sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 37

Mijały dni, a wszystkie sprawy nabierały co raz to większy obrót.
Tessa została przy Harrym. Okazało się, że był pod wpływem narkotyków i nie wiedział co mówi.
Każdego dnia od rana do wieczora w sali szpitalnej przy łóżku Darcy, czuwał Drake.
Harry nie odwiedził swojej siostry ani razu. Nie obchodziła go, dla niego mogła nawet umrzeć.

~~Darcy~~
Obudziłam się dość wcześnie rano. Obracałam się z boku na bok, próbując usnąć.
-Nie wierć się tyle...- usłyszałam głos.
Ten drażniący uszy głos... Głos Dereca...
Momentalnie podniosłam się na rękach. Stał w ciemnym kącie pomieszczenia.
-Odejdź..- mój głos trząsł się z przerażenia.
-Nie tak prędko. Stęskniłem się za tobą.- zaśmiał się i zaczął podchodzić bliżej mnie.
-Co tu robisz?!-zaczęłam krzyczeć, a z oczu spływać łzy.
-Zapomniałem jak to jest ...

-Darcy...Darcy...
Zachłysnęłam się powietrzem i rozejrzałam się po sali.
Była oświetlona przez lampy, które raziły moje oczy.
-Już, spokojnie. To tylko koszmar.- poczułam czyjąś mocną dłoń na moich plecach.
Sprawnie odsunęłam się od Drake'a.
Do nikogo nie miałam zaufania, nawet do niego.
Nie wiem, jak on tak potrafi. Ja widzę, że każdego dnia ranie go na nowo. Nie potrafię go dopuścić do siebie. Dzień w dzień przesiadujemy w ciszy, która dla mnie jest ukojeniem.
Masz czasem tak, że mimo iż na zewnątrz wydaje się wszystko ok, to w środku szalejesz z emocji?
Wiele ludzi na tym świecie nie daje sobie rady z samym sobą, nie wie co się z nim dzieje i nie chce pomocy. Boi się stawiać kolejne kroki w życiu z obawy przed ryzykiem. A czy ryzyko nie występuje zawsze? Czy ono, nie jest obecne w naszym życiu każdego dnia?
Mimo, że czujesz smutek, starasz się go nie okazywać,prawda? Czy jednak na dłuższą metę tak się da? Wszystko ma swój koniec i początek, niczego nie zdołamy  przewidzieć i od niczego nie uciekniemy. Najlepszy sposób, to ten kiedy stawimy mu czoła.
Właśnie wtedy zrozumiałam coś...
Odwróciłam wzrok od okna, w stronę Drake. Patrzył na mnie zmęczonym wzrokiem, a ja się do niego lekko uśmiechnęłam, na co on wyprostował się na krzesełku i powtórzył mój gest.
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi od sali, więc popatrzyłam kto przyszedł.
Była to Tessa i mój lekarz prowadzący.
-Panienko Styles, jest pani już wolna.- uśmiechnął się do mnie. -Gdyby się coś działo, proszę od razu się pojawić na wizycie. Proszę dużo odpoczywać.- podał kartę wypisu Tessie, pożegnał się z nami i wyszedł.
-Idź się przebrać, a my zaczekamy.- podała mi czyste ubrania, a ja powoli odebrałam je od szatynki.

~Tessa~~
Obawiam się jaka będzie reakcja Harryego wobec Darcy. Nie cieszył się na wieść, że wraca do domu. Podałam czyste ubrania brunetce, a ona niechętnie podniosła się z łóżka i już po chwili jej nie było. Odwróciłam wzrok w stronę Drakea.
-Jak tam twoja noga?- podeszłam bliżej i oparłam się o stolik.
-Okay, da się żyć. Jak zareagował Harry?
-Nie był za. Zaczął krzyczeć. Ostatnio często mu się to zdarza z powodu narkotyków. Nie wiem czy to dobry pomysł by ona wracała do niego.
-A może niech się do mnie przeniesie.
-No nie wiem.- nie byłam co do tego planu przekonana.
-Jutro wezmę ją od niego. O której będziesz już w domu?
-Około 15, powinnam być.-uśmiechnęłam się do niego.
Zakończyliśmy naszą rozmowę, ponieważ do pomieszczenia weszła młoda Styles.

~~Darcy~~
Ostatni raz popatrzyłam na siebie w lustrze i wzdychając wyszłam z łazienki. Ich wzroki spoczęły na mnie, na co spuściłam głowę. Kiedyś uwielbiałam, gdy ktoś zwrócił na mnie uwagę, ale teraz wszystko się zmieniło. Nie wiem, czy kiedykolwiek powrócę do wyścigów, dilerki i tych innych rzeczy. Drake wstał, podtrzymując się na kulach, po czym z nie wielkim trudem przełożył sobie moją torbę, przez ramię.
-No to chodźcie.- powiedziała do nas Tessa.
Poszliśmy za nią, aż do jej auta.
Usiadłam z tyłu  na przodzie jako kierowca Tes,a Drake oczywiście jako pasażer. Gdy  już ruszyliśmy, popatrzył na mnie i się uśmiechnął, a ja ponownie spuściłam głowę, bawiąc się palcami.
Gdy zatrzymaliśmy się przed domem bruneta, zaczęli się jak by na coś umawiać.
Oczywiście, jestem osobą dociekliwą i ciekawił mnie fakt o co w tym chodzi.
Już po kilku następnych minutach stanęliśmy na podjeździe Harry'ego.
Tes wzięła moją torbę i zaraz za nią podążyłam do domu.
Powoli ściągnęłam trampki, a zaraz podbiegła Emily i przytuliła mnie.
-Teskniłam wies?- popatrzyła na mnie, a ja mimo woli uśmiechnęłam się.
-Ja też.-wychrypiałam, a ona mnie puściła i pobiegła do salonu, krzycząc:
-Harry,Harry! Darcy wróciła!
Czułam się tu jak obca, nie wiedziałam gdzie iść najpierw. Jednak postanowiłam, że wejdę do siebie.
Nie było mnie w nim tak długo. Gdy zaczęłam wychodzić po schodach coś chwyciło mnie za rękę. Momentalnie odskoczyłam odwracając się do osoby, upadając przy tym na schody.
Oczywiście, był to Harry.
-Co ty tu robisz?-wysyczał w moją stronę, a ja głośno przełknęłam ślinę.
-Słuchajcie, ja jadę odwieść Emily do jej koleżanki. Harry uspokój się. Pa.- pocałowała go w policzek i razem z dziewczynką wyszła z domu.
On odwrócił się w moją stronę, a ja patrzyłam na niego z przerażeniem.
-Nie jesteś i nigdy nie będziesz moją siostrą, rozumiesz?- wysyczał -Nigdy Cię nie lubiłem, bo to przez Ciebie tata odszedł z domu! Po co tu wróciłaś?! Wynoś się o własnych siłach, puki możesz!
Powoli wstałam, przedostając się między ścianą, a nim.
Wyszłam z domu, trzaskając drzwiami jak najgłośniej. Weszłam do garażu i wsiadłam do jednego z samochodów wyścigowych Harry'ego. <Mustang shelbi 2014>
Wsiadłam i chwyciłam kierownice, patrząc za szybę, głośno wzdychając.
To wszystko tak szybko się toczy, a my nie mamy nad tym kontroli w żaden sposób. Musimy się zdać na intuicję i iść na ślepo.
Odpaliłam silnik, a on tak pięknie dał sygnał do gotowości.
Wyjechałam z posesji tego dupka i udałam się tam, gdzie nie wiem, czy na trzeźwo bym  pojechała.
Pojechałam pod rodzinny dom w którym wszystko się zaczęło.
Siedziałam i patrzyłam jak głupia w opustoszały dom rodziny Styles.
Pod chwilą impulsu wysiadłam z auta i podeszłam pod drzwi wejściowe, które okazały się otwarte. Niepewnie weszłam do środka gdzie wszystko było pogaszone, a wszędzie panowała grobowa cisza.
Oświetliłam hol, a następnie salon.
Jednak przeraził mnie tamtejszy widok. Wszystko było tak samo porozwalane na podłodze, jak wtedy, gdy ostatni raz tu byłam. Uklęknęłam z bezradności przed odłamkami szkła i zaczęłam przypominać sobie chwile spędzone z mamą. Jak robiła mi śniadania, jak mnie budziła do szkoły...
Zaczęłam płakać jak małe dziecko. Nagle mój wzrok, przykuła biała koperta, obok otwartego albumu ze zdjęciami.
_______________________________________________________________________
Hej. Wybaczcie za błędy, gdyby się pojawiły ale nawet na ich poprawę nie mam czasu :c
Za dużo obowiązków :p
Miłej niedzieli i no.. do następnego :D komentujcie, bo ważą się losy, czy blog zostanie usunięty.
Jutro pojawi się extra notka. Więc klikajcie jutro około godziny 19 :3


niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 36

     Leżałam w ciszy w sali szpitalnej patrząc na świat za oknem. Wszystko co tam było, wyglądało na szczęśliwsze, jedynie ja nie pasuję do całości. Smutna, zagubiona, w ranach błądząca po świecie. Szukająca swojego miejsca na ziemi.
Gdyby to wszystko mogło być tak proste, gdyby wszystko nigdy się nie wydarzyło, a ja bym się nie urodziła...
Dlaczego to ja muszę mieć zawsze tak ciężko w życiu? Co jest ze mną nie tak?
Czuję się samotna w tym wielkim świecie pełnym ludzi.
-Hej.- do sali zajrzała Tessa.
Ja jedynie uśmiechnęłam się do niej niemrawo.
Usiadła na krzesełku obok łóżka i popatrzyła na mnie, a mi spłynęłam samotna łza.
-Nie płacz kochanie. Wszystko będzie dobrze.- uśmiechnęła się słabo i pogłaskała mnie po ręce.
Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i mocno ją przytuliłam, a ona mnie nie wypuszczała, tylko kołysała nami na boki.
-Wszystko będzie dobrze, tylko to ty musisz walczyć, pamiętaj.- wyszeptała mi do ucha.
-Ale ja nie potrafię.
-Ja w Ciebie wieżę. Jesteś i zawsze byłaś dzielna. Dasz radę.- szeptała, bym tylko ja mogła to usłyszeć.
-Ja już tu nie chcę być.- wychrypiałam.
-Wiem, już niedługo. -uśmiechnęła się pocieszająco. -Dobra, teraz połóż się, muszę Cię zbadać.
Zrobiłam co kazała, a ona sprawdziła moje rany jak się goją itd.
-Chcesz może z kimś porozmawiać?- zapytała.
-Ale z kim?- nie do końca wiedziałam o co jej chodzi.
-No na przykład z Drakem albo Alex...
-Nie...
-Ale oni tam czekają, dzień w dzień aż ty się zgodzisz i będą mogli z tobą porozmawiać.- tłumaczyła.
-Nie chce...
-Jasne.- uśmiechnęła się i wyszła z pomieszczenia, zostawiając mnie sam na sam z myślami.
W każdą noc, gdy tylko zamknę oczy, widzę ich, tą piwnicę...
 Nie potrafię spać ani jeść. Mimo, że wiem,że jestem tu bezpieczna, to czuję narastający niepokój.
Boję się każdego mężczyzny, nawet tych których znam od wielu lat.
Po policzku spłynęło kilka kolejnych łez.
Jak mam prosić kogoś o pomoc, skoro nikt nie wie co przeżyłam.
Jestem na wyczerpaniu sił i załamania psychicznego.
Nie daję sobie z tym wszystkim rady. Wiele lekarzy mówi, że jest już lepiej ale to gówno prawda!
Wszystko na tym świecie jest za wesołe i kolorowe dla mnie. Ja nie potrafię się tu odnaleźć.

~~Drake~~
-Nie chce nikogo widzieć.- powiedziała smutna Tessa, siadając przy łóżku.
-Co będzie z nią dalej?
-Nie wiem. Ja nie mogę jej wziąć mimo, że bym chciała.
-Tessa, a jak ona się czuje?
-Nie wiem. Trudno mi stwierdzić co tak naprawdę ona sama będzie czuła. Ale nie wygląda  to najlepiej.- spuściła głowę, a mnie na te słowa, aż serce zabolało, rozpadając się na małe kawałeczki.
Moja mała Darcy sama i nikt kto mógł by jej pomóc.
-Panie Collins, tu pański wypis. Proszę nie przemęczać nogi, ani barku. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia i na kontrolę proszę zgłosić się za dwa tygodnie.- naszą rozmowę przerwał lekarz, podając mi kartę wypisu.
Wstałem z łóżka, torbę przewiesiłem przez ramię i o kulach razem z Tessą wyszedłem z sali.
-Masz jakieś wieści od Harry'ego?
-Nie. Jestem na niego wściekła. Chciałam bym wiedzieć dlaczego uciekł.- wzdychnęłam i opuściła głowę.
Wszystkich nas ta sytuacja przybiła. Nikt nie może stwierdzić co dalej.
Brunetkę zawołali do jakiegoś pacjenta, więc na tym zakończyła się rozmowa.
Ja natomiast kuśtykając, dotarłem pod drzwi sali w której przebywa Dars.
Powoli uchyliłem drzwi i wejrzałem przez nie.
Leżała skulona do mnie tyłem. Patrzyła za okno, w ogóle nie zwracając uwagi, że ktoś wszedł.
Usiadłem na krzesełku obok jej łóżka.
-Darcy...- powiedziałem cicho, a ona szarpnęła się na łóżku i oddaliła ode mnie jak najdalej.
To jest coś okropnego, widzieć jak twój przyjaciel boi się Ciebie.
Było mi smutno, ale dalej próbowałem nawiązać między nami rozmowę.
-Hej.- uśmiechnąłem się.
Ona jednak nic nie powiedziała, tylko patrzyła na mnie tymi zmęczonymi oczami.
-Jak się czujesz?- i tym razem nie dostałem odpowiedzi.
Drzwi do sali otworzyły się, a przez nie weszła pielęgniarka z obiadem.
-Rybko, zjedź dziś obiad.- poprosiła mile, średniego wieku pielęgniarka.
Była nie wysoka,trochę przy grubawa  z kruczoczarnymi włosami, krótko ściętymi.
Dziewczyna szybko zaprzeczyła ruchem głowy, że nie będzie jeść.
Pielęgniarka zostawiła talerz na stoliku nie daleko nas i podeszła do mnie.
-Zrób coś by przynajmniej to zjadła.- powiedziała mi na ucho i wyszła, a ja ponownie usiadłem tam gdzie wcześniej.
-Wyjdź.- powiedziała cicho, ale stanowczo

~~Tessa~~
Gdy skończyłam swoją zmianę, chciałam jeszcze zajrzeć do Darcy, ale zobaczyłam w porę, że rozmawia z Drakiem. Uśmiechnęłam się, bo dzięki niemu, dziewczyna może na nowo zacząć funkcjonować. Widziałam jak trzymał jej talerz i pomagał w jedzeniu, mimo, że robiła to z niechęcią to jednak jadła.
Nie chciałam siebie zdemaskować, dlatego zamknęłam drzwi i udałam się do przedszkola po Emily.
Dziś wyprowadzam się do mojego starego mieszkania razem z siostrą.
Nie chce mieszkać w domu Harry'ego.
Gdy tylko zatrzymałam auto na podjeździe posesji Styles, siostrzyczka pobiegła do drzwi.
Pociągnęła za klamkę, mimo, że wiedziałam iż ich nie otworzy, ponieważ są zamknięte.
Jednak było na odwrót. Drzwi były otwarte.
-Emily!- od razu krzyknęłam biegnąc za nią.
Bałam się, że ktoś się włamał i jest w środku.
Gdy wbiegałam już do domu usłyszałam małą i ten charakterystyczny ochrypły głos.
Stanęłam w salonie jak sparaliżowana.
To był Harry.
-Emily, idź na górę.
-Ale..
-Powiedziałam.- a ona oburzona pobiegła na górę.
-Co ty tu robisz?- wysyczałam.
-Mieszkam.- zakpił.
-Co się z tobą dzieje?!- krzyknęłam zła.
Cała złość z ostatnich dni zaczęła ze mnie ulatywać jak powietrze.
-Od kiedy obchodzi Cię to co robię?- zaśmiał się chamsko.
-Od kiedy jesteśmy razem.- gdy wypowiedziałam te słowa, on ZNÓW się zaśmiał.
Zabolało mnie to, jak zareagował.
-Za tydzień wychodzi ze szpitala Darcy, nawet to Cię nie interesuje?!
-I nigdy mnie ona nie obchodziła! Sierota, którą rodzice zostawili na pastwę losu.- zakpił.
-Czyli mnie też tak uważasz?- po policzku popłynęła jednak samotna łza, którą od razu wytarłam.
-Tak. -powiedział bez uczuciowo.
___________________________________________________________________________
Hej Ziomeczki :D!
Jak myślicie, jak to wszystko się dalej potoczy?
Liczę na wasze komentarze, bo nwm czy wgl ktoś to czyta i czy warto to tu udostępniać.
Sorry, ale miałam nie śmiać się w postach i wgl z czytelników piszących do mnie, ale osoba która napisała pewien komentarz, rozśmiała mnie. Chodź nie wiem, czy miała mnie nim obrazić, czy jak?
Ale mniejsza z tym, napisała bym ja sama nie pisała tego bloga, tylko... najpierw przeczytała słownik.
Dziękuję bardzo, za tą jakże ciekawą odpowiedź z twojej strony. Nikt jednak nie zapytał mnie dlaczego takie błędy w linku itp.
Może od razu pójdę po słownik do polskiego i zacznę go czytać... xD
Przepraszam Cię bardzo, ale nie da się CZYTAĆ słownika jak lektury -,-''
Więc najpierw pomyśl drogi czytelniku zanim coś napiszesz :) z  góry dziękuję.

Trochę się rozpisałam... ale myślę, że było warto, bo już długi czas trapiło mnie to jakoś tak dziwnie :p
No to co? Do następnego, czkam na wasze komentarze i pozdrawiam ;)

czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 35

Wszystko wokół mnie było białe. Nie wiem gdzie jestem, wszystko mnie boli.
-Witam, panienko Styles.- do pomieszczenia wszedł mężczyzna tak po czterdziestce, w białym kitlu.
Podszedł do mojego łóżka, na co ja się odsunęłam.
-Spokojnie, tu jesteś bezpieczna.- powiedział ciszej, tak bym tylko ja to usłyszała.
Mimo tych słów, nie zrobiłam nic. Jedynie mocniej opatuliłam się kołdrą.
-G..Gd..Gdzie... ja.... jestem?- wymamrotałam.
-W szpitalu.
Po tym co przeszłam on myśli, że zaufam każdemu, a dotyk najbliższego kolegi nie będzie przeze mnie odtrącany ?!
Popatrzył coś w kartotekę i coś pozapisywał.
-Ehh, no nic. Odpoczywaj.-powiedział w moją stronę, a następnie podszedł do drugiego łóżka.
-Jak się pan czuje?-spytał pacjenta obok.
-Proszę  mówić do nie zwyczajnie Drake.
-No dobrze, a więc...
-Ta noga mnie boli i ramie szczypie niemiłosiernie.
-Dobrze, że pan to mówi. Zaraz pielęgniarka weźmie pana na badania i zobaczymy co się z tym dzieje.      
Rozmawiali jeszcze o czymś, ale ja ich nie słuchałam.
Skuliłam się na łóżku i po samą głowę, przykryłam kołdrą.
Usłyszałam zasuwanie się drzwi. Faktycznie, lekarza nie było.
Patrzyłam jak głupia na Drake'a. On też odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się .
Ja nie zrobiłam nic. Miałam pusty wzrok. Nagle spuściłam go na podłogę, a do pomieszczenia weszła pielęgniarka z wózkiem.
-Dzień dobry panie Collins. Zapraszam na wózek.- uśmiechnęła się do niego promiennie.
Brunet z pomocą kobiety wstał z łóżka i usiadł na wyznaczonej rzeczy.
Zanim wyjechał z sali, popatrzył jeszcze na mnie.

~~Drake~~
Wyjechałem z pomieszczenia i od razu natknąłem się na twarze moich przyjaciół i znajomych.
Chcieli coś powiedzieć, jednak nie zdążyli, ponieważ pielęgniarka przyśpieszyła kroku.
Zrobili mi kilka podstawowych badań, a następnie odesłano do gabinetu zabiegowego, gdzie chwilę poczekałem na lekarza.
-Witam. Tak jak mówiłem ściągniemy opatrunek i sprawdzimy co się dzieje.- uśmiechnął się do mnie i zabrał się do zdejmowania bandaży.
-Ma pan szczęście. Rana na ramieniu lekko spuchła, ale to normalne, a co do nogi, to podamy leki.
-Kiedy będę mógł wyjść?
-Oj nie prędko.
***
Zawieźli mnie pod salę. Gdy zobaczyłem moich znajomych, poprosiłem pielęgniarkę o chwilę czasu żebym mógł z nimi porozmawiać.
-Jak się czujesz stary?- spytał Jacob.
-W porównaniu do Darcy, trzymam się dobrze.
-A co z nią?- zapytała Alex, której wcześniej nie zauważyłem.
-Na początku jej nie poznałem. Ma  tyle ran i siniaków, że najchętniej gołymi rękami zabił był tych jego pomocników jak i jego.
-Ale chy..chyba nie jest tak źle?- to raczej było stwierdzenie niż pytanie, zadane przez Alex. Mówiła tak cicho, że ledwo usłyszałem co wymamrotała. Usiadła na krześle, trzymając się za głowę i marszcząc czoło, tak jak by się nad czymś zastanawiała.
-O panie Collins, co pan tu robi? Nie powinien pan leżeć na sali?- w naszą stronę szedł mój i Dars lekarz prowadzący.
-Chciałem z przyjaciółmi porozmawiać.- wskazałem na osoby siedzące na krzesłach obok mnie.
-Naturalnie.- uśmiechnął się i wszedł do sali.
Chciałem już zacząć mówić, jednak krzyki zza ściany uniemożliwiły mi to.
Były to płaczliwy głos mojej małej Darcy. Popatrzyliśmy po sobie.
Nikt tak naprawdę nie wie co tam się dzieje. Do sali wbiegło kilku pielęgniarzy i  dwóch innych lekarzy.
Po może 5/10 minutach, krzyki ucichły a z sali zaczęli wychodzić lekarze i pielęgniarze.
Nasz prowadzący zatrzymał się przy nas.
-Panie Styles.- zwrócił się do Harry'ego.
-Proszę mówić przy wszystkich.- widać, że było to dla niego już obojętne.
-Pańska siostra -zwrócił się do Hazzy - chciałem zbadać jak goją się jej rany, jednak nie pozwoliła mi na to. Jest za bardzo przestraszona, jeśli się pan zgadza to przyszedł by z nią porozmawiać psycholog.
-Tak.- powiedział od razu, bez wahania.
-W takim razie to tyle, a ty Drake wracaj do sali.- zwrócił ostatnie słowa do mnie, na co ja kiwnąłem w potwierdzającym geście, że rozumiem.
-Dobra stary, wracaj na sale.- po zdrowym ramieniu poklepał mnie Jake.
Tak też zrobiłem, wjechałem wózkiem do pomieszczenia gdzie spokojnie spała Darcy.
Popatrzyłem na pielęgniarkę przy biurku w prawym rogu.
Podjechałem do niej.
-Dlaczego śpi, skoro jeszcze nie dawno niespała?- wskazałem na szatynkę.
-Tak, to fakt. Jednak lekarz nie miał wyboru.- popatrzyła na mnie, a następnie pomogła mi się położyć na łóżku.

~~Darcy~~
Obudziłam się, ale nie w tej sali gdzie byłam wcześniej. Było to małe pomieszczenie, choć dobijało tak samo. Te białe sterylne ściany i wszystko  co znajdujące się w zasięgu mnie.
Prawie od razu, po mojej lewej stronie znajdowało się pojedyncze okno, przez które mogłam podziwiać to co dzieje się za mną.
Żaluzie na wpół były zasunięte, by promienie słońca nie raziły moich oczu. Na pewno było ciepło, ponieważ pora roku tylko na to wskazywała. Tak, już mamy lato. Patrząc na zaznaczony dzień na kalendarzu naprzeciw mnie, tyle mogłam stwierdzić. Rozejrzałam się jeszcze po sali. Po mojej prawej stronie była półeczka do mojej dyspozycji, następnie jakieś dwa monitorki i kolejna półeczka, a następnie łóżko, które było sterylnie zaścielone. Cisza która tu była, dała mi ukojenie. Jednak nie na długo...
Przypomniałam sobie dni, kiedy nie byłam ani bezpieczna ani wolna. Cisza która też mnie obejmowała wtedy gdy leżałam w piwnicy. Te chwile niepokoju bardzo mnie rujnowały.
Zaczęłam wszystko sobie na nowo przypominać, na co kilka łez spłynęło mi po rozgrzanym poliku. Zaczęłam się trząść z obawy, że to wszystko wróci.
Nagle drzwi zaskrzypiały, a do pomieszczenia weszła wysoka szatynka. Formalność można od niej wyczuć na km. Podeszła do mojego łóżka i przysunęła do siebie stołek, tak by mogła usiąść. Nie patrzyła na mnie. Swój wzrok miała wpatrzony w kartki papieru.
-Dzień dobry. Jestem Katie Smith.- podała mi rękę, na co ja niechętnie powtórzyłam gest.
Odwróciłam głowę w stronę okna, by nie musieć patrzeć na nią.
Czemu to mi muszą się przytrafiać te najgorsze rzeczy. Czemu nie mogę być wolna i korzystać z chwil jak inni?! Jest lato, więc teraz powinnam się bawić, korzystać z życia...
-O czym tak myślisz?- przerwała mi przemyślenia ta kobieta.
Nie odpowiedziałam , dalej patrzyłam tam gdzie chwile temu.
-Opowiedz coś o sobie.- z mojej strony dalej zero zainteresowania.
-Jeśli byś chciała pogadać, to poproś lekarza.- uśmiechnęła się w moją stronę. Szkoda, że był on sztuczny.
Podeszła do drzwi i już po chwili jej nie było.
Marny z  niej psycholog, jak ze mnie prima balerina.
Nie chce i nie będę z nikim o tym  rozmawiać! Czy tak trudno to zrozumieć, że ja nie chcę na nowo sobie to przypominać?!
Owszem, są osoby które lubią się komuś wygadać ale nie ja. Ja wolę swoje emocje tłumić w sobie.
Rozejrzałam się ponownie po sali, dopiero teraz dostrzegając kolejne białe drzwi obok tego drugiego łóżka.
Zapewne była ta łazienka, a ja właśnie chciałam iść za potrzebą.
Powoli podniosłam się na łóżku, następnie swoje nogi kładąc na zimnej podłodze.
Dostrzegłam, że mam na sobie szpitalną "piżamę" i żadnych butów, kapci czego kolwiek, by nie musieć dotykać gołymi nogami zimnej  podłogi. Niestety nie miałam innego wyboru. Skierowałam się powoli do łazienki.
Gdy weszłam i po załatwieniu spraw  chciałam umyć ręce, zobaczyłam się w lustrze.
To co ujrzałam było okropne. Miałam wystające włosy, zmęczoną twarz, która była w siniakach i wielu ranach.
Na pewno zostaną blizny. Bezwiednie z policzka wydostała się jedna maleńka  łza. Patrzyłam tępo na swoje odbicie w lustrze, wcale nie dostrzegając tam starej Darcy.
To nie ja. To musi być jakiś żart!
Upadłam na kolana i syknęłam z bólu, ponieważ uświadomiłam sobie, że i one są poranione. Przesunęłam się w głąb pomieszczenia. Między prysznic, a ubikację. Skuliłam się, by nikt mnie nie dostrzegł.
~~Pielęgniarka~~
Chodzę odwiedzając pacjentów i podając im leki lub po prostu rozmawiając z nimi.
Współczuję tej młodej dziewczynie. Takie piekło przeżyła, w tak młodym wieku. Ból i cierpienie jakiemu musiała  sprostać, jest często nie do wyobrażenia w naszych głowach.
Wielu ludziom, trudno jest pojąć co tak naprawdę będzie wyobrażać sobie Darcy i jaką trudną walkę będzie musiała przejść z samą sobą.
Powoli uchyliłam drzwi do jej pokoju.
-Witaj słońce.- powiedziałam zamykając za sobą drewnianą powłokę. Jednak nie leżała na łóżku.
-Darcy?- podeszłam do łazienki i zapukałam.
Usłyszałam tylko płacz, dlatego bez zastanowienia weszłam do ubikacji. Siedziała skulona w kącie.
Bała się.
Podeszłam do niej i przytuliłam.
-Przepraszam.- wyszeptała, mocno się do mnie tuląc.
-Nie obwiniaj siebie. Chodź.
-Nie mogę. To tak boli.- rozpłakała się jeszcze bardziej.
Od razu zrozumiałam, że coś jest nie tak.
Szybko wybiegłam na korytarz i zawołałam Josha, jednego z młodych lekarzy.
-Co się stało?- podbiegł do mnie.
-Musisz mi pomóc, chodź.- chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam do Darcy.
Ostrożnie wziął ją na ręce, a ona próbowała się wyrywać.
-Podaj mi leki uspokajające.- powiedział do mnie, a ja podałam mu o co mnie poprosił i wstrzyknął w skórę brunetki.
Jednak one nie podziałały i musiał podać usypiające by mógł ją zbadać.

~~Drake~~
Nie ma chwili bym nie myślał o niej. Nie ma dnia ani godziny bym mógł o niej zapomnieć.
Chłopaki odwiedzają mnie każdego dnia. Z tego co wiem, Harry wyjechał. Zostawił swoją siostrę...
Wyprowadził się z miasteczka, zostawiając Darcy bez opieki.
Nie wiem co będzie z nią dalej. Nie jest pełnoletnia, a urodziny ma dopiero za dwa miesiące.
Jeśli przez niego będzie musiała wrócić do domu dziecka. Zabije go, zabije go gołymi rękami.
 Ona załamała by się jeszcze bardziej, jeśli będzie to w ogóle możliwe.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej.
Możecie po mnie porządnie powrzeszczeć na opamiętanie.
Rozdziału nie było przez DŁUGI czas. Za co ogromnie przepraszam, ale jak nie mam od Was żadnej motywacji w geście komentarzy, to też mnie to dołuje :/
Ten rozdział chyba mi nie zbyt wyszedł, ale mam dalsze pomysły, bardziej ciekawe na dalsze losy bohaterki.
Więc komentujcie, a rozdziały będą pojawiać się częściej.
Jeszcze na zakończenie mam dla was info.
Jeśli chcecie koncertu One Direction w Polsce to klikamy ---> TU i działamy po przez instrukcję ;)

czwartek, 5 lutego 2015

Uwaga

Hej.
Jak widać, rozdział ma być, a jak go nie było tak nie ma i nadal :p
Pojawi się dopiero w niedzielę, ponieważ mam teraz ferie i nie jestem w stanie go dodać.
Przepraszam Was i do zobaczenia ;)