niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 19

Dojechaliśmy do szpitala.
Harry kazał mi wysiąść, na co ja nie chciałam  i tym jeszcze bardziej go wkurzałam.
Za którymś razem, jakoś wyszłam ale  z iśćę było o wiele gorzej.
Tessa, kazała Harremu by mnie wziął na ręce, na co on niechętnie się zgodził.
Ja wciąż próbowałam się wyrywać i wrzeszczeć co nie zbyt mi wychodziło.
Potem już była cicho....
Tessa wzięła moją kartę i zaprowadziła nas do jakieś sali, gdzie Harry położył mnie na łóżku.
Po chwili przyszła lekarka i kazała wyjść zakochańcom z sali.
Zbadała mnie i kazała zawieść pielęgniarce na prześwietlenie.
Jak się potem okazało, miałam połamane żebra, zwichniętą kostkę i wybity bark.
Oczywiście musieli mi nastawić ten bark co chol*rnie bolało.
Mogłam wrócić do domu ale mam leżeć w łóżku.
No super, czyli co? Nie zdam tego roku wszystko przez Harry'ego.
Gdyby nie on, żyłam bym swoim życiem i wszystko było by dobrze. Ale nie! Zawsze musi być tak jak on chce.
-Jak się czujesz?- do pokoju wszedła Tessa.
-Wszystko mnie boli.
-Mam na to coś.- pomachała mi białym pudełeczkiem przed nosem
-Poproszę.- zaśmiałam się,a ona podała mi tabletkę i szklankę z wodą.
Od razu połknęłam.
Jednak one nic nie pomogły.
Ból nasilał się, a ja zwijałam się z bólu.
Z trudem wstałam z łóżka i podeszłam do szafy.
Na jej dnie znalazłam woreczek z białą zawartością.
Szybko wzięłam ją, a następnie wysypałam na biurku.
Wciągnęłam za jednym razem.
Od razu poczułam się lepiej.
Wszystkie dotychczasowe problemy uciekły jak mgła. Poczułam się wolna i otwarta na świat oraz nowe wyzwania.
Ból ustąpił co bardzo mnie zadowoliło. Jedynie co było ciekawym zjawiskiem przy ćpaniu to, to że odlatujesz w całkiem inny świat.

Wszystko na co patrzyłam, było wesołe i takie zabawne.
Jeśli nie czuje bólu to co mnie tu trzyma?
Zaśmiałam się i przebrałam.
W szybkim tempie odpływałam od rzeczywistości.
Zeszłam na dół. Z salonu słyszałam głosy- Harry'ego, Tessy i Emiely.
Phh, no po prostu szczęśliwa rodzinka.
Wzięłam klucze od jakiegoś autka Harry'ego i poszłam do jego garażu.
Popatrzyłam na klucze, a następnie rozejrzałam się po samochodach.
Jest!
Wsiadłam do niego i odpaliłam.
Wyjechałam z garażu na ulicę.
Popatrzyłam jeszcze na wejście do domu, a uśmieszek zawidniał mi na twarzy.
Rozwścieczony Harry biegł w moją stronę, ale ja tylko pokazałam mu środkowy palec i odjechałam.
Zdaję sobie sprawę z tego, że jak wrócę do domu to mam u niego p*zejebane. Ale na tym polega życie! Nie ryzykujesz, nie żyjesz!
Jechałam sobie opustoszałymi drogami, ale co się dziwić. To ta zła część Holmes Chapel.
Popatrzyłam odruchowo wsteczne lusterko i aż przeklnełam widząc jedno z aut Harry'ego i prowadzi je, nie kto inny jak on sam.
Wcisnęłam pedał gazu, a on nie dawał za wygraną. Nadal był za mną i ani na chwilę go nie zgubiłam.
Wjechałam w jakąś jednokierunkową uliczkę.
Szybko popatrzyłam na lusterko i uczucie ulgi na chwilę wypełniło mnie, ponieważ nie widziałam tam auta Hazzy.
Wyjechałam na dwupasmówkę i co zobaczyłam?!
Znów jego i to obok mnie.
Był wściekły.
Gdyby oczy mogły zabijać, już bym nie żyła.

***
-Co ty sobie wyobrażasz?!
-Hahahahaha...- śmiałam się z niego, bo nie zapominając ja ćpałam.
-Co to k*rwa miało być!?-wrzeszczał na mnie już przy samym wejściu.
-Hahahaha...
-Czy ty coś ćpałaś?- popatrzył na mnie, a następnie podniósł mój podbródek do góry.
Teraz nic nie brałam na poważnie, ale żyje się przecież tylko raz.
-Do pokoju!- popchał mnie, a sam jak bezradny człowiek poszedł do salonu.

~~~Harry~~
Usiadłem na sofie i przejechałem dłońmi po twarzy.
Co to miało niby być?! Ćpać?!
-Harry...-usłyszałem cichy głos mojej Tesski.
-Hym?
-Spokojnie. Ona nie wiedziała co robi.
-Nie! Dobrze wiedziała co robi. Nie usprawiedliwiaj jej.
-Ale..
-Nie. Dobrze wiedziała. Mam jej serdecznie dość. Niech tylko wytrzeźwieje i nie chce jej tu widzieć! Ma się spakować i niech się wynosi z tego domu!
-Harry... spokojnie.
-Nie chce jej tu widzieć!

~~Darcy, kilka godzin później~~
Obudziłam się... gdzie?
Na podłodze, przed łóżkiem.
Ale co ja robiłam? Dlaczego przed łóżkiem?

Aaaa.. no tak. Zapomniałam.
Pewnie zaćpałam się no i tak wyszło.
Ale chyba nie zrobiłam nic głupiego? Prawda?!
Szybko wstałam i poczułam ból.
Kurde, ja nie mam już czym uśmierzyć ból.
Jakoś dokuśtykałam do pokoju Harry'ego.
Powoli i po cichu weszłam do niego. Dobrze wiedziałam gdzie trzyma narkotyki, ale tylko raz odważyłam się ich z tam tond wziąć.

***
Przed chwilą przyszła do mnie Tessa. Oczywiście spytałam się jej czy coś głupiego przypadkiem nie zrobiłam.
Powiedziała jedynie, że będę mieć długą rozmowę z Harrym.
No czyli coś odwaliłam.
Podała mi leki i wyszła.
Połknęłam, ale że nic nie pomogły to  wzięłam coś co na pewno zadziała.

~~Harry, dwa tygodnie później~~
-Harry. Coś z nią jest nie tak.- powiedziała Tessa, siadając obok mnie na sofie.
-Dlaczego?
-Nie zauważyłeś?
-Czego?
-Jest ciągle taka śpiąca. Nie kontaktuje jak coś do niej mówię, a tak w ogóle wszystko już z nią dobrze więc może już...
-Pójdę  sprawdzić co z nią.- powiedziałem stanowczo, przerywając jej.

Wszedłem  do jej pokoju.
Leżała na łóżku i patrzyła w okno.
-Darcy...- powiedziałem, ale ona nie zareagowała.
Podszedłem do jej łóżka i popatrzyłem na nią.
Wziąłem jej twarz w dłonie i dokładnie się jej przyjrzałem.
Tak jak myślałem.
Wzrok ćpuna...
Zostawiłem ją i wbiegłem do swojego pokoju.

***
No po prostu wiedziałem!
Te wszystkie narkotyki to ode mnie je wzieła.
Niech ja ją tylko złapie, a nie ręczę za siebie.
Znów wróciłem do jej pokoju. Tym razem stała przy oknie. A, że była późna godzina, a w pokoju nie świeciło się światło, to było w nim ciemno. Jedyne światło, to księżyc wpadający przez szyby okna.
Podszedłem do niej.
-Musimy porozmawiać.
Niepopatrzyła na mnie podczas całej rozmowy. Patrzyła tępo poza okno.

~RETROSPEKCJA~
-Dlaczego wzięłaś je z mojej półki?
-O czym ty mówisz?
-Słuchaj to nie jest zabawa. Przedawkowanie ich...
-No co?! Taki się braciszek nagle ukazał?! Wcześniej miałeś mnie daleko chen...
-I co do ciebie nigdy, przenigdy. Nie zmieni się to i obiecuje ci .
-Mówisz, że wszystko to moja wina! A gdzie ty byłeś, jak mama siedziała zmartwiona sama w salonie?! Niechciała nic powiedzieć i udaala, że wszystko jest w najlepszym porządku.
Gdzie był ten ''kochany' syneczek?! Co?! No właśnie, nie było go! Miałeś tak naprawdę ją gdzieś1 Nie obchodziła Cię! A teraz udajesz takie niewiniątko?! 
-Wiesz co gówniaro?! Szacunek! Tak jest takie słowo. Mam nad tobą władzę. Więc ... nauczę cię co to słowo znaczy. A zaczniemy od .. teraz.- chwyciłem ją mocno za nadgarstek, na co ona wykrzywiła się z bólu.

~~Darcy, retrospekcja~~
-Harry!- wołała mama po wejściu do jego i jego kolegów mieszkania.
-Cześć. A co ona tu robi?- chłopak już wtedy nie cieszył się i nie kwapił entuzjazmem w jej stronę.
-Obiecałeś, że na czas mojej nieobecności zajmiesz się Darcy.
-Tak, tak.
-Harry, proszę  Cię, to tylko dwa dni.
-Dobrze. Pa, zajmę się nią.

Drzwi od mieszkania zamknęły się.
-No młoda. Marsz do pokoju.
Tak, chodziło mu o pokój gościnny. Który był bardzo ponury. Mieściło się w nim łóżko i szafka nocna. Ściany miały kolor szary i czarny. 
Czternastoletnia dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić ze sobą.
Wiedziała, że jej brat siedzi na dole i jak znać życie pewnie chleje piwo.
Otworzyła ostrożnie drzwi i wyszła na korytarz. 
Postanowiła, że pójdzie zobaczyć jak wygląda pokój jej 'brata'.
Musiała stwierdzić, ze jeszcze nigdy nie była u niego w jego niewiadomo czy przypominający pokój.
 Jednak jej wyobrażenia byly dalekie od prawdy. Pokój był czysty i poukładany.
Weszła w głąb pokoju i jedna z pólek męczyła jej ciekawość.
Żeby ją zaspokoić, otworzyła, a jej oczy otworzyły się z niedowierzania.
Pech chciał, że do pomieszczenia wrócił jego właściciel.

KONIEC RETROSPEKCJI


-Jeszcze raz tkniesz jakikolwiek narkotyk, nie ważne czy  z mojej półki czy też nie... to popamiętasz mnie.
-Ha ha. Ależ ironia losu. Wtedy głupia czternastoletnia dziewczyna, teraz suka bez uczuć... jak myślisz? Twoje groźby są nic nieznaczącymi słowami.

Wkurzył się i oto właśnie mi chodziło.
To takie zabawne, jak łatwo można go wyprowadzić z równowagi.
-No dobrze, żegnam Cię.- powiedziałam i wyminęłam go, po czym skierowałam się pod dom pewnej osoby.

***
-Hej kochaniutka.- drzwi otworzyła figurowa blondynka.
Tak... moja jedyna w swoim rodzaju przyjaciółka- Alexis.
-Hej.
-Wchodź.
-Dwa razy nie trzeba mówić.
Rozsiadłam się na jednej z kanap, a po chwili dołączyła i Alex z kocami i doma kupkami kakao.
Ona wiedziała, że z tond dziś już raczej nie wyjdę.
Przecież nie było jej długi czas. Jest tyle do opowiedzenia. Przecież u każdej z nas wydarzyło się coś dziwnego.
-No dobra... opowiadaj, jak tam było w Mediolanie?
Byłam naprawdę ciekawa, jak moja przyjaciółka radzi sobie z karierą modelki.
Co jak co, ale ona to ma figurę. Nie to co ja. Dziewczyna z kompleksami.
-No co ci mogę powiedzieć. Wydawać by się można było, że było jak w bajce. Ale jednak nie... harówka. Odpłacona harówka. Ponieważ wyjeżdżam za jakieś trzy miesiące do Portugalii na dwa lata.
-Że co?!
-No wiem...
-Kobieto. Niedawno mi cię oddano, a ty już mnie zdradzasz z Portugalią?!
-Hahaha...
-Dobra, dobra. A teraz chwila grozy....
-Da, da, dammm....
-Poznałaś tam kogoś?
-Yhy.
-No to opowiadaj.
-Przystojny jest. Nazywa się Jacob Adams- jak to słyszałam więcej wiedzieć już nie musiałam.
-No no. Niezła partwia.
-Ale skąd możesz wiedzieć jak jeszcze nie skończyłam go opisywać.
-Uwierz nie musisz.-zaśmiałam się.
___________________________________________________________________________

Hej i przepraszam, przepraszam i przepraszam.
Rozdział jest dupiaty. W ogóle mi nie wyszedł... ;/
Nie będę się rozpisywać. Więc do następnego i komentować! :]

1 komentarz:

  1. Super rozdział tylko trochę błędów. Ale ogólnie zajebisty. Czekam na next i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń