na podskokach weszłam do swojego pokoju, ale potem postanowiłam, że lepiej będzie jak opatrzę nogę.
Usiadłam na zimnych kafelkach, wcześniej biorąc penstetę.
Chwyciłam przyrządem jeden z wbitych odłamków, ale w tym samym czasie oderwałam od niego rękę. Ból był jeszcze większy, jeśli w ogóle tak mogło być.
Nagle do łazienki wszedł Harry.
Popatrzyłam na niego przestraszona.
No tak, to nie jest normalny widok. Zobaczyć dziewczynę, a wokół niej wielką kałużę krwi, która co chilę stawa się większa i większa, a ja opadałam z sił.
-Coś ty znów zrobiła?!-ryknął na cały dom.
Wzdrygnęłam się, bo nie spodziewałam się, że aż tak zareaguje.
-Ja...ja... niechcący.- zająknęłam się.
A wtedy świat zawirował i reszty nie pamiętam...

~~Tessa~~
Właśnie bawiłam się Emily gdy zadzwonił mój telefon.
-Halo?
-Tessa, pżyjeżdźaj ... szybko.-usłyszałam głos Harrego.
-Harry? Spokojnie, co się stało?
-Darcy...- rozłączył się.
No co miałam zrobić? Szybko wzięłam dziewczynkę i pojechałam do domu mojego chłopaka.

***
Opatrzyłam, a wcześniej wyjęłam małe odłamki szkła. No mogło się to źle skończyć dla Darcy.
Za niedługo jej osiemnastka. Musze coś z Harrym wymyślić, jakaś impreza z tej okazji....

~~Darcy~~
 Obudziłam się w swoim łóżku. Wstanęłam na równe nogi, ale od razu tego pożałowałam.
Syknęłam z bólu i popatrzyłam na nogę, która była opatrzona i wtedy przypomniało mi się wszystko...
Jakoś dokusztykałam do salonu w którym nikogo nie było. Rozłożyłam się na kanapie i zaczęłam oglądać TV.
W pewnym momencie obok mnie usiadła mała dziewczynka.
Zdziwiło mnie to i to bardzo.
-Cesć.-powiedziała mała.
-Hej, jak tu się dostałaś?
-Jestem z Tessom.
-Ahaaa.- było to dla mnie bardzo dziwne, ze względu iż nic nie mówiła, że ma dziecko, albo to to ktoś z rodziny. Nie wiem.
-Co lobis?
-Oglądam.
-Pobawis sie ze mnom?
-Jasne.
Dała mi jedną lalkę i trochę pobawiłam się tymi lalkami barbi.

***
Wzięłam jakieś tabletki przeciw bólowe i wyszłam z domu, ubrana w to:
Wcześniej biorąc kluczyki do jednego z wielu aut Harrego.


 To cacuszko nieźle jeździ, a dzięki niemu na drugim końcu miasteczka będę w kilka minut.
Kochałam nimi jeździć.
Tak jak myślałam, w kilka minut dojechałam na  stary tor wyścigowy.

Chciałam zobaczyć się z przyjaciółmi.
Wysiadłam i dokuśtykałam do uch grupki.
-No i jest nasza młoda.
-Hejka.-powiedziałam.
-A z kond ty masz taką furkę, czyżbyś zakosiła znów od Harrego?
-Yhym.
-Jest dziś jakiś  wyścig czy coś?
-Niestety nie mała.-wypowiedział się Jake.
-No trudno

Posiedzieliśmy długo, gadając na trybunach.
Potem postanowiłam, że pojadę na chwilę do Drake'a.

***
Siedziałam w salonie na kanapie u mojego przyjaciela,  gdy on  czegoś szukał na górze.
-Pomóc Ci?!-wrzasnęłam.
-Nie... już idę!- i usłyszałam zbieganie ze schodów.
-Chłopaki do mnie napisali, że idą na imprezę. Idziemy?- zapytał.
-Ty możesz iść, a ja pojadę do domu, bo raczej w tym to ja do klubu nie pojadę.
-Ale zawsze możemy zajechać pod twój dom.
-Nie, naprawdę. Ja będę się powoli zbierać. Nie chce mieć potem sielanki w domu.
-Odwieźć Cię?
-Nie. Jestem swoim autkiem.- zaśmiałam się i pomachałam mu kluczami przed nosem.
-Ahh, zapomniałem.
-No nic, ja spadam. Pa- przytuliłam go i wyszłam z domu.

Nie widziało mi się wracać od razu do domu.
Jeździłam autem bez celu przez dobrą godzinę. Aż bak był prawie, że pusty.
Wjechałam autem do garażu i w tym samym czasie auto zatrzymało się. No tak, brak benzyny.

Po cichu weszłam do domu, a wtedy...
-Co ty sobie wyobrażałaś?!- zaczął się drzeć Harry.
Nie powiem, trochę się go nie spodziewałam, ale nie ruszyło mnie to zbytnio.
-Nie mam pojęcia o co ci chodzi?- powiedziałam od niechcenia.
-Ty jesteś jeszcze nieletnia! Wzięłaś auto i tak sobie pojechałaś! Na dodatek, miałaś siedzieć w domu, a ty po prostu masz to w dupie jak ktoś coś do ciebie mówi!
-Masz rację. Nie obchodzą mnie opinie innych. Jestem sobą, a uczę się od najlepszych.- śmiałam się z niego, gdy grałam mu na emocjach.
Nie spodziewałam się tylko jednego...
Przywalił mi i to dość porządnie.
-Nadal Ci do śmiechu?!
-Damski bokser!- wykrzyczałam mu prosto w twarz. - Wiesz, gdyby nie to, że jesteśmy ''rodziną'' to najchętniej  wsadziłam bym Cię za kraty. Mam takie znajomości, że chciałam bym widzieć jak to teraz ty cierpisz, a nie inni.

Wbiegłam do siebie, do pokoju i  zapomniałam się tylko zamknąć na klucz.
Policzek bolał i pulsował.
Ja nigdy nie dowiem się co to znacz szczęście.
Moje życie oparte jest na cierpieniu, bólu, łzach i wiele wylanej krwi.
***
Co będę się nad sobą użalać.
Zadzwoniłam do Drake'a.
On: Halo?
Ja: -Hej.
On: Darcy? Co się stało?
Ja: Gdzie jesteś?
On: właśnie wsiadam do auta,a co?
Ja: przyjedź po mnie, jadę z wami na imprezę.
On: Ok, będę za 15 minut.
<Rozmowa zakończona>

Poszłam do szafy i zastanawiałam się nad wyborem odpowiedniego stroju, końcu wybrałam to:
Włosy rozpuściłam i czekałam aż czarne BMW podjedzie pod dom.
Nie musiałam czekać długo, szybko zbiegłam na dół i  w drzwiach tylko jeszcze usłyszałam głos Harrego i chyba Teesy.


-Hej.- wsiadłam do auta, a chłopak odpalił samochód.
-A jednak.- zaśmiał się.
-Kobieta, zmienną. Prawda?- tym razem to ja się zaśmiałam.


Po kilku minutach jazdy, dojechaliśmy na miejsce.
Już na zewnątrz muzyka dudniła.
Wchodząc do środka dało się wyczuć mocny odór potu zmieszany z dymem nikotynowym.
Usiedliśmy jednej z loży, a chłopaki poszli zamówić alkohol.

***
Było dobrze po północy, a ja tańczyłam na parkiecie. Nie przejmowałam  się teraz niczym.
Co chwilę ocierałam się o jakiegoś chłopaka. Być zimną suką, bez uczuć. Najlepiej, wtedy nikt Cię niezrani, bo twoje życie to jedna wielka rana.
Czułam, że jestem już pijana. Ale nie aż tak  by nie wiedzieć co się ze mną dzieje.
Moi towarzysze, już dawno gdzieś poleźli, a teraz za żadne skarby nie mogę  ich znaleźć.
Jak się bawić, to na całego!
Trzymałam w ręku butelkę z piwem i tańczyłam dalej.
Byłam spocona, więc żeby trochę ochłonąć poszłam  na poszukiwanie chłopaków.
Jednak daleko nie zaszłam,  bo jakiś napalony koleś próbował się do mnie dobrać.
Nie było z nim ciężko, wystarczyło tylko kila chwytów, by ten leżał i zwijał się na ziemi.
Ludzie widzieli to i patrzyli na mnie, jak na morderce. No nowość normalnie, chodź ten koleś był dość napakowany, ale nie wnikam.

-Proszę, proszę. A któż to?.... Czyżby nie ta suka Darcy?- zaśmiał się kpiąco Zayn.
Co oni tu robią?!
Mam prze*ebane na 100%.
-Ooo, Gówno Malik.- tym razem to ja się zaśmiałam udając jak bym na jego widok ucieszyła się,a było wprost na odwrót.
-Nikt, powtarzam NIKT nie pozwolił Ci się tak do mnie odzywać. Trochę szacunku.!- syknął i złapał mocno za nadgarstki, po czym przyparł do ściany i wydyszał....
-Mógłbym teraz zadzwonić do Harrego,ale... nie zrobię tego.
-Proszę Cię, trochę litości. Boje się tak samo Ciebie, jak i jego- zaczęłam się śmiać.
-Robisz wielki błąd, nie słuchając mnie, ani nikogo z jego otoczenia.
-Będę robić co chcę,  a ty nie masz nic w tej sprawie do gadania!-tym razem to ja syknęłam mu prosto w twarz.
Wyrwałam się z ucisku i pobiegłam na poszukiwania mojej bandy.

***
Żałuję, że zgodziłam się na  przyjazd do tego miejsca.
A to co teraz zobaczyłam....
Wspomnienia związane z tym wróciły.
Pamiętam, jak mama miała wyjazd  służbowy i poprosiła Harrego, żeby na ten czas wziął mnie do siebie.
Tamtego dnia, nie wróciłam do swojego domu, tylko brata. Obiecałam to mamie i słowa dotrzymałam.
Otworzyłam sobie drzwi i weszłam do salonu gdzie... siedział Harry i ćpał jakiś biały proszek.
Gdy mnie za uwarzył podszedł do mnie i zaczęliśmy się kłócić. Nic na niego nie reagowało.
Mreście mnie uderzył. Bił, a ja miałam coraz to więcej niechcianych siniaków.
Wyrwałam się i jak najszybciej pobiegłam do pokoju, w którym teraz mam swój pokój.
Nie miałam pojęcia, jak wytłumaczyć to mamie. Nie uwierzy, jeśli powiem jej, że spadłam ze schodów.
Za dużo siniaków.
Od tamtego dnia, wizja na narkotyki u innych budzi u mnie strach o samą siebie. Swoje bezpieczeństwo.
Natomiast jeśli ja ćpam, wszystko jest OK.
Tak, to nie far. Takie życie.
Zobaczyć za klubem ćpających przyjaciół, nie najmilszy  widok.
Nie wiedziałam  co zrobić. Postanowiłam, że podejdę do nich i też tak zrobiłam.
Ale tego nie spodziewałam bym się po nich...
__________________________________________________________________________
Hejka.
Jej na samym początku mojego rozpisu, dziękuje za bardzo motywujące komentarze. Może i były tylko one dwa, a jednak zawsze coś. Nie wyobrażam sobie gdyby tak było co najmniej 5. Pewnie napisałam bym rozdział w ten sam dzień i wstawiła. :D
A teraz --------
kontakt do mnie : ASK
Mam pytanie, jeśli pojawił by się ask, Darcy, to wchodzilibyście? o.O
Komentujcie, bo dajecie mi wielką motywacje do dalszego pisania. :*

sobota, 24 maja 2014

Rozdział 15

                                                            (Włącz TO )   a i właśnie, rozdział jest niesprawdzony.
~~Tessa~~
Razem z Harrym zastanawialiśmy się, co robić gdy Darcy się obudzi. Ona  naprawdę jest nieobliczalna, a pozwolić sobie nie możemy by ponownie uciekła.
-Kiedy się obudzi?- dopytywał Harry.
-Nie wiem. Może nawet dziś. Na szczęście szybko zareagowano.
-Yhy.
-Czyli co? Tak jak planowaliśmy?
-Tak. Wszystko już załatwiłem.
-Dobrze. Ja muszę iść do pacjentów ale ty tu zostań z nią.

*~~Darcy  dwa tygodnie później~~*
Słyszałam wszystko co działo się wokół mnie przez ten czas, ale i słyszałam.
Tyle razy starałam się, by otworzyć powieki ale za każdym razem, by zacięszkie i siłowanie z nimi nie miało szans.
Wiem, że jest dzień, a raczej rano bo ktoś przyszedł zmienić kroplówkę.
A więc, dzisiejszy dzień chce rozpocząć od spróbowania otworzenia tych chole*nych powiek.
Nic!
Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę, a ja ją lekko ścisnęłam.
-Darcy? Pobudka, budzimy się.... haloo?- tak to zdecydowanie był głos Tessy.

Udało się, tyle męczenia się z nimi i na reźcie udało się. Otworzyłam powieki i co pierwsze zrobiłam to rozejrzałam się po sali..... emm nie, to nie jest sala. To był mój pokój.
Poczułam, że mam coś na twarzy.
Dotknęłam to ręką i chciałam zdjąć, ale ręka Tessy nie pozwoliła mi na to.
-Odpoczywaj, a spróbuj mi się gdziekolwiek wyjść to w takim przypadku nikt nie będzie pobłażliwy dla ciebie.
Pokiwałam, prawie niewidocznie głową.
Ona natomiast wyszła z pokoju.
***
Czułam się dobrze.
Cały dzień przesiedziałam w ciepłym łóżku, ale po tym jak Tessa wyszła. Poodłańczałam od siebie wszystkie kabelki, które jakimś cudem znalazły się w moim pokoju.
Nie powiem, nudziło mi się tu i to bardzo.
Znacie to uczucie kiedy musicie leżeć w łóżku i przyglądać się sufitowi, gdy nic co mogło by zająć twój umysł chodź na chwilę nie przychodzi.
Oczywiście szukałam swojej komórki i laptopa ale nie było ich w moim pokoju. Pewnie laptop jest w salonie, bo tam używałam go po raz ostatni.
No nic. Nie będę się nudzić przecież....
-Harry!- zacząłam wrzeszczeć na cały dom, a po chwili usłyszałam kroki na schodach.
-Czego?
-Przynieś mi laptopa.
On natomiast zaczął coś mamrotać pod nosem, ale przyniósł mi go.
-Dziękuje.
On nic nie powiedział, tylko wyszedł z pomieszczenia.
***
Dobra, nawet siedzenie na tym laptopie jest już nudne.
Jeśli dobrze się czuję, to czemu miałam bym tu leżeć.
Wstałam i poszłam do kuchni.
-Co ty tu robisz?- tak mnie wkurza ten obojętny głos mówienia Harrego, że normalnie mam ochotę coś mu za to zrobić.
-Stoję?- wypowiedziałam  z ironią .
Potem już nie przejmowałam  się tym, że coś do mnie mówi.
Weszłam do salonu i włączyłam TV no a następnie zaczęłam zajadać się czipsami.
-Ej!-wrzasnęłam na Harrego, który wziął mi miskę ze smakołykami.
-Co mordę drzesz! Lepiej byś coś zdrowego zjadła.
-Spier*alaj!- dobrze widziałam, że jest na skraju wytrzymałości.
***
Próbował mnie, ten 'kochany' braciszek przekonać, a raczej zmusić do zjedzenia kanapek, naleśników lub gofrów.
Niestety ja się nie złamałam.
Pobiegłam do siebie do pokoju i przebrałam do wyjścia.
Włosy spięłam w luźnego koczka i tak wyszłam niespostrzeżenie z domu.
Pierwsze co zrobiłam to poszłam pochodzić po sklepach...

Niestety, nic ciekawego nie znalazłam ale za to przypomniałam sobie gdzie zostawiłam komórkę.
Od razu skierowałam się w kierunku ulicy, na której mieściły się jednorodzinne domy, ale jakie ładne. Chciałam bym kiedyś taki mieć.
Tak, tak. Pewnie teraz pomyślicie sobie, że przecież ja mieszkam w takiej willi, ale dupa prawda....
To dom Harrego i kto wie, może kiedyś i Tessy. Ja tam tylko jestem przymusowo, a jak tylko będę mieć urodziny, osiemnaste. To w tym samym dniu zostanę wyrzucona na próg z torbami.
Tak, powinnam poszukać jakieś pracy i przede wszystkim uczyć się.
Zatrzymałam się przed pięknym domem.
Zadzwoniłam na dzwonek, ale ....cisza.
Spróbowałam jeszcze raz.... -Halo?
-Emm... Drake?- powiedziałam niepewnie.
-Darcy?! Zaczekaj już wychodzę.
Nie minęła minuta, a chłopak stał  przede mną.
Nie ruszyłam się, a on co?.... Przytulił mnie.
Wyszeptał mi...- Przepraszam, takcie przepraszam. Ja niemiałem to na myśli.
-Shhh, nie chce o tym myśleć. Ja tu raczej w innej sprawie.
-Już się boje.
-No bo ja zostawiłam u ciebie komórkę. Nie wyrzuciłeś jej przypadkiem?
-Głuptasie, nigdy. Chodź, jest w domu.
Z oporem weszłam za chłopakiem do domu.
Oczywiście, obyło się bez słowa ''Rozgość się''.
No bo po co ?
Rozsiadłam się przed telewizorem w salonie, a wtedy z zaskoczenia i nawet nie wiem kiedy, obok mnie usiadł Drake.
Szkoda, że dla mnie jest tylko przyjacielem. No ale, takie życie. Które mi na każdym kroku przywala i pozostawia po sobie wielkie siniaki lub głębokie rany, które długo nie chcą zejść, zagoić się.
-Nad czym tak myślisz?
-Nad tym, że tęskniłam za tobą przyjacielu...
-od siedmiu boleści- dopowiedział.
***
Oglądaliśmy jakieś komedie, do późnych godzin.
Gdy popatrzyłam za zegarek, on wskazywał godzinę 02.24.
No nieźle.
Byłam rozłożona na kanapie, a głowę miałam położoną na kolanach bruneta, który siedział.
Popatrzyłam na niego i widziałam jak walczy z sennością.
~~Tessa~~
Postanowiłam odwiedzić Harrego i Darcy.
Bez pukania weszłam do ich domu.
-Hej.-przywitałam się z chłopakiem, który siedział  w salonie ale najwidoczniej był mocno wkurzony.
Poszłam odstawić zakupy do kuchni i od razu wróciłam do salonu.
-Hej skarbie.- przywitał mnie.
-Ej, co się stało? Jak się czuje Darcy?
On natomiast znów się napiął.  Ahaa, czyli tu chodzi także i  o nią.
-Co znów zrobiła? Albo ty jej?
-Nie ma jej. Mówiłem Ci, że ona to zwykła suka, a ty ją broniłaś i poco ?!-zaczął krzyczeć, wstał z sofy i nerwowo chodził po pomieszczeniu.
-Ona nigdy się nie zmieni. To przez nią, tata odszedł od nas. Przeprowadził się, to ona wykończyła matkę! Nie chce jej znać, ani widzieć na oczy. Nie żałuję, że pomiatałem nią od najmłodszych lat. - kpił z niej, a ja nie wiedziałam co zrobić i co tym bardziej powiedzieć. Wydawało mi się to, mało prawdopodobne.
-Harry spokojnie. Chodź tu do mnie i usiądź. - posłuchał mnie, a ja przytuliłam się do niego i  dalej kontynuowałam.
-Czy ona uciekła, nie wiem jakoś tak nagle w tym co była?
-Nie, zauważyłem ją dopiero z okna w kuchni jak szła ubrana... no nie wiem jak to określić. Wysokie, czarne szpilki, czarna skórzana kurtka. Nie wyglądała jak by się śpieszyła.

Ja tylko przytaknęłam. Najwidoczniej była z kimś umówiona.
Szukać jej nie będziemy, a jak wróci to Harry da jej popalić.
-Skarbie?
-Yhymmm.-przeciągnęłam zmęczona.
-Zostaniesz ze mną na noc?
-Nie dziś. Pamiętaj, że mam jeszcze małą Emily w domu.
-No dobrze.
~~Harry, następnego dnia~~
Byłem w pokoju do którego nikt prócz chłopaków nie mógł wejść i przeładowywałem bronie. Gdy nagle usłyszałem trzaśnięcie drzwiami.
Pewnie Tess'ka.
Ale przecież.... ona jest teraz w pracy, czyli kto przyszedł?
Szybko wstałem i pobiegłem w stronę głównego korytarza.
~~Darcy~~
Postanowiłam, że czegoś się napiję. Na szczęście nigdzie nie zauważyłam Harrego, czy kogoś.
Gdy jednak odwróciłam się plecami do blatu, przestraszyłam się.
Przede mną  stał Harry.
___________________________________________________________________________
Hejka, no to tak... czyli czyta Was całe dwie osoby.
Normalnie szalejemy, pod tamtym rozdziałem mieli się ukazać wszyscy co czytają tego bloga. Na serio tylko dwie osoby?! 
Jeśli przeczytałeś to pod tym rozdziałem pozostaw znak, że czytasz, no bo jeśli tak... to będę zmuszona zawiesić bloga, a rozdziały będę pisać ale tylko dla siebie a wy ich niestety nie przeczytacie.
Myślcie sobie co chcecie o mnie... ale co wy byście zrobili? Polecajcie bloga.


wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 14

                                                                 <KLIK>
Ból który promieniował z czaszki, stawał się coraz to silniejszy.
Skuliłam się na łóżku,a ręce chwyciły głowy.
-Zajebiście, już mnie tu nie ma. Suka jeb*na nic więcej.- wypowiedział przez zaciśniętą szczękę i trzasnął drzwiami, na co ja jeszcze mocniej przycisnęłam ręce do głowy.

Leżałam tak, może 15min. albo 2 godziny. Nie mam pojęcia.
Ale chyba usnęłam.
***
Otworzyłam powieki i co pierwsze zobaczyłam, to osobę stojącą w białym kitlu.
Zamrugałam z dwa razy i popatrzyłam w górę.
Była to Tessa. Na dodatek głowa nieprzestała mnie boleć.
-Darcy, wszystko dobrze?- spytała siadając na krzesełku obok łóżka.
 Próbowałam cokolwiek powiedzieć, ale za każdym razem gdy otwierałam usta z nich nie wydobywało się, żadne słowo.
Chwyciłam rękami gardła.
-Darcy? Nie możesz nic powiedzieć?
Ja tylko kiwnęłam głową.
-Ehh ok. Zaczekaj tu.- powiedziała i wyszła z sali.
Jednak po chwili wróciła do pokoju i podała mi małą tablice tak 20 x20 cm, z markerem.
- Nic przez tydzień nie będziesz mówić, chodź byś nawet dziś odzyskała mowę,to przez tydzień masz nic nie mówić, tylko będziesz pisać to co chciała byś powiedzieć.
Ja pokiwałam głową.

Ona ponownie usiadła na krzesełku.
-Ja wiem jaki jest Harry. Ostatnio słyszałam jak wrzeszczał i wyzywał Cię...
-A ty nadal chcesz być z nim.- napisałam.
-Tak.- spuściła głowę. - Ale mam taką nadzieję, że on się zmieni. Chodź ja też nie jestem święta. I tak nie będziesz wiedzieć o co chodzi.
- Może i Harry jest szowienistycznom świnią, to on cię kocha, a ja na zawsze będę go uważać za skończonego dupka i nic więcej.
-Wasze relacje się nie poprawią jeśli sami nie będziecie tego chcieli.
-Ty nie wiesz co ja przez niego przeżyłam. Wystarczyło, że szłam przez ulicę, a co chwilę ktoś mnie zaczepiał. Nie ważne czy ktoś z jego gangu czy wróg. Zawsze był tak samo agresywny.
Zabierał mnie do ciemnego zaułku i tam albo mnie pobił, albo...
***
Zapytałam ,, Kiedy mogę wyjść z tego szpitala? Nie chcę tu być! ''
-Wszystko w swoim czasie. -uspokajała mnie Tessa.
Ale coś jej to nie wychodziło.
Wkurzał mnie ten szpital, tym bardziej, że znam go doskonale, a z pewnością, tą sale.
Gdy po jakieś bójce, czy wyścigu zgłaszałam się do takiej miłej pani, która zawsze mnie opatrywała i po wybłaganiu u niej, nie wpisywała do kartoteki, że tu byłam, z tego  czy tamtego powodu. Chciała także mamę zawiadomić. Ale gdyby tak się stało, dowiedział by się i Harry. Miałam bym wtedy przeje*ane i to tak dokładnie.

Tak jak chciałam, zostałam sama i wtedy postanowiłam, że nie zostanę tu ani chwili dłużej.
Wszystkie kabelki, które były do mnie poprzyczepiane oderwałam od siebie. Sprzęty zaczęły piszczeć, co mnie irytowało. Wybiegłam z sali i poszłam szybko do wyjścia ewakuacyjnego, gdzie nikt nie chodzi i spokojnie oraz niezauważalnie z tond mogę się wydostać.

~~Harry~~
Zamknąłem drzwi od mojego autka i skierowałem się w stronę wejścia głównego do szpitala.
Nie chciałem tam wracać, ale po tym jak zadzwoniła do mnie Tessa i powiedziała, że ma mi coś do powiedzenia, wsiadłem do auta no i przyjechałem tu.
Wjechałem windą na odpowiednie piętro i gdy byłem już jakieś kilka metrów od sali Darcy usłyszałem właśnie z niej pisk maszyn.
Czy ona... umiera?
Oby nie.
Przyśpieszyłem kroku i wszedłem do sali  w której dwoje pielęgniarek wyłańczało maszyny.
Nie było na łóżku brunetki.
-Harry, chodź.- usłyszałem za sobą głos.
Była to Tesska.
Usiedliśmy na pobliskich stołkach na korytarzu.
-Gdzie jest Darcy?- zapytałem.
-Właśnie nie wiemy. Zawiadomilśmy ochronę szpitala, ale jej nie znaleźli jeszcze.
-Co?! Co ona znów zrobiła?- nie, mieszka ze mną jakieś 2 miesiące, a już tyle problemów. Jak bym nie miał swoich.
Z rozmyślania, wyrwał mnie głos mojej dziewczyny.
-Ja chyba wiem dlaczego ona uciekła.- kiwnąłem głową by powiedziała co wie - Bo ona napisała mi, że nie chce tu dłużej być i mam ją  z tond wziąć
-Ale jak to napisała?- pogubiłem się we własnych myślach.
-Ona straciła głos. A mówiłam jej, że ma nic na razie  nie mówić, a ona nie posłuchała.
-Jak zwykle.- zaśmiałem się  kpiąco.

~~Drake~~
Zaczął padać deszcz, chodź i tak nie zważałem czy pada  czy też nie.
Chodziłem bez celu po parku.
Robiło się co raz to zimniej,  a do tego jeszcze ten deszcz wcale nie pomagał.

W pewnym momencie zauważyłem skuloną osobę, a raczej dziewczynę. Siedziała między krzakami.
Nie zostawię jej tak. Wydawało by się, że jestem miły ale tak nie jest. Bez skrupułów potrafię zabić człowieka i patrzeć jak się wykrwawia.

Nie... to niemożliwe. Czy mi się zdaje, czy może to jednak prawda?
Nieznajomą mi dziewczyną okazała  się Darcy.
Podszedłem jeszcze bliżej...
-Darcy?

~~Darcy~~
Usłyszałam jak ktoś wypowiada moje imię.
Zwróciłam w tamtą stronę wzrok i aż mnie zamurowało, był to Drake...
Chciałam coś powiedzieć, ale żadne słowo nie wydobyło się z moich ust.
Podszedł do mnie, dosłownie metr ode mnie. A ja?
Zerwałam się z zimnej ziemi i ile sił w nogach zaczęłam biec.
-Darcy!!- usłyszałam już w oddali jego głos.
***
Już nie mogę, nie dam rady biec.
Chyba mnie nie gonił.
Dobra stop.
No i wtedy zaczęło się na nowo.
Zaczęło się od niewinnego kaszlenia,ale jak to ja nie zwracałam szczególnej uwagi na to.
Zaczęłam się dusić, jak nie dawno w domu. Tylko, że to działo się szybciej.
-Darcy?!- usłyszałam za sobą kogoś głosy.
Odwróciłam się w tamta stronę i cały świat zakręcił się wokół mnie i ... upadłam.

~~Tessa~~
Postanowiliśmy na własną rękę poszukać Darcy.
Pierwsze co nam przyszło do głowy,po wyjściu ze szpitala... to park.
Szliśmy chwilę, zagłębiając się coraz bardziej między drzewami.
Nagle nie daleko nas zauważyliśmy postać dziewczyny.
-Czy to nie przypadkiem Darcy?- spytał Harry, raczej stwierdzając fakty niż pytając.
-Ej! Ona się dusi!- szybko zerwałam się z miejsca i pobiegłam w jej kierunku, to samo zrobił i Hazza.
-Darcy?!- wrzasnęłam, a ona się odwróciła i upadła.

Harry wziął ją szybko na ręce i pobiegliśmy do szpitala.
Nie chce nic mówić, ale zdarzyło się to już drugi raz, więc nie jest zbyt dobrze w takiej sytuacji. Teraz liczą się minuty.
Oddech brunetki stawał się co raz to płytszy.
__________________________________________________________________________
Hej .
Już na wstępie powiem, że koniec rozdziału mi nie wyszedł, będę się starać by były lepsze rozdziały .
Jeśli czytasz to skomentuj, chce wiedzieć ile was czyta tego bloga, a ile jest przypadkowo.
Ps. Sorka za błędy ale jak na razie to nie mam czasu by je posprawdzać i sorka, ze tak późno dodaje.


sobota, 3 maja 2014

Rozdział 13

~~Tessa~~
Czy on naprawdę nie ma żadnych emocji? Bo jego twarz nie wyrażała  nic.
Gdybym nie pobiegła do niej, to nie wiem jak by się to skończyło.
Jest blada, a te wszystkie aparatury tak irytują. Ale jednak pomagają brunetce oddychać.
Może i nie znamy się zbytnio długo. Ale Harry opisywał mi ja w samych negatywach,a ona jest normalną prawie pełnoletnią osobą.
Ja dobrze wiem jaki jest Harry, ale wiem też dobrze że obaj są uparci. Aż mnie dziwi, że nie są rodzeństwem.
Odróchoo popatrzyłam na godzinę na ekranie mojej komórki,a moje oczy rozszerzyły się.
Zaraz zaczyna się moja zmiana, na oddziale.
Tak, tak. Jestem lekarzem, wiadome- początki.
 -Harry?
-Hym?
-Ja idę. Mam teraz dyżur.
-Ok.
-Zostaniesz przy niej prawda?
-Musze?
-Harry.- powiedziałam stanowczo.
-Dobra.- spuścił głowę i usiadł na krzesełku.
 Ja natomiast poszłam na dyżur.

***
Po opatrzeniu kilku pacjentów okazało się, że mam przejąć jakiegoś pacjenta.
Była do Darcy.
Poszłam sprawdzić, jak z nią. Nie liczyłam na to , że Harry będzie przy niej siedział. Z pewnością, przy pierwszej lepszej okazji ulotnił się z tam tond,a tym bardziej, że jest już noc.
Nie uwierzycie jakie było moje zdziwienie jak tam weszłam.
ON tam był i spał.
Podeszłam do nich i zauważyłam, że brunetka zaczyna się budzić. To dobry znak.
Ale niestety mam dość niepokojące wieści dla Harrego, jako jej opiekuna.
Po chwili Dars otworzyła oczy.

~~Darcy~~
Nie. Gdy zamykałam oczy, myślałam, że to już mój koniec.
Tak. Dobrze myślicie, chciałam umrzeć i mieć już spokój.
Wiem, że reanimowali mnie, co dla mnie było najlepsze i z pewnością tego nie zapomnę.
Ciemność, która przenikała całą mnie. Po chwili rażące światło... gdy mogłam już normalnie patrzeć, zobaczyłam coś, co nigdy przedtem nie widziałam.
Piękna, wiosenna polana. Rozkwitająca... ale były też tam kamienie, które dokładnie pasowały do kolorów wiosny.
To wszystko było takie piękne, ale i nie wieczne.
Coś, a raczej ktoś przykuł moją uwagę.
Rozpoznałam osobę, była to MOJA mama.
Łza samoczynnie poleciała po moim poliku.
Zaczęłam biec ile sił w nogach.

-Kochanie...
-Mamo, dlaczego nas zostawiłaś?- zaczęłam płakać, bo przypomniałam sobie ten zasrany dzień w którym całe moje dotychczasowe życie obróciło się o 360stopni.
-Nie kochanie. Nie zostawiłam Was. Jestem zwami, tylko wy mnie nie widzicie, to ja was tak.
-Co... co ja tu robię?
-Słuchaj rybko, ja wiem co ty planujesz, jak żyjesz niedbale. Co robisz ze swoim życiem. Ty je rujnujesz i marzysz tylko o jednym... by uciec od wszystkich dotychczasowych problemów.
-Ale...
-Nie kochanie. Wysłuchaj mnie, bo to ważne. Jesteś tu, ze względu, że są przy tobie osoby które ty kochasz chociaż o tym nie wiesz. Martwią się o ciebie. A ty chcesz ich zostawić. Nie tak cię uczyłam.
-Przepraszam... -spuściłam głowę, a mama przytuliła mnie do siebie. - Ja wiem jakie jest życie i że zawsze są problemy. Ale dla mnie życie na ziemi nie ma jakiegokolwiek znaczenia i proszę nie okłamuj  mnie.
-Córciu, ty masz czas na umieranie. Musisz się jeszcze wiele nauczyć od życia zanim trafisz tu do mnie. Ja natomiast byłam i będę przy tobie i Harrrym. Moje życie już dobiegło końca, ale twoje jeszcze nie.
Kocham Cię słońce do zobaczenia.- pocałowała mnie w czoło, a wtedy obraz zaczął mi się zamazywać i piękna łąka zamieniła się w czerń.
Wrzeszczałam, płakałam.
-Mamo... kocham Cię.-  wyszeptałam.

Znów jestem i będę TU. W miejscu szarej rzeczywistości.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam śpiącego brata i Tesse, która stała nade mną.
W miejscu gdzie przebywam, świeci tylko mała lampka.
-Jak się czujesz?- zapytała Tes.
-D..dobrze.- powiedziałam z trudem.
-Ok. Niemów więcej. Masz zapalenie trkani.
Skinęłam głową.

~~Tessa~~
Po chwili i Harry się obudził. To dobrze bo będę z nim musiała porozmawiać.
-Darcy, może chcesz coś do picia albo jesteś głodna?
Zaprzeczyła ruchem głowy.
-Harry chodź na chwilę.- powiedziałam i zostawiliśmy dziewczynę samą.

-Tak kocie?- powiedział z chrypką w głosie.
To jedna z rzeczy, która w nim lubiłam.
-Słuchaj, mamy problem.
-Jaki?- oderwał się ode mnie.
-Jedną ze spraw, to, to, że Darcy przez kilka dni nic nie jadła ani nie piła. Jest odwodniona, a teraz przz to gardło pewnie sama nic nie zje.
A druga sprawa, to... widziałeś ten napis na jej ręce?
-Nie.-popatrzył na mnie. - Nic takiego nie widziałem i próbowałem, namawiałem by coś zjadła. Ale ona nie chciała. Jak długo tu jeszcze będzie?
-Jeśli wszystko będzie dobrze, to tydzień.- uśmiechnęłam się do niego by go pocieszyć.

~~Darcy~~
Nie było już ich dobre 10 min. więc spodziewałam, że dali sobie spokój i poszli daleko z tond.
Ale jednak pomyliłam się, bo do sali ponownie wszedł Harry.
-Po co tu znów pszyszłeś?! Nienawidzę Cię! Wyjdź z tond! Nie chce Cię znać!

Przypomniało mi się wszystko co omnie mówił, myślał.
-Darcy, uspokój się.
-Nie! Nienawidzę Cię!- wrzeszczałam na niego.
-Może i niezbyt Cię lubię, ale tu w szpitalu zachowuj się normalnie.
-Nienawidzę Cię! Zostaw mnie! Idź stąd!- wrzeszczałam.
W pewnym momencie nie mogłam nic powiedzieć, a głowa zaczęła mnie boleć.
Szybko położyłam się na łóżku.
_______________________________________________________________________
Hej.
No to mamy następny rozdzialik.
Sorka za błędy, potem je posprawdzam bo na razie nie mam czasu ;/
No ale jeśli macie do mnie jakieś pytania, to zapraszam na ASKA
Polecajcie mojego bloga, gdzie tylko się da. :D
A jeśli czytasz to komentuj, bo komentując dodajesz mi motywacji i dzięki temu rozdziały będą częściej dodawane. :3
Pozdrawiam do następnego.