niedziela, 3 lipca 2016

Rozdział 59


Nie mam pojęcia ile minęło, ale z pewnością wiele. Cisza, przerywana szelestem dokumentów była wręcz samobójstwem dla moich uszu. Miałam mnóstwo pytań i zero odpowiedzi. Czułam się tutaj niepotrzebna. Dodatkowo irytuje mnie sekretarka, która obdarzyła Nialla kontrowersyjnym spojrzeniem gdy przyniosła nam nasze napoje. Oczywiście, na mnie popatrzyła z kpiną. Wiedziałam, że nie powinno mnie tu być.
-Niall? Kiedy skończysz?- mruknęłam, przerywając ciszę.
-Darcy, pytałaś o to 5 minut temu.- warknął poddenerwowany. 
Po tych słowach nie odezwałam się nic, a bynajmniej nie miałam ochoty. Gdy przyszła sekretarka momentalnie oderwał się od dokumentów i wdał się z nią w nie długą rozmowę. 
Cicho podeszłam do jego biurka, wypatrując czystej kartki.
-Coś się stało?- podniósł wzrok znad papierów zapisanych drobnym druczkiem.
-Masz może niezapisaną kartkę?
-Tak, poczekaj.- zaczął przeglądać szuflady i uśmiechnął się gdy znalazł to czego szukał.
Podał mi i ponownie wrócił bez słowa do wcześniejszego zajęcia. Chwyciłam jeszcze szybko długopis którego nie używał i mruknęłam ciche ,,Dziękuję".
Usiadłam przy  oknie, kładąc kartkę przed sobą. Tak dawno nie malowałam. Tak dawno nie robiłam tego co było moją dumą, moją pasją i motywacją.

~~Niall~~
Nie chciałem być dla niej aż tak nie miły. Rozumiałem, że może się jej trochę nudzić, ale przyjeżdżając do firmy nie spodziewałem się takiej ilości dokumentów, które było trzeba podpisać. Gdybym wiedział, że tak będzie, pewnie nie brał bym Darcy ze sobą. Chciałem jej pokazać to czego z pewnością o mnie nie miała pojęcia. Od kilkunastu dni stała się dla mnie naprawdę bliską osobą. Wiem, że mogę jej zaufać, a ona mi. Nie miałem pojęcia po co jej ta kartka, ale nie chciałem pytać i wdawać się w dyskusję. Czułem jak zabiera szybko jeden z moich długopisów z kubka na nie przeznaczonego. Uśmiechnąłem się pod nosem, ponieważ Darcy słynie z nietypowych pomysłów i rozwiązań. Oderwałem się od dalszego myślenia o dziewczynie i zająłem się swoją pracą. Gdy minęło kolejne 15 min. może więcej wiedziałem, że skończyłem na dzisiaj i z ulgą mogłem odetchnąć. Od razu rozejrzałem się po pomieszczeniu za szatynką. Znalazłem ją leżącą na brzuchu na dywanie i malującą coś na kartce. Była mocno skupiona, ponieważ gdy zacząłem do niej pochodzić nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Przyjrzałem się kartce na której był widok zza okna.
-Piękne.- skwitowałem wskazując na obrazek.
-Tak sądzisz? No nie wiem...- mruknęła patrząc niepewnie.
-Oj daj spokój. Uwierz w to co mówię. Powinnaś złożyć te papiery do Akademii Sztuk Pięknych.- ruszyłem w stronę biurka, a ona za mną.
-Naprawdę?
-Oczywiście, że tak. Z tego co pamiętam od zawsze miałaś do tego talent. Spróbuj, co ci szkodzi.- odwróciłem się do niej pokrzepiająco.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Spróbuj. Pomogę ci z papierami. Tylko musimy się pośpieszyć bo nie zdążysz na egzaminy wstępne.
-Już skończyłeś?- wskazała na stertę papierów, którymi nie dawno się zajmowałem.
-Tak, możemy iść.- uśmiechnąłem się.
Dziewczyna podeszła do biurka i odłożyła na miejsce długopis.
-Kartkę też możesz zostawić. Z chęcią oprawię sobie w ramkę.
-Oj nie przesadzaj.- chciała mnie wyminąć, ale jestem zwinniejszy i szybko zabrałem pracę z pomiędzy jej palców i odłożyłem na biurko.
-Poczekamy może jednak jeszcze 15 minut. Chce coś ci pokazać, ponieważ między innymi dlatego cię tu zabrałem.- zapomniałem o zalecie posiadania biura na tak wysokim piętrze.
Dziewczyna zrezygnowana przystała na moją propozycję i usiadła na jednej z kanap przy końcu gabinetu.
-Zbyt długo już tu siedzimy, czy nie możemy pójść do domu i zobaczyć to innym razem?- odezwała się, marudząc w moją stronę. Wiem, że miała dość. Pewnie ja też na jej miejscu był bym tak zrezygnowany.
-Oj no mała daj spokój. Skoro już tu jesteśmy to chyba warto poczekać te kilka minut prawda?- przytuliłem ją do siebie, uśmiechając się.
-Możliwe, ale nie chce mi się tu siedzieć....
Minęło zaledwie 10 minut gdy na polu zapanowała ciemność.
-Chodź.- wziąłem ją za rękę, prowadząc w stronę wielkiego okna.
-O jacie... jak pięknie.- wyszeptała, wpatrując się jak zahipnotyzowana w obraz przed nami.
-I co? Jednak było warto poczekać, prawda?- objąłem ją w pasie, stając za nią i opierając głowę na jej włosach.
-Zdecydowanie.- zaśmiała się, odwracając w moją stronę i patrząc prosto w moje oczy.
-Dziękuję ci za dzisiejszy dzień. Sprawiłeś, że zapomniałam o problemach.- wyszeptała, po czym przytuliła się do mnie. Wiedziałem, że muszę ją bronić. Stać się dla niej podporą, aniołem stróżem na którym będzie polegać o każdej porze dnia i nocy.

~~Darcy~~
Po tym jak wyszliśmy z wieżowca, wróciliśmy bez zbędnych niespodzianek do domu.
-Jesteś głodna?- odezwał się gdy szłam na górę z myślą wzięcia prysznica.
-Nie, po takim dniu wrażeń nie sądzę abym mogła coś przełknąć.- uśmiechnęłam się, na co chłopak zmarszczył brwi i bez żadnych słów poszedł do salonu, a ja weszłam do łazienki.
Miałam kolejne chwile na to aby przemyśleć wszystko co dotychczas zdążyło się wydarzyć w moim życiu. Zdjęłam z siebie ubrania i od razu włożyłam do kosza na nie przeznaczonego. Leniwie podeszłam do lustra, przyglądając się sobie. Uczucie paniki zmieszane z nie do końca określonymi emocjami pojawiło się w mojej głowie. Z przerażeniem patrzyłam na siebie, analizując każdy centymetr mojego ciała. Szybko podbiegłam do wagi nie mogąc uwierzyć w to co zobaczyłam.
Stałam przez kilka sekund niepewnie czekając na ustabilizowanie się cyferek na wyświetlaczu wagi, która już po chwili pokazała mi 54,5 kg. Jak mogłam być tak głupia! Jak mogłam pozwolić sobie na taką ilość?! Na zjedzenie aż tylu produktów?! Bezradna weszłam pod prysznic i włączyłam natrysk. Nie chciałam tłumić w sobie tych emocji, nie dzisiaj. Łzy mieszały się z kroplami wody spadającymi na moją twarz. Czułam się okropnie, nie chciana, nieatrakcyjna, a wręcz brzydka.
Zanosiłam się płaczem z każdą chwilą co raz to mocniej. Tak piękny dzień w jednej chwili zamienił się w najgorszy. Tak bardzo chciałam, aby moje życie było tak jak tego chciałam. Tak jak planowałam każdego dnia przed zaśnięciem...

~~Niall~~
Nie schodziła przez długi czas. Minęło 30 min, godzina... i nic. Nie mogłem dłużej czekać, z każdą chwilą stawałem się coraz to bardziej zniecierpliwiony jej nieobecnością. To w końcu ja miałem się nią opiekować i być zawsze kiedy tylko mnie potrzebowała. Poszedłem więc na górę i stanąłem przed drzwiami do łazienki. Zapukałem niepewnie, jednak odpowiedziała mi cisza.
-Darcy? Wychodź, ja też chcę skorzystać z łazienki.
Nie usłyszałem nic. Nawet wody płynącej spod prysznica, czy jej krzątaniny po pomieszczeniu.
-Darcy, słyszysz mnie?- odezwałem się tym razem głośniej.
-Jeżeli nie otworzysz tych drzwi, wywarze je! Liczę do 3.
-Raz...
Cisza.
-Dwa...
Cisza.
-Trz...- nie dopowiedziałem, kiedy zamek w drzwiach został przekręcony z charakterystycznym dźwiękiem.
Gdy tylko drewniana powłoka została otwarta, zobaczyłem ją ze spuszczoną głową.
-Co się stało?- podszedłem do niej szybko, chwytając za ramiona. Nie odpowiedziała, tylko wyrwała się z uścisku i wyminęła mnie, biegnąc do jednego z pokoi gościnnych. Nie czekając pobiegłem za nią, jednak zdążyła się zamknąć od środka.
-Co się stało?!- zacząłem walić pięściami w drzwi zniecierpliwiony.
-Darcy, martwię się.- powiedziałem znacznie spokojniej. -Proszę, otwórz. Porozmawiajmy.
-Odejdź, daj mi spokój!- usłyszałem jej podniesiony ton głosu.
-Nie odejdę do puki nie powiesz mi o co chodzi? Czy to przeze mnie?- usiadłem obok drzwi, opierając się plecami o zimną ścianę.
-Nie... to nie twoja wina.
-Otworzysz? Nie będziemy rozmawiać przecież przez drzwi.
Po tych słowach usłyszałem ponowny dźwięk, który informował, że drzwi zostały odblokowane.
Szybko podniosłem się z podłogi wchodząc do pokoju. Siedziała na łóżku z głową opuszczoną. Widziałem, płakała...
Nie mówiłem nic, jedynie wziąłem ją w swe objęcia, kołysząc nami na boki. Nie wiem ile minęło, czas nie miał znaczenia. Liczyła się tylko ona. To niewiarygodne, że jedna osoba potrafi aż tak zmienić twoje dotychczasowe życie. Nie umiem wyobrazić sobie kolejnych dni bez niej. To ona wniosła radość i szczęście do mojego życia. Wcześniej była dla mnie jedynie głupią siostrą mojego kumpla, a zarazem wspólnika.Jednak zawsze chciałem tylko jednego... jej szczęścia. Wiele razy musiałem znosić widok gdy płakała, a ja nie mogłem podejść, pocieszyć i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Teraz powinienem się cieszyć, prawda? Ja jednak boję się... tak cholernie się boję, że coś spieprzę i będzie cierpiała z mojego powodu. Nie umiałbym tego znieść.

~~Darcy~~
Potrzebowałam, aby ktoś mnie przytulił. Nie chciałam rozmowy chodź wiem, że Niall będzie domagał się wyjaśnień. Nie jestem w stanie mu ich dać. Od tak wyjaśnić wszystko. To za trudne, może kiedyś. Przed oczami ciągle krążą mi jedynie głupie cyfry mojej wagi. Wiem, że ważę zbyt wiele. Po jakiejś godzinie, może dłużej usłyszałam jego głos.
-Zrobiłem kolację, nic dziś nie jadłaś prócz śniadania.
-Nie jestem głodna. -mruknęłam, krzywiąc się gdy mój brzuch miał inne plany.
-Chyba jednak jesteś. Chodź.- uśmiechnął się, wstając i ciągnąc mnie za rękę.
Tak bardzo nie chciałam, nie dziś, nie teraz! Moja podświadomość krzyczała.
Zeszliśmy na dół do kuchni. Zajęłam miejsce przy stole na przeciw niego.
-Dzwonił Harry?- odezwałam się zaciekawiona.
-Nie, pewnie jutro zadzwoni.- uśmiechnął się. Był idealny, a ja? Gruba, bezwartościowa, brzydka Darcy.
-Pewnie tak.- mruknęłam patrząc w stronę okna.
-Mała, jedz.- chłopak szturchnął mnie lekko.
-Mówiłam ci, że nie jestem głodna. Nie chcę jeść.- warknęłam.
-No dobrze...
***
Po incydencie, który miał miejsce wieczorem nie rozmawialiśmy za wiele. Sądziłam, że Niall jest dla mnie miły tyko dlatego bo musi, a nie że chce. To Harry kazał mu być taki. Wstydziłam się swojego ciała. Nie chciałam żeby ktoś mnie widział. Wolałam przesiedzieć ten czas w pokoju.
Wieczorem nie siedzieliśmy w swoim towarzystwie za długo. Gdy tylko chłopak zjadł kolację, poszłam do pokoju gościnnego. Nie miałam ochoty znajdować się w jednym pomieszczeniu z Horanem. W nocy nie mogłam usnąć. Dręczyły mnie koszmary i za każdym razem budziłam się zalana łzami. Gdy w końcu rano wyszło słońce ucieszyłam się, chodź nie czułam się na siłach by wychodzić z łóżka. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, a podpuchnięte i przekrwione oczy pokazywały ewidentnie, że jestem niewyspana.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, a po chwili zostały one uchylone.
-Hej mała.- Niall podszedł do mnie. Był ubrany w garnitur, więc popatrzyłam na niego dziwnie.
-Muszę jechać za chwilę do firmy. Dzwonił do mnie ojciec, dowiedział się o tym, że jestem w Londynie i chce żebym pomógł mu w sprawach służbowych. Nie będziesz zła, jeśli zostawię cię samą na cały dzień?
Podniosłam się na łokciach, siadając na łóżku.
-Dam sobie radę, nie martw się.- uśmiechnęłam się do niego, zapewniając go tym samym, że sobie poradzę bez niego.
-Okej... Może to nie najlepszy moment na tą rozmowę, ale... co się wczoraj stało? Dlaczego płakałaś, chcę wyjaśnień. Martwię się o ciebie...- myślałam, że jednak do tej rozmowy nie dojdzie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Po prostu zbyt gwałtownie zareagowałam i tyle.
-To... ten koszmar. Wszystkie wspomnienia... ja... nie jestem ich pewna. Co jeśli mnie okłamujesz, a tak naprawdę Max nie żyje? Nie mam żadnego wspomnienia z nim po całym tym zajściu.- głos zaczął mi się łamać, ponieważ to też była po części prawda. Może wykorzystana w nieodpowiednim momencie, ale tylko to do głowy zdołało mi przyjść.
-Oh mała...- przytulił mnie do siebie, nie zważając na to, że mogłabym pognieść jego garnitur. -On żyje, jeśli tylko chłopaki będą mieć czas, to zadzwonimy do nich i porozmawiasz sobie również z Maxem dobrze?- odsunął się ode mnie, trzymając za ramiona i wpatrując się prosto w moje oczy.
Przytaknęłam ruchem głowy.
-Dobra, muszę już iść. Bądź grzeczna i nie rób żadnych głupstw, jasne?- wstał z mojego łóżka, podchodząc do drzwi.
-Niall, spokojnie. Dam sobie radę.- uśmiechnęłam się ponownie.
-Dobrze... w takim razie idę. Pa.- podbiegł do mnie i ucałował w czubek głowy po czym wyszedł.
Usłyszałam jak zamykają się drzwi wyjściowe, a alarm został włączony.
Świetnie, spędzę ten dzień sama! Wyszłam z pod kołdry idąc w stronę łazienki.

***
Nie miałam do kogo się odezwać, powiedzieć co sądzę lub po prostu porozmawiać. Cisza była okropna, nie dawała mi spokoju. Miałam sporo energii, której nie wiedziałam gdzie zużyć. Chodziłam między pokojami, rozglądając się za czymś co przykuło by moją ciekawość. Jednak nic takiego się nie stało. Była godzina 18, a Nialla jak nie było tak nie ma i pewnie nie prędko się pojawi.
__________________________________________________________________________
Hej kochani! Wiem, że długo nic nie dodawałam, ale strasznie długo zajęło mi pisanie tego rozdziału.
Mimo wszystko mam nadzieję, że się wam spodoba i skomentujecie. Bardzo liczy się wasza opinia, która tak mocno motywuje. Pozostawcie po sobie ślad, to tak nie wiele... 

niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział 58

Obudził mnie krzyk z piętra. Rozejrzałem się dookoła, próbując zlokalizować gdzie jestem. Po chwili zrozumiałem, że musiałem usnąć na kanapie gdy wieczorem oglądałem telewizję. Na polu nadal było ciemno, gdy popatrzyłem na zegar, wskazówki wskazywały 3.30 rano. Przetarłem twarz dłonią, przypominając sobie o głosie, który mnie obudził. Nie czekając dłużej, pobiegłem na górę. Otworzyłem drzwi do sypialni wyciągając dłonie z pistoletem przed siebie. Niczego niepokojącego nie dostrzegłem, dlatego przeniosłem swój wzrok na szatynkę skuloną na ogromnym łóżku. Szlochała, dlatego szybko schowałem pistolet za pasek moich spodni tak by nie mogła go dostrzec. Podszedłem do niej, kładąc się za nią na łóżku przy okazji przyciągając jej drobne ciało do swojego torsu.
-Spokojnie mała, to tylko sen.- głaskałem jej włosy w geście uspokojenia.
-Ale... ale on był taki realistyczny.- ponownie zaniosła się płaczem.
-Wydaje ci się,  to tylko twoja wyobraźnia wymyśla takie rzeczy po tym co ostatnio przeszłaś.
-Wcale nie Niall, to było naprawdę. Ja... ja ścigałam się w rajdzie, który okazał się moim ostatnim. Brali w nim również udział Zayn z Harrym w zespole, a ja z Maxem. Widziałam przed swymi oczami jak samochód mojego wspólnika staje w płomieniach.- dziewczyna ponownie zaczęła płakać.
-To była tylko przykrywka mała. Max żyje i ma się bardzo dobrze, nie pamiętasz?- Darcy jedynie pokręciła głową.
-Chce się z nim zobaczyć.- mruknęła.
-Spokojnie, zobaczysz. Jednak teraz jest późno, chodźmy spać.- w tym samym momencie z moich ust wydobyło się przeciągłe ziewnięcie
Darcy nie protestowała, za co byłem jej bardzo wdzięczny. Ponownie położyła się na łóżku, a ja wstałem chcąc iść do pokoju o bok.
-Niall?- odezwała się cicho, na co odwróciłem się do niej przodem, czekając na to co powie dalej.
-Zostaniesz ze mną?- wskazała na wolne miejsce obok siebie. Kiwnąłem lekko głową, z powrotem kierując się w stronę miękkiego materaca.

***

Wstałem wcześniej niż zwykle. Była godzina 6 rano, kiedy postanowiłem zacząć dzień. Szatynka spała spokojnie i nic nie wskazywało abym miał być zaniepokojony jej stanem zdrowia.
Chciałem umilić jej dzisiejszy dzień. Ona musi zapomnieć o tych wszystkich wydarzeniach przez które przeszła ostatnimi czasy. Należy się jej również szczęście, spokój i bezpieczeństwo, które teraz muszę jej zapewnić. 
Zrobiłem naszej dwójce śniadanie. Nigdy nie byłem dobry w gotowaniu, dlatego w swoim domu miałem zatrudnioną gosposię, która dzisiejszego dnia miała wolne. Przychodziła w wyznaczone przeze mnie dni. Nie jestem w stanie opanować całego domu mieszkając sam w dodatku nie przebywając w nim zbyt często z powodu zamieszek w które jestem wciągany.
-Co tak ładnie pachnie?- z zamyśleń wyrwała mnie Darcy, wchodząca do kuchni. Usiadła na blacie obok kuchenki i przyglądała mi się uważnie.
-Zrobiłem naleśniki, mała. Mam nadzieję, że będą ci smakować, ponieważ robiłem je pierwszy raz.- zaśmiałem się, podając jej talerz pełen okrągłego ciasta.
-Sądzisz, że ja to wszystko zjem?- popatrzyła na mnie jak na idiotę.
-Jeżeli chcesz, z chęcią ci pomogę.- zaśmiałem się, siadając przy stole na przeciw niej.

Gdy tylko zjedliśmy wszystko co przygotowałem, zabrałem ze stołu naczynia i włożyłem do zmywarki. Odwróciłem się do niej uśmiechnięty, na co szatynka popatrzyła na mnie pytająco.
-Coś się stało?- była niepewna swych słów.
-Nie, niee. Wszystko jest w jak najlepszym stanie. Zabieram dzisiaj pewną księżniczkę na niespodziankę przygotowaną specjalnie dla niej, nie obrazisz się?- podszedłem do niej i chwyciłem za rękę, zmuszając do wstania, po czym okręciłem nią wokół jej własnej osi.
-Tak, dam sobie radę.- starała się uśmiechnąć, chodź wiedziałem, że kłamie. Wyrwała się z mojego uścisku i udała się w stronę schodów. Jednak zareagowałem szybciej, chwytając ją w talii.
-Co chcesz?- warknęła, starając się wyswobodzić z moich objęć.
-Jedziesz ze mną księżniczko.- szepnąłem, uśmiechając się zwycięsko.
Dziewczyna w jednej chwili uspokoiła się, chyba zaszokowana wiadomością.
-Idź się ubrać w coś krótkiego. Na polu jest ciepło.
Dziewczyna posłuchała mnie i już po chwili jej nie było.
 Minęło może 15 minut gdy usłyszałem jak schodzi po schodach.
-Idziemy?- popatrzyła na mnie, na co przytaknąłem, a ona się rozpromieniła. Objąłem ją ramieniem prowadząc do wyjścia.
-Gdzie jedziemy?- spytała, gdy wsiadaliśmy do samochodu.
-Niespodzianka.- cmoknąłem  w powietrzu, na co ona jedynie przewróciła teatralnie oczami.
-Nie chcesz mówić to nie.- oburzyła się sztucznie.
-Jak z dzieckiem.- mruknąłem.
-Co powiedziałeś? Odwołaj to!- odwróciła się do mnie przodem.
-Spokojnie mała, kiedyś zmienię zdanie.- pokazałem jej język i ruszyłem spod domu.

~~Darcy~~
Jechaliśmy już od godziny i co raz bardziej się niecierpliwiłam.
-Gdzie ty mnie wywozisz?- warknęłam, dalej będąc na niego "obrażona". Niech ma poczucie, że faktycznie tak jest.
-Zaraz sama się przekonasz.- pokazał mi jeden ze swych cudnych uśmiechów, przez co gdyby nie to że siedzę mogło by się źle skończyć. Moje nogi stały się  jak z waty.
W tym samym momencie skręcił w leśną drogę. Obawa, że wywiózł mnie dla swych potrzeb po czym zostawi, przyprawiała o ciarki.
Po chwili auto zatrzymało się na leśnym parkingu. Popatrzyłam na niego pytająco, mimo to wysiadając.
-Gdzie ty mnie przywiozłeś?- mruknęłam, rozglądając się dookoła.
-Nie narzekaj. Specjalnie na ten dzień będę miłym chłopcem.- poruszał brwiami, co dawało pewnego stylu podtekst jego słowom. Pokręciłam głową, parskając śmiechem.
-No dobra, chodź.- chwycił mnie za dłoń, splatając nasze palce. Ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.
Szliśmy leśną drużką już od dobrych dziesięciu minut, przez co, co chwilę potykałam się o wystające korzenie z drzew. Z każdym moim potknięciem chłopak śmiał się znacznie głośniej. Od kąt pamiętam nie widziałam go aż tak bardzo rozluźnionego jak tego dnia.
-Poczekaj.- zatrzymał się, a ja wraz z nim. Stanął za mną i wyciągnął dłonie przede mnie , zakrywając mi oczy abym nic nie zobaczyła.
-Co ty robisz?- zaśmiałam się na jego gest.
-Chce żeby to co zobaczysz było niespodzianką.
Na te słowa jedynie westchnęłam, po czym ruszyliśmy powoli do przodu.Szliśmy tak nie więcej niż 5 minut.
-Już.- szepnął do ucha, odsłaniając mi widok na morze rozpościerające się przed nami. Było to jedno z najpiękniejszych miejsc.
-Podoba się?
W odpowiedzi pisnęłam ze szczęścia.
Uśmiechnął się idąc przed siebie. Położył torbę na piasku, którą dotychczas niósł na ramieniu. Przykucnął i wyjął z niej kocyk, po czym rozłożył go na piasku.
-No chodź.- zawołał, a do mnie dotarło, że przez cały ten czas stałam jak słup soli i przyglądałam się mu z zaciekawieniem. Zajęłam miejsce obok niego.
-Tak bardzo się cieszę, że w końcu mam cię przy sobie.- uśmiechnął się w moją stronę,  a ja popatrzyłam na niego zaciekawiona.
-Chciałem jak najlepiej. Jednak Taylor zakłóciła nasz dotychczasowy porządek w życiu. Myślałem, że przynajmniej z Drakem będziesz szczęśliwa. Nie mogłem patrzeć jak cierpisz. Chciałem podejść i cię przytulić, ale nie mogłem, a teraz siedzisz obok mnie i uśmiechasz się do mnie. To najlepsze co mnie spotkało.- po jego słowach nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Poczułam dziwny ścisk w brzuchu, czując tzw. motyle w brzuchu. Po tych słowach byłam szczęśliwa jak nigdy. Przytuliłam się do jego rozgrzanego torsu, dodając tym gestem, że go rozumiem.
Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale było nam dobrze i żadne z nas nie chciało się ruszać. Słońce ogrzewało nasze odkryte części ciała, a szum fal zakłócał naszą idealną ciszę miedzy nami. Nie była ona niezręczna, wręcz przeciwnie. Delektowałam się nią z uśmiechem.
-Niall kiedy będziemy mogli wrócić do reszty?- to pytanie dręczyło mnie od chwili gdy obudziłam się w innym łóżku.
-Nie wiem mała. Traktuj to jak wakacje.-pocałował mnie we włosy, patrząc w przestrzeń przed nami.
-Co jeśli nas znajdą?
-Nie martw się, nic takiego się nie wydarzy.
-Jaką masz pewność?- nie dawał za wygraną. Bałam się, że pewnego dnia znów będę musiała walczyć, a wtedy może być gorzej.
-Darcy, jeżeli tak się stanie... ochronię cię. Nic ci się nie stanie, nie przy mnie.-czułam, jak obejmuje mnie mocniej, jak by bał się, że mogę mu uciec.
-Ufam ci.- odwróciłam się do niego przodem, mocno chwytając za tors.
Potrzebowałam bliskości. Po tym wszystkim co miało miejsce w moim życiu nie dawno, jest ciężko. Często budzę się w nocy z krzykiem i nie jestem w stanie przespać reszty nocy z obawy, że za chwilę ktoś wpadnie do mojego pokoju z pistoletem lub ostrym nożem.
-Będzie dobrze.- usłyszałam jego głęboki głos, a następnie poczułam jak mnie podnosi. Mocniej oplotłam go nogami, aby przez przypadek nie wyśliznąć się z jego objęć.
Jednak po chwili pożałowałam tego, ponieważ szedł w stronę wody.
-Niall, nie rób tego. Ej no, opanuj się wariacie. Będę znów chora. - starałam się mu przemówić do rozumu, ale jego to nie ruszało. Miał ten swój cwaniacki uśmiech, który powodował, że miałam ochotę przywalić mu za to. Trzymałam się go kurczowo gdy z każdą sekunda byliśmy bliżej wody.
-Lubię widzieć błysk w tych oczach.- powiedział gdy poziom wody sięgał mu do kolan. Wiedziałam, że zaraz mnie wypuści, dlatego starałam się go trzymać jak najmocniej. Mimo to, to nie podziałało. Po chwili poczułam na swojej skórze zimną ciesz i aż pisnęłam.
-Nie daruję ci tego Horan!- wykrzyczałam i szybko się podniosłam aby dogonić blondyna, który już uciekał wzdłuż plaży. Gdy tylko go dogoniłam, co nie było łatwym zadaniem, starałam się go przytulić do siebie.
-Nie dotykaj mnie, jesteś mokra.- śmiał się w najlepsze, odpychając mnie jedną ręką.
-No i co? Chcę cię przytulić.- zrobiłam słodkie oczy aby go przekonać. Nie podziałało.
-Ładnie ci gdy jesteś mokra.- bezczelnie przejechał swoim wzrokiem po moim ciele. W tym samym momencie zrobiłam w myślach wielkiego face palma za ubranie czarnego biustonosza do białej bluzki.
-Oj zamknij się.- dałam mu kuksańca w ramię i zaczęłam iść w stronę koca.
-Ale chyba nie jesteś na mnie zła?- szybko mnie dogonił.
-Odegram się jeszcze.- posłałam mu całusa w powietrzu i uśmiechnięta szybko owinęłam się ręcznikiem, który podarował mi Niall.
-W bagażniku mam zapasową bluzkę, więc nie zmarzniesz aż tak bardzo.- odezwał się tuż za mną, na co przeszły mnie ciarki na jego głęboki głos.
-Wszystko zaplanowałeś?- odwróciłam się do niego przodem, zakładając ręce na piersi.
Chłopak jedynie zaprzeczył ruchem głowy.
-Dobra, chodź bo zmarzniesz.
-Teraz się o mnie martwisz?- prychnęłam teatralnie, nie ruszając się z miejsca.
-Tak.- mruknął  i chwycił mnie za rękę, abym się ruszyła.

***
T-shirt który od niego dostałam był za duży ale przynajmniej było mi ciepło. Do tego założył na mnie swoją bluzę, która tak intensywnie nim pachniała. Opatuliłam się materiałem i wygodnie usadowiłam się na przednim siedzeniu.
-Jedziemy już do domu?- spytała z nadzieją, gdy blondyn odpalał auto.
-Jeszcze nie.- nie popatrzył na mnie, a jego wyraz twarzy nic nie wyrażał. Zero emocji. Nie lubiłam tych jego szybko zmiennych humorków.
Już więcej nie zamierzałam się odzywać. Odwróciłam głowę w stronę okna, przyglądając się krajobrazom za nim. Cisza w samochodzie była niezręczna, przynajmniej dla mnie.
Nie minęło 15 minut gdy usłyszałam ten melodyjny głos.
-Dlaczego ze mną nie rozmawiasz? Wcześniej praktycznie nie mogłaś przestać.- popatrzył przez chwilę na mnie, Postanowiłam pozostać nieugięta i dalej wpatrywałam się po za szybę.
Poczułam lekki uścisk na kolanie i właśnie wtedy odwróciłam się w jego stronę.
-Po co mam rozmawiać, ta cisza była miła.- mruknęłam.
-Nie dla mnie. Ona wręcz mnie zabijała. Teraz przynajmniej rozmawiamy.- rozpromienił się, patrząc przed siebie.
-Powiesz mi teraz gdzie jedziemy?
-Mała, jesteś strasznie niecierpliwa.
-Po prostu nie lubię niespodzianek.- założyłam ręce na klatce piersiowej, robiąc minę obrażonej pięciolatki.
W tym samym momencie auto skręciło na parking i zatrzymało się. Popatrzyłam na niego zaskoczona.
-Już jesteśmy.- popatrzył na mnie jak gdyby nic.
Rozejrzałam się dookoła, dostrzegając wysoki wieżowiec.
-Dlaczego mnie tu przywiozłeś?
-Zaraz zobaczysz.- uśmiechnął się, wychodząc z samochodu. Zrobiłam to samo, już po chwili stając przy jego boku, idąc w stronę wejścia.
-Dzień dobry panie Horan.
-Dzień dobry Margaret.-uśmiechnął się do zgrabnej blondynki. Weszliśmy do windy, która jak się okazało miała nas zawieść na ostatnie piętro.
Oparłam się o ścianę windy naprzeciw blondyna.
-Czemu ona cię zna? O co w tym wszystkim chodzi, mógłbyś mi wytłumaczyć?
-Spokojnie mała, zaraz sama się domyślisz. -zrobił całusa w powietrzu w momencie gdy winda się otworzyła. Wyszliśmy, idąc schludnie zaprojektowanym korytarzem na styl nowoczesny.
-Dzień dobry, panie Horan.- kolejne kilka osób powtórzyło gest blondynki przy wejściu.
Popatrzyłam zdezorientowana na Nialla, jednak tym razem powstrzymując się od komentarza. Podeszliśmy do recepcji, gdzie przystanęliśmy.
-Jakieś nowe wiadomości Ingrid?
-Center MKC zgłosiło chęć współpracy z naszą firmą, w dodatku panna Willson zgodziła się na rozmowę z panem jutro o 13 u nas. Czy mam zebrać brygadę na jutro?
-Będzie to jedynie czysta formalność, dlatego nie ma takiej potrzeby. Dziękuję za informacje, jeżeli coś było by do uzgodnienia proszę dzwonić. Będę w swoim gabinecie.
-Dobrze, przynieść jak zawsze kawę parzoną z dodatkiem niewielkiej ilości pianki?
-Z chęcią, a ty co sobie życzysz?- tym razem Niall zwrócił się do mnie.
Czułam się niezręcznie gdy patrzyli tak na mnie wyczekująco.
-Emm wodę... po prostu wodę.- mruknęłam, spuszczając wzrok na swoje buty.
-Dobrze, w takim razie zaraz przyniosę.
-A i jeszcze jedno Ingrid. Czy ojciec jest jeszcze?- Niall zatrzymał szybko sekretarkę.
-Nie, wyszedł jakieś 15 minut temu.
Niall jedynie kiwnął głową, po czym ruszył w nieznanym mi kierunku. Nie chcąc zostać tu sama, poszłam za nim. Doszliśmy do końca korytarza gdy chwycił ostatnie drzwi na przeciw nas na których pisało ,, Niall Horan" .
Wszedł jak gdyby nic, nie patrząc na mnie ani razu. Gdy jednak tylko zamknęłam drzwi szybko odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
-To jest ta niespodzianka?
-Tak mała.- uśmiechnął się do mnie promiennie.
Chwycił mnie za rękę prowadząc w stronę ściany zbudowanej z samych okien.
-Wieczorem, gdy zachodzi słońce, widok stąd jest najpiękniejszy.-wyszeptał mi do ucha, gdy ja z wrażeniem przyglądałam się całemu miastu.
-To jest niesamowite.- wyszeptałam sama do siebie. Jednak Niall usłyszał i uśmiechnął się do mnie któryś już raz dzisiejszego dnia.
-Nic nie mówiłeś, że twój tata mieszka w Londynie.- zwróciłam się do niego po dłuższej ciszy.
-Bo nie pytałaś.- mruknął siadając przy biurku.
-To jest jego firma?- znów spytałam ciekawa.
-Tak, a ja jestem jej współwłaścicielem. Tata wolał być pewny, że po jego śmierci przejmę w pełni jego firmę, dlatego zrobił mnie jego prawą ręką.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.
-Czemu nic nie mówiłeś?
-Darcy, daj mi chwilę. Muszę wypełnić te papiery.- wskazał na stertę dokumentów.- Potem odpowiem na wszystkie twoje pytania.
-Dobrze.- powiedziałam cicho i usiadłam na kanapie przy ścianie czekając na swoją wodę.

__________________________________________________________________
Hej.
Na wstępie chciałam przeprosić za to, że tak długo nie wstawiałam tu żadnej notki. Po tym jak pod ostatnim rozdziałem nie pojawił się ani jeden komentarz uznałam, że nie ma sensu prowadzić dalej tego bloga. Nikt go nie czyta, a jeżeli nawet to czy napisanie komentarzu jest aż tak trudne? Nie musicie mieć konta, możecie anonimowo napisać opinię i nie ważne jaka ona by była. Nie wiem czy w ogóle czytanie moje informacje pod rozdziałami. Na prawdę, pisanie tego opowiadania jest trudne i dobijające z myślą, że nie ma nikogo kto by to docenił...

niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 57


Trzęsłam się z zimna. Nie mogłam tak po prostu siedzieć na tych cholernych siedzeniach i czekać na najgorsze. Chodź sama nie wiem co w tej sytuacji jest najmniej dobre, to że chcą mnie wywieźć do jakiegoś gównianego ośrodka, czy to, że mogłabym zostać na ulicy gdyby nie szybka interwencja chłopaków? Kilka łez popłynęło po policzkach i nie miałam sił na ich starcie. Nawet  bluza Nialla nie zapewniała mi odpowiedniego ciepła. Trzęsłam się z zimna przez cały czas, nie patrząc nigdzie indziej jak jedynie na krajobrazy za szybą. Czułam co jakiś czas wzrok na sobie, który mnie peszył ale nie miałam odwagi aby sprawdzić który z nich tak zawzięcie mi się przygląda. Bałam się powiedzieć cokolwiek, ponieważ ich miny gdy zerknęłam raz, były kamienne i wiedziałam, że w każdej chwili mogą wybuchnąć, a jak na dzisiejszy dzień miałam dość wrażeń. Nagle samochód zaczął zwalniać i gdy zatrzymaliśmy się, zauważyłam przed nami restaurację szybkiej obsługi. Nie chcąc doprowadzić do bliższej konfrotacji między nami, szybko przymknęłam powieki udając, że śpię. Ponownie tego dnia poczułam palący wzrok na sobie, a oddech momentalnie mi przyśpieszył.
-Powinniśmy ją budzić?- odezwał się chrapliwym głosem Niall.
-Nie. Zostań z nią, a ja pójdę nam kupić coś do zjedzenia.- po tych słowach usłyszałam jak drzwi zatrzasnęły się za loczkiem. Byłam sam na sam z blondaskiem i przez to czułam się poddenerwowana bardziej niż zwykle.
-Wiem, że nie śpisz.- odburknął, a ja zaskoczona zastanawiałam się co powinnam zrobić. Jednak dalsze udawanie nie miało chyba, żadnego sensu dlatego powoli otworzyłam jedno oko, a następnie drugie.
-Jak się czujesz?- jego ton głosu był do złudzenia przypominający nawet chwilową troskę, jednak ja w to nie wierzyłam. Potrząsnęłam ramionami odwracając wzrok ponownie w stronę okna.
-Masz odpowiadać kiedy do ciebie mówię i patrzeć na mnie, bo nie skończyłem.- warknął, na co ja mimowolnie wzdrygnęłam się i zrobiłam tak jak nakazał.
-Po co się mną przejmujesz?- miałam zachrypnięty głos i dopiero teraz poczułam, że boli mnie gardło.
-Chyba nie jest dobrze.- zbliżył się do mnie na tyle ile pozwalało mu przeszkadzające siedzenie i przyłożył rękę do mojego czoła. -Jesteś rospalona. To był głupi pomysł jak i Harrego, tak i twój. Nikt więcej nigdzie nie będzie chciał cię odesłać.- zaśmiał się, ponownie opierając się wygodnie o fotel w momencie gdy Harry wrócił. Nie rozumiałam z czego Horan mógł się śmiać w takiej chwili jak ta?
-O, widzę, że księżniczka raczyła się w końcu obudzić.- zakpił loczek i podał mi jakieś fast food, którego ja nie chciałam.
-Masz to zjeść.- warknął.
-Nawet gdy nie jest sobą, będzie się głodzić.- parsknął Niall i wgryzł się w hamburgera.
-Nie będę tego jeść!-byłam na nich wściekła, ponieważ nie mają prawa mi mówić co mam robić, a czego nie.
***
Po czułam jak ktoś kładzie mnie na czymś miękkim, ale nie oddala się tylko stoi nade mną.
Otworzyłam zaspana oczy i przeciągnęłam się ospale dostrzegając uśmiechniętego Nialla obok siebie.
-Co... co ty tu robisz?- byłam zaskoczona nie ukrywam. On jedynie wzruszył ramionami i wyszedł z mojego pokoju. To było dość dziwne i niezrozumiałe dla mnie, ale postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy.
Nagle po pokoju rozniósł się dźwięk przychodzącego smsa. Rozejrzałam się zdziwiona po pomieszczeniu, dostrzegając mały prostokąt na podłodze wciśnięty w kont. Szybko podniosłam go i odczytałam wiadomość. Numer był zastrzeżony co trochę mnie zaniepokoiło.
Przeżyłaś raz, ale tym razem nie uciekniesz nam tak łatwo. Stęskniłem się...

W tej wiadomości było wiele niepokojącego, a co jeśli Harry chciał ukryć mnie przed tymi niebezpiecznymi ludźmi. Przecież Niall opowiadał mi, że nasze życie należy do ciągłej walki o siebie  i  najbliższych. Byłam tak zszokowana, że nie zauważyłam nawet za sobą otworzonej walizki na którą wpadłam uderzając głową o szafkę za sobą, robiąc przy tym nie mały hałas. Poczułam przeszywający ból rozchodzący się po całej czaszce.

~~Harry~~
Usłyszałem głośne hałas tłuczonych rzeczy. Popatrzyliśmy z Horanem po sobie i nagle puściliśmy się biegiem prosto do sypialni Darcy. Rozejrzałem się wokół nie dostrzegając jej.
-Ej stary.-klepnął mnie irlandczyk i wskazał na dziewczynę leżącą na podłodze. Nie wiem co się stało, ale mam tylko nadzieję, że nic złego. Podniosłem ją, a z jej ręki wypadła komórka, którą podniósł Niall. Spojrzał na wyświetlacz, a jego oczy wyglądały jak by miały zaraz wystrzelić.
-Co jest?- spytałem zdezorientowany, kładąc delikatnie brunetkę na łóżku.
-Sam zobacz.- podsunął mi urządzenie pod sam nos. Nie mogłem uwierzyć w to co przeczytałem. Ktoś groził mojej młodszej siostrzyczce i musiałem ją bronic za wszelką cenę.
-Niall?- popatrzył na mnie pytająco.-Musisz ją wziąć do siebie.
-Ale przecież oni wiedzą gdzie mieszkam.- zdenerwował się i było to widoczne gołym okiem.
-Zawieź ją do swojej willi na obrzeżach Londynu.
-Ale poczekajmy aż się obudzi. Jeśli wie coś jeszcze co ukrywała dotychczas przed nami, to lepiej dla wszystkich jeśli powie to jak najszybciej.- skinąłem głową, zgadzając się razem z nim. Podniosłem dziewczynę, kładąc na łóżku. Próbowałem ją obudzić, jednak szatynka dalej miała zamknięte oczy. Niall odsunął mnie dalej, sam stając na moim miejscu. Po chwili dziewczyna ocknęła się, a ja wybałuszyłem oczy na chłopaka.
-Co się stało?- po pokoju rozniósł się niemrawy głos Darcy.

~~Darcy~~
-Nie wiem nic więcej.- głowa bolała mnie niemiłosiernie od uderzenia, dlatego nie umiałam się skupić na żadnym wypowiadanym przeze mnie słowie.
Harry zdeklarował się przynieść mi tabletki przeciwbólowe, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
-Mam przeczucie, że nie jesteś z nami do końca szczera.- popatrzyłam na niego gniewnie.
-Nie musicie mi wierzyć, to wasz wybór.- podniosłam się do pozycji stojącej i zaczęłam sprzątać pokój, nie zwracając uwagi na chłopaków przyglądających się mi. Przez krótką chwilę trwała między nami ogłuszająca cisza, jednak nie trwała ona długo.
-Wierzymy, tylko przywykliśmy do tego, że nie zawsze byłaś z nami do końca szczera. Dla twojego dobra postanowiłem razem z Harrym, że pojedziesz ze mną po za miasto.
-Co?! Nie! Ja tu zostaję!- w jednej chwili odwróciłam się do nich przodem, będąc zainteresowana dalszą rozmową z nimi.
-Darcy, to zbyt ryzykowne. -odezwał się ochrypłym głosem Hazza.
Pokręciłam przecząco głową, zamykając oczy w geście uspokojenie się. Nagle przed oczami zobaczyłam salon w którym walczyłam z muskularnym mężczyzną. Czułam, że jestem wystraszona, ale adrenalina nie pozwala mi się poddać.
Popatrzyłam na chłopaków zaskoczona, na co oni zrobili pytające wyrazy twarzy.
-Chyba... chyba przypomniałam sobie coś..- mruknęłam, próbując się skupić, aby wyłapać więcej szczegółów, jednak wszystko tak szybko jak przyszło, tak i znikło.
-Co to takiego?- Harry na te słowa wstał nagle z łóżka, oczekując na dalszą wypowiedź z mojej strony.
-Byłam w salonie i walczyłam z muskularnym mężczyzną, ale nie wiem kim on był.- zerknęłam na reakcję chłopaków. Oni popatrzyli po sobie, wymieniając się dziwnymi uśmieszkami.
-To było jedno ze szkoleń, ostatnie. Miałaś zacząć pracować z nami, ale niestety przeszkodził nam w tym Terri ze swoim planem. Jesteś pożądaną osobą przez wiele gangów i nieodpowiednich osób, a Terri dowiedział się, że jesteś na ukończeniu szkoleń, dlatego musiał temu zapobiec.- słuchałam z uwagą wszystkich słów wypowiadanych przez loczka. To była jedna z pierwszych normalnych rozmów z nim, podczas których chciał wyjawić mi sprawy przed wypadkiem.
-Teraz i tak jest to bez znaczenia, bo zanim przypomnę sobie wszystko na nowo, minie sporo czasu.- smutna usiadłam obok Nialla, spuszczając głowę.
-Nie pozwolimy na to mała. Szybko wrócisz do formy.- Horan objął mnie ramieniem, przyciągając do swego rozgrzanego ciała. Perfumy, których używał powodowały, że rozpływałam się z każdym ich wdechem.

~~Niall~~
W nie długim czasie, spakowałem swoje rzeczy oraz szatynki. Zapięte walizki włożyłem do swojego samochodu i po pożegnaniu rodzeństwa, wyjechałem wraz z dziewczyną do Londynu.
***
Darcy przespała prawie całą trasę i nawet teraz kiedy dojeżdżaliśmy do mojej posesji, spała otulona moją bluzą, która wyglądała na niej jak kocyk.Nie miałem odwagi jej budzić, ze względu, że wyglądała naprawdę słodko śpiąc.
Wyciągnąłem nasze walizki i zaniosłem do domu, po czym wróciłem po dziewczynę. Niosąc ją, czułem przez jej ubranie każdą jej kość, co mnie zaniepokoiło. Dlatego ważyła też tyle co nic.
Zaniosłem szatynkę do jej sypialni, po czym sam zszedłem na parter rozglądnąć się po domu czy aby na pewno wszystko było na swoim miejscu i nic nie musi mnie niepokoić podczas pobytu tutaj.
Lodówka była pusta, co wcale mnie nie zdziwiło. Dlatego też napisałem karteczkę do dziewczyny, że pojechałem na zakupy i wrócę za niedługo. Jednak nie sądzę, aby prędko się obudziła.
W nie długim czasie wróciłem na swoją posesję i pierwsze co zrobiłem, to poszedłem sprawdzić czy aby na pewno pod moją nieobecność nic nie stało się młodej Styles. Ona jednak spokojnie leżała na łóżku i patrzyła w sufit.
-Hej śpiochu.- zaśmiałem się, podchodząc do niej i siadając obok.
-Cześć.- mruknęła, na co ja się skrzywiłem. Miała mocną chrypkę, a to wszystko dlatego, że nie zareagowaliśmy w porę.
-Boli cię gardło?-popatrzyłem na nią opiekuńczo, zabierając pojedyncze pasma włosów z jej twarzy. Ona jedynie pokiwała twierdząco głową. Była rozpalona, a blask z jej oczu zniknął. Patrzyła na mnie obojętnie.
-Ej mała, przeziębiłaś się.- pogłaskałem ją lekko po policzku, a dziewczyna pod wpływem mojego dotyku przymknęła powieki.
____________________________________________________________________
Hej.
Wiem, że należy mi się na wstępie- opieprz. Jednak nikt nie angażował się w to co pisałam, także i mi nie chciało się kontynuować pisania. Jednak dokończyłam rozdział i oddaję go wam dopiero dziś. Nie jest jeszcze sprawdzony, także za wszelkie błędy i powtórzenia was przepraszam.
Dziś mijają 2 lata od założenia tego bloga. Aż trudno uwierzyć, że to już :o
Mimo to uznaję, że historia którą chciałam wam przekazać, nie została rozwinięta w sposób w jaki bym chciała :/
Kolejny rozdział 6 marca.