niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 20

Obudziłam się wcześnie rano. Była godzina 6 rano gdy popatrzyłam na zegar. Wiedziałam dobrze, że nic z tego bym usnęła. Dziś miałam iść do szkoły, bo inaczej mogłam powoli zaprzyjaźniać się z nowymi licealistami pierwszego roku.
Napisałam małą karteczkę dla Alex, by nie martwiła się o mnie.
Miałam sporo czasu by przygotować się na zajęcia.
Powietrze z rana jest takie świeże. Ciesze się, że moja przyjaciółka znalazła sobie nowego towarzysza.... jednak martwi mnie to, że jest on ćpunem. Zresztą jak cała reszta gangu do którego należy.
Nie martwiłam Alexis, ale Jacob to nie zbyt odpowiedni kandydat dla niej. Sama przekonałam się o tym nie dawno. Uwierzcie mi, zobaczyć zaćpanych i zalanych w % przyjaciół to nie jest najmilszy widok. Nie chcę mieć z nimi już nic wspólnego.  Będę udawać ile się da, że nie znam  ani Drake, ani całej reszty.

Wróciłam do domu, a że było wcześniej to pewnie wszyscy spali i żeby nikogo nie obudzić, najciszej jak tylko mogłam poszłam do siebie.
-No proszę proszę....
-Jezuu!- wrzasnęłam. Przestraszyłam się.
Szczerze? Nie spodziewałam się Harry'ego u siebie.
-Czego tu chcesz?- warknęłam w jego stronę, a on siedział spokojnie na krześle przy biurku.
-Nie było cię całą noc, a jest rozmowa do dokończenia...
-I siedziałeś tu całą noc?
On tylko pokiwał z sadyswakcjom głową na ,,Tak''.
-Sorry bardzo... ale nie nie mam czasu.
-A co na kolejną imprezę idziesz?- zakpił sobie.
-Dobre sobie... nie do szkoły idę.
-Ty? Coś w to nie wierzę.
-No to nie wierz.- właśnie spakowałam wszystkie potrzebne mi podręczniki, po czym doprodziłam się do stanu normalności i bez słowa wyszłam z domu.
Musiałam się pośpieszyć, ponieważ za nie całe 30 minut rozpoczynają się lekcje, a normalnie idzie się dobre 45 minut.
Świetnie, chciałam poprawić zagrożenia bo szybkim tempem zbliża się zakończenie roku, a tu już na pierwszą lekcje się spóźnię.
-Wsiadaj.- usłyszałam głos z zatrzymanego się czarnego BMW.
Był to Harry. Nie no, ale on miły...
Bez zbędnych słów wsiadłam do auta bo zależało mi teraz na czasie.
-Dlaczego w ogóle obchodzi Cię to, czy zdonże czy nie?- przerwałam niezręczną ciszę.
-Nie zależy mi, po prostu nie zamierzam mieć potem jakich kolwiek problemów z Tessom.- powiedział z obojętnością.
-Dobrze wiedzieć...- odwróciłam wzrok.

Po kilku minutach, byliśmy na parkingu szkolnym.
-Masz na mnie dziś czekać. Przyjadę po ciebie.
-Po co?!- byłam na niego już dość wkurzona, a teraz jeszcze to?!
-Chce mieć pewność, że będziesz  w domu ucząc się na poprawy, a nie chlejąc w jakieś melinie.
Wysiadłam z auta i trzasnęłam drzwiami. Natomiast on odjechał z piskiem opon.
Uczniowie patrzyli na mnie ze strachem w oczach. Tak było zawsze.
Nie miałam w tej szkole jakiś wielkich przyjaźni. Dziwić się? Same dziwki.
Co druga chciała by się przespać z największym ganksterem....
To robiło się co raz bardziej obrzydliwe.
-Hej mała.- powiedział męski głos za mną.
Odwróciłam się i zamurowało mnie, jednak szybko ocknęłam się.
-To było do mnie?- zdziwiłam się.
-Tak.
Łoł, największy przystojniak w szkole właśnie w tym momencie rozmawia ze mną.
-No to w takim razie hej. -uśmiechnęłam się.
-Dars, słuchaj mam ci podobno pomóc z podciągnięciem ocen.
-Tak. Faktycznie moja sytuacja nie wygląda za dobrze.
-A ty pomimo to olewałaś szkołę.- szliśmy przez szkolny korytarz, a uczniowie z innych wydziałów , znaczy te wszystkie dziwki patrzyły na mnie z mordem w oczach.
Gdyby tylko oczy umiały zabijać...
-Tak....
-No dobra, to kiedy mam przyjść?- spytał w tym momencie gdy akurat podeszliśmy do mojej szafki.
-Dziś?
-No to umówieni. Będę o 17.
-Ok.
No i poszedł.
Otworzyłam szafkę, ale tak szybko ją otworzyłam, tak została zamknięta przez jakiegoś plastika.
-Zostaw Mike'a w spokoju! On jest mój, dziwko!- zaczęła mną szarpać, ale ja nie dałam za wygraną.
Przywaliłam jej z pięści  w twarz, na co ona syknęła z bólu i odsunęła się ode mnie.
Tak, dałam jej porządny prawy sierpowy.
Zaśmiałam się z jej reakcji.
-Lepiej przyłóż to lodem. - podeszłam i szepnęłam.
 Zadzwonił dzwonek na lekcje, więc poszłam pod klasę.
Może należy wam się parę wyjaśnień co do Mike'a.
Mówiłam wam jakiś czas temu, że jest kapitanem drużyny piłkarskiej, a co by on mógł robić na wydziale plastycznym?
A więc tak, mamy wydziały to fakt, ale tylko kilka godzinb tygodniowo mamy lekcje w swoim zawodzie, jak na  nas wiemy wiele. Uczą tu najlepsi nauczyciele. Dlatego, jesteśmy podzieleni na klasy normalnie rocznikowo i lekcje mamy też normalnie wszyscy. Dlatego też Mike mi pomaga.

***
Zostały mi tylko plastyczne, czyli mój wydział.  Z tego nie jestem zagrożona. Dziś dowiedziałam się co muszę poprawić by dostać lepsze oceny i nie przepaść.  Nie było najgorzej, pomimo, że nie przerabiałam tych tematów czasem na lekcjach z nudów czytałam te strony.
 -Witaj znów mała.- zaśmiał się męski głos, po czym ktoś zakrył mi oczy.
Zaśmiałam się i zdjęłam kogoś dłonie z moich oczu.
-Hej. Nie powinieneś  mieć treningu?
-Spokojnie zaraz idę.-wskazał na swój struj.
-Chciałem tylko upewnić się, że dzisiejsze spotkanie nadal jest aktualne.
-No pewnie.
-No to.....- przerwała mu znów ta pusta blondyneczka, obściskując go.
-No witaj kochanie.- powiedziała swoim piskliwym głosikiem.
On z dezorientacją starał się ją od siebie odepchnąc.
Dopiero po kilku próbach udało mu się to.
Odszedł od nas bez słowa.
-Powiedziałam Ci coś suko!- po chwili obok niej pojawiło się kilka innych dziewczyn.
Byliśmy na samym dole w szatni, gdzie żaden dorosły nie przechodził.
Otoczyły mnie. I trójka z nich zaczęła mnie kopać. Bić, popychać. Następnie dwie wykręciły mi ręce, a ta suka zaczła mnie kopać po całym ciele
Nie zdążyłam się obronić... zaatakowały tak znienacka.
Upadłam i przywaliłam głową o ścianę.
Przed oczami pokazały mi się różne kształty, kolorki...
Dziewczyny trochę spanikowane pobiegły gdzieś.
Zostawiając mnie z mocnym bólem czaszki.
Powoli odpływałam.
Ktoś chyba do mnie podbiegł i wziął na ręce.
 Reszty nie pamiętam...

~~Harry~~
Zadzwonili do  mnie ze szkoły Darcy.
-Że co się stało?!
-Ktoś ją pobił. Jest nieprzytomna. Niech pan po nią przyjedzie.

***
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu. Wzrok innych uczniów dał mi sadyswakcję, że ludzie boją się mnie.
Położyłem ją na tylnich siedzeniach i przykryłem kocem.

Przyjechaliśmy pod dom. Od razy po wejściu zawołałem Tesse.
Kazała mi ją zanieść do jej pokoju i położyć na łóżku.

Moja tesska powiedziała, ze to nic poważnego, jednak minęło kilka godzin, a ona jeszcze nie obudziła się.
Właśnie moja przyszła żona i matka moich dzieci, poszła do jej pokoju, a ja za nią.
Darcy właśnie się budziła...
_______________________________________________________________________

Hej.
Proszę ta dam.
No to tak:
-Przepraszam za błędy
-Skomentujcie ten rozdział jak i zwiastun, jak ktoś nie wie, notka przed rozdziałem 19 :D
-Kontakty---- ASK
 -Rozdział prawdopdobnie nie będzie dodany przez dwa miesiące.
No wiecie wakacje... wyjeżdżam. Mam nadzieje, że nie będzie mieć mi to za złe i od września dalej będziecie komentować, znaczy zaglądajcie w sierpniu bo wtedy prawdopodobnie zacznę dodawac i na ten jak i na drugi blog rozdziały.


UDANYCH WAKACJI KOCHANI :*

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 19

Dojechaliśmy do szpitala.
Harry kazał mi wysiąść, na co ja nie chciałam  i tym jeszcze bardziej go wkurzałam.
Za którymś razem, jakoś wyszłam ale  z iśćę było o wiele gorzej.
Tessa, kazała Harremu by mnie wziął na ręce, na co on niechętnie się zgodził.
Ja wciąż próbowałam się wyrywać i wrzeszczeć co nie zbyt mi wychodziło.
Potem już była cicho....
Tessa wzięła moją kartę i zaprowadziła nas do jakieś sali, gdzie Harry położył mnie na łóżku.
Po chwili przyszła lekarka i kazała wyjść zakochańcom z sali.
Zbadała mnie i kazała zawieść pielęgniarce na prześwietlenie.
Jak się potem okazało, miałam połamane żebra, zwichniętą kostkę i wybity bark.
Oczywiście musieli mi nastawić ten bark co chol*rnie bolało.
Mogłam wrócić do domu ale mam leżeć w łóżku.
No super, czyli co? Nie zdam tego roku wszystko przez Harry'ego.
Gdyby nie on, żyłam bym swoim życiem i wszystko było by dobrze. Ale nie! Zawsze musi być tak jak on chce.
-Jak się czujesz?- do pokoju wszedła Tessa.
-Wszystko mnie boli.
-Mam na to coś.- pomachała mi białym pudełeczkiem przed nosem
-Poproszę.- zaśmiałam się,a ona podała mi tabletkę i szklankę z wodą.
Od razu połknęłam.
Jednak one nic nie pomogły.
Ból nasilał się, a ja zwijałam się z bólu.
Z trudem wstałam z łóżka i podeszłam do szafy.
Na jej dnie znalazłam woreczek z białą zawartością.
Szybko wzięłam ją, a następnie wysypałam na biurku.
Wciągnęłam za jednym razem.
Od razu poczułam się lepiej.
Wszystkie dotychczasowe problemy uciekły jak mgła. Poczułam się wolna i otwarta na świat oraz nowe wyzwania.
Ból ustąpił co bardzo mnie zadowoliło. Jedynie co było ciekawym zjawiskiem przy ćpaniu to, to że odlatujesz w całkiem inny świat.

Wszystko na co patrzyłam, było wesołe i takie zabawne.
Jeśli nie czuje bólu to co mnie tu trzyma?
Zaśmiałam się i przebrałam.
W szybkim tempie odpływałam od rzeczywistości.
Zeszłam na dół. Z salonu słyszałam głosy- Harry'ego, Tessy i Emiely.
Phh, no po prostu szczęśliwa rodzinka.
Wzięłam klucze od jakiegoś autka Harry'ego i poszłam do jego garażu.
Popatrzyłam na klucze, a następnie rozejrzałam się po samochodach.
Jest!
Wsiadłam do niego i odpaliłam.
Wyjechałam z garażu na ulicę.
Popatrzyłam jeszcze na wejście do domu, a uśmieszek zawidniał mi na twarzy.
Rozwścieczony Harry biegł w moją stronę, ale ja tylko pokazałam mu środkowy palec i odjechałam.
Zdaję sobie sprawę z tego, że jak wrócę do domu to mam u niego p*zejebane. Ale na tym polega życie! Nie ryzykujesz, nie żyjesz!
Jechałam sobie opustoszałymi drogami, ale co się dziwić. To ta zła część Holmes Chapel.
Popatrzyłam odruchowo wsteczne lusterko i aż przeklnełam widząc jedno z aut Harry'ego i prowadzi je, nie kto inny jak on sam.
Wcisnęłam pedał gazu, a on nie dawał za wygraną. Nadal był za mną i ani na chwilę go nie zgubiłam.
Wjechałam w jakąś jednokierunkową uliczkę.
Szybko popatrzyłam na lusterko i uczucie ulgi na chwilę wypełniło mnie, ponieważ nie widziałam tam auta Hazzy.
Wyjechałam na dwupasmówkę i co zobaczyłam?!
Znów jego i to obok mnie.
Był wściekły.
Gdyby oczy mogły zabijać, już bym nie żyła.

***
-Co ty sobie wyobrażasz?!
-Hahahahaha...- śmiałam się z niego, bo nie zapominając ja ćpałam.
-Co to k*rwa miało być!?-wrzeszczał na mnie już przy samym wejściu.
-Hahahaha...
-Czy ty coś ćpałaś?- popatrzył na mnie, a następnie podniósł mój podbródek do góry.
Teraz nic nie brałam na poważnie, ale żyje się przecież tylko raz.
-Do pokoju!- popchał mnie, a sam jak bezradny człowiek poszedł do salonu.

~~~Harry~~
Usiadłem na sofie i przejechałem dłońmi po twarzy.
Co to miało niby być?! Ćpać?!
-Harry...-usłyszałem cichy głos mojej Tesski.
-Hym?
-Spokojnie. Ona nie wiedziała co robi.
-Nie! Dobrze wiedziała co robi. Nie usprawiedliwiaj jej.
-Ale..
-Nie. Dobrze wiedziała. Mam jej serdecznie dość. Niech tylko wytrzeźwieje i nie chce jej tu widzieć! Ma się spakować i niech się wynosi z tego domu!
-Harry... spokojnie.
-Nie chce jej tu widzieć!

~~Darcy, kilka godzin później~~
Obudziłam się... gdzie?
Na podłodze, przed łóżkiem.
Ale co ja robiłam? Dlaczego przed łóżkiem?

Aaaa.. no tak. Zapomniałam.
Pewnie zaćpałam się no i tak wyszło.
Ale chyba nie zrobiłam nic głupiego? Prawda?!
Szybko wstałam i poczułam ból.
Kurde, ja nie mam już czym uśmierzyć ból.
Jakoś dokuśtykałam do pokoju Harry'ego.
Powoli i po cichu weszłam do niego. Dobrze wiedziałam gdzie trzyma narkotyki, ale tylko raz odważyłam się ich z tam tond wziąć.

***
Przed chwilą przyszła do mnie Tessa. Oczywiście spytałam się jej czy coś głupiego przypadkiem nie zrobiłam.
Powiedziała jedynie, że będę mieć długą rozmowę z Harrym.
No czyli coś odwaliłam.
Podała mi leki i wyszła.
Połknęłam, ale że nic nie pomogły to  wzięłam coś co na pewno zadziała.

~~Harry, dwa tygodnie później~~
-Harry. Coś z nią jest nie tak.- powiedziała Tessa, siadając obok mnie na sofie.
-Dlaczego?
-Nie zauważyłeś?
-Czego?
-Jest ciągle taka śpiąca. Nie kontaktuje jak coś do niej mówię, a tak w ogóle wszystko już z nią dobrze więc może już...
-Pójdę  sprawdzić co z nią.- powiedziałem stanowczo, przerywając jej.

Wszedłem  do jej pokoju.
Leżała na łóżku i patrzyła w okno.
-Darcy...- powiedziałem, ale ona nie zareagowała.
Podszedłem do jej łóżka i popatrzyłem na nią.
Wziąłem jej twarz w dłonie i dokładnie się jej przyjrzałem.
Tak jak myślałem.
Wzrok ćpuna...
Zostawiłem ją i wbiegłem do swojego pokoju.

***
No po prostu wiedziałem!
Te wszystkie narkotyki to ode mnie je wzieła.
Niech ja ją tylko złapie, a nie ręczę za siebie.
Znów wróciłem do jej pokoju. Tym razem stała przy oknie. A, że była późna godzina, a w pokoju nie świeciło się światło, to było w nim ciemno. Jedyne światło, to księżyc wpadający przez szyby okna.
Podszedłem do niej.
-Musimy porozmawiać.
Niepopatrzyła na mnie podczas całej rozmowy. Patrzyła tępo poza okno.

~RETROSPEKCJA~
-Dlaczego wzięłaś je z mojej półki?
-O czym ty mówisz?
-Słuchaj to nie jest zabawa. Przedawkowanie ich...
-No co?! Taki się braciszek nagle ukazał?! Wcześniej miałeś mnie daleko chen...
-I co do ciebie nigdy, przenigdy. Nie zmieni się to i obiecuje ci .
-Mówisz, że wszystko to moja wina! A gdzie ty byłeś, jak mama siedziała zmartwiona sama w salonie?! Niechciała nic powiedzieć i udaala, że wszystko jest w najlepszym porządku.
Gdzie był ten ''kochany' syneczek?! Co?! No właśnie, nie było go! Miałeś tak naprawdę ją gdzieś1 Nie obchodziła Cię! A teraz udajesz takie niewiniątko?! 
-Wiesz co gówniaro?! Szacunek! Tak jest takie słowo. Mam nad tobą władzę. Więc ... nauczę cię co to słowo znaczy. A zaczniemy od .. teraz.- chwyciłem ją mocno za nadgarstek, na co ona wykrzywiła się z bólu.

~~Darcy, retrospekcja~~
-Harry!- wołała mama po wejściu do jego i jego kolegów mieszkania.
-Cześć. A co ona tu robi?- chłopak już wtedy nie cieszył się i nie kwapił entuzjazmem w jej stronę.
-Obiecałeś, że na czas mojej nieobecności zajmiesz się Darcy.
-Tak, tak.
-Harry, proszę  Cię, to tylko dwa dni.
-Dobrze. Pa, zajmę się nią.

Drzwi od mieszkania zamknęły się.
-No młoda. Marsz do pokoju.
Tak, chodziło mu o pokój gościnny. Który był bardzo ponury. Mieściło się w nim łóżko i szafka nocna. Ściany miały kolor szary i czarny. 
Czternastoletnia dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić ze sobą.
Wiedziała, że jej brat siedzi na dole i jak znać życie pewnie chleje piwo.
Otworzyła ostrożnie drzwi i wyszła na korytarz. 
Postanowiła, że pójdzie zobaczyć jak wygląda pokój jej 'brata'.
Musiała stwierdzić, ze jeszcze nigdy nie była u niego w jego niewiadomo czy przypominający pokój.
 Jednak jej wyobrażenia byly dalekie od prawdy. Pokój był czysty i poukładany.
Weszła w głąb pokoju i jedna z pólek męczyła jej ciekawość.
Żeby ją zaspokoić, otworzyła, a jej oczy otworzyły się z niedowierzania.
Pech chciał, że do pomieszczenia wrócił jego właściciel.

KONIEC RETROSPEKCJI


-Jeszcze raz tkniesz jakikolwiek narkotyk, nie ważne czy  z mojej półki czy też nie... to popamiętasz mnie.
-Ha ha. Ależ ironia losu. Wtedy głupia czternastoletnia dziewczyna, teraz suka bez uczuć... jak myślisz? Twoje groźby są nic nieznaczącymi słowami.

Wkurzył się i oto właśnie mi chodziło.
To takie zabawne, jak łatwo można go wyprowadzić z równowagi.
-No dobrze, żegnam Cię.- powiedziałam i wyminęłam go, po czym skierowałam się pod dom pewnej osoby.

***
-Hej kochaniutka.- drzwi otworzyła figurowa blondynka.
Tak... moja jedyna w swoim rodzaju przyjaciółka- Alexis.
-Hej.
-Wchodź.
-Dwa razy nie trzeba mówić.
Rozsiadłam się na jednej z kanap, a po chwili dołączyła i Alex z kocami i doma kupkami kakao.
Ona wiedziała, że z tond dziś już raczej nie wyjdę.
Przecież nie było jej długi czas. Jest tyle do opowiedzenia. Przecież u każdej z nas wydarzyło się coś dziwnego.
-No dobra... opowiadaj, jak tam było w Mediolanie?
Byłam naprawdę ciekawa, jak moja przyjaciółka radzi sobie z karierą modelki.
Co jak co, ale ona to ma figurę. Nie to co ja. Dziewczyna z kompleksami.
-No co ci mogę powiedzieć. Wydawać by się można było, że było jak w bajce. Ale jednak nie... harówka. Odpłacona harówka. Ponieważ wyjeżdżam za jakieś trzy miesiące do Portugalii na dwa lata.
-Że co?!
-No wiem...
-Kobieto. Niedawno mi cię oddano, a ty już mnie zdradzasz z Portugalią?!
-Hahaha...
-Dobra, dobra. A teraz chwila grozy....
-Da, da, dammm....
-Poznałaś tam kogoś?
-Yhy.
-No to opowiadaj.
-Przystojny jest. Nazywa się Jacob Adams- jak to słyszałam więcej wiedzieć już nie musiałam.
-No no. Niezła partwia.
-Ale skąd możesz wiedzieć jak jeszcze nie skończyłam go opisywać.
-Uwierz nie musisz.-zaśmiałam się.
___________________________________________________________________________

Hej i przepraszam, przepraszam i przepraszam.
Rozdział jest dupiaty. W ogóle mi nie wyszedł... ;/
Nie będę się rozpisywać. Więc do następnego i komentować! :]

ZWIASTUN

Hej.
Dodaje tu zwiastun z myślą o tym, żeby dodać go na YT.
No ale wiecie. To wy zdecydujecie, czy się nadaje do reklamowania i zachęcania do przeczytnia tego opowiadania. A wy możecie się domyślić coś lecz nie wszystko o dalszych losach naszej bohaterki. Dlatego teraz oddaję w wasze ręce zwiastun.
Skomentujcie czy dodać czy też nie.



Natomiast rozdział pojawi się raczej jeszcze dziś.

czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział 18

Szłam, sama nie wiem gdzie. Gdzie do kurny nędzy mnie wywieźli?!
 
Jakiś las... o i jeszcze ras las.
To bardzo ciekawy krajobraz <wyczuwacie sarkazm c'nie >.
Czuje się jak w jakimś niewypale horroru.
Dobrze wiedzieć, że jesteś niechciana.
Że to przez Ciebie ktoś kogo kochałaś ponad serce, tak po prostu odeszło przez Ciebie!
Upadłam na kolana i zaczęłam krzyczeć i rwać z głowy włosy.
-Dlaczego?!!!!
Łzy lały się po policzkach.

***
Zajęło mi chwilę ogarnięcie się, ale dałam rady i teraz znów szłam...
Nagle w oddali zauważyłam dwa światła, które w szybkim tępię przybliżały się do mnie.
To może być moja szansa,,, jedyna.
Tak! Chcę umrzeć i mieć spokój. Nikogo już nie skrzywdzić.
 Wbiegłam na ulice, a auto próbowało się zatrzymać. Prawie wykręciło... tylko uderzyło...
Odleciałam na kilka metrów od auta, które w tym momencie się zatrzymało.
Ktoś szybko z niego wyskoczył i szybko do mnie podbiegł.
Leżałam tak nie reagując, chodź byłam przytomna.

~~Harry~~
Jechałem rozglądając się czy gdzieś nie idzie Darcy, ale po niej ani śladu.
Nie żałuje  wypowiedzianych wcześniej słów.

Jechałem już chwilę,a ona jak by się pod ziemie zapadła...
Nagle odwróciłem wzrok na drogę i aż mnie zamórowało.
Szybko nacisnąłem hamulec, ale niestety udeżyło w dziewczynę.
Wybiegłem z auta i wtedy nie wiedziałem co zrobić.
Była to Darcy... leżała przytomna na jezdni, próbując się podnieść.
Podszedłem do niej i próbowałem nawiązać z nią kontakt, ale na nic.
Próbowałem ją podnieść, ale ona miała na tyle jeszcze iły by stawiać opór.
Krzyczała bym ją puścił, że mnie nienawidzi, nie chce mnie znać. Jestem dla niej nikim...i wiele innych obraźliwych słów.
Jakoś wcisnąłem ją do tego auta, co wcale nie było  łatwe.
Nie słuchała co mówię, normalnie jak by coś ćpała, ale jej źrenice ani trochę nie są powiększone.
Niestety, ale muiałem postąpić tak, a nie inaczej.
Podałem jej dożylnie lek usypiający. Na prawdę miałem jej już serdecznie dość.
Wrzeszczała, próbowała ponad siły które jej pozostały uciec w jakikolwiek sposób, co w ogóle jej nie wychodziło.
Już po chili spała oparta o okno.
Z mojej strony nie mogłem zobaczyć jakie odniosła obrażenia, ale na pewno nie małe.

***
Po kilku minutach byliśmy w domu.
Wyciągnąłem rudzielca z auta i zaniosłem do jej pokoju.
A następnie wyszedłem z niego.
-Ona śpi?- zapytała Tessa.
-Tak.
-Ale ona spała prawie cały dzień...
-Tak, tak... zmęczyła się.- co miałem powiedzieć jej prosto z mostu, że podałem jej leki nasenne.

~~Darcy, kilka godzin później~~

Moje powieki były ciężkie, jednak ale z trudem otworzyłam je.
Szybko uświadomiłam sobie, że leże w swoim tymczasowym łóżku.
Wyskoczyłam jak oparzona, co nie było dobrym pomysłem bo upadłam na podłogę i zaczełam zwijać się z bólu, który promieniował po całej prawej stronie.
Już chyba nigdy nie wstanę z tej podłogi, ta pozycja pozostanie, tak!
Po chwili do pokoju jak gdyby nic, oczywiście z pukaniem weszła Tessa.
-O mój Boże!- wrzasnęła widząc mnie zwijającą się z bólu.
Próbowała mnie podnieść, na co ja wrzasnęłam.
-Zaraz wracam.

~~Tessa~~
Jedno pytanie ciągle mnie dręczy.
Co się takiego wydarzyło, że Darcy nawet się ruszyć nie może?!
Niech mi tylko wróci Harry.
Szybko pobiegłam do kuchni po leki bólowe.
Następnie wróciła na górę i podałam je rudawej osobie.
Po kilku minutach spróbowałam podnieść ją ponownie, na szczęście leki zaczęły  działać i powoli ją podprowadziłam z powrotem do łóżka.
Kulała i to dość porządnie.
-Das... co się stało?
-Ale o co ci chodzi?- widocznie próbowała mnie zbyć.
-Chodzi mi o to dlaczego coś ci jest?
-A nieważne.

***
Ta rozmowa nie miała jakiegokolwiek sensu, bo ona i tak nadal mnie zbywała.
Dlatego zostawiłam ją w pokoju, a sama poszłam na dół.
Słyszałam, że chyba wrócił już Harry z Emily z przedszkola.
-Hej kocie.- przywitałam się z moim facetem.
-Cześć mój ty króliczku...- mówiąc to, zawiadadźko poruszał brwiami.
Wiedziałam o co mu chodziło, ale nie dokończył. Króliczek Playboy.
Tsaaa, cały Hazza.
-Emily, idź się pobaw do ogrodu,a za chwilę zawołam Cię na obiad.
-Harry musimy porozmawiać.- weszliśmy do kuchni i usiedliśmy na stołkach.
-Tak kochanie?
-Co się wczoraj takiego wydarzyło, że z Dars jest aż tak źle?
-Jak to? No przecież nic nadzwyczajnego.
-Harry!
-Nie wrzeszcz na mnie bo będzie kara.
-Harry!
-No dobra... niechcący pawie bym potrącił ją, ale tylko uderzyła prawym bokiem i poleciała kilka metrów od auta.
-Dlaczego?
-Wybiegła na ulicę.

~~Darcy w tym samym czasie~~
Nie mogę tu zostać.
Powoli i ostrożnie wstałam z łóżka.
Choler*ie bolało, ale opierając się o ściany zeszłam po schodach.
Musiałam zagryźć wargę by nie krzyknąć z tego co czuję.
Usłyszałam z kuchni jakąś rozmowę, więc tym bardziej muszę być ostrożniejsza jeśli chcę od nich wszystkich uciec i mieć na zawsze spokój.
Otworzyłam drzwi ale nieudało mi się przez nie przejść.
Ból który teraz poczułam był wobec tego wcześniejszego niczym.
Upadłam, a po policzku przeleciała łza. Zwijałam się z bólu. Próbowałam się podnieść, ale na marne. Nie dałam rady.
-Co się  tu dzieje?- do przedpokoju weszła zaciekawiona Tessa.
-Darcy!- krzyknęła i podbiegła do mnie.
-Harry!
-Co jest?-spytał.
 ***
-Nie! Nie chcę!- wrzeszczałam.
-Cicho siedź!-warknął Harry prowadząc samochód.
Tsaa, właśnie jedziemy do szpitala.
A ja nadal zwijam się z bólu, na tylnych siedzeniach.
Tessa, też pojechała, a Emily.. chyba jakaś koleżanka Tes została z małą.
______________________________________________________________________
Hej i na samym początku przepraszam za jakiekolwiek błędy oraz za tak nudny rozdział ;/.
No ale mam jakiś pomysł na następny ale żeby wypaił, muszą pojawić się komentarze :D.
Mam wierną czytelniczkę :3 Dominika Iwasieczko.
A co z resztą?! no ploseee tylko o komentarz :] to tak nie wiele.

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 17

To co zobaczyłam, a raczej to co się wydarzyło. Niespodzieawłam się tego po nich.
Podeszłam do nich i szturchnęłam ręką Drak'a, bo był do mnie tyłem. Momentalnie się odwrócił.
-Czego chcesz?- powiedział tak samo jak często mówi Harry.
-Zawieź mnie do domu.- powiedziałam pewna siebie.
-Nie. Zostajesz tu ze mną! A spróbuj sobie gdzieś pójść to porozmawiamy inaczej.
-Pff, myślisz, że będę się bać CIEBIE?! No chyba Cię popi*rdoliło jeśli tak myślisz!-wtedy chyba żałowałam słów.
-Wiesz...-przyparł mnie do muru -jesteś zwyczajną suką!- wrzasnął a potem się zaśmiał, było widać, że już nie panuje nad sobą.
-Ćpun z Ciebie nic więcej! Wszyscy jesteście tacy sami!Niewarci NICZEGO! Sk*rwisyny jeban*!-wyrwałam się i szybkim krokami oddaliłam się od nich. Tak przynajmniej myślałam.

Ktoś szybko i mocno złapał mnie za nadgarstki i wepchał do samochodu. Nie miałam z tym kimś szans.
Rozejrzałam się po samochodzie i na kogo natrafiłam? Na złowrogi wzrok Drake'a.
-Wiesz co... wydawało mi się, że jesteś MOIM przyjacielem...
-Ale się myliłaś.- wtedy moja nadzieja pękła jak bańka mydlana.
Ufałam mu, zwierzałam jak Alex, ale to najwidoczniej nie powinno nigdy się zdarzyć.
No ale jak to mówią, nadzieja matką głupich.
Następny powód dla którego mogę bez przeszkód się zmienić.
-Zatrzymaj samochód!-wrzasnęłam, nie bałam się go.
Nie pozwolę sobie, by ktoś mną pomiatał, już nigdy!
Mam tego dość.
On tylko się zaśmiał i przyśpieszył.
Po kilku  minutach zatrzymaliśmy się pod jego domem.
Nie miałam zamiaru wchodzić tam.
Ale on tak mnie złapał, że nie miałam z nim żadnych szans.
Wepchał mnie do domu i zamknął za sobą drzwi na klucz.
Ja natomiast głośno przełknęłam ślinę.
Szybkim krokiem poszłam do salonu w którym i po chwili znalazł się on. Najwidoczniej musiał wziąć dużą działkę ''proszku''.
-Jak można tak się zaćpać?!-wrzasnęłam, przez co zostałam po chwili przechwycona i przyciągnięta do ściany.
-Normalnie.- usłyszałam szept Drake'a, a następnie lekki pocałunek na moich ustach.
-Jesteś taka.... podniecająca.-wyszeptał mi do ucha,a potem zaczął zachłannie całować moją szyję.
Próbowałam się wyrwać ale na marne.
Przygryzał, po prostu  bawił się moją skórą za szyją.
Wreście dotarł do mojego czułego punktu za uchem.
Cicho westchnęłam, ale myślałam, że chłopak nie usłyszał tego. ....Myliłam się.
Uśmiechnął się tryjumfalnnie.
-Drake.... zostaw mnie.- powiedziałam cicho.
-Nigdy.- zaśmiał się i wpił zachłannie  w moje usta.
Jego dłonie wędrowały po moich plecach.
Nie chciałam by do czegoś doszło. Próbowałam się wyrwać, odepchnąć go od siebie, ale na nic. Miał za dużo siły.
W pewnym momencie jego dłonie dotknęły moich ud i szedły coraz wyżej.
Tego było za wiele!
Wyrwałam się i szybko otworzyłam drzwi , a następnie wybiegłam z domu zostawiając u niego torebkę.
Na szczęście nie miałam tam nic wartościowego, jakiś tusz do rzęs, szminkę i takie bzdety, nic ważnego.
Brunet nie gonił mnie, co było dla mnie plusem.
Szłam ciemnymi uliczkami już jakiś dobry czas, trzymając w ręce swoje buty na obcasie.
W pewnym momencie, obok mnie zatrzymało się szybko jakieś auto sportowe.
Jakiś koleś wyskoczył z wozu i wepchał mnie do niego.
Krzyczałam, ale jeden z nich siedzący za kierownicą uciszył mnie...
-Siedź Cicho nędzna suko!
Ten co mnie wepchał, siadł na przednie siedzenie i momentalnie ruszyli.
-Nie! Zostawcie mnie kimkolwiek jesteście!
-Hahaha- obydwaj zaczęli się śmiać.
Zaraz, zaraz. Skądś znam to auto i te...głosy.
-Louis! Zayn! No tak dwa bezmózgie debile się dobrały, no ale to nie powód by mnie gdzieś zawozić. Póścię mnie! Sama potrafię trafić do domu.
***
Jechaliśmy już dobre 30 minut. A ja nie wiedziałam gdzie mnie wiozą.
-Gdzie k*rwa jedziemy!- i tak przez ten czas gadałam im nad uchem. Byłam na maxa wkurzona.
-Louis zrób coś z nią.- powiedział podirytowany Zayn, a chłopak jak na komendę zaczął szukać czegoś w schowku.
Coś wyciągnął, ale nie wiedziałam co .Nadal byłam zajęta wypytywaniem, przeklinaniem itd. w stronę mulata.
W pewnej chwili Louis szybko się odwrócił  w moją stronę i wrzczyknął mi coś w rękę przez stszykawkę.
-Coś ty k*ra zrobił?! Popierdo...- nie dokończyłam bo opadłam na tylnie siedzenia.
Czułam jak opadam z  sił. Przyglądałam się widokiem za oknem, aż moje powieki stały się naprawdę ciężkie...a potem nie wiem  co działo się ze mną.

~~Harry~~
Czekałem aż Zayn razem z Louisem wrócą.
Gdy jechaliśmy do tego miejsca, Tessa ciągle mi mówiła, że nie powinienem  i takie tam. Wzięła ze sobą także małą Emily, słodka mała.
Rozmawialiśmy właśnie na temat rozmowy małej z Darcy.
To było dość dziwne jak na 'moją' siostrę.
Od kilku tygodni jest nie do zniesienia. Nie daje rady nad nią zapanować. Ciągle imprezuje, niezaża na problemy ma wszystko w dupie.
Nawet dzwonili do mnie z jej szkoły. Od kąt pamiętam, Darcy zawsze chciała tam się uczyć, a teraz? Olewa to,ma kilka zagrożeń i jeśli teraz nie wróci do szkoły, ma u mnie jednym słowem przeje*ane.
Dlatego na kilka tygodni zamieszkamy w moim 'domku' letniskowym. Będzie odcięta od cywilizacji.
Spokojnie, zadbałem o to by miała się z czego uczyć i nadrabiać. Będę miał 100% kontrolę nad nią, będą ją zawoził i przywoził ze szkoły.
No chyba, że ma zamiar sobie kilku godzinny spacerek zrobić.
-Harry weź małą.- powiedziała szeptem Tessa, gdy przyjechaliśmy na miejsce.
-Jasne kochanie.-Podałem klucze mojej dziewczynie, a sam delikatnie wyjąłem czterolatkę z fotelika.
Dzieci gdy śpią, wyglądają tak niewinnie.

***
Minęło dobre kilka godzin od przyjechania w to miejsce,a chłopaków z brunetą nie widać.
Tessa,już dawno spała, a ja w kuchni i czekałem...
Gdy popatrzyłam na zegar ścienny, wskazywał godzinę 05.14 nad ranem.
Po nie całych 10 minutach, do domu weszli chłopaki. Zayn trzymał na rękach bezwładną Darcy.
-Co znów zrobiła?!-nie wytrzymałem i wydarłem się na nich, chodź nie powinienem.
-Hazz, spokojnie. Tym razem nic takiego, tylko trochę upita była, ale jak klneła...no. To my musieliśmy ją opanować i tak wyszło, że zaczoło tak klnąć na nas i stawała się tak irytująca, ze nie wytrzymaliśmy.
-Spoko, rozumiem.
-No to gdzie ją położyć?
-Na górze, ostatnie drzwi na prawo.

~~Darcy - następnego dnia~~
Obudziłam się, a nawet nie wiem, która jest.
Podniosłam głowę i wtedy zorientowałam się, że to nie mój pokój.
Niestety, ale kac dawał o sobie znać i to dość poważnie. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Chodź teraz martwiło mnie raczej co ja tu robię i gdzie ja jestem?!
Wstałam jak oparzona.
Rozejrzałam się za komórką, chodź w tej sytuacji to najmniej ważne, bo mogłam zrobić coś głupiego, a ja tego nie pamiętam.
Byłam w sukience w której byłam  na imprezie z Drake'm.
Pamiętam do momentu 4 drinka. A potem jak przez mgłę.
Powoli zeszłam na dół, bo obawiałam się, co mogłam bym tam spotkać.
Byłam jeszcze na schodach, ale dobrze widziałam salon  w którym siedział Harry i Emily.
Z powrotem pobiegłam do siebie.
Jeśli oni tu są, to co ja tu robię?!
No nic, wzięłam się za szukanie swojego telefonu.
***
Szukałam go spory czas, nawet przebrać się zdąrzyłam.
Popatrzyłam na wyświetlacz urządzenia i mnie zamurowało.
Była 17.58.
No świetnie.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Osoba chyba nie oczekiwała odpowiedzi bo wszedła, a raczej wszedł przez nie kto inny jak Harry.
- O widzę, że już się obudziłaś.
-Jak widać.
-Mamy do pogadania.
-Nie wydaje mi się.
-A jednak... kto Ci wczoraj pozwolił  iść na imprezę i upić się co?!- jego równowaga emocjonalna ciągle była na skraju wytrzymałości.
-Nie potrzebuje waszych zgód. Nie chciałeś się mną zajmować... proszę bardzo. Droga wolna!
-Ty mi tu głosu nie podnoś, tylko zacznij się uczyć bo przepadniesz!
-No chyba śnisz. Nie mam zamiaru się uczyć.
-To już nie mój problem. Wszystkie książki są w biurku  i nawet mnie nie wk*rwiaj.
-Naprawdę? Ojaaa, nie zależy mi  na tej głupiej nauce.- zaśmiałam się...
-No to niech lepiej zacznie Ci zależeć.
-A jeśli nie... to co?- podeszłam do niego bliżej.
-Porozmawiamy sobie inaczej niż dotychczas.
-Hahahaha..- zaczęłam się z niego śmiać. - Że niby ty taki agresywny? Ojojjj no już się boje.
Widać, że jego ciśnienie wzrastało z sekundy na sekundę. Ale właśnie oto mi chodzi. By wkurzyć go do granic możliwości.
Poco to robię?
Proste.... lubię gdy on jest zły, wkurzony i bla bla bla.
A tak szczerze.... nie mam  pojęcia.
Po prostu  jestem taka jak on w stosunku do mnie.
-Mam Cię dość! Twoje bezsensowne obrażanie się na wszystko  i każdego.
-A ty myślisz, że jesteś taki święty?! Mógłbyś czasem pomyśleć nad tym co robisz,a nie mi wypominać moje wady!
-To nie ja rozwaliłem rodzinę! Wszystkich mi odebrałaś. Najpierw tatę, potem mamę! No i co, myślisz, że to ja ?! Nie wydaje mi się!
-Ja... ja .... Harry, przecież wiesz, że ja ......przepraszam.- powiedziałam cicho. Prawie niesłyszalnie.
-Czemu mi tego wcześniej nie powiedziałeś,  co?
-Mówiłem! I to wiele razy!
-W takim razie ... pa.- wybiegłam z domu.
Nie wiedziałam gdzie biegnę, ale w tym momencie  to nie miało sensu.
Oczy co chwilę zachodziły mi łzami, ale ja nie pozwoliłam im znaleźć ujścia.

~~Harry~~
Powiedziałem to co o niej  myślałem.
-Co ty ZNÓW jej zrobiłeś?!- zaczęła Tessa.
-Zasłużyła sobie. Niech mi się tu nawet na oczy nie pokazuje. Raz w życiu postarałem się i coś dla niej dobrego zrobiłem, a ona? Wrzaskiem na mnie.
-Znam ją i wiem, że to co robi to powinieneś jej przemówić dość porządnie do rozsądku, ale ona o byle co tak nie reaguje.
-Skarbie,....
-Powiedz co jej powiedziałeś?!
Opowiedziałem całą naszą 'rozmowę'.
-Ciebie do końca popier*oliło?! Wszystko na nią zwalać. Najlepiej kogoś obarczyć problemami. Jak by ona nie miała ich już dosyć. A ty też się do nich przyczyniłeś. Masz w tej chwili iść jej szukać i przyprowadzić  do domu.

____________________________________________________________________________-
Hejka :3
No to mamy już rozdział 17, a z komentarzami słabo ;/ co mnie martwi.
No nic.
Mogę na was liczyć i choćby te 3 komentarze? Nie proszę nie wiadomo o co.
Jeśli chcecie kontakt do mnie. Szukać w wcześniejszych rozdziałach i przepraszam za błędy jeśli się pojawią.
Nie mam czasu by ich poprawiać ;/  ale jak tylko oceny wystawią biorę się za tego bloga.
Zmiany dokładne :D no a jak na razie  proszę o komentarz.
Możecie myśleć, a po co jej tak na komentarzach zależy?
A właśnie zależy, bo to one mnie motywują i dzięki nim wiem czy coś poprawić czy jest OK :}
Do następnego...