środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 53


Weszłam do domu Alex, podczas gdy ona poszła zrobić nam herbaty. Rozsiadłam się w salonie włączając telewizor, pozostawiając na programie muzycznym. Po około 5 minutach obok mnie zajęła miejsce blondynka z uśmiechem na twarzy.
-Opowiadaj co u Ciebie?- pisnęła podekscytowana.
-Naprawdę brakowało mi Ciebie. Nie miałam z kim porozmawiać. Tyle się ostatnio dzieje, że ja sama nie potrafię nadążyć.- wypuściłam powietrze z płuc, spuszczając głowę.
-No ej, gdzie ta stara Darcy, która nigdy się nie poddawała.- uśmiechnęła się pokrzepiająco, po czym wzięła mnie w objęcia. Potrzebowałam by ktoś mnie przytulił i dodał mi otuchy.
-Co się stało?- powiedziała cicho, jak by bała się tego co miała zaraz usłyszeć.
Opowiedziałam jej wszystko, a jej oczy wyglądały jak spodki. Nic nie mówiła, jedynie zmarszczyła brwi i myślała nad sensowną odpowiedzią.
-Potrzebujesz odstresować się od tego wszystkiego. Co powiesz na wyjście do klubu?- uśmiechnęła się, a w jej oczach zobaczyłam iskierki radości. Przytaknęłam, zgadzając się wraz z nią, ponieważ jej pomysł nie był zły. Potrzebowałam komuś się wyżalić, a Alex wydawała się do tego idealna, zawsze umiała znaleźć punkt wyjścia z całości.
Porozmawiałyśmy jeszcze dobre kilka godzin i gdy zadzwonił mój telefon, dopiero wtedy zorientowałyśmy się jak jest późno. Było po 18, więc musiałam iść do siebie i spytać chłopaków czy idą z nami. Odebrałam telefon, który dzwonił od dłuższej chwili.
-Halo?- warknęłam podirytowana.
-Gdzie jesteś?- usłyszałam stanowczy głos Harrego.
-U Alex. Co się stało?- byłam zdezorientowana, ponieważ nigdy nie obchodziło go co dzieje się ze mną, a tu nagle wypytuje gdzie przebywam? Nie wydaje się to dziwne?
-Zaraz przyjedzie po Was Jake, siedźcie tam i zasuńcie rolety, zgaście światło i przede wszystkim upewnijcie się, że drzwi od domu są zamknięte na klucz i nikt nie przedrze się do domu.- po tym nastąpił jedynie dźwięk zakończonej rozmowy. Tak po prostu rozłączył się. Popatrzyłam przestraszona i tym samym zdezorientowana na przyjaciółkę, która patrzyła na mnie badawczo.
-Zasuń rolety w całym domu i pogaś światła, a ja zamknę drzwi.- szybko wstałam z sofy, podczas gdy blondynka nadal na niej siedziała. Ponagliłam ją, szybko podbiegając do drzwi, które były otwarte. Zamknęłam je na klucz i pobiegłam do tylnych drzwi, które były otwarte na oścież. Przełknęłam gulę stojącą w gardle i stawiając ostrożnie krok za krokiem wychyliłam się zza nich, rozglądając się po ogródku. Jednak nic szczególnego nie udało mi się dostrzec. Pomyślałam, że to jedynie wiatr otworzył drewnianą powłokę lub sama przyjaciółka zapomniała je domknąć. Jednak wtedy usłyszałam przeraźliwy krzyk Alex. Szybko, zapominając o drzwiach pobiegłam w stronę hałasu. Stanęłam przed salonem, nie wchodząc do niego. Kontem oka wyjrzałam  zza ściany. Zobaczyłam szamoczącą się przyjaciółkę  w objęciach muskularnego, łysego i wysokiego mężczyzny. Najciszej jak tylko potrafiłam, pobiegłam na górę schodami do jej sypialni. Rozejrzałam się, szukając rzeczy która pomogła by mi w samoobronie. Zobaczyłam jedynie metalową i dużą figurkę  modela. Chwyciłam ją w dłoń i najszybciej jak umiałam zbiegłam na dół. Skradałam się do niego tak by mnie nie zobaczył, ani nie usłyszał. Przywaliłam mu z trzy razy, po czym on puścił Alex i oszołomiony odwrócił się do mnie. Jednak ja byłam sprytniejsza i zdążyłam w tym czasie zadać mu dwa bolesne uderzenia, po których mężczyzna z jękiem upadł na podłogę. Popatrzyłam na skuloną przyjaciółkę w najdalszym koncie pokoju. Płakała i trzęsła się ze strachu. Byłam świadoma co ten świr chciał zrobić przyjaciółce. Gdybym nie zareagowała w tym momencie, było by już za późno.  Jej koszulka była w strzępach i trzymała się zaledwie na kilku szwach, podczas gdy spodni nie miała w ogóle. Chciałam do niej podbiec i podnieść na duchu, jednak poczułam mocną dłoń w tali, która szarpnęła mną do tyłu.  W ostatniej chwili złapałam równowagę i popatrzyłam na osobę za mną mając na dzieję, że to któryś z przyjaciół. Jednak jakie było moje rozczarowanie gdy zobaczyłam ostry wyraz twarzy nieznajomego mężczyzny, który w dłoni trzymał nóż. Szarpałam się z nim, a on bez niczego wbił mi ostrze w udo, śmiejąc się jak psychopata. Zawyłam z bólu gdy wyjął nóż i wbił go ponownie w inne miejsce. Zamachnęłam się ręką uderzając go z całej siły w żebra z trzymanej rzeczy w mojej dłoni. Nie spodziewał się tego, jednak on również nie dawał za wygraną. Uderzył mnie z pięści w policzek, a następnie poczułam ciepło rozchodzące się po nim. Zaczęłam obkładać go pięściami. Wydawało mi się, że nic nie dają gdy jednak zobaczyłam jak słabnie z każdą chwila na moich oczach. Szarpnął za moje włosy, na co krzyknęłam i uderzyłam go w kroczę. Zobaczyłam jak do domu wchodzi kilku następnych mężczyzn, których nie znałam. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Chwyciłam się za ranę na kilka sekund, a następnie podniosłam dłoń patrząc na nią. Była w krwi. Mojej krwi! Potrząsnęłam głową chcąc by mroczki przed oczami ustąpiły. Poczułam mocne dłoń na ramieniu, która popchnęła  mnie  na ścianę, a następnie z jękiem  zjechałam po niej. Nie chciałam poddać się tak łatwo, ponieważ nie tego uczył mnie Harry. Z trudem wstałam na równe nogi i ze wszystkich sił powaliłam jednego z mężczyzn. Usiadłam na nim i wzięłam w prawą dłoń moją „broń”, którą zaczęłam obkładać mężczyznę z całej siły po twarzy i żebrach, aż zobaczyłam jak kolejny traci siły, aż w końcu jego głowa upada bezwładnie na kafelki. Szybko wstałam rozglądając się dookoła. Dwóch napakowanych nieproszonych gości z szyderczym śmiechem właśnie dobierało się do blondynki. Podbiegłam do nich, jednak szybko zostałam odepchnięta.  Jeden  z nich wstał i bez niczego podniósł mnie do góry, a ja szamotałam się na boki tylko po to by mnie puścił, chodź wiedziałam, że jest to niemożliwe. Rzucił mną na szklany stolik, który pod moim ciężarem rozpadł się, a jego odłamki zaczęły mnie ranić. Z sykiem podniosłam się i ostatkiem sił rzuciłam się na niego. Słyszałam płacz przyjaciółki, jednak nic nie mogłam zrobić. Uderzałam z całej siły w jego umięśnione ciało, a on wydawał się rozbawiony tą całą sytuacją.
-Zapamiętajcie co macie przekazać waszym chłopaczkom. W pewnym momencie Robert Terri dorwie ich, nawet jeśli miałby przez to zabić was.- Wysyczał chwytając mnie za podbródek mocno ściskając bym na niego popatrzyła. Splunęłam w jego stronę, a jego oczy w jednej chwili stały się czarne jak smoła. Bałam się, zwyczajnie się bałam. Nie miałam już sił na walkę z nimi. Zrobiłam zamach nogą trafiając go w czułe miejsce między nogami. Mężczyzna jęknął i upadł na kolana. Usłyszałam jak do domu wbiegają inne osoby. Nie miałam ochoty patrzyć kto to, ponieważ wiedziałam, że to kolejni, którzy nie mają wobec nas dobrych zamiarów. W głowie kręciło mi się z każdą chwilą co raz bardziej. Nogi zrobiły się jak z waty i upadłam bezwładnie na odłamki szkła. Zobaczyłam jeszcze jak Harry , Zayn, Jake, Jacob i kilku innych wyprowadza agresywnych typów z pomieszczenia. Chciałam coś powiedzieć jednak ból nie pozwalał mi na to. Przyglądałam się wszystkiemu co działo się naprzeciw mnie. Drake podszedł do Alex i  założył  na jej drobne ciało swoją koszulę, pozostając jedynie w białym T-shirtcie. Przyjaciółka dalej płakała i siedziała skulona w kącie, a wokół niej zbierali się po kolei inni nie dostrzegając mnie, ponieważ siedziałam oparta z tyłu salonu o szafkę. Wtedy Alex wskazała na mnie drżącą dłonią, a ja w tej samej chwili przymknęłam powieki, nie mogąc nad nimi zapanować.
~~Alex~~
Gdyby nie Jake i reszta, nie wiem co było by  z nami teraz. Jestem wdzięczna Darcy, która broniła mnie z całych sił obrywając za wszystko. Oni nie uderzyli mnie ani razu, jednak dotknęli mnie w mój najczulszy punkt. Byli tak blisko by skrzywdzić mnie ponownie jak kiedyś, jednak za każdym razem w mojej obronie stawała przyjaciółka. Wiedziałam, że jest z nią źle, jednak bałam się zrobić chodź najmniejszy ruch.  Nie udało mu się dobrać do mnie do końca, na moje szczęście, chodź to były zaledwie sekundy, ponieważ nie miałam na sobie nic. Czułam się zawstydzona, gdy podbiegł do mnie Drake i założył na moje ciało swoją koszulę w kratkę. W tamtym momencie żałowałam, że chciałam wrócić do Anglii. Jednak każdemu należało się wolne. Rozpłakałam się jeszcze bardziej przypominając sobie sytuację sprzed kilku minut. Chłopaki powoli zaczęli zbierać się w salonie, jednak nigdzie nie mogłam dostrzec Darcy, chodź wiedziałam, że nie wychodziła, ponieważ bym zauważyła. Po kilku sekundach mój wzrok natrafił na jej. Leżała bezwładnie oparta resztką sił o bok komody w najciemniejszym koncie. Chłopaki nie zauważali jej, więc podniosłam trzęsącą się dłoń w jej stronę i wskazałam na nią. Wedy chłopaki odwrócili się w tamtą stronę i Harry, Niall oraz Drak pobiegli do niej.

~~Drake~~
Bałem się, tak cholernie się bałem. Byłem zły na siebie, że wcześniej jej nie zauważyłem. Gdy popatrzyłem na Darcy, zobaczyłem jak jej głowa opada bezwładnie. Podbiegliśmy do niej, przykucnąłem obok najważniejszej mi osoby i przejechałem wzrokiem po jej ciele. Miała ranę na udzie z której przesączyła się już dawno krew przez spodnie robiąc wokół niej małą kałużę. Wyglądała okropnie. Liam sprawdził puls, a moje serce biło jak oszalałe, ponieważ nie chciałem by tak zakończyło się jej życie. Nie miałem nawet szansy się z nią pożegnać.
-Szybko! Bierzcie ją! Puls jest ledwo wyczuwalny!- krzyknął przerażony brunet. W panice podniosłem brunetkę na ręce i razem z Harrym pobiegłem do samochodu. Położyłem ją na tylnych siedzeniach, sam siadając szybko za kierownicą, a obok mnie Harry, który przez całą drogę do szpitala patrzył na nią niespokojnie i krzyczał po mnie, że jadę za wolno.
W ciągu kilku minut udało mi się dotrzeć pod szpital. Harry szybko wyciągnął dziewczynę z samochodu, podczas gdy ja go zgasiłem. Wbiegliśmy do środka robiąc niezły harmider w izbie przyjęć. Moją Darcy szybko przejęli lekarze. Tak cholernie się o nią bałem.
***
Czekaliśmy przed salą operacyjną od dobrych kilku godzin. Na miejsce zdążyli przyjechać już wszyscy prócz Jake’a, który wziął do siebie Alex, ponieważ nie dało się jej podobno uspokoić. Tak cholernie bałem się o Darcy jak jeszcze nigdy. Nie chciałem dopuszczać do myśli faktu, że coś może pójść nie tak i w jednej chwili zabraknie jej.  Po chwili drzwi od Sali otworzy się, a przez  nie wyszedł lekarz z niewyraźną miną. Razem z Harrym wstaliśmy, podbiegając do niego.
-Co z nią?- zapytałem zdenerwowany.
-Kim panowie są dla pacjentki?- zapytał podejrzliwie mężczyzna na oko już dawno po 50- siątce.
-Ja jestem jej bratem, a on narzeczonym.- powiedział jak gdyby nic Harry. Lekarz kiwnął głową i kazał by poszliśmy razem z nim do gabinetu co wykonaliśmy. Byłem podirytowany, ponieważ chciałem wiedzieć co z nią.
-Niestety pacjentka  straciła wiele krwi i musieliśmy ją przetoczyć. W pewnej chwili jej serce przestało dawać jakiekolwiek oznaki życia. Jednak udało nam się zaszyć wszystkie rany które zrobiło ostre narzędzie. Niestety są i złe wieści. Przedmiot przerwał jeden z nerwów, który usilnie staraliśmy się naprawić.  Pacjentka będzie musiała wiele przecierpieć związku z nogą, która do końca życia może być niesprawna. Po wyjściu ze szpitala czeka ją długa i żmudna rehabilitacja. Teraz proszę być jednak dobrej myśli, ponieważ obawiam się jednego, że dziewczyna może nie przeżyć dzisiejszej nocy. Jest za słaba, teraz chyba pozostaje modlitwa.

Po tych słowach wyszedłem z gabinetu z trzaskiem opadając na pobliską ścianę i zjeżdżając na ziemie. Twarz schowałem w dłoniach, a jedna łza spadła na mój policzek, ponieważ uświadomiłem sobie, że życie bez niej nie będzie miało sensu. Uświadomiłem sobie, że nie dam rady, ponieważ to ona była moim napędem w życiu.
____________________________________________________________________
Hej
Także zacznę od tego, że opowiadanie dalej jest i na chwilę obecną będzie prowadzone dalej. Wiem, że myśleliście, że jednak postanowiłam odpuścić sobie i zawiesić całą moją pracę. Nie, ja tak łatwo się nie poddam :D Rozdział miał być dodany już dawno temu ale gdy chciałam go dodać jeszcze przed wyjazdem na obóz, okazało się, że moja kochana świnka morskia przegryzła kable do internetu i stąd rozdział dopiero teraz. Wiem, że stylistycznie opowiadanie jest do bani ale jestem zmęczona i nie mam sił na to by to wszystko poprawić, a chce byście wiedzieli, że blog nie umarł :D
Komentujcie, a kolejny rozdział kto wie dodam w najbliższym czasie 
Ps. jest już napisany, teraz wszystko zależy od was ile będzie komentarzy :)