niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 56

Byłem zły, ponieważ wiedziałem, że zrobiłem źle. Było by lepiej gdybym nie pokazał się jej na oczy, tylko zniknął z jej życia.
-Niall?-popatrzyłem na szatynkę stojącą przede mną. -Jesteś moim bliskim znajomym?
Skinąłem głową, nie wiedząc co mogę jeszcze dopowiedzieć.
-Jak się poznaliśmy?
Obawiałem się tego pytania, tak bardzo nie chciałem wracać do tamtych lat.
-Harry, gdzie jesteś?! Stary, mamy nowy towar!- krzyczał uradowany Zayn na sam widok pełnego worka amfy. Cholerny ćpun. Usłyszałem ciężkie kroki na schodach, a po chwili stał przed nami loczek z tym jego zadziornym uśmieszkiem. Na widok asortymentu w ręku Malika, oczy zaświeciły mu jak dziecku na widok słodyczy.
-Dobra ludzie, będziemy tu tak stać czy wypróbujemy zawartość tego cuda?- dowodzenie przejął Louis, który od kilkunastu minut nie umiał spokojnie ustać w jednym miejscu. Każdy z nas chciał jak najszybciej poczuć narkotyk płynący w naszych żyłach. W oka mgnieniu usadowiliśmy się w salonie, a narkotyk został podzielony. W tej samej chwili z góry zeszła drobna osóbka. Nikt nie zwrócił na nią uwagi prócz mnie. Popatrzyłem pytająco na Hazze oczekując odpowiedzi od niego. Wzruszył ramionami.
-To moja siostra, Darcy.- był obojętny na to, że w tej chwili jego siostra widzi co robi jej brat. Ponownie przyjrzałem się szatynce. Miała kilka siniaków, podkrążone oczy i była zbyt chuda. Uśmiechnęła się do mnie blado, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z domu. Harry ani przez chwilę nie przejął się nią.
Opowiedziałem też o tym czym zajmowała się po szkole za nim zdarzyło się to wszystko, a ona słuchała mnie z niedowierzaniem wymalowanym na jej twarzy.
Gdy skończyłem opowiadać o wyścigach, włamaniach, próbach samobójczych i bójkach, nie wiedziałem czego mógłbym się po niej spodziewać w tej chwili. Przecież mogła zareagować na to wszystko źle. Odsunęła się ode mnie gwałtownie. Zaczęła krążyć po pokoju, nerwowo obgryzając paznokcie. Chciałem ją uspokoić, ale wtedy wybuchła.
-To nie może być cholerna prawda! Harry taki nie jest, kłamiesz! Jak możesz ich wszystkich oczerniać?! Myślisz, że jestem naiwna i jesteś w stanie wszystko mi wmówić?! Mylisz się i to bardzo!- krzyczała tak głośno, że musiałem zrobić kilka kroków wstecz. Nie obchodziło ją, że na dole siedzą inni i mogą wszystko usłyszeć.
-Darcy, uspokój się. Porozmawiajmy...- mówiłem spokojnie, ale ją to tylko podburzało jeszcze bardziej.
-Zostaw mnie!- kręciła głową dalej chodząc cała rozjuszona po pokoju.
W tym samym czasie drzwi otworzyły się gwałtownie i do pokoju wkroczył Harry, Zayn i Liam.
-Odsuń się od niej!-warknął Harry, odpychając mnie jeszcze dalej. Liam razem z Zayn chwycili mnie, wypychając po za pokój.

~~Darcy~~
Wszystko działo się tak szybko. Weszli tu bez zapowiedzi, wygonili Nialla i jedynie drzwi zatrzasnęły się z hukiem za nimi, pozostawiając mnie sam na sam z Harrym w jednym pomieszczeniu. Nie wiedziałam komu mam ufać, jednak Horan wydawał się tak wiarygodny...
-Darcy, porozmawiamy?- po chwili ciszy, Hazza wskazał na łóżko abyśmy usiedli. Zrobiłam o co prosił, czekając na to o co spyta.
-Czy Niall coś ci zrobił?- przez cały czas wpatrywał się w moją twarz, przez co czułam się nie komfortowo.
Pokręciłam głową, patrząc na swoje dłonie, które wydawały się w tej chwili bardzo  interesujące.
-Przypomniałaś sobie już coś?- wyczułam niepewność w jego głosie.
Znów zaprzeczyłam ruchem głowy.
-No dobrze, jeśli nie chcesz rozmawiać to nie będę naciskał. Mam jedynie do Ciebie prośbę, spakuj swoje ubrania.
- Po co?- zaciekawiłam się, podnosząc wzrok na niego, stojącego już przy drzwiach.
-Pojedziesz na kilka tygodni do specjalnego ośrodka, gdzie się tobą zaopiekują. Wyjeżdżamy jutro o 7 rano, bądź gotowa.- po tych słowach od razu wyszedł z pokoju. Poczułam się zbędna i niepotrzebna. Najwidoczniej nie chcą tu osoby, która jedynie będzie im przeszkadzać, ponieważ nie mają ze mnie żadnego pożytku.

Zrobiłam tak jak mi kazał, spakowałam kilka ubrań i tyle. Nie miałam siły na nic innego, resztę nocy przesiedziałam na podłodze, wpatrując się bez celu w prawie pustą walizkę.

~~Drake~~
Nie chciałem aby Darcy gdziekolwiek wyjeżdżała. Jeśli miała odzyskać pamięć, to powinna mimo wszystko przebywać  z nami. Nie ważne jak bardzo było by to dla niej niebezpieczne. Wszyscy popierają moje argumenty, ale jednak to Harry decyduje o tym co się z nią teraz stanie.
Krzyki które słyszeliśmy chwilę temu z jej pokoju każdego z nas zaniepokoiły. Chłopaki od razu zareagowali i nie minęły 2 minuty gdy Horan stał już w salonie. Wydawało się nam, że coś jej zrobił, jednak po dłuższej rozmowie stwierdziliśmy jednoznacznie, że chciał jedynie wszystko jej streścić i opowiedzieć.

***
Obudziłem się o 6 rano na kanapie w salonie, a raczej zostałem obudzony przez krzyki dochodzące z góry. Po chwili do salonu wszedł nabuzowany Harry z jej walizką. Wiedziałem, że to już czas wyjazdu.
-Drake, nie mam już do niej siły. Weź po nią zajdź.- loczek opadł zrezygnowany na kanapę.
Z niechęcią wszedłem do jej pokoju. Siedziała skulona w kącie, podchodziłem do niej powoli. Ona wyczuwając moją obecność wzdrygnęła się.
-Spokojnie.- szepnąłem. Byłem niechętny temu wyjazdowi, ale nie mam żadnych szans aby przeciwstawić się Stylesowi. Usiadłem na podłodze, naprzeciw niej, chwyciłem jej ciało przyciągając do swojego.
-Drake, ty też masz mnie dość?- jej głos był ledwie słyszalny.
-Nie no co ty, mała.- na te słowa, szatynka ścisnęła jeszcze mocniej moje ciało.
-Nie pozwolisz Harremu mnie wywieźć prawda?- poczułem mokre łzy na mojej koszulce. Czułem się okropnie ze świadomością, że muszę ją przekonać do tego cholernego wyjazdu. Pokręciłem głową w bezradności.
-Niestety mała, ale to jest najlepsze rozwiązanie.- mój głos nie był już tak stanowczy. Ona na te słowa odsunęła się ode mnie i szybko stanęła na równe nogi.
-Tak trudno się przyznać, że jestem po prostu zbędna i jedynie jestem ciężarem?!- wykrzyczała to tak szybko, że lekko się wzdrygnąłem i podążyłem za nią wzrokiem. Właśnie wyszła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie mogłem pozwolić aby tak się skończyła nasza rozmowa. Momentalnie podniosłem się z ziemi i podążyłem za nią.

~~Darcy~~
Czułam się zmęczona, jednak nie mogłam zostać tutaj dłużej. Na pewno nie dam się zamknąć w jakimś ośrodku tylko przez to, że niczego nie pamiętam. Jeśli mnie nie chcą ich sprawa, ale nie zgadzam się na takie pozbycie problemu. Słyszałam jak z salonu wychodzi Harry, a za mną biegnie Drake. Nie miałam za wiele czasu. Nie zdążyłam nawet wziąć ze sobą żadnej bluzy, a noce bywają już chłodne. Biegłam jak najszybciej  aby zgubić podążającego za mną chłopaka.
Udało mi się to dopiero za 4 przecznicą, ale mimo to biegłam dalej nie zatrzymując się ani na chwilę.
Gdy moje płuca zaczęły protestować nie miałam innego wyboru jak tylko się zatrzymać.
Przysiadłam na pobliskim przystanku autobusowym, łapczywie wdychając powietrze do płuc, którego brakowało mi od kilku minut.Głowa pulsowała z nadmiaru wysiłku i czułam jak by miała się zaraz rozsadzić. Najgorsze jest to, że nie wiedziałam gdzie jestem. Czułam się jak turysta samodzielnie zwiedzający miasto, pierwszy raz bez mapy.
Rozejrzałam się dookoła, czy nigdzie nie ma Drake'a. Wiedziałam, że nie mogę dłużej zostać w mieście. Musiałam wyjechać gdzieś daleko, tak aby mnie nie znaleźli. W końcu problem będą mieć z głowy i bezsensowne "martwienie" się o mnie już im nie zagraża.
Jak na zawołanie, podjechał autobus. Nie czytając nawet gdzie jedzie wsiadłam do niego bezmyślnie.
Wiedziałam, że to co robię jest pochopną decyzją, której mogę żałować przez resztę życia, ale nie widziałam innego wyjścia z tej sytuacji. Dali mi jednoznacznie do zrozumienia, że jestem tylko niepotrzebnym obciążeniem w ich życiu pełnym niebezpieczeństwa.

Jechałam dość długi czas, a zmęczeni coraz mocniej wdawało mi się we znaki. Oczy same zamykały  się co kilka sekund, jednak nie pozwalałam im na całkowite przymknięcie powiek. Nie teraz, kiedy nie wiem co dalej gdy tylko wysiądę na ostatniej stacji. Boję się tego jak cholera, ale muszę wierzyć, że dam radę.

~~Harry~~
Czułem się zirytowany, ponieważ minęło kilkanaście godzin i dzień zmierzał ku końcowi, a nie dostałem żadnych wieści od Darcy. Zdenerwowanie i odpowiedzialność za nią wzięły nade mną górę i nie umiałem wysiedzieć  w jednym miejscu jedynie czekając na jakąkolwiek informację.
-Stary, spokojnie. Na pewno wróci.- od kilku godzin chłopaki starali się mnie podnieść na duchu, ale ja wiedziałem, że i oni nie są pewni swoich słów.
Ona nie kojarzy okolicy, ciąży na niej niebezpieczeństwo Terriego i do tego straciła pamięć, a z nią wszystkie umiejętności samoobrony.
-Przecież nie może być daleko.- warknął zirytowany Zayn, który obgryzał paznokcie chodząc po bazie i zastanawiając się nad miejscem w którym mogła by znaleźć się ewentualnie dziewczyna.
-Ale ja głupi jestem!- w jednej chwili do głowy wpadł mi pomysł aby poszukać jej telefonu na mapie. Kiedyś zamontowałem w jej komórce nadajnik, który pozwoli zobaczyć się gdzie znajduje się w danej chwili. Poderwałem się do komputera, odpychając od niego Louisa.
-Ej co ty chcesz zrobić?- Tomlinson popatrzył na mnie zdenerwowany. Ja jedynie zgromiłem go wzrokiem i wróciłem do  dalszego poszukiwania.
Po okołu 10 minutach znalazłem ją. Była około 2 godziny jazdy od nas. Nie czekając wskazałem chłopakom jej lokalizację i kazałem któremuś  z nich jechać ze mną. Momentalnie zdeklarował się Niall, co wcale mnie nie dziwiło. W przeciągu 5 minut znaleźliśmy się w aucie.

~~Darcy~~
Czułam się osłabiona, zmęczona i głodna.  Gdyby tego było mało,wyziębiłam się, a temperatura na dworze wcale mi nie sprzyjała. Miałam chwilowe załamania, ponieważ nie miałam nic. Uciekłam z domu bo wydawało mi się to najbardziej słuszną  decyzją, ale teraz wiem, że był to największy błąd jaki mogłam popełnić.  Do domu nie wrócę, moja głupia duma nie pozwala mi na to. Nie mam żadnych pieniędzy, dachu nad głową, ani nic ciepłego aby chodź na chwilę się ogrzać. Chciało mi się płakać ponieważ byłam skończona.  Walczyłam z sennością przez prawie cały dzień, a teraz czułam jak z każdą chwilą zmęczenie ogarnia mnie coraz bardziej, dlatego przysiadłam na jednej z ławek w parku. Było już chyba późno, ponieważ ilość ludzi była znikoma.

***
Wszystko działo się tak szybko. Poczułam jak ktoś mną potrząsa, więc momentalnie przebudziłam się. Zaspana uderzyłam  oprawcę jak najmocniej , na co usłyszałam jedynie zduszony jęk.
Otworzyłam sklejone oczy, dostrzegając Harrego trzymając się za brzuch i Nialla idącego w naszym kierunku.
-Darcy, chodź. Jedziemy do domu.- głos Nialla był taki spokojny. Potrafił ukoić wszystko. Pokręciłam głową, chwytając się za ramiona w desperacyjnym geście ogrzania swego ciała. Mimo tego jak bardzo chciałam wrócić, nie mogłam tego zrobić.  Nie potrzebuję ich litości.
-Przestań być głupia i chodź!- głos Hazzy był stanowczy. Ja jednak nie ruszałam się z miejsca dlatego Harry wzdychnął i wziął mnie na ręce niosąc do samochodu. Krzyczałam i wierzgałam się, próbując wydostać się z jego objęć. Posadził mnie na tylnich siedzeniach po czym zamknął drzwi i zanim zdążyłam zareagować one były już zablokowane.
-Nigdzie z wami nie jadę! Zostawcie mnie i otwórzcie te cholerne drzwi!!- krzyczałam tak głośno jak tylko się dało. Oni jednak  udawali, że mnie nie słyszą i rozmawiali coś między sobą. Nie słyszałam ich przez moją chwilową furię.
-Nie dam się nigdzie zamknąć! Mam prawo do decydowania o sobie i wy nie macie prawa wpieprzać się w nie!-zaczęłam rwać za klamkę, jednak ona nie chciała ustąpić.

~~Niall~~
Przez całą drogę do Londynu sprawdzaliśmy na zmianę mapę czy aby na pewno Darcy nie przemieściła się gdzieś dalej. Harry ciągle obwiniał się za tą sytuację, a ja starałem się go zapewnić, że chciał dla niej jak najlepiej.
Jednak gdy zobaczyłem ją leżącą i skuloną na ławce w parku moje serce rozleciało się na kawałeczki.
Od razu po tym jak wsiedliśmy do auta ona zaczęła swoją bezsensowną akcję złości. Poczułem się jak by stara Darcy wróciła. Było mi jej żal i chciałem ją pocieszyć oraz zapewnić, że Harry zmienił zdanie ale zabroniono mi. Czułem się okropnie słysząc jak cierpi.  Nie czekając dłużej, zdjąłem z siebie ciepłą bluzę i podałem szatynce, którą od razu otuliła swe zziębnięte ciało. Opadła na fotele, wpatrując się w widoki za oknem. Kilka samotnych łez spłynęło jej po bladym policzku, a ja poczułem poczucie winy za to, że razem z Harrym postanowiliśmy ja chwilowo ignorować.
_________________________________________________________________________
Hej hej ;)
Rozdział jest ale dalej nie wiem jak potoczą się losy tego bloga. Nie podoba mi się to jak piszę kolejne rozdziały :/ do tego nikt nie czyta więc blog chyba usunę, ponieważ takie ciągnięcie go na siłę nie ma sensu.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Zawieszam

Nie jestem w stanie prowadzić bloga. Za dużo rzeczy mam do ogarnięcia każdego dnia :/. Przepraszam jeśli was zawiodłam, ale musicie niestety mnie również zrozumieć. Kolejny rozdział pojawi się 20 grudnia.

wtorek, 27 października 2015

Informacje o wszystkim i o niczym, czyli typowe tłumaczenia jak, gdzie i dlaczego...

Hej mordeczki!
Z pewnością jesteście źli lub w sumie nie. Nie wiem zresztą, czy ktokolwiek to przeczyta, czy kogoś to interesuje i czy czekacie na kolejny rozdział ale gdyby nawet nie to i tak napiszę do was tą informację. W tym roku jest mi trudno połączyć wszystko ze sobą, upchać coś w czasie. Moje życie kręci się praktycznie cały czas wokół szkoły i nie mam nawet kiedy spokojnie usiąść, pomyśleć co będzie w kolejnym rozdziale, a jeszcze gorzej gdy trzeba to przenieść na kartkę, a tu czas mnie nagli. Piszę to po 23 i będę z wami szczera, mam tylko połowę rozdziału. Od was też nie mam żadnej motywacji. Czy tak trudno jest napisać czy podoba się wam to co piszę czy nie? Przecież jeszcze trochę krytyki nikomu nie zaszkodziło, a mi przeciwnie. Polepszyć to może dzięki wam, to co piszę, a wy czytacie. Niestety trochę części leży po waszej winie za ten brak komentarzy :/
Postaram się spiąć i opisać do końca rozdział :) najpóźniej na środę.
 Do tego czasu trzymajcie się ciepło :D mordeczki.

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 55

Minęły dwa tygodnie, podczas których nie dowiedziałem się niczego nowego. Trzeba czekać, ale ile można?! Dzień w dzień czekam, że ktoś podejdzie do mnie i powie, że moja siostra odzyskała świadomość. W tym momencie jest to najważniejsza wiadomość, która sprawiła by, że byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Siedzę samotnie w salonie, gdzie cisza zabija mnie od wewnątrz. Bez celu wpatruję się w ciemny ekran telewizora. Nagle słyszę dźwięk połączenia roznoszący się po całym domu. Leniwie zwlekłem się z kanapy i podszedłem do komórki.
-Z tej strony Harry Styles.-zacząłem, nie spodziewając się aż tak bardzo zachrypniętego głosu.
-Dzień dobry, z tej strony lekarz prowadzący pańskiej siostry. Mam do pana dobrą wiadomość, Darcy obudziła się. Proszę przyjechać, ponieważ musimy porozmawiać.
-Dziękuję.- wykrztusiłem i szybko pozbierałem się wybiegając jak poparzony z domu. Tak długo czekałem na tą odpowiedź, że wydawało mi się jak by minęła wieczność. W tym momencie byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Wbiegłem do szpitala kierując się jak najszybciej na wyznaczone piętro.
Przy jej sali stali wszyscy, jednak nikt z tego co widziałem nie wszedł do środka. Stanąłem przed nimi, a oni popatrzyli na mnie poddenerwowani.
-Co się tak na mnie patrzycie?- zaśmiałem się nerwowo.
-Ona nas nie pamięta.- powiedział cicho Zayn.W myślach zaśmiałem się z jego toku myślenia, jednak poważne miny innych spowodowały, że z trudem nie mogłem uwierzyć, wydawało mi się jak by każdy ze mnie sobie żartował. Przepchnąłem się między nimi i bez ostrzeżeń wszedłem do środka gdzie na dużym łóżku leżała szatynka. Od samego początku przyglądała mi się z zaciekawieniem.
-Hej mała.- powiedziałem niepewnie, ponieważ rzadko kiedy byłem dla niej miły, a jeszcze rzadziej z nią rozmawiałem spokojnie.
-Przepraszam, że pytam ale kim ty jesteś?- zamurowało mnie. Czy ona sobie ze mnie żartuje? Ona tak naprawdę? Robiłem powolne kroki bliżej niej, aż dotarłem do stołka obok jej łóżka.
-To ja, twój brat Harry.- zmarszczyła brwi zaciekawiona, a równocześnie jak by mnie pierwszy raz na oczy widziała.
-Panie Styles.- usłyszałem zachrypnięty głos tuż za mną. Odwróciłem się w stronę lekarza, który kiwnął mi głową abyśmy wyszli z sali. Poszliśmy do jego gabinetu gdzie spokojnie zajęliśmy miejsca w fotelach.
-Co się stało? Dlaczego Darcy patrzy na mnie jak by nigdy mnie nie znała?- zacząłem dość szybko, dlatego nie mam pewności, że lekarz zrozumiał cokolwiek.
-Niech się pan nie martwi. To efekt uboczny po mocnym uderzeniu jej głowy o twardą powierzchnię. Z czasem to minie, jednak będzie trzeba pewne fakty jej przypominać.Również noga nie będzie do końca sprawna, jednak po rehabilitacjach powinna wrócić do normalności.- mężczyzna posłał mi pokrzepiający uśmiech, który miał mnie uspokoić. Jednak tak się nie stało. Przecież Darcy się ściga, bierze wiele zleceń gdzie sztuka sprawnościowa jest najważniejsza.

~~Darcy~~
Jak miałam go znać, skoro sama nie wiem jak mam na imię. Miałam mnóstwo pytań, a ani jednej odpowiedzi. Po może 15 minutach drzwi do sali ponownie się otworzyły, a w nich dostrzegłam
 tego samego chłopaka, jeśli się nie mylę to nazywał się Harry wraz ze starszym mężczyzną w białym kitlu.
-Dzień dobry panienko, jak się czujesz?- zapytał lekarz.
-Noga mnie trochę boli. Co ja tu robię?- mój głos był bardziej piskliwy niż sądziłam.
-Zostałaś mocno poturbowana. To jest twój brat, który wraz z resztą przyjaciół postara się Ci przypomnieć jak najwięcej z twego życia. Po wypadku straciłaś pamięć, Darcy.- powiedział to tak szybko, że byłam w szoku. Miałam wypadek? Czyli nazywam się Darcy. Zawsze to lepsze niż nic.
-To może ja was zostawię samych.- uśmiechnął się lekarz, wycofując w stronę wyjścia.
Cisza zapanowała w całym pomieszczeniu. Żadne z nas nie wiedziało jak zacząć rozmowę.
-Są tu osoby, które chciałyby z tobą  porozmawiać, ale chyba jeden najbardziej.-Jeden? Czyli to chłopak?
 -Chcesz poznać coś więcej ze swego życia, a nie tylko imię i brata?- zaśmiał się, na co kiwnęłam głową, dlatego Harry wyszedł wymieniając się z przystojnym brunetem.
-Cześć.- przywitałam się nieśmiało. Miałam takich znajomych? Zaśmiałam się sama z siebie, przecież to tak żałośnie zabrzmiało. Chłopak niepewnie zajął miejsce na stołku przy moim łóżku.
-Hej mała. Stęskniłem się.- przytulił mnie bez ostrzeżeń. Był interesującym bad boyem którego z chęcią chciałam poznać.
-Chciałabym powiedzieć, że ja też ale chyba nie ładnie kłamać.- zaśmiałam się. Mimo tego pozornego twardego chłopaka, czułam, że jest starej Darcy kimś ważnym.
-Brakowało mi już twojego uśmiechu mała.- wyszeptał.
-Kim dla mnie byłeś?- spytałam zaciekawiona. Czułam się jak bym zastąpiła Darcy w jej prywatnym życiu i próbowała teraz zastąpić ją.
-Przyjacielem. Bardzo bliskim przyjacielem.
Przytaknęłam na znak, że rozumiem i uśmiechnęłam się do niego promiennie mimo tego jak bardzo czułam się nieswojo. Na nic się zdały moje wysiłki przypomnienia chodź jednego momentu z życia.
-Opowiedz mi coś.-poprosiłam Drakea opierając głowę o zgięte kolana.
-A co byś chciała usłyszeć?
-Może jak się poznaliśmy?- w sumie byłam ciekawa tego co odpowie mi chłopak. Czy spotkałam go przypadkowo czy może to było zamierzone?
-Gdy byłaś młodsza nigdy nie potrafiłaś się dogadać z Harrym. Można by powiedzieć, że wręcz się nienawidziliście...

~~Drake~~
Tego dnia miałem brać udział w wyścigu i to była jedyna szansa by pokazać na co mnie stać. Adrenalina w moich żyłach z każdą minutą wzrasta, ponieważ wiem że wygrana będzie najlepszym dowodem na pokazanie swoich umiejętności.

-Stary, za pięć minut startujesz.- Jacob poklepał mnie po ramieniu przechodząc obok. Gdy  odchodził odwrócił się na moment podnosząc brudne kciuki od smaru do góry na znak, że będzie dobrze. Kiwnąłem do niego pośpiesznie by zaraz wsiąść do auta. Teraz nie żałuję tego, że przedłużałem o każdą minutę dostanie się do samochodu. Poczułem lekkie uderzenie prosto w mój tors. Nie widziałem żadnego przeciwnika, dlatego zdziwiony popatrzyłem w dół dostrzegając drobną szatynkę.
-Przepraszam.- powiedziała pośpiesznie i już miała odchodzić gdy ja chwyciłem ją za nadgarstek i popatrzyłem prosto w jej oczy dostrzegając strach. Patrzyła na mnie rozbieganymi oczami, wtedy zaryzykowałem. Chwyciłem ją mocniej za nadgarstek prowadząc do samochodu i pośpiesznie otwierając jej drzwi od auta. Miała lekki opór ale szybko sobie z tym poradziłem. Po chwili i ja zająłem miejsce jako kierowca. Zaczęło się odliczanie do wyścigu. Dziewczyna ciągle nerwowo wyglądała przez szybę. Nie miałem czasu spytać o co chodzi. W jednej chwili wszystkie auta wystartowały, w tym i mój. Dziewczyna przerażona pisnęła i zakryła rękami twarz. Nie miałem głowy teraz do niej. Musiałem za wszelką cenę wygrać. Przez całą drogę szatynka płakała na zmianę z atakami paniki. Nie mogłem jednak nic zrobić, dopiero po tym jak dojadę na metę. Nie musiałem długo czekać ponieważ po może 2 minutach znalazłem się na niej jako pierwszy. Gdy dziewczyna chciała już otworzyć trzęsącymi się dłońmi drzwi, ja szybko zdążyłem je zablokować. Wtedy zaczęła jeszcze bardziej płakać. 
-Ej, mała chce tylko pogadać. Nie chcę ci zrobić krzywdy, spokojnie.- przejechałem delikatnie po jej policzku dłonią. Odwróciła się w moją stronę ostrożnie z załzawioną twarzą.
-Co się stało?- popatrzyłem na nią z troską, zauważając kilka ran na rękach i twarzy z których sączyła się powoli krew.
-To nic takiego.- pokręciła nerwowo głową zbywając napomniany temat.
Nie chciałem jej zmuszać do tego czego nie chce, a rozmowa o tym co się stało raczej należała do nich.
Dziewczyna ponownie zaczęła się rozglądać po za szyby auta.
-Jak się nazywasz?- chciałem znać chociaż jej imię.
-Darcy,a ty?- udało mi się chodź na chwilę zwrócić na siebie jej uwagę, co było moim małym sukcesem.
***
Podczas drogi do mojego domu opowiedziała mi nieco o sobie. Od razu po wejściu do budynku  obmyłem jej rany i pozwoliłem by doprowadziła się do normalnego stanu. Mimo, że znaliśmy się zaledwie od 2 godzin, miałem dziwne wrażenie jak byśmy znali się od wielu lat.


~~Darcy~~

Patrzyłam zaskoczona na Drake'a nie dowierzając w to, że Harry był dla mnie najgorszym wrogiem. Po tygodniu kolejnego pobytu w szpitalu, lekarz postanowił mnie wypisać, jednak miałam problem z poruszaniem z powodu nogi.
-Gotowa?- usłyszałam głos Hazzy. Przytaknęłam, powoli podpierając się rękami łóżka. On wyciągnął w moją stronę ręce, po chwili podnosząc na nich. Moją torbę miał zawieszoną na ramieniu i niósł mnie tak jak bym nie ważyła nic.
-Kiedyś lubiłaś dużo malować, jednak za każdym razem ukrywałeś to aby nikt tego nie zauważył. Raz bez pytania wszedłem do twojego pokoju akurat kiedy malowałaś. Rozpowiadałem,że zostaniesz tatuażystką i to ty zrobiłaś mi kilka tatuaży. Od tamtej sytuacji  zaczynałaś pokazywać jak świetnie tworzysz. Od pewnego czasu znów zapomniałaś o tym. Namalujesz coś dla mnie?- zajął mnie rozmową, że nie wiem nawet kiedy znaleźliśmy się obok auta. Otworzył mi drzwi do środka za co mu podziękowałam, a on odstawił mnie na ziemię i od razu zaczęłam zmagać się by wsiąść.
Gdy w końcu zajęłam miejsce na swoim siedzeniu odetchnęłam z ulgą. Popatrzyłam na loczka, który przez cały czas mi się przyglądał.
-Naprawdę nic nie pamiętasz?- zapytał z nutką nadziei w głosie.
Pokręciłam przecząco głową, na co on wypuścił ze świstem powietrze z płuc i odpalił auto do powrotu do domu.
Oparłam głowę o oparcie i przymknęłam oczy.

~~Niall~~

Siedziałem od kilku godzin przed komputerem szukając jakichkolwiek informacji o naszym aktualnym wrogu. Dostałem powiadomienie nawiązania rozmowy, co wyrwało mnie ze żmudnej czynności.
-Hej stary, coś się stało?- dzwonił Styles, więc wiedziałem, że na pewno spyta jak mi idzie. Problem był w tym, że ja nie wiedziałem co mógłbym mu powiedzieć.
-Siema, co robisz?- jego pytanie mnie zdziwiło, bo przecież wiedział, że szukam poszlak. To on sam mi to zlecił, dlatego jego pytanie zbiło mnie z tropu.
-Przecież pracuję.- powiedziałem jak najzwyklejszą odpowiedź. - Coś się stało, że pytasz?- lekko się zaniepokoiłem, ponieważ po ostatnim wypadku Darcy chodził ciągle spięty. Spał zaledwie 2 godziny, a przez resztę nocy pilnując aby nikt nic nie zrobił jego sercu najbliższym osobą.
-Tak, nie przyszedłeś ani razu przez cały pobyt Darcy w szpitalu. Chcesz wymazać się z jej pamięci czy jak? Myślisz, że będzie jej łatwiej jeśli teraz cię nie pamięta? Zapamiętaj, że jej pamięć wróci, a ty będziesz u niej przekreślony w życiu.
Wypuściłem głośno powietrze z płuc, jednocześnie przejeżdżając dłonią po twarzy. Czułem się współwinny za stan w którym aktualnie przebywa siostra Stylesa.
-Przyjadę.- powiedziałem cicho, rozłączając się i opadając na krzesło. Czemu wszystko musi być tak cholernie trudne? Chciałam ponownie zająć się przerwaną czynnością, ale w tej chwili nie miałem na to ochoty. Przez kolejne 30 minut starałem się zająć jakąś czynnością, jednak w myślach ciągle krążył temat Darcy. Nie mogąc wytrzymać, ponieważ chęć zobaczenia jej zwyciężył wsiadłem w auto i po około 10 minutach znalazłem się przed posesją Styles. Obawiałem się zobaczyć szatynkę, ponieważ z opisów nie wyglądało to za dobrze. Wszedłem do środka bez pukania i od razu usłyszałem głośne śmiechy i głosy wielu ludzi. Wszedłem  do salonu gdzie siedzieli praktycznie wszyscy z obu gangów. Przeleciałem wzrokiem po wszystkich, ale nie znalazłem upragnionego celu.
-Hej Horan, dawno się nie widzieliśmy.- podniósł w moją stronę rękę z piwem Zayn, za które mu podziękowałem skinięciem głowy. Zająłem miejsce na kanapie między Louisem, a Liamem.

***
Harry mówił, że Darcy poszła do siebie by odpocząć, ponieważ czuła się zmęczona. Jednak miałem poczucie, że chciała się stąd po prostu wymigać, ale po co, skoro jesteśmy dla siebie jak rodzina,a szatynka dogadywała się z każdym? Z wymówką pójścia do ubikacji poszedłem prosto do pokoju Darcy. Siedziała na parapecie okiennym i patrzyła na przestrzeń pochłoniętą przez noc. W jej pokoju panował półmrok. Latarnia uliczna, która dawała nikłe światło wpadające przez okno do pomieszczenia dawało mi lekką swobodę rozmieszczenia półek.
-Co się dzieje?- najwidoczniej wcześniej mnie nie zauważyła, ponieważ na moje słowa wzdrygnęła się i gdyby nie mój refleks, pewnie teraz leżała by na podłodze.
-Znam Cię?-usłyszałem jej cichy głos, gdy nadal trzymałem ją w swych ramionach.
-Tak, jestem Niall.
-Nikt nic mi nie wspominał o żadnym Niallu.- zdziwiła się, a jej słowa spowodowały, że Harry miał rację. Wyglądało na to, że faktycznie chciałbym wymazać ze swego życia Darcy.
____________________________________________________________________________
Hej
no to rozdział jest :) z minimalnym opóźnieniem ;) komentujcie jak się wam podoba

sobota, 19 września 2015

Rozdział 54


Nie chciałem słuchać innych, ponieważ ich słowa były zbędne. Jeśli Darcy odejdzie  i zostawi nas już na zawsze, to zabiję każdego kto chodź na sekundę spowodował jej ból i cierpienie. Każdy zapłaci za to co zrobił. Usłyszałem jak drzwi na przeciw mnie zamykają się z trzaskiem. Poczułem ruch obok siebie, a po chwili świst wypuszczanego powietrza z płuc.
Otworzyłem oczy i podniosłem głowę zauważając Harrego wpatrzonego w jakiś punkt na ścianie na przeciw nas.
-Musimy ich załatwić.-syknąłem. Byłem tak kurewsko wściekły na wszystkich, na cały świat i na lekarzy, którzy i tak nic nie robią. Dla nich to kolejny pacjent, co z tego czy umrze, przecież będzie kolejny.
-W takim razie myślimy podobnie.- mruknął, dalej wpatrzony w ścianę. Żaden mięsień na jego twarzy nie poruszył się nawet na kilka sekund. -Co teraz?- spojrzał na mnie i wtedy mogłem dostrzec jak bardzo jest załamany. Wydawać by się mogło, że już wszystko będzie dobrze i taki przeciwnik jak Terri nie będzie nam straszny. Myliliśmy się i w tym momencie żałuję tego, że zlekceważyliśmy jego groźby.

~~Darcy~~
Widziałam swoje ciało bezwładnie leżące na łóżku. Widziałam lekarzy podpinających mnie do różnych maszyn i aparatur. Ten widok powodował na mym ciele ciarki. Moje ciało, a przynajmniej to co zostało odkryte, czyli ręce i twarz były całe w siniakach i plastrach. Moja głowa była owinięta bandażem. Coś dziwnego działo się ze mną. Widziałam wszystko, mogłam chodzić, a moje ciało leżało na łóżku szpitalnym? Podeszłam do lekarza, który stał najbliżej i spytałam co się dzieje, ale on zachowywał się jak by mnie w ogóle nie słyszał. Powtórzyłam swoje pytanie o wiele głośniej, ale i tym razem byli bez reakcji. Nie wiedziałam co się dzieje, jednak uświadomiłam sobie jedno, że nikt mnie nie widzi ani nie słyszy.Postanowiłam rozejrzeć się co dzieję się z resztą. Czy zostali? Czy może poszli zostawiając mnie? Chciałam spróbować wydostać się z sali jak duchy na filmach, jednak jedynie zderzyłam się ze ścianą. Rozejrzałam się za drzwiami i w chwili gdy wchodziła przez nie pielęgniarka wyślizgnęłam się na korytarz. Nie zauważyłam nikogo i to spowodowało, że chciałam zawiedziona z powrotem usiąść. Wtedy usłyszałam głosy tak bardzo mi znajome. Przyśpieszyłam kroku w tamtym kierunku i już po chwili zauważyłam za zakrętem siedzącego Harrego z Drakiem. Chciałam do nich podejść ale bałam się, że mnie zobaczą. Słyszałam jak rozmawiają.
-Zależy Ci na niej?- usłyszałam zachrypnięty głos loczka.
-Cholernie, jak na żadnej innej. Darcy była i jest moim napędem w życiu. Nie wyobrażam sobie, że teraz tak nagle może jej zabraknąć.
Wybałuszyłam oczy na te słowa, chciałam podejść i powiedzieć, że jestem, że nie odejdę, że zostanę.

~~Drake~~
Boję się jednego, że przyjdzie dzień kiedy zabraknie mi tej energicznej brunetki. Gdybyśmy wiedzieli wcześniej o planie Terriego, może udało by nam się uniknąć tylu wyrządzonych krzywd dla obu dziewczyn. Mam dość tej cholernej atmosfery szpitala. Nie mogę wejść nawet na chwilę do najbliższej mojemu sercu osobie. Harry wszedł do środka jakieś 10 minut temu, teraz jedynie czekam na cud bym i ja mógł wejść. Drzwi od sali otworzyły się, a zza nich szybkim krokiem wyszedł Harry. Na korytarzu nie było nikogo prócz nas obojga. Podniosłem się z niewygodnego krzesła i w ostatniej chwili gdy Hazza miał wchodzić do windy,  zatrzymałem go. Popatrzył na mnie zły.
-Co chcesz?-warknął, a jego oczy pociemniały.
-Co się stało?-bałem się co za chwilę mógłbym się dowiedzieć.
-Cholerni lekarze nie chcą jej pomóc, rozumiesz to?!-wykrzyczał i zdesperowanym ruchem uderzył w drzwi zamkniętej windy.
Przejechałem dłońmi po twarzy, wypuszczając powietrze. Nie wiedziałem w jaki sposób mógłbym pomóc, chodź tak bardzo tego chciałem.
-Spokojnie Harry. Wszystko będzie dobrze.- sam nie wierzyłem w to, a mimo tego mówiłem te brednie. Pokręcił głową patrząc w podłogę.
-Może gdybym zareagował wcześniej i przyjechał tam znacznie szybciej, to Darcy nie walczyła by o każdy kolejny oddech.
Tak naprawdę każdy z nas obwinia się za to co się stało. Terri dopiął swego, zaatakował nas w najczulszy punkt.

~Jake~~
Siedziałem naprzeciw śpiącej blondynki. Miała podpuchnięte oczy od płaczu, a jej drobne ciało trzęsło się ze strachu nawet przez sen.
Czułem się zbędny, ponieważ chcę pomóc, a nie potrafię. To wszystko mnie przerasta. Robert Terri wydawał się nikim, jednak każdy z nas przeliczył się za bardzo i mamy powtórkę z rozrywki. Po całym zajściu wziąłem Alex do siebie. Nie miałem pojęcia co z resztą aż do chwili gdy usłyszałem jak dzwoni mój telefon. Liam powiedział mi o wszystkim i teraz wiem dobrze, że aby naprawić to co zostało zepsute, tak naprawdę nie będzie łatwo.
Mam jedynie nadzieję, że Robert zginie w długich męczarniach. Widziałem jak Alex cierpi. Godzinami siedzieliśmy przytuleni do siebie, a jedynie płacz blondynki zakłócał idealną ciszę. Obawiam się każdego kolejne dnia. Niepewność powoduje, że mam ochotę odciąć się od tego wszystkiego. Nie wiem ile wytrzymam broniąc najważniejszych mi osób.
Usłyszałem cichy szloch najukochańszej, dlatego z westchnieniem podniosłem się z kanapy i leniwym krokiem wszedłem na piętro do mojej sypialni. Zobaczyłem skuloną istotkę na środku łóżka. Bez zastanowienia położyłem się obok dziewczyny. Każde z nas nie odzywało się  tworząc wśród nas błogą ciszę. Cieszyłem się dniem w którym miała wrócić do mnie Alex. Teraz jednak myślę, że 15 sierpnia to najgorsza data dla  każdego z nas. Chcę wiedzieć co dokładniej się tam stało, ponieważ teraz jedynie mogę się domyślać.
-Alex, musimy porozmawiać.- mój głos rozniósł się niemym echem po ścianach pokoju.Jej, niegdyś piękne, błękitne oczy teraz straciły blask, podkrążone i przekrwione spowodowały, że mój brzuch zacisnął się pod wpływem widoku który tak bolał.
-Jake, ja się boję.- wychrypiała i momentalnie wtuliła się w mój tors mocniej na tyle ile umiała.

~~Drake~~
Siedziałem zmęczony na niewygodnym stołku szpitalnym ustawionym na korytarzu. Wszyscy siedzieli już w domach i czekali na mój telefon, ponieważ miałem ich informować o stanie zdrowia Darcy.
Nagle usłyszałem irytujące głosy maszyn dochodzące z sali w której przebywała nieprzytomna przyjaciółka. Podniosłem się do pozycji stojącej i obserwowałem jak do sali wkraczają pośpiesznie lekarze oraz pielęgniarki. Nie wiedziałem co się dzieje, chciałem tam wejść, jednak jedna z pielęgniarek uniemożliwiła mi to wypychając z powrotem na korytarz.
-To moja przyjaciółka! Chcę wiedzieć co się z nią do cholery dzieje!- krzyczałem, a dłonie trzęsły mi się z nadmiaru emocji.
-Jak się nazywasz?- spytała spokojnie.
-Drake, ale czy to ważne?
-Posłuchaj Drake, twoja przyjaciółka przez cały czas walczy, jednak teraz to za mało. Potrzebuje twego wsparcia. Pozostaje Ci teraz modlitwa, ponieważ to wiele może zdziałać.
-Przepraszam, ale ta rozmowa nie ma sensu i traci pani jedynie swój czas wmawiając mi to. Nie wieżę w Boga, jestem ateistą.- powiedziałem przewracając oczami.
Darcy wiele razy starała się mnie ponownie namówić na to bym zmienił zdanie i wrócił do bycia katolikiem. Jednak po czasie uszanowała moją decyzję i dała mi spokój.
-Lekarze robią co mogą, jednak obawiam się, że to za mało.- wyczułem w jej głosie żal.
Przełknąłem gulę stojącą w gardle i popatrzyłem na kobietę. Miejscami na jej włosach były widoczne szare pasma włosów. Cerę miała zniszczoną, a wory pod oczami ukazywały jak bardzo brakowało jej snu.
-Czy pani chce mi powiedzieć, że Darcy...- nie umiałem wypowiedzieć tych słów do końca, ponieważ nie jestem w stanie się z tym pogodzić. Oparłem się o pobliską ścianę ciężko oddychając. Przed oczami zaczęły pojawiać się mroczki, a świat zaczął wirować. Chciałem ją zobaczyć nawet jeśli miał być to ostatni raz pośród żywych. To ona pokazała mi jak prawidłowo żyć. To  ona dała mi miłość i nie zostawiła gdy powinna. Walczyła do końca nie martwiąc się o swoje życie. Dla niej liczyło się dobro najbliższych, a ona sama często schodziła na dalszy plan. Poczułem coś mokrego na policzkach. Opuszkami palców starłem słoną ciecz. Dopiero teraz zrozumiałem jak jedna osoba może być tak ważna, a każdy kolejny  dzień bez niej nie jest tak szczęśliwy i radosny. Nie wiem co się ze mną działo w tamtej chwili. Gdzieś w oddali słyszałem podwyższone głosy lekarzy i irytujący pisk maszyn, który nie ustępował. Otworzyłem drzwi od sali i wbiegłem  do niej chcąc zobaczyć najukochańszą mi osobę. Była rozebrana od pasa w górę, a na jej ciele było mnóstwo  rurek przyczepionych do ciała. Jej twarz była blada i pozbawiona emocji. Krzyczałem, chcąc by dziewczyna obudziła się i popatrzyła na mnie dając znak, że wszystko będzie w porządku. Poczułem mocne szarpnięcia odciągające mnie na korytarz. Bezradny usiadłem na krześle i wyciągnąłem  komórkę. Wybrałem numer Harrego. Musiałem to zrobić, chodź tą jedną rzecz. Nie darował bym sobie, jeżeli pogorszyło by się Darcy, a jej brat dowiedział się o tym po wszystkim nie będąc przy niej. Odebrał po dwóch sygnałach. Przekazałem mu wszystkie informacje, po czym powiedział, że postara się tu przyjechać jak najszybciej.
Oparłem się o ścianę, wypuszczając powietrze z płuc. Brakowało mi jej uśmiechu, przylegania do mojego ciała  i tych wszystkich słów, które podnosiły mnie na duchu za każdym razem lub dawały mi wiele do myślenia. To nie mogło się tak zakończyć prawda?

~~Darcy~~
Stałam na przeciw Drake'a jednak on zachowywał się jak by mnie nie słyszał ani nie widział. Poczułam się dziwnie, chodź musiałam pogodzić się z tym faktem. Nie wiem jak mam to opisać kim teraz jestem, ponieważ nie ma na to żadnego logicznego wyjaśnienia. Widziałam jak przyjaciel z którym przeżyłam wiele ma problem z zaakceptowaniem aktualnej sytuacji. To on uczył mnie jeździć i zabrał jako pierwszy na wyścigi oraz wyjaśnił o co w nich chodzi. To jemu zwierzałam się jak dobrej i zaufanej przyjaciółce, to on był osobą, z którą poszłam na bal gimnazjalny, tylko on potrafił mnie pocieszyć i rozumiał bez zbędnych słów. To on uczył mnie jeździć na deskorolce i jako jedyny pamiętał moją datę urodzin. Chciałam  teraz to ja go pocieszyć i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Jednak to cholerne kłamstwo, ponieważ nie wiem co mam zrobić by to dziwne "zawieszenie" minęło i mogłam być nie tylko duszą ale ciałem wśród nich. Słyszałam jak lekarze próbowali mnie przywrócić do życia.
-Chcę żyć! Chcę żyć!- krzyczałam w pustkę, ponieważ nikt mnie nie usłyszał. Nagle maszyny podtrzymujące mnie przy życiu przestały ranić moje uszy. Usiadłam obok chłopaka i przyglądałam się mu z zaciekawieniem. Miałam nieodpartą chęć pocałowania go, jednak w ostatniej chwili opamiętałam się, ponieważ usłyszałam głos Hazzy. Moje policzki gdyby tylko mogły to zapłonęły by z zawstydzenia jak bym została przyłapana na czymś przed czym tato przestrzegał swoją córkę.

_________________________________________________________________________
Hej
Możecie znów mnie porządnie opieprzyć za tą długą przerwę ale nie miałam jakoś motywacji do tego by spisać ten rozdział z kartki na laptop :/ No cóż nie ma sensu się wam tłumaczyć, jednak przepraszam was za to bardzo :c
Kolejny rozdział 3 października. Rozdziały teraz będą dodawane co 2 tygodnie ze względu na szkołę :/ i ostatnią klasę w której mam mnóstwo nauki :cc
Do zobaczenia i komentujcie ;)

środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 53


Weszłam do domu Alex, podczas gdy ona poszła zrobić nam herbaty. Rozsiadłam się w salonie włączając telewizor, pozostawiając na programie muzycznym. Po około 5 minutach obok mnie zajęła miejsce blondynka z uśmiechem na twarzy.
-Opowiadaj co u Ciebie?- pisnęła podekscytowana.
-Naprawdę brakowało mi Ciebie. Nie miałam z kim porozmawiać. Tyle się ostatnio dzieje, że ja sama nie potrafię nadążyć.- wypuściłam powietrze z płuc, spuszczając głowę.
-No ej, gdzie ta stara Darcy, która nigdy się nie poddawała.- uśmiechnęła się pokrzepiająco, po czym wzięła mnie w objęcia. Potrzebowałam by ktoś mnie przytulił i dodał mi otuchy.
-Co się stało?- powiedziała cicho, jak by bała się tego co miała zaraz usłyszeć.
Opowiedziałam jej wszystko, a jej oczy wyglądały jak spodki. Nic nie mówiła, jedynie zmarszczyła brwi i myślała nad sensowną odpowiedzią.
-Potrzebujesz odstresować się od tego wszystkiego. Co powiesz na wyjście do klubu?- uśmiechnęła się, a w jej oczach zobaczyłam iskierki radości. Przytaknęłam, zgadzając się wraz z nią, ponieważ jej pomysł nie był zły. Potrzebowałam komuś się wyżalić, a Alex wydawała się do tego idealna, zawsze umiała znaleźć punkt wyjścia z całości.
Porozmawiałyśmy jeszcze dobre kilka godzin i gdy zadzwonił mój telefon, dopiero wtedy zorientowałyśmy się jak jest późno. Było po 18, więc musiałam iść do siebie i spytać chłopaków czy idą z nami. Odebrałam telefon, który dzwonił od dłuższej chwili.
-Halo?- warknęłam podirytowana.
-Gdzie jesteś?- usłyszałam stanowczy głos Harrego.
-U Alex. Co się stało?- byłam zdezorientowana, ponieważ nigdy nie obchodziło go co dzieje się ze mną, a tu nagle wypytuje gdzie przebywam? Nie wydaje się to dziwne?
-Zaraz przyjedzie po Was Jake, siedźcie tam i zasuńcie rolety, zgaście światło i przede wszystkim upewnijcie się, że drzwi od domu są zamknięte na klucz i nikt nie przedrze się do domu.- po tym nastąpił jedynie dźwięk zakończonej rozmowy. Tak po prostu rozłączył się. Popatrzyłam przestraszona i tym samym zdezorientowana na przyjaciółkę, która patrzyła na mnie badawczo.
-Zasuń rolety w całym domu i pogaś światła, a ja zamknę drzwi.- szybko wstałam z sofy, podczas gdy blondynka nadal na niej siedziała. Ponagliłam ją, szybko podbiegając do drzwi, które były otwarte. Zamknęłam je na klucz i pobiegłam do tylnych drzwi, które były otwarte na oścież. Przełknęłam gulę stojącą w gardle i stawiając ostrożnie krok za krokiem wychyliłam się zza nich, rozglądając się po ogródku. Jednak nic szczególnego nie udało mi się dostrzec. Pomyślałam, że to jedynie wiatr otworzył drewnianą powłokę lub sama przyjaciółka zapomniała je domknąć. Jednak wtedy usłyszałam przeraźliwy krzyk Alex. Szybko, zapominając o drzwiach pobiegłam w stronę hałasu. Stanęłam przed salonem, nie wchodząc do niego. Kontem oka wyjrzałam  zza ściany. Zobaczyłam szamoczącą się przyjaciółkę  w objęciach muskularnego, łysego i wysokiego mężczyzny. Najciszej jak tylko potrafiłam, pobiegłam na górę schodami do jej sypialni. Rozejrzałam się, szukając rzeczy która pomogła by mi w samoobronie. Zobaczyłam jedynie metalową i dużą figurkę  modela. Chwyciłam ją w dłoń i najszybciej jak umiałam zbiegłam na dół. Skradałam się do niego tak by mnie nie zobaczył, ani nie usłyszał. Przywaliłam mu z trzy razy, po czym on puścił Alex i oszołomiony odwrócił się do mnie. Jednak ja byłam sprytniejsza i zdążyłam w tym czasie zadać mu dwa bolesne uderzenia, po których mężczyzna z jękiem upadł na podłogę. Popatrzyłam na skuloną przyjaciółkę w najdalszym koncie pokoju. Płakała i trzęsła się ze strachu. Byłam świadoma co ten świr chciał zrobić przyjaciółce. Gdybym nie zareagowała w tym momencie, było by już za późno.  Jej koszulka była w strzępach i trzymała się zaledwie na kilku szwach, podczas gdy spodni nie miała w ogóle. Chciałam do niej podbiec i podnieść na duchu, jednak poczułam mocną dłoń w tali, która szarpnęła mną do tyłu.  W ostatniej chwili złapałam równowagę i popatrzyłam na osobę za mną mając na dzieję, że to któryś z przyjaciół. Jednak jakie było moje rozczarowanie gdy zobaczyłam ostry wyraz twarzy nieznajomego mężczyzny, który w dłoni trzymał nóż. Szarpałam się z nim, a on bez niczego wbił mi ostrze w udo, śmiejąc się jak psychopata. Zawyłam z bólu gdy wyjął nóż i wbił go ponownie w inne miejsce. Zamachnęłam się ręką uderzając go z całej siły w żebra z trzymanej rzeczy w mojej dłoni. Nie spodziewał się tego, jednak on również nie dawał za wygraną. Uderzył mnie z pięści w policzek, a następnie poczułam ciepło rozchodzące się po nim. Zaczęłam obkładać go pięściami. Wydawało mi się, że nic nie dają gdy jednak zobaczyłam jak słabnie z każdą chwila na moich oczach. Szarpnął za moje włosy, na co krzyknęłam i uderzyłam go w kroczę. Zobaczyłam jak do domu wchodzi kilku następnych mężczyzn, których nie znałam. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Chwyciłam się za ranę na kilka sekund, a następnie podniosłam dłoń patrząc na nią. Była w krwi. Mojej krwi! Potrząsnęłam głową chcąc by mroczki przed oczami ustąpiły. Poczułam mocne dłoń na ramieniu, która popchnęła  mnie  na ścianę, a następnie z jękiem  zjechałam po niej. Nie chciałam poddać się tak łatwo, ponieważ nie tego uczył mnie Harry. Z trudem wstałam na równe nogi i ze wszystkich sił powaliłam jednego z mężczyzn. Usiadłam na nim i wzięłam w prawą dłoń moją „broń”, którą zaczęłam obkładać mężczyznę z całej siły po twarzy i żebrach, aż zobaczyłam jak kolejny traci siły, aż w końcu jego głowa upada bezwładnie na kafelki. Szybko wstałam rozglądając się dookoła. Dwóch napakowanych nieproszonych gości z szyderczym śmiechem właśnie dobierało się do blondynki. Podbiegłam do nich, jednak szybko zostałam odepchnięta.  Jeden  z nich wstał i bez niczego podniósł mnie do góry, a ja szamotałam się na boki tylko po to by mnie puścił, chodź wiedziałam, że jest to niemożliwe. Rzucił mną na szklany stolik, który pod moim ciężarem rozpadł się, a jego odłamki zaczęły mnie ranić. Z sykiem podniosłam się i ostatkiem sił rzuciłam się na niego. Słyszałam płacz przyjaciółki, jednak nic nie mogłam zrobić. Uderzałam z całej siły w jego umięśnione ciało, a on wydawał się rozbawiony tą całą sytuacją.
-Zapamiętajcie co macie przekazać waszym chłopaczkom. W pewnym momencie Robert Terri dorwie ich, nawet jeśli miałby przez to zabić was.- Wysyczał chwytając mnie za podbródek mocno ściskając bym na niego popatrzyła. Splunęłam w jego stronę, a jego oczy w jednej chwili stały się czarne jak smoła. Bałam się, zwyczajnie się bałam. Nie miałam już sił na walkę z nimi. Zrobiłam zamach nogą trafiając go w czułe miejsce między nogami. Mężczyzna jęknął i upadł na kolana. Usłyszałam jak do domu wbiegają inne osoby. Nie miałam ochoty patrzyć kto to, ponieważ wiedziałam, że to kolejni, którzy nie mają wobec nas dobrych zamiarów. W głowie kręciło mi się z każdą chwilą co raz bardziej. Nogi zrobiły się jak z waty i upadłam bezwładnie na odłamki szkła. Zobaczyłam jeszcze jak Harry , Zayn, Jake, Jacob i kilku innych wyprowadza agresywnych typów z pomieszczenia. Chciałam coś powiedzieć jednak ból nie pozwalał mi na to. Przyglądałam się wszystkiemu co działo się naprzeciw mnie. Drake podszedł do Alex i  założył  na jej drobne ciało swoją koszulę, pozostając jedynie w białym T-shirtcie. Przyjaciółka dalej płakała i siedziała skulona w kącie, a wokół niej zbierali się po kolei inni nie dostrzegając mnie, ponieważ siedziałam oparta z tyłu salonu o szafkę. Wtedy Alex wskazała na mnie drżącą dłonią, a ja w tej samej chwili przymknęłam powieki, nie mogąc nad nimi zapanować.
~~Alex~~
Gdyby nie Jake i reszta, nie wiem co było by  z nami teraz. Jestem wdzięczna Darcy, która broniła mnie z całych sił obrywając za wszystko. Oni nie uderzyli mnie ani razu, jednak dotknęli mnie w mój najczulszy punkt. Byli tak blisko by skrzywdzić mnie ponownie jak kiedyś, jednak za każdym razem w mojej obronie stawała przyjaciółka. Wiedziałam, że jest z nią źle, jednak bałam się zrobić chodź najmniejszy ruch.  Nie udało mu się dobrać do mnie do końca, na moje szczęście, chodź to były zaledwie sekundy, ponieważ nie miałam na sobie nic. Czułam się zawstydzona, gdy podbiegł do mnie Drake i założył na moje ciało swoją koszulę w kratkę. W tamtym momencie żałowałam, że chciałam wrócić do Anglii. Jednak każdemu należało się wolne. Rozpłakałam się jeszcze bardziej przypominając sobie sytuację sprzed kilku minut. Chłopaki powoli zaczęli zbierać się w salonie, jednak nigdzie nie mogłam dostrzec Darcy, chodź wiedziałam, że nie wychodziła, ponieważ bym zauważyła. Po kilku sekundach mój wzrok natrafił na jej. Leżała bezwładnie oparta resztką sił o bok komody w najciemniejszym koncie. Chłopaki nie zauważali jej, więc podniosłam trzęsącą się dłoń w jej stronę i wskazałam na nią. Wedy chłopaki odwrócili się w tamtą stronę i Harry, Niall oraz Drak pobiegli do niej.

~~Drake~~
Bałem się, tak cholernie się bałem. Byłem zły na siebie, że wcześniej jej nie zauważyłem. Gdy popatrzyłem na Darcy, zobaczyłem jak jej głowa opada bezwładnie. Podbiegliśmy do niej, przykucnąłem obok najważniejszej mi osoby i przejechałem wzrokiem po jej ciele. Miała ranę na udzie z której przesączyła się już dawno krew przez spodnie robiąc wokół niej małą kałużę. Wyglądała okropnie. Liam sprawdził puls, a moje serce biło jak oszalałe, ponieważ nie chciałem by tak zakończyło się jej życie. Nie miałem nawet szansy się z nią pożegnać.
-Szybko! Bierzcie ją! Puls jest ledwo wyczuwalny!- krzyknął przerażony brunet. W panice podniosłem brunetkę na ręce i razem z Harrym pobiegłem do samochodu. Położyłem ją na tylnych siedzeniach, sam siadając szybko za kierownicą, a obok mnie Harry, który przez całą drogę do szpitala patrzył na nią niespokojnie i krzyczał po mnie, że jadę za wolno.
W ciągu kilku minut udało mi się dotrzeć pod szpital. Harry szybko wyciągnął dziewczynę z samochodu, podczas gdy ja go zgasiłem. Wbiegliśmy do środka robiąc niezły harmider w izbie przyjęć. Moją Darcy szybko przejęli lekarze. Tak cholernie się o nią bałem.
***
Czekaliśmy przed salą operacyjną od dobrych kilku godzin. Na miejsce zdążyli przyjechać już wszyscy prócz Jake’a, który wziął do siebie Alex, ponieważ nie dało się jej podobno uspokoić. Tak cholernie bałem się o Darcy jak jeszcze nigdy. Nie chciałem dopuszczać do myśli faktu, że coś może pójść nie tak i w jednej chwili zabraknie jej.  Po chwili drzwi od Sali otworzy się, a przez  nie wyszedł lekarz z niewyraźną miną. Razem z Harrym wstaliśmy, podbiegając do niego.
-Co z nią?- zapytałem zdenerwowany.
-Kim panowie są dla pacjentki?- zapytał podejrzliwie mężczyzna na oko już dawno po 50- siątce.
-Ja jestem jej bratem, a on narzeczonym.- powiedział jak gdyby nic Harry. Lekarz kiwnął głową i kazał by poszliśmy razem z nim do gabinetu co wykonaliśmy. Byłem podirytowany, ponieważ chciałem wiedzieć co z nią.
-Niestety pacjentka  straciła wiele krwi i musieliśmy ją przetoczyć. W pewnej chwili jej serce przestało dawać jakiekolwiek oznaki życia. Jednak udało nam się zaszyć wszystkie rany które zrobiło ostre narzędzie. Niestety są i złe wieści. Przedmiot przerwał jeden z nerwów, który usilnie staraliśmy się naprawić.  Pacjentka będzie musiała wiele przecierpieć związku z nogą, która do końca życia może być niesprawna. Po wyjściu ze szpitala czeka ją długa i żmudna rehabilitacja. Teraz proszę być jednak dobrej myśli, ponieważ obawiam się jednego, że dziewczyna może nie przeżyć dzisiejszej nocy. Jest za słaba, teraz chyba pozostaje modlitwa.

Po tych słowach wyszedłem z gabinetu z trzaskiem opadając na pobliską ścianę i zjeżdżając na ziemie. Twarz schowałem w dłoniach, a jedna łza spadła na mój policzek, ponieważ uświadomiłem sobie, że życie bez niej nie będzie miało sensu. Uświadomiłem sobie, że nie dam rady, ponieważ to ona była moim napędem w życiu.
____________________________________________________________________
Hej
Także zacznę od tego, że opowiadanie dalej jest i na chwilę obecną będzie prowadzone dalej. Wiem, że myśleliście, że jednak postanowiłam odpuścić sobie i zawiesić całą moją pracę. Nie, ja tak łatwo się nie poddam :D Rozdział miał być dodany już dawno temu ale gdy chciałam go dodać jeszcze przed wyjazdem na obóz, okazało się, że moja kochana świnka morskia przegryzła kable do internetu i stąd rozdział dopiero teraz. Wiem, że stylistycznie opowiadanie jest do bani ale jestem zmęczona i nie mam sił na to by to wszystko poprawić, a chce byście wiedzieli, że blog nie umarł :D
Komentujcie, a kolejny rozdział kto wie dodam w najbliższym czasie 
Ps. jest już napisany, teraz wszystko zależy od was ile będzie komentarzy :)

środa, 22 lipca 2015

Rozdział 52



Patrzyłam w oczy Niall'a i nie mogłam zauważyć nic. Żadnych emocji, które mogłyby mi pomóc zrozumieć zdarzenie z wcześniejszego dnia. Szybko zostałam jednak odepchnięta przez Harrego do tyłu. Byłam zszokowana, jednak nie dałam za wygraną.
-Harry, chcę wszystko wyjaśnić.- zapewniał Niall, tylko czy ja chciałam znać prawdę? W jaki sposób miała mi ona pomóc? Poczuję się jedynie gorzej, a fakt, że kolejna osoba na której mi zależała perfidnie to wykorzystała, powodowało, że miałam dość. W każdej chwili chciałam dać upust emocją, jednak nie byłam pewna czy coś by to zmieniło dlatego siedziałam cicho.
-W takim razie posłuchajmy.- prychnął mój brat i założył ręce na klatce piersiowej.
-Nie tutaj, to nie są informacje dla wszystkich. Tylko z wami chłopaki.- zwrócił się do swych przyjaciół, a ci w kilka sekund znaleźli się w gabinecie Hazzy. Natomiast między nami zapanowała niezręczna cisza, a ja nadal stałam oszołomiona na środku salonu i wpatrywałam się w miejsce w którym stał Horan. Poczułam ręce na swej talli i lekko się wzdrygnęłam. Przeszłam już wiele i starałam się długo walcząc ze sobą jak tylko mogłam aby przezwyciężyć strach do męskiego dotyku. Dziś mogę dumnie powiedzieć, że udało mi się to. Odwróciłam się do bruneta, mocno tuląc się do jego obandażowanego torsu. Jego mięśnie napięły się, a on nabrał szybko dużo powietrza do płuc. Momentalnie oderwałam się od niego.
-Nic mi nie jest. Ty koisz cały ból.- pokazał rząd białych zębów. Jego uśmiech za każdym razem był piękny, a ja rozpływałam się na nowo.
-Na pewno?- spytałam niepewnie, patrząc przez cały czas w jego oczy. On jedynie kiwnął potwierdzająco głową, a ja ponownie przylgnęłam do niego.
-Dobra, dobra gołąbeczki. Bo zaraz zostanę świadkiem czegoś czego nie chcę widzieć.- zaśmiała się Perri zakrywając oczy, jednak zaglądając między palcami. Całkowicie zapomniałam o fakcie, że są tu dziewczyny i patrzą na nas. Zarumieniłam się, co oczywiście nie uszło ich uwadze.
-Oj młoda, zaczerwieniła się.- powiedziała melodyjnie Sophie, śmiejąc się, a za nią inne.
-Jesteście okrutne.- pokazałam im język i pociągnęłam za rękę chłopaka w stronę schodów.


~~Niall~~
Od początku wiedziałem, że muszę wszystko wyjaśnić, chodź bałem się tego cholernie, ponieważ nie wiem jak zareagują chłopaki na te wiadomości. Wiele czasu zleciało mi na wewnętrznej wojnie ze samym sobie, czy tak naprawdę mam tam po co iść, przecież oni już dawno mnie nienawidzą. Jednak czym załatwię to szybciej, tym będę miał spokój. Miałem klucze do domu Stylesa, tak samo jak reszta chłopaków. Jak to mówią, na wszelki wypadek, jednak przychodzimy zawsze w najmniej odpowiednich momentach, a Darc za każdym razem dostaje kurwicy, ponieważ zostawiamy syf, a zazwyczaj wtedy nie ma Harrego, ponieważ pracuje szkoląc początkujących.
Wchodząc do salonu w którym również było pusto, słyszałem jedynie głos włączonego telewizora i światło od niego bijące. Pierwsze co zobaczyłem to Darcy siedząca na kolanach tego dupka Drake'a, który obejmował ją jak gdyby nic. Nasz wzrok spotkał się na kilka sekund, po czym przekroczyłem próg salonu rozświetlając go. Zacisnąłem pięści by nie skoczyć do Colinsa, chodź miałem chwilę zawahania, jednak szybko się opamiętałem.
***
-No to słucham, co masz nam do powiedzenia?- warknął zły Harry zatrzaskując za nami drzwi i siadając za biurkiem, a chłopaki rozsiedli się na sofach, podczas gdy ja stałem na środku pokoju.
-To co stoi przed nami, będzie trudnym okresem, a ja jedynie chciałem obronić twoją siostrę.- podniosłem głos zwracając się do Styles'a. On podniósł się z fotela, waląc rękoma o blat biurka opierając się na nim.
-To nie zmienia faktu, że stałeś się zdrajcą!- był zły, a czerń w jego oczach mówiła sama za siebie.
-Dobra, Niall co to jest za sprawa?- wtrącił się Liam ciekaw co im opowiem.
Usiadłem na jednym z wolnych foteli obok chłopaków.
-Teri chce przejąć wszystkie gangi, a w tym nasz. Taylor specjalnie owinęła sobie Drake'a wokół palca by dostać się do Jake'a, a następnie nas. Darcy miała zapłacić za winy twoje Styles.- wskazałem na lokowatego, a ten w jednej chwili się spiął. -Teri wie, że nasz gang ma najlepszą pozycję i nikt nie śmie się do nas zbliżać, dlatego jesteśmy dla niego tak pożądani i on nie spocznie  puki nas nie złapie. Musimy do tego czasu  mieć na oku nasze dziewczyny, jak i mieć się na baczności.- skończyłem i opadłem na oparcie.
-Czyli mam rozumieć, że Robert chce podporządkować sobie wielu ludzi, ale po co?- Harry wstał i oparł się po drugiej stronie biurka marszcząc brwi i łącząc razem ręce na klatce piersiowej.
-Po ostatnim ataku na niego, wiele jego ludzi ucierpiało więc zostało mu za mało do obrony.- zaśmiał się Louis.
Dla nas Teri nie jest nikim groźnym, jednak trzeba na niego uważać, ponieważ nie wiadomo co w każdej chwili może odwalić.
-Harry więc jak idzie szkolenie Darcy?- odezwał się Zayn, który przez cały czas siedział cicho jako jedyny.
-Nie mam pojęcia, ale ma już dużą widzę co i jak. - zaśmiał się i nagle wypiął dumnie pierś do przodu, a my wybuchliśmy śmiechem.
-Dobra, dobra nie wydaje wam się to dziwne?- uspokoił nas Liam, jak zwykle czujny.
-Co masz na myśli?- spytałem podejrzliwie.
-A co jeśli Teri ma w zanadrzu o wiele więcej ludzi, przecież nie był by tak głupi, żeby podporządkować sobie takie niebezpieczne osoby bez pomocy sił specjalnych.
-Wiecie co, chyba Liam ma rację. Uważajmy na siebie.- mruknął Louis marszcząc brwi, opadając na kanapę.

~~Darcy~~
Drake również się zaśmiał i pociągnął mnie na fotel, jednak ja nie miałam ochoty siedzieć przed telewizorem.
-Przejdźmy się na spacer?- odwróciłam się do chłopaka, robiąc słodkie oczka. Zawsze działały na niego.
-Dobrze.- przewrócił oczami, po czym uśmiechnął się i razem ruszyliśmy w stronę wyjścia. Byliśmy w dresach jednak nie przejmowałam się tym. Chciałam spędzić miło chwile przy jego boku.
Gdy zakładałam już na siebie ciepłą bluzę zobaczyłam kontem oka jak po schodach schodzi nie kto inny jak Niall.
-Gdzie idziesz?- podszedł do nas i obejrzał Drakea od góry do dołu i zrobił zniesmaczoną minę.
-Czemu Cię to interesuje, a jeżeli już to idziemy na spacer.-uśmiechnęłam się i zaraz po tym nastąpiła niezręczna cisza. Wiedziałam, że chłopaki nie pałają do siebie entuzjazmem, chodź przynajmniej przy mnie mogli by stonować i postarać się chodź odrobinę.
-Idziesz z nami?- w końcu zirytowana spytałam, a on jedynie kiwnął głową i założył na siebie kurtkę, po czym wyszliśmy z domu.
Przez około 10 minut szliśmy w kompletnej ciszy, aż mając tego dość zagadałam do nich obojgu.
-Co powiecie, żebyśmy poszli na pobliski plac zabaw?- wyszczerzyłam się, a oni parsknęli śmiechem.
-Ja jednaj jestem zdania, że powinniśmy iść coś zjeść.- wypowiedział się rozbawiony Drake.
-Nie wiem czy...- zaczęłam ale znów mi przerwał.
-W szczególności to ty masz coś zjeść.- powiedział to tak stanowczo, że trudno bym się z nim sprzeczała. Mruknęłam coś pod nosem, a po chwili poczułam mocno mnie obejmujące dłonie w talli, które uniosły mnie w górę. Zaśmiałam się gdy kolejna para rąk zaczęłam mnie łaskotać. Chciałam coś powiedzieć, jednak nie mogłam, a co dopiero chwycić powietrza w płuca. Śmiałam się jak opętana, a ludzie nas mijający patrzyli na nas dziwnie.
Po okołu 5 minutach skończyli, dalej trzymając na wysokości. Zachłysnęłam się powietrzem i przybrałam postawę obrażonej dziewczyny. Okazało się, że to Niall mnie niósł.
-No królewno nie obrażaj się na twoich królewiczów.- wyszczerzył się blondasek, jednak ja nadal byłam nie do ruszenia.
-No weź. Mała.- wypuścił mnie z swych objęć i teraz szłam na przodzie jak najszybciej potrafiłam przed nimi.
-Kochanie...-usłyszałam niski głos Drakea i niezauważalnie dla ich oka  uśmiechnęłam się. -Wybacz mi.-poczułam pocałunek za uchem, na co szybko wypuściłam powietrze z płuc.
Obrażanie się na nich z każdą chwilą stawało się trudniejsze.
-To gdzie idziemy coś zjeść?- odwróciłam się do nich idąc tyłem, a uśmiech zagościł na mojej twarzy.
-Może do KFC?- zaproponował Niall, na co my przytaknęliśmy. Kochałam takie momenty jak ten, kiedy rozmawialiśmy swobodnie i rywalizacja nie była wyczuwalna.

***
Następnego dnia mogłam zdjąć te okropne bandaże ze swego ciała. Właśnie przed chwilą dostałam wiadomość od Alex, że wylądowała i jest już w domu dlatego mam się za raz u niej zjawić. Nie widziałyśmy się pół roku, jestem ciekawa co u niej zmieniło się przez ten czas, ponieważ u mnie wiele jednak na gorsze. Ona nie wiedziała i nie wie, w co jestem zamieszana dlatego muszę wymyślić dobre kłamstwo czego tak nienawidzę.
-Podwiozę się.- z kuchni wyłonił się Horan z kanapką w ręce,  a w drugiej machając kluczykami. Zgodziłam się, więc po nie długim czasie stałam w uścisku z przyjaciółką.
-Wypiękniałaś, jednak nic nie urosłaś.- zaśmiała się, a ja dałam jej za to kuksańca w ramię.
-Mi też ciebie miło widzieć.- zaśmiałam się.
_______________________________________________________________________
Hej
Nie mam weny, a wy powodujecie, że nie chce mi się tego pisać i chyba zawieszę bloga do odwołania, ponieważ jego dalsze prowadzenie nie ma sensu. Rozdział wyszedł kiepsko, nie mam siły nawet go sprawdzać xd. Naprawdę popsuliście się, przez co i ja piszę bo piszę, żeby było bo po co mam się starać jak nie wiem czy ktoś to czyta.
Jeśli do 29.07 nie będzie od waz żadnego odzewu, to zawieszam bloga i tyle chyba chciałam napisać, pa i trzymajcie się.

środa, 15 lipca 2015

Rozdział 51

Spojrzyj na notkę pod rozdziałem- ważne !!!

Patrzyłam na śpiącego Drake'a i nie mogłam uwierzyć, że mimo wszystko postanowiłam go uratować swym kosztem. Przecież on tyle wyrządził mi krzywdy, a mimo to nie zostawiłam go. Uśmiechnęłam się zakrywając oczy ręką. Pewnie teraz wyglądamy jak para nieszczęść. On w bandażach, ja w bandażach. On w ranach i siniakach, ja również. Mam tyle pytań na które chciałabym znać odpowiedź , a mimo to nie wiem czy odważyłabym się je zadać na głos. Przybliżyłam się do boku chłopaka czując jego ciepło bijące z ciała. Zawsze wiedziałam, że Taylor jest nieobliczalna, ale nigdy nie spodziewałam bym się, że posunie się do tak okrutnych rzeczy. Myślałam i byłam głupia tak sądząc, że Taylor z Drakiem naprawdę się kochają. Czy ja nie próbowałam go odciągnąć od niej?! A żeby to raz!
-Darcy?-usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka, więc szybko od niego odskoczyłam.
-Hej.- powiedziałam pół szeptem. On jedynie się do mnie uśmiechnął, a ja dobrze wiedziałam, że bolą go wszystkie  miejsca po pobiciu.
-Poczekaj, zajdę po coś przeciwbólowego.- szybko wyskoczyłam z łóżka, ale od razu tego pożałowałam, ponieważ przed oczami pojawiły mi się mroczki i upadłam na podłogę.
***
Głowa mnie bolała tak mocno, że jęknęłam z bólu. Powoli otworzyłam powieki i zobaczyłam nad sobą zmartwioną twarz przyjaciela.
-Wystraszyłaś mnie.- wymruczał i z zaskoczenia mnie pocałował. Uśmiechnęłam się, ale raczej wyszedł z tego niemrawy grymas.
-Jak się czujesz?-mruknęłam zachrypnięta.
-Bywało lepiej.- opadł z powrotem na poduszki.- A ty?
-Wszystko mnie boli.- mruknęłam.
Usłyszałam jak drzwi do pokoju się otwierają, a przez nie wchodzi Tessa.
-Hej skarby. Tessa nastraszyłaś nas. Od dziś musisz jeść, kiedy tak naprawdę coś jadłaś? - pogroziła mi palcem, po czym stanowczo powiedziała oraz zapytała,  a ja przełknęłam gulę stojącą w gardle. Tak naprawdę to nie mam pojęcia kiedy ostatni raz jadłam cokolwiek. Pokręciłam głową.
-Nie wiem.Jak długo spałam?-mruknęłam nie patrząc na nich.
-Cały dzień, skarbie.- Tessa uśmiechnęła się słabo.
Do pokoju wszedł Harry, ewidentnie jakieś myśli zajmowały mu głowę.
-Darcy! Wystraszyłaś mnie!- podszedł do mnie z przerażoną miną. Wziął krzesło, które stało obok  i razem z nim przeszedł na drugą stronę, po czym usiadł na nim. Tessa podeszła do mnie i pomogła mi usiąść na łóżku.
-Chodź, pomogę ci się umyć.- powiedziała i powoli wyprowadziła mnie z pokoju.
-To była wymówka prawda? Żebym nie słyszała o czym rozmawiają?- popatrzyłam na dziewczynę wchodząc do łazienki
-Po części to prawda, ale i tak musisz się odświeżyć.
-Ta, dzięki dam sobie znakomicie sama radę.- warknęłam, zatrzaskując jej przed nosem drzwi.

~~Harry~~
Musiałem się dowiedzieć o co w tym wszystkich chodzi. Jeśli mam ochronić najbliższych, to nie ma z tego innego wyjścia jak być świadomym wszystkiego.
-Dobra Drake, powiedz mi wszystko co wiesz i nie okłamuj mnie.- byłem stanowczy, ponieważ wiedziałem, że rozmowa z nim nie będzie wcale taka prosta.
-Taylor jest zamieszana od dawna w wiele nielegalnych spraw. Pracuje dla Roberta Teriego, jest jego osobistą dziwką jak i pracownicą. Wysyła, przemyca i zajmuje się jego podwładnymi. Razem z Terim, chcą pozbyć się Darcy i gdy dowiedziałem się o tym chciałem ją powstrzymać. To właśnie wtedy gdy mnie uratowała, jej już miało nie być na tym cholernym świecie. Pobili mnie, ale po czasie zadzwonili po nią by  zwabić do punktu końcowego. Wtedy przyjechał Niall, pewnie gdyby nie on, Darcy mogło by tego nie przeżyć . Jednak on też prowadzi te brudne interesy. Harry zastanów się komu ufasz.- byłem wściekły, że nie dopilnowałem wszystkiego. Robert to jeden z najgroźniejszych szefów w świecie złych ludzi. Potrafi w kilka minut podporządkować sobie połowę osób z gangów. Jet on dla mnie numer jeden na liście wrogów.
-To wszystko?- chciałem powiedzieć to jak najspokojniej, jednak nie potrafiłem. To było silniejsze ode mnie.
-Tak.- mruknął.
-Od teraz jesteś odpowiedzialny za moją siostrę i nie chcę słyszeć tego, że działasz przeciw mnie lub przeciw Jakeowi, jasne?-przechyliłem się bliżej jego twarzy, mówiąc stanowczo.
-Jasne stary.- uśmiechnął się, ja po części również.
-To jest takie chore. Rozumiem wściekać się na mnie, ale nikt nie śmie tknąć mojej Darcy.Jeszcze popamiętają Styles'a.- powiedziałem pewny siebie.
Drzwi od pokoju się otworzyły, a przez nie weszła do środka zła jak osa siostra, a za nią moja dziewczyna.
-Jak śmiesz mi rozkazywać?!-krzyknęła Dars.
-Uspokój się, zachowujesz się jak typowa gówniara!- Tessa nie dała się obrażać. Nie wiem co zaszło między nimi, ale mogę przypuszczać, że była to naprawdę poważna sprawa.
Chciałem by przynajmniej ona była szczęśliwa.
-Zamknij się! Może i mój brat jest naiwny, ale nie ja. Od samego początku mi się nie podobałaś! Ty coś ukrywasz, a ja się tego wcześniej czy później dowiem!- brzmiało to jak groźba. Tessa stała z szeroko otwartymi oczami i najwidoczniej nie wiedziała co ma zrobić. Stałem i jedynie przyglądałem się im w ogóle nie reagując, a wiem, że powinienem. Zobaczyłem jak obok mnie szybko przechodzi Drake i odciąga moją siostrę z dala od Tessy. Wziąłem swoją  dziewczynę za rękę i wyciągnąłem z pomieszczenia i razem z nią poszedłem na dół.
Chłopaki siedzieli w ogrodzie z piwami w rękach, natomiast nasze piękne kobiety przygotowywały obiad.
-I jak?- jako pierwszy zauważył mnie Louis i podał mi butelkę z której wziąłem łyk.
-Nie jest dobrze. -Opowiedziałem im o tym co się dowiedziałem i wspólnie wymyśliliśmy plan jak ich wszystkich unicestwić.

~~Darcy~~
Obudziła się gdy za oknem było już ciemno. Usłyszałam ciche chrapanie obok siebie i zobaczyłam Drake'a z twarzą w poduszce. Zachichotałam  i poczochrałam jego włosy, które i tak były już w nieładzie. Usłyszałam ciche mruknięcia i po chwili chłopak otworzył oczy spoglądając na mnie.
-Hej.-uśmiechnęłam się i przysunęłam się bliżej niego by czuć jego ciepło.
-Witaj.-mruknął obejmując mnie ramieniem -Jak się czujesz?- spytał opierając swoje czoło o moje.
-Lepiej, znacznie lepiej, a ty?-uśmiechnęłam się promiennie.
-Na tyle dobrze bym mógł zejść na dół, idziemy?- czułam się na siłach, więc podniosłam się z łóżka i już po chwili razem stanęliśmy w salonie. Wzrok wszystkich powędrował na nas. Czułam się dziwnie speszona, więc opuściłam głowę na swoje gołe stopy i podeszłam usiąść na wolnym fotelu. Był tak wielki, że moja postura zatapiała się w nim. Poczułam jak  mocne dłonie podnoszą mnie do góry, a następnie upuszczają w dół. Był to nie kto inny jak Drake. Zaśmiałam się i odwróciłam w stronę telewizora. Nie zwracałam żadnej uwagi by się skupić na filmie, cieszyłam się tą chwilą, że jestem tu wśród przyjaciół (w większości), a mój najlepszy przyjaciel postanowił do mnie wrócić. Wtuliłam się w niego, delektując się tą chwilą jak najdłużej.
Usłyszałam przekręcanie się zamka w drzwiach, a do środka wszedł jak gdyby nic pewny siebie Niall. Zobaczyłam go jako pierwsza, nikt inny chyba nawet nie usłyszał, że wszedł. Byli za bardzo wpatrzeni w ekran telewizora.
Patrzył na mnie przepraszająco wchodząc do salonu. Zapalił w nim światła, a wszyscy zaczeli w jednej chwili jęczeć, że chcą oglądać dalej. Jak dzieci, pomyślałam.
Popatrzyli na sprawcę i zamarli.
-Po co tu przyszedłeś?- odezwał się szorstki ton Harrego, który wstał i zbliżał się do niego niebezpiecznie szybko. Widziałam w jego oczach złość, nienawiść i żal w jednej chwili. Szybko poderwałam się z miejsca, zakręciło mi się w głowie ale postarałam się by nikt tego nie zauważył i szybko stanęłam między chłopakami. Mimo kim był Horan nie chciałam rozlewu krwi w tym domu na moich oczach.
_________________________________________________________________
Hej mordki, jeśli to czytacie to skomentujcie ponieważ ten blog staje pod wielkim znakiem zapytania czy dalej warto go prowadzić. Rozdział, wiem słaby. Możliwe, że znajdzie się WIELE błędów za które was przepraszam ale piszę to z telefonu gdyż jestem na wakacjach.

Mam do was jeszcze pytanie:
Jest tu ktoś kto  czyta lub ma znajomego w Niemczech i wie, że ty lub twoja znajoma/znajomy jedzie na obóz do Immenhausen? Ta informacja jest ważna :) dlatego prosiłam bym o pilną odpowiedź :/

środa, 8 lipca 2015

Rozdział 50

Dziewczyny wyszły z domu na zakupy podczas gdy ja wymigałam się zręcznie, mówiąc, że swymi licznymi opatrunkami będę tylko odstraszać kupujących. Po części jednak miałam rację. Przebrałam się i wsiadłam do auta podarowanego przez Dona po jednym z wyścigów. Mimo bólu którego doświadczyłam przy każdym ruchu, postanowiłam sprawdzić o co chodzi. Moja ciekawość zawsze zwycięży i tak też było tym razem. Włączyłam silnik i po może 15 minutach jazdy znalazłam się pod danym adresem. Dom wyglądał całkiem normalnie jak każdy inny,ale mimo to miałam obawy by zadzwonić do środka.
Wysiadłam z samochodu i upewniłam się, że na pewno go zamknęłam. Niepewnym krokiem podeszłam do drzwi i zadzwoniłam na dzwonek. Po kilku sekundach usłyszałam otwierający się zamek, a następnie drzwi. Stał w nich Niall.
-Co ty tu robisz?!-krzyknęłam, ponieważ był to dom Teylor.
-Spokojnie mała. Chodź i nie rób scen.- chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął do mieszkania. Syknęłam z bólu, a on natychmiast mnie puścił.
-Przepraszam.- mruknął  i wszedł w głąb domu, a ja za nim idąc w ciszy, która wydawała się trochę niezręczna.
-O co tu chodzi?- spytałam wchodząc do salonu w którym siedziało kilku muskularnych mężczyzn i Swift. Horan usiadł obok niej obejmując ją ramieniem i przyciskając usta do jej. Zrobiło mi się smutno, ponieważ dawał mi złudne nadzieje.
-Ktoś mi wytłumaczy o co chodzi? Nie mam dużo czasu.- mruknęłam zła. Najpierw był Harry, potem Drake, a teraz Niall. Czy ona chce mi w jakiś sposób pokazać, że jest lepsza?
-Posłuchaj kochaniutka.- podszedł do mnie jeden z tych facetów siedzących na kanapie. Zrobiłam krok do tyłu by mieć z nim większą odległość. Jednak on zbliżał się do mnie ciągle i ciągle co raz bliżej. W końcu uderzyłam plecami o ścianę, a on podszedł do mnie i położył swe ręce po obu stronach talii.
-Zostaw mnie.- warknęłam, próbując  ściągnąć z siebie jego łapska. Jednak on był dwa razy silniejszy niż mi się wydawało.
-Daniel, zostaw ją.- powiedział stanowczo Niall, a mężczyzna posłuchał się i zrobił co powiedział, ponownie siadając na wcześniejsze miejsce.
-No to czego chcecie?- warknęłam podirytowana, że jechałam przez pół miasta bez celu.
-Mark, pokaż jej.- Niall machnął ruchem ręki, po czym mężczyzna ubrany cały na czarno i z ogoloną głową popchnął mnie do pobliskich drzwi. Opierałam się chwilę, ale on zapewniał, że nie zamierza mi nic zrobić. Szliśmy w dół schodami, czuć było wilgoć ale nie mogłam zawrócić, ponieważ on szedł za mną. Weszliśmy do ciemnego i zimnego pomieszczenia. Po chwili zaświecił światło i rozejrzałam się dookoła. W najdalszym koncie leżał w kałuży krwi Drake. Szybko do niego podbiegłam. Ledwo kontaktował, był tak pobity, że mimo wszystko na ten widok spłynęła mi jedna samotna łza.
-Drake, Drake obudź się.- mówiłam szeptem, lekko nim poruszając ale był bezwładny i mruczał coś niewyraźnie pod nosem.
-Co wyście mu zrobili?!-krzyczę w stronę umięśnionego faceta. On podchodzi do mnie i uderza w policzek. Upadam mimowolnie na mokrą podłogę. Chcę się podnieść ale noga mężczyzny mi nie pozwala, przytrzymuje mnie przy ziemi. Jęczę z bólu, a on się śmieje. Nachyla się nade mną.
-Teraz żałuj, że tu przyszłaś.- wyszeptał, wziął mnie za ręce i przyparł moje ciało do ściany, a sam się na nim oparł i pocałował zachłannie moje usta. Sprzeciwiałam się i z całych sił próbowałam go ode mnie odepchnąć.
-Mark! Skończ.- usłyszałam stanowczy głos Horana, a ten momentalnie się ode mnie odsunął, a ja upadając walnęłam w zardzewiałą   rurę. Chwyciłam się tyłu głowy i poczułam coś ciepłego -krew.
Patrzyłam jak blondyn podchodzi do mnie, jego wyraz twarzy  jest obojętny. Pomaga mi wstać i przytrzymuje mnie gdy chwieję się na nogach.
-Zabieraj stąd swojego chłopaka i wynoś się puki jeszcze możesz.- popchnął mnie w stronę Drake'a.
-Chodź, wychodzimy. Spokojnie, chodź....- ciągle mówiłam do niego najspokojniej gdy starałam się go podnieść na nogi. Był naprawdę ciężki, a ja nie czułam się dobrze. Wydawało mi się jak bym zaraz miała upaść ponownie na ziem, lecz nie mogłam musiałam iść. Krok za krokiem. Nie dałam rady, już upadałam kiedy poczułam jak ciężar Drake'a schodzi ze mnie. To Niall wziął go pod ramię, a ja powiedziałam nieme ,,Dziękuję" i kulejąc szłam za nimi. Gdy wyszliśmy na górę od razu mi go podał i kazał iść prosto do drzwi.
-Zaczekaj suko.- odezwał się piskliwy głos Taylor.
Jeżeli już ktoś tu jest suką, to jedynie ona.
Odwróciłam się w jej stronę i patrzyłam nerwowo, chcąc jak najszybciej wyjść z tego domu.
-To za to, że następnym razem masz się razem z nim trzymać na baczność.- warknęła. Najchętniej bym jej coś zrobiła, ale zdrowie Drake'a jest dla mnie ważniejsze. Zobaczyłam jeszcze ukradkiem współczujący wzrok Nialla zanim ona nie pociągnęła go na górę, potem już tylko ci kolesie pchali mnie w stronę wyjścia. Było to trudne, do tego przeszywający ból całe moje ciało powodował, że przed oczami co chwilę pojawiały się mroczki, a nogi robiły się giętkie. Jednak po dłuższym czasie zmagania otworzyłam w końcu drzwi i położyłam Drake'a na tylnych siedzeniach, sama wsiadłam szybko za kierownicę i odjechałam z tego przeklętego miejsca. Nie wiedziałam czy jechać do szpitala czy raczej do domu. Postanowiła jak najszybciej znaleźć się w domu gdzie się nim zajmą i obędzie się bez zbędnych pytań lekarzy o jego stan jak i o mój. Miałam zakrwawione ręce i w wielu miejsca również bluzkę i bandaże od jego krwi. Szybko znalazłam się pod domem. Nie miałam już sił, byłam wyczerpana. Powoli wyciągnęłam bruneta z auta i wolnym krokiem ruszyłam do domu. Co chwile potykałam się o własne nogi, w końcu udało mi się i stanęłam przed drzwiami, które  z hukiem otworzyłam. Głowa z tyłu pulsowała niemiłosiernie, a całe ciało paliło. Chciałam krzyczeć z bólu.
-Co do choler...- z salonu wyszedł Louis z Zaynem, którzy gdy tylko mnie zobaczyli podbiegli do nas i wzięli ze mnie Drake'a. Wtedy poczułam jak moje nogi robią się jak z waty i poczułam zimną podłogę, a przed oczami mi się zamroczyło.

Szybko podniosła się z łóżka i wciągnęłam powietrze do płuc. Rozejrzałam się gdzie jestem. Byłam w swoim pokoju, a obok łóżka siedział Harry. Poczułam mocny ból  z tyłu głowy i w żebrach dlatego opadłam z powrotem na poduszkę i poczułam czyjeś ciepłe ciało obok mojego. Odwróciłam się dostrzegając śpiącego Drake'a. Miał zabandażowaną prawą rękę i klatkę piersiową. Uśmiechnęłam się mimowolnie odwracając z powrotem do brata.
-Co się stało i czy to ma związek z Niallem? - był spokojny, a ja kiwnęłam głową potwierdzając jego słowa.
-Oni pobili Drake'a.- powiedziałam z chrypką.
-Kto?-przybliżył się do mnie.
-Jak przyjechałam to tam był już Niall z  Taylor i jacyś napakowani mężczyźni.- powiedziałam cicho, ponieważ bolało mnie gardło, on kiwnął głową.
-Więcej nie wiem.- wolałam, żeby to Drake powiedziała o co w tym wszystkim chodzi, ponieważ sama jestem ciekawa.
-Dobrze mała, odpocznij.- pocałował mnie w czoło i wstał.
-Co z nim?- wskazałam na chłopaka obok mnie.
-Tessa mówi, że wyjdzie z tego i powinien się za niedługo obudzić.- po tych słowach wyszedł z pokoju, zostawiając mnie wpatrzoną w Collinsa.
_________________________________________________________________________
Hej mordeczki :D
Wybaczcie, że tak późno ale przez cały dzień nie miałam prądu, a więc i internetu :p wszystko prze burze :c
Mamy za sobą 50 rozdział, więc wypadało by coś stworzyć co wy na to? A ta wielce niespodzianka pojawi się w piątek :) a do tego czasu komentujcie

czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 49

Siedzę na opustoszałej łące, a dookoła mnie ciemny las. Już dawno zapadła noc, a ja muszę wracać do domu, jednak obawiam się wracać przez ciemny las nocą, wygląda na naprawdę straszny. Najgorsze jest to, że nie wiem z której strony przyszłam. Usłyszałam śmiech, nie taki miły tylko śmiech w którym można było wyczuć złość, nienawiść oraz coś niepokojącego.
Poderwałam się na równe nogi rozglądając się wokół własnej osi lecz nikogo nie dostrzegłam. Potrzebowałam się schować i to jak najszybciej, ponieważ byłam na widoku. Przełknęłam gulę stojącą w moim gardle i podbiegłam do pobliskich krzaków. Przykucnęłam przyglądając się wszystkiemu dookoła. Nic nie wyglądało na niepokojące i nagle poczułam szarpnięcie za nogę. Zaczęłam krzyczeć i szamotać się na wszystkie strony by wyswobodzić się z ucisku. Ponownie usłyszałam ten śmiech, który był przerażający. Oprawcą okazał się barczysty mężczyzna, jednak nie mogłam dostrzec twarzy, ponieważ miał kominiarkę na  głowie.
-Puść mnie!-wrzeszczałam z całych sił, bijąc go jak najmocniej potrafiłam.
-Darcy, Darcy... obudź się.- poczułam lekkie szarpnięcia za ramiona i głos Nialla. Powoli otworzyłam oczy dostrzegając jego oczy wpatrzone w moje. Byłam cała spocona. On nadal trzymał swe dłonie na moich ramionach, na co syknęłam z bólu.
-Wybacz.- odsunął się, opadając na drugą połowę łóżka, ścierając mi z czoła włosy. Popatrzyłam na niego dalej w szoku.
-Już spokojnie.- objął mnie ramieniem -Przy okazji masz dużo siły.- zaśmiał się. Czyli obiektem który biłam, myśląc, że biję oprawcę okazał się Niall. Pocałowałam go w usta, śmiejąc się. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, więc zaprosiłam tą osobę do środka. Okazał się, że to Harry, który miał podbite oko i rozciętą wargę ale i tak wyglądał o wiele lepiej niż ja.
-Co chcesz?- warknęłam, odwracając od niego wzrok.
-Przeprosić. Ja nie wiem co we mnie wstąpiło.- podszedł do łóżka i usiadł obok mych nóg.-Naprawdę tego nie chciałem, zrozum mnie.- z trudem podniosłam się, hamując szloch i przytuliłam Hazze.
-Masz wybaczone.- zaśmiałam się i od razu tego pożałowałam, ponieważ żebra dały o sobie znać. Opadłam z jękiem na materac, a chłopaki popatrzyli na mnie, a następnie wymienili między sobą spojrzenia, których nie umiałam rozszyfrować.
-Zaraz wracam mała.- Niall pocałował mnie w czoło i podążył za moim bratem.

~~Niall~~
Weszliśmy do gabinetu Harrego, by jego siostra nic nie usłyszała.
-Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz?- warknął poddenerwowany Hazza. Pokręciłem zaskoczony głową.
-Nic, po prostu jest inna od...
-Od tych wszystkich wcześniejszych dziewczyn?- odwrócił się do mnie plecami podchodząc do okna.
-Harry...- zacząłem niepewnie.
-Nie Niall, zawsze będziesz moim przyjaciele, ale jeśli ją skrzywdzisz to pamiętaj, że lepiej abym Cię nie widział. Rozumiesz?- obrócił się na pięcie, przybliżył się do mnie i popatrzył prosto w moje oczy. Przytaknąłem ruchem głowy.
-Świetnie.- uśmiechnął się i zajął miejsce przed biurkiem.
Bez zbędnych słów wyszedłem z pokoju schodząc do salonu omijając pokój Darcy. Chłopaki razem ze swoimi dziewczynami siedzieli w salonie oglądając jakiś film. Usiadłem obok nich ale w ogóle nie zwracałem uwagi na to co leci w telewizorze.
Wiedziałem, że już owinąłem sobie Darcy wokół palca teraz tylko trzeba to dobrze rozegrać bo inaczej będę miał przesrane z obu stron.
-Stary co jest?- Liam szturchnął mnie, a ja zamrugałem i popatrzyłem na niego pytająco.
-Nic, co ma być?- zaśmiałem się nerwowo, na co Zayn przewrócił oczami.
-Chłopaki mamy zadanie!- do salonu wbiegł zadowolony Styles, a my szybko podnieśliśmy się na równe nogi. Gdy wychodziliśmy z domu dostałem smsa.
Muszę porozmawiać z tobą.-Drake
Popatrzyłem przed siebie, chłopaki właśnie wsiadali do aut.
-Horan róż się!- krzyknął Hazza, wskazując na miejsce obok kierowcy w swoim samochodzie.

~~Darcy~~
Usłyszałam warkot silników. Podniosłam się po woli z łóżka, podchodząc do okna. W tym samym momencie, samochody chłopaków zaczęły odjeżdżać z pod domu. Musiałam doprowadzić się do normalnego stanu bo pewnie wyglądałam okropnie.
Usłyszałam pukanie do drzwi, krzyknęłam na tyle ile mogłam krótkie ,,Wejść", a  w drzwiach pojawiły się uśmiechnięte dziewczyny. Popatrzyłam na nie pytająco, podczas gdy usiadły na łóżku.
-Jak się czujesz?- zapytała Spohia, poprawiając swoje włosy.
-Bywało lepiej.- mruknęłam podchodząc do nich.
-Nie wiedziałam, że z Harrego jest taki agresor.- warknęła jak pies Perri, a my zaśmiałyśmy się. Usiadłam pośrodku nich, przyglądając się uśmiechnięta. Mimo jakichkolwiek problemów zawsze mam ich  i wiem, że mogę przyjść właśnie do nich po rady.
-Nie wiem jak wy, ale ja poszłabym do klubu, co wy na to?- zaśmiałam się, a one wraz ze mną.
-Harry chyba za mocno ci przywalił.- parsknęła śmiechem Perri.
-A żebyś wiedziała, że tak było.- pokazałam jej język i ponownie wstałam tym razem podchodząc do szafy z której wyciągnęłam czyste ubrania.Musiałam zakryć jak największą część siniaków na ciele. Poszłam do łazienki zostawiając bez słowa dziewczyny same w moim pokoju.
-Nie będzie Ci w tym za ciepło?- zauważyła Eleanor marszcząc brwi. Pokręciłam głową zamykając za sobą drzwi po wejściu do pomieszczenia.
-Gdzie są chłopaki?- zapytałam.
-Musieli coś załatwić ale żaden nie chciał nic mówić. Tak po prostu wstali i wyszli z domu.- machnęła rękami Tessa. Skoro nawet ona nie została wtajemniczona to wydaje mi się to dość podejrzane. Faktem jest, że może dramatyzuję, ponieważ taka moja głupia natura na którą niestety nic nie mogę poradzić.
-To co robimy?- uśmiechnęłam się zakładając ręce na biodra.
-Może zakupy?- zaświergotała Sohie.
-Z kartą kredytową Liama?- parsknęłam podchodząc do biurka na którym zostawiłam  telefon. Włączyłam go i zobaczyłam dwa nieodebrane połączenia od Drakea i Nialla oraz smsa.
Przyjedź na Horrier 24 muszę Ci coś powiedzieć-Drake.
To nie był jego numer, a on nigdy nie pisał z cudzego. Dlaczego tam, a nie jak zwykle u niego lub w pobliskiej kawiarni?
Jeśli mnie jednak pamięć nie myli.. No tak! Przecież tam mieszka Taylor.

Hej wybaczcie za tak krótki rozdział ale przez cały wczorajszy dzień szwankował mi Blogger i nie dało się ani pisać ani wkleić tekst. Dlatego stąd te opóźnienia :/ Widzieliście zwiastun kolejnych wydarzeń? Jeśli nie to zapraszam :) do krótkiego ale treściwego seansiku. :]
Ps. Zaczęłam pisać kolejne opowiadanie, które będzie moim zdaniem zmodyfikowane BARDZO od września ale jeśli ktoś jednak by chciał :Fame&money

środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 48

Ten rozdział dedykuje Baki, która wiernie czyta i jako jedyna komentuje to co piszę, przez co dodaje mi chęci do tworzenia i pisania tych bzdur :D Bardzo Ci dziękuję, za poświęcenie naprawdę nie wiele czasu na napisanie komentarza ;)
_______________________________________________________________________________
Każdy dzień jest inny i różni się od pozostałych, czasem tylko minimalnym szczegółem. Jeśli żyjesz tak jak dyktuje Ci serce, to uwierz, że nie zaznasz nudy.

Auto zatrzymało się w lesie, gdzie przed nami była jedynie dróżka, a dookoła drzewa.
-Gdzie my jesteśmy?- zapytałam, odwracając się do niego.
-Niespodzianka.- uśmiechnął się co nie było normalne, ponieważ on rzadko kiedy miewał przebłyski dobroci wobec mnie. Wysiedliśmy z samochodu idąc drużką przed nami. Miałam wiele pytań typu dlaczego tu przyjechaliśmy? Czemu akurat tutaj? Co on zamierza?
Nie chciałam go denerwować dlatego postanowiłam iść w ciszy za nim. Po może 5 minutach znaleźliśmy się na polu gdzie trawa była po kolana. W oddali majaczyły jakieś osoby, jednak nie mogłam z tej odległości określić kim one były. Po chwili gdy znaleźliśmy się przy nich okazało się, że to Tessa, Zayn i Liam którzy trzymają w dłoniach bronie.
-Co wy...- nie dane było mi dokończyć ponieważ przerwał mi Harry.
-Od dziś będziesz ćwiczyć co drugi dzień ponieważ nie chcę Cię odwiedzać na cmentarzu.- nie zaśmiał się. Przez cały czas był jak najbardziej poważny.
Kto by się spodziewał, że Harry Styles, jeden z najbardziej poszukiwanych ludzi listem gończym będzie martwił się o swoją młodszą siostrę. Mimo wszystko on ma serce dla osób mu bliskich.
-Co tu robi Tessa?- zapytałam Zayna, gdy Hazza poszedł się z nią przywitać.
-To ty nic nie wież? W takim razie niech lepiej powie ci sam Harry.- po tym wrócił do dalszego strzelania w manekina. Zdezorientowana popatrzyłam po wszystkich i natrafiłam na zaciekawiony wzrok Tessy. Podeszli do mnie, a ja oczekiwałam od nich jakiś wyjaśnień.
-Czemu ty tu jesteś?- zapytałam, przechodząc do sedna sprawy.
-Darcy, ona również jest zamieszana w to co my.
-Ale jak?- niby nie zdziwiła mnie ta odpowiedź, to jednak nadal miałam wiele pytań.
-Tessa była poniżana i robiła za dziwkę jednego z chłopaków gangu Rozeta (gang z którym nasi mają na pieńku) gdy była na krańcu wytrzymałości udało mi się ją uratować z tego otoczenia.- po tych słowach, wtuliła się w niego, a mi było trudno w to uwierzyć.
-No to co mam robić?- zapytałam, przerywając im.
-Chodź.- wziął mnie pod ramie i po chwili wręczył mi w dłonie jeden z pistoletów.
-Posłuchaj co masz zrobić. To jest Pistolet  ASG  STI   Combat Master (16780), masz zrobić trzy strzały w klatkę piersiową, po czym rozebrać na części cały pistolet i złożyć na nowo. Na wykonanie całości masz 15 minut. Czas start.- powiedział to z taki emocjami, że aż w ogóle.
Szybko zabrałam się do roboty i udało mi się skończyć 5 minut przed końcem. Dwa razy strzeliłam w do samo miejsce w okolicach serca, a za trzecim chybiłam ale mimo to byłam z siebie zadowolona, ponieważ przez długi czas nie miałam w ręku przedmiotu do zabijania.
-Musisz jeszcze dużo poćwiczyć, ale za skończenie przed czasem dodatkowe punkty masz u mnie.- podszedł do Harry i zabrał z rąk pistolet. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i mimo wszystko odpocząć, ponieważ do złudzenia ta praca jednak była męcząca. Za tydzień zaczynam szkołę więc mój plan zajęć będzie strasznie napięty.
Gdy wszystko było gotowe, ruszyliśmy do swych aut. Pierwszy raz widziała Tesse prowadzącą sportowy samochód. To było takie niepodobne do niej, wydawała się taka cicha i spokojna, a tym czasem ukrywała takie rzeczy. Po prostu szok.
-Mogę prowadzić?- zapytałam, gdy Harry otwierał drzwi od strony kierowcy.
-Żeby nas pozabijać przy pierwszym lepszym drzewie?- zakpił, patrząc na mnie z kpiną.
-Chyba nie muszę Ci przypominać, kto wygrał z Zaynem.- triumfalny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, a on przewrócił oczami, ustępując mi swoje miejsce.  Z uśmiechem zasiadłam za kierownicą, podczas gdy Hazza z podirytowaniem zajął moje miejsce jako pasażer. Dziwne uczucie, gdy to ja a nie on prowadzę jego samochód. Byłam zadowolona, ponieważ nielicznie mogli używać jego aut, nawet chłopakom nie zawsze je pożyczał.
-Czemu wcześniej mi nie powiedzieliście?- zaczęłam przerywając niezręczną ciszę.
-Nigdy nie pytałaś.- powiedział beznamiętnie, wzruszając ramionami. Przewróciłam oczami na jego słowa, przyśpieszając. Jechałam 120km/h i nagle usłyszałam dźwięk syren policyjnych, a w wstecznym lusterku zobaczyłam policjantów w radiowozie.
-O fuck!- zatrzymałam się i przywaliłam w kierownicę dłońmi ze złości.
-Brawo. Ostatni raz Ci ulegam, proszę teraz sobie raź.- powiedział to tak spokojnie, jak by to była kolejna lekcja pokory z jego strony. Chciałam mnie zirytować, bym zaczęła go błagać o pomoc, jednak ja nie miałam takiego zamiaru. Dam sobie radę sama, bez niego. On jest tutaj jedynie zbędny.
Policjant zapukał w okno, dlatego otworzyłam go i popatrzyła na niego. Aż zaparło mi dech w piersiach gdy zobaczyłam przystojnego policjanta, opierającego się o drzwi auta i dokładnie się mi przyglądającego. Kruczoczarne włosy, brązowe oczy i idealnie uwydatniona linia szczęki.
-Czy wie pani ile pani jechała?- jego głos był stanowczy, taki męski z nutką chrypki. Powstrzymywałam się od nie pocałowania go chodź tak bardzo chciałam.
-Tak. Taka prędkość wydawała się stosowna.
-Stosowna? To nie jest dwupasmówka, tylko droga miejska gdzie nie gdzie znajdują się domy rodzinne. Proszę wysiąść i pokazać dowód rejestracyjny i prawo jazdy.
Wysiadłam tak jak kazał, ale nie wzięłam w dłonie tego o co mnie poprosił. Gdy stałam tak na przeciw niego czułam się taka niska. Jego ciało było perfekcyjnie umięśnione.
-Poproszę ...- nie dokończył, ponieważ podeszłam do niego i przejechałam ręką zmysłowo po jego torsie. Przez cały ten czas utrzymując z nim kontakt wzrokowy.
-Proszę pani jestem na służbie.- powiedział stanowczo i odsunął mnie lekko do tyłu.
-No ale nikt nie musi o tym wiedzieć.- wymruczałam, ponownie przybliżając się w jego stronę.-Wystarczy, że puści mnie pan wolno.- podniosłam się na palcach, na wysokość jego twarzy. W jego oczach były widoczne iskierki szczęścia, pożądania, a nawet rozbawienia.
Nie opierał się gdy przybliżałam swoje usta do jego. Nawet uśmiechnął się i sam złączył nasze usta. Wodziłam swymi dłońmi po jego wyrzeźbionym ciele, nie przestając odwzajemniać jego pocałunków. Gdy jednak zabrakło nam tchu, musieliśmy się od siebie odsunąć. Popatrzyliśmy na siebie z uśmiechami satysfakcji.
-Dasz mi swój numer?- zapytał z lekką niepewnością w głosie. Przytaknęłam ruchem głowy i wpisałam w jego telefon mój numer. Uśmiechnął się i na pożegnanie powiedział, że na pewno zadzwoni.
Zapomniał o całej sprawie, udało mi się tak omotać go do tego stopnia, że zapomniał o mandacie. Z triumfalnym uśmiechem wsiadłam za kierownicę, patrząc na Harrego.
-No i co? Dałam sobie świetnie radę bez Ciebie, a na dodatek umówiłam się z nim.- wystawiłam mu język, a ten jedynie przewrócił oczami. Odpaliłam auto i odjechałam do domu.

***
-Nie więżę! Jak można być tak głupim?!- do salonu wszedł Harry, drąc się na mnie podczas gdy ja ściągałam buty. Byłam podirytowana jego zachowaniem. Dlaczego dopiero teraz wybuchnął swoją złością?! Nie mógł tam w aucie, tylko robi aferę na cały dom! Jeśli chce zwrócić na siebie uwagę, to przepraszam bardzo ale nie chcę być częścią tego wszystkiego.
-Mimo wszystko dałam sobie radę, podczas gdy ty siedziałeś jak ta cipa nic nie robiąc!- podeszłam do niego, a wzrok wszystkich siedzących w salonie przeniósł się na nas.
-Bo to miała być twoja lekcja!- wykrzyczał.
-Zajebiście! Ja przynajmniej nie muszę płacić gównianych pieniędzy nikomu, nie tak jak ty. Widziałam mnóstwo niezapłaconych mandatów w twoim biurku.- warknęłam, a w tym samym czasie jego oczy nie były już tak zielone jak zawsze. Teraz przybrały barwę czerni. Przełknęłam gulę stojącą w moim gardle i zrobiłam krok do tyłu.
-Grzebałaś w moich rzeczach?- zrobił się czerwony ze złości, a dłonie zacisnął w pięści podchodząc do mnie. Starałam się z każdym jego krokiem odsuwać tyle samo, jednak po chwili natrafiłam na ścianę. Chwycił mnie za nadgarstki mocno ściskając aż pisnęłam z bólu.
-Jeszcze.Raz. Zobaczę. Że grzebiesz. W moich. Rzeczach. To. Porozmawiamy. Inaczej.- wysyczał z taką furią, że bałam się, aby mnie nie pobił. Wiem do czego jest zdolny, gdy jest zły. Wtedy nie kontroluje się.
-Harry opanuj się. Puść ją.- obok brata stanął Niall z Liamem, którzy próbowali go odciągnąć ode mnie. Gdy po kilku próbach udało im się, a on usiadł na sofie, byłam na niego zła.
-Jesteś jak każdy! Pieprzony dupek! Idź się lecz jebany psychopato!- wykrzyczałam i gdy chciałam wyjść z domu poczułam szarpnięcie do tyłu. Nie zdążyłam zareagować i upadłam, poczułam na sobie ciężar, którym okazał się Harry. Przywalił mi w policzek z taką siłą, że ból przeszył całą twarz, a ja krzyknęłam. Chłopaki od razu do niego pobiegli starając się go odciągnąć jednak na marne. Tym razem uderzył mnie w drugi policzek i tak kilka razy, a nawet czasem z pięści. Czułam krew sączącą się po twarzy, nie krzyczałam bo to i tak nic nie da. Zacisnęłam jak tylko mogłam wargi, aż poczułam metaliczny posmak w ustach. Zanim go naprawdę ode mnie odciągneli, skopał mi brzuch nogami, więc zwijałam się z bólu nie mogąc wstać.
-Następnym razem uważaj co mówisz!- krzyknął na odchodne, zanim chłopaki nie wyprowadzili go na taras.
-Darcy?- poczułam jak ktoś mnie podnosi, jednak byłam zmęczona więc nie zamierzałam otwierać oczu by spojrzeć kto mnie niesie. Po chwili poczułam miękki materac pod sobą. Już chciałam przykryć się kołdrą, gdy ten ktoś przytrzymał ją uniemożliwiając mi tą czynność. Popatrzyłam na jak się okazało Nialla z pytający wyrazem twarzy. Chodź jednak wydaje mi się, że wyszedł z tego jedynie grymas.
-Mała, musimy Cię opatrzyć.- usiadł obok mnie w tym samym czasie gdy drzwi do pokoju otworzyły się, a przez nie weszła Tessa, Eleonor, Sophie i Perri. Blondasek odsunął się robiąc im miejsce.
-Chwilę poszczypie.- poinformowała Perri, przemywając mi twarz wodą, a następnie wodą utlenioną. Przez cały czas miałam zamknięte oczy ponieważ miałam już wszystkiego serdecznie dość. Chciałam się po prostu położyć i zasnąć, by nie myśleć o tych wszystkich problemach. Przez cały czas Niall siedział obok i trzymał moją prawą dłoń, głaszcząc ją kciukiem. Gdy oznajmiły, że skończyły poprosiłam je aby podały mi lustro. Gdy zobaczyłam w nim siebie, nie mogłam uwierzyć jak moja twarz została pokiereszowana. Prawe na całej twarzy widniały plastry i bandaże. Podziękowałam im i poprosiłam aby wyszły. Tak szybko jak zamknęły drzwi wtuliłam się w rozgrzane ciało Horana.
-Prześpij się chodź trochę.- wyszeptał, kładąc nas na jednej poduszce. Wszystko mnie bolało, co nie uszło uwadze Niallowi, ponieważ od razu odsunął się ode mnie i gdy chciałam powiedzieć, że chce aby dalej mnie przytulał on jak by czytał w moich myślach, bo ostrożnie przytulił mnie ramieniem kładąc obok mnie.
-Zostaniesz ze mną?- kiwnął głową na ,,Tak". Więc po chwili mój oddech się wyrównał i zapadłam w błogi sen.
___________________________________________________________________________
Hej i czołem ziomeczki ;)
Wybaczcie jeśli moja ortografia mnie przerosła ale nie miałam wiele czasu by jeszcze sprawdzić rozdział. Mam dla was Niespodziankę jak obiecałam.
Luknijcie, to kolejne wydarzenia które będą opisywane w najbliższym czasie ;) Mam nadzieję, że to ciepło przyjmiecie i do zobaczonka :D