czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 42

-To moja wina.- wyszeptałam, ze spuszczoną głową. Bałam się spojrzeć na Harrego.
-Jak to twoja?- czy on zawsze musi wiedzieć wszystko z najmniejszymi szczegółami?
-To było po pogrzebie mamy. Wróciłam tutaj, żeby nie musieć być  w jednym domu z tobą. Wiesz jak było mi ciężko? Nie interesowało Cię co dalej będzie ze mną. Ty jedynie każdego dnia sprawiałeś mi nowe powody do wpadania w wielki dół. Przypominałam sobie chwile gdy byliśmy mali i dorastaliśmy.
Odważyłam się zerknąć na brata, dostrzegając od razu zdziwienie malujące się na jego twarzy.
Bez zbędnych tłumaczeń odwróciłam się na pięcie i zeszłam na dół. Chwyciłam do ręki jeden z albów, który oglądałam "ostatnio". Usiadłam z nim na kolanach, a po chwili obok mnie Harry. Przyglądał się z zaciekawieniem na każde kolejne zdjęcie.
-Pamiętam.- wskazał na fotografię gdzie ja siedziałam, a on stał za mną i się śmiał. Byliśmy wtedy cali w torcie, po urodzinach jakie urządziła mama dla Hazzy.
-Wtedy było inaczej.- mruknęłam sama do siebie, jednak on to usłyszał.
-Bywa...-mruknął i wstał podchodząc do blondaska.
-Sorry stary, poniosło mnie.- podrapał się po głowie i podali sobie ręce na zgodę.
Trzymając rodzinny album, na mojej twarzy pojawił się minimalny uśmiech. Gdyby tylko można było cofnąć czas oddałam bym wszystko by wrócić do tamtych chwil. Moje życie nigdy nie było takie jakie bym chciała ale pocieszam się faktem, że są ludzie, którzy mają o wiele gorzej ode mnie. Wyobrażałam sobie gdy byłam mała  jako modelkę, która jest rozchwytywana przez miliony osób i znana na całym świecie. Gdy wracam do wielkiego domu, wita mnie ukochany mąż i moje dzieci. Gdy jeszcze znajdowałam się w domu dziecka, ta ławeczka w lasku dawała mi dużo czasu na przemyślenia. Jak na kilku letnią dziewczynkę mogę przyznać, że byłam dość mądra. Może to te doświadczenia? Nie wiem.
-Darcy.- warknął Harry z drugiej części salonu. Zamrugałam kilka razy i popatrzyłam na niego oczekując odpowiedzi z jego strony.
-Jedziemy.- powiedział od niechcenia. Rozejrzałam się po pokoju, dostrzegając, że nie ma w nim już Nialla.
-Nigdzie nie jadę.- powiedziałam stanowczo.
-Jedziesz. Nie wku*wiaj mnie nawet i chodź.- syknął wychodząc z domu.
Mozolnie wstałam z kanapy ale nie po to by iść do jego auta ale po to by udać się do mojej starej sypialni. Otworzyłam drzwi i stanęłam w ich framudze. Moje oczy zaszły łzami, a ręce zaczęły lekko drżeć. Robiłam powolne kroki wchodząc w głąb ciemnego pomieszczenia. Wszystko było na swoim miejscu tak jak go zapamiętałam ostatnim razem. Zaświeciłam światło i z westchnieniem podeszłam do biurka. Usiadłam na krześle, otwierając szufladę w której znajdował się mój zeszyt w którym zapisywałam nieregularnie wydarzenia z mojego życia. Otworzyłam na przypadkowej stronie.
20.07.2011r.
To już dziś! Nie mogę się doczekać! Adrenalina skacze od samego rana na samą myśl. Oczekuję tylko jednego, wygranej. Nie wiem jak będzie i czy wszystko pójdzie po mojej myśli, ale wieżę, że co by się stało będą osoby które pozostaną do końca. Ten wyścig musi być idealny! Od tego będzie zależeć czy będę mogła brać udział w wyścigach. Trzymać kciuki! Najgorsze jest, że muszę okłamywać rodzicielkę, że nocuję u Alex. Jak wrócę z wyścigów około 2 lub 3 nad ranem, a rano mama przyłapie mnie na spaniu w domu, a nie u przyjaciółki to powiem, że postanowiłam wrócić wcześniej. Tak, wszystko przemyślałam :D oby jednak poszło po mojej myśli, a będę chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie! Pozostaje mi jeszcze unikać dziś Harrego, ponieważ doszły mnie słuchy, że wielki Styles też ma się pojawić. To może być trudne, ale więżę, że mimo co się stanie mój umysł będzie trzeźwy i w pełnej gotowości.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Poszukałam w biurku jakiegokolwiek długopisu po czym zapisałam słowa piosenki.
Po drodze mijając cienie pędzę tak że mijam siebie

Wśród kamieni na podwórkach kamienic
To życie które choć chcieli to nie mogli go wyplenić
Nowe nici tka, młyn losu mieli
Cały świat w to gra, niektórzy reguł zapomnieli
Daje wybór, niektórzy wciąż się boją życia
I skutki przyjmują jak robot
A oni- pani wolność, pan strach, wielu innych
Obok mnie pan fart, pan rozum by nie być naiwnym
Bliskich to wielka skrzynia z inspiracją do życia
To siła by nie popaść w bylejakość życia
I odpaść prosto w ramiona żalu.


-Idziesz do cholery?!- usłyszałam podirytowany głos brata, który teraz stał we framudze drzwi. Przyglądał mi się ze złością zauważalną w jego oczach. Zamknęłam zeszyt i wzięłam do ręki mijając bruneta.
-Zostańmy tu jeszcze chwilę.- powiedziałam cicho, patrząc na swoje buty, które stały się nagle bardzo interesujące.
-Nie.- chwycił mój nadgarstek ciągnąc za sobą. Wzdrygnęłam się na jego dotyk i zaczęłam się z nim szarpać. Wyszeptałam ciche ,,Puść mnie" po czym on poluźnił swój uścisk, a ja mogłam swobodnie zrobić kilka kroków do tyłu. Patrzył na mnie uważnie, skanując każdy mój ruch. Weszłam do kuchni z zamiarem zrobienia sobie herbaty.Załączyłam czajnik z wodą, wyjęłam kubek.
-Wyciągnij dwa.- powiedział z obojętnością Harry. Ukradkiem popatrzyłam na niego gdy siadał przy stole w rogu kuchni. Zagotowaną wodę wlałam do dwóch kubków po czym pocukrowałam i podałam mu siadając na przeciw niego. Nie czułam potrzeby uciekania od niego, nie tym razem. Postanowiłam zmierzyć czoła z jednym z moich lęków.
-Gdzie jest Niall?- zapytałam, patrząc na kubek w którym mieszałam łyżeczką cukier.
-Pojechał.- powiedział beznamiętnie, a ja w tym samym czasie zrobiłam minę w stylu ,,Dlaczego?".
-Nie wiem.- nie popatrzył już na mnie, jedynie jak ja, był wpatrzony w swój kubem z herbatą.
Rozmowa nie kleiła się, a ja nie wiedziałam co powiedzieć, dlatego resztę czasu przesiedzieliśmy w ciszy dopijając ciepłom ciesz. Gdy były już puste, chwycił swój jak i mój po czym wstał i podszedł do zlewu. Patrzyłam na niego gdy zmywał kubki, gdy zakończył wykonywanie czynności, a na podłogę spadały pojedyncze kropelki wody z powodu, że trzymał w dłoni naczynia. Podeszłam szybko do niego, po drodze chwytając ścierkę i od razu wycierając to co trzymał w swoich dłoniach.
Odłożył je na wcześniejsze miejsce, odwracając się do mnie. Oparł z tyłu ręce na blacie i patrzył na mnie.
-Teraz możemy jechać?- zapytał z lekką irytacją, na co ja pokręciłam głową.
-To co chcesz tu robić?- zapytał za mną, gdy szłam do salonu. Usiadłam na kanapie i chwyciłam za piloty ze stołu, po czym włączyłam telewizor, a Hazza popatrzył na mnie z miną ,,Serio?!" ale nic nie powiedział. Poszedł po schodach na górę i dość długą chwilę go nie było. Puściłam na jakimś beznadziejnym show. Jeśli mam być szczera nie interesowało mnie co oni mówią i robią.. Usłyszałam po kilku minutach jak po schodach zbiega loczek, w rękach trzymając kilka pudełek z filmami. Od razu się ożywiłam i podniosłam do pozycji siedzącej patrząc z zaciekawieniem co robi. Podszedł do mnie i usiadł obok, wyciągając na stół przed nami filmy.
-To co oglądamy?- zapytał. Przejechałam wzrokiem po tytułach i wybrałam ,,Labirynt Fauna" wskazując na niego palcem na co on kiwnął głową i chwycił płytę. Podszedł do odtwarzacza DVD i włożył ją,a  już po chwili film zaczął się rozpoczynać. Harry poszedł do kuchni, a chwilę później zobaczyłam jak wybiega z niej i przeskakuje co drugi schodek po schodach na górę. Minęło może 5 minut kiedy zszedł na parter z kocem w ręku, jednak skierował się do kuchni i wrócił trzymając w jednej ręce miskę z popcornem,a w drugiej koc. Jedzenie położył na wolnym miejscu na stole, a miękkim kocem przykrył mnie. Położyłam głowę na zagłówku zostawiając trochę miejsca i jemu. Jedliśmy przygotowany przez niego popcorn, który często lądował zamiast w naszych ustach to na osobie obok. Było dość śmiesznie, jednak w połowie filmu zaczęły mi się kleić oczy i po jakimś czasie spałam jak zabita. Nie wiem nawet kiedy Harry przetransportował mnie do jego domu.
_________________________________________________________________________
No to jednym słowem lub kilkoma :p że na da...
Wgl nie wyszedł mi ten rozdział :p jutro go poprawię i dodam gify itd :D żeby miało jako tako to wszystko ręce i nogi i trzymało się kupy. Nie mam nic chyba więcej na dzień dzisiejszy do napisania, Ale komentujcie, obserwujcie i polecajcie (jeśli warto w co wątpię :d)

wtorek, 21 kwietnia 2015

Luknij ^^

No to tak... rozdział pojawi się dopiero 30.04.2015r. ponieważ aktualnie mam egzaminy próbne i nie mam czasu na napisanie rozdziału. W piątek mam urodziny, a weekend cały zawalony :p więc też odpada. Będę zbierać wenę i tworzyć w następnym tygodniu więc czekajcie, a tym czasem.... komentujcie wcześniejsze rozdziały ;) Proszę, trzymajcie za mnie kciuki na egzaminach próbnych :D i do zobaczenia ;)

środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 41

-Mam tego dość!- krzyknęła zapłakana prosto w moją twarz i pobiegła w dół schodów.
Żeby nie tracąc czasu, nacisnąłem guzik windy, którą już po chwili zjeżdżałem na parter.
Wysiadłem i na wstępie zostałem popchnięty przez szatynkę. Ruszyłem w bieg za nią i już po chwili stała na przeciw mnie. Łzy lały się strumieniami. Zaczęła zakrywać twarz.
-Zostaw mnie, jestem brzydka.- wsiedliśmy do auta, ponieważ ludzie patrzyli na nas jak na dziwaków.
-Co ty wygadujesz, Darcy! Jesteś piękna.- w tym samym momencie chciałem się ugryść w język za to, co powiedziałem pod koniec.
-Te wszystkie siniaki, rany, blizny...- wyciągnęła przed siebie ręce i podwinęła rękawy.
Przełknąłem głośno ślinę i popatrzyłem prosto w jej oczy, jednak szybko odwróciła się w stronę okna. Bez słowa odjechałem z parkingu, kierując się do domu Stylesa.
Darcy nie była mi obojętna. Jednak wiem jak bardzo Harry miał co do niej złe intencje. Czasami wydawało nam się, że loczek sfolgował i zaakceptował swoją siostrę i gdy dawał nam to błędne złudzenie, nie mieliśmy nad nim kontroli, a wtedy atakował Darcy.
Zatrzymałem się na wjeździe posiadłości Stylesów. Dziewczyna od razu jak oparzona wybiegła z samochodu, kierując się  w stronę domu.

~~Darcy~~
Wszystko zawsze mija.
Każde szczęście, nawet smutek i cierpienie z czasem muszą odpuścić. Jednak nie w moim przypadku. W domu można było wyczuć napiętą atmosferę. Słyszałam chłopaków w kuchni. Gdy przechodziłam przez korytarz zwróciłam wzrok na nic, a oni momentalnie umilkli.
Ruszyłam w górę schodami do swojego pokoju, jednak gdy zobaczyłam otwarte drzwi do niego przyśpieszyłam kroku. Stanęłam we framudze, przyglądając się osobą siedzącym na łóżku.
W środku siedział Hazza, a obok niego Zayn i Tessa. Gdy mnie zobaczyli, wycofali się do wyjścia, a następnie zamknęli za sobą drzwi. Zaświeciłam światło, co najwidoczniej poraziło loczka.
-Możemy porozmawiać?- usłyszałam jego zachrypnięty głos, gdy stałam przy szafce i szukałam sama nie wiem czego.
Spojrzałam się na niego i lekko przytaknęłam ruchem głowy. Poklepał miejsce obok siebie, ale ja zaprzeczyłam kiwając głową. Oparłam się o parapet okna, a ręce założyłam na klatce piersiowej czekając aż zacznie.
-Czy to prawda?- podniósł do góry trzy listy.
Jednak przeczytał. Pomyślałam i mimowolnie uśmiechnęłam się, że zrobił tą jedną rzecz o którą go prosiłam.
-Tak.- wypuściłam powietrze z płuc i zaczęłam chodzić nerwowo po pokoju. -Co dalej?- zatrzymałam się doczekując odpowiedzi.
-Nic.- wzruszył ramionami i również wstał -Musimy siebie wspierać.- uśmiechnął się mimo iż widziałam ile go to kosztowało. Skanowałam jego twarz i jego emocje, które zostały ukazane.
-Gdzie moje auto?- szybko zmienił temat,a mnie pogrążyła fala zimnego potu.
Zostawiłam, zostawiłam jego auto po drugiej stronie miasta na dodatek nie zamknęłam go.
Co jeśli ktoś go ukradł?! Ja nawet nie wiem gdzie pozostawiłam kluczyki, bo na pewno nie były one w domu. Byłam przerażona gdy on oczekiwał na moją odpowiedź.
-Ja... ja... zaraz po niego pojadę.- odwróciłam się na pięcie i wyszłam na korytarz zamykając za sobą drzwi. Oparłam się o pobliską ścianę, po czym zjechałam po niej zakrywając twarz.
-Darcy?- usłyszałam ten charakterystyczny irlandzki akcent. Podniosłam na niego wzrok zauważając głęboki uśmiech.
-Coś się stało?- przykucnął przy mnie dotykając moich dłoni. Szybko wyszarpnęłam się z jego uścisku stając na równe nogi.
-Przepraszam Cię. Pogadamy kiedy indziej, teraz się śpieszę.- zbiegłam po schodach, pośpiesznie zakładając buty.
-Darcy, mogę Cię podwieźć jeśli chcesz.
On chyba nigdy nie odpuszcza...
-No okay.
Blondyn otworzył mi drzwi, a następnie sam zajął miejsce na miejscu kierowcy.
Jechaliśmy w kompletnej ciszy.
~~Harry~~
Stałem na jej balkonie mając idealny widok na cały wjazd do mojego domu. Widziałem jak Niall patrzył na moją siostrę i, że gdzieś jadą nic mi nie mówiąc. Horan nie był dla niej odpowiedni. Wiem, że ją skrzywdzi. Nigdy nie szukał dziewczyny na stałe. Brzydził się związkami. Jest dilerem, zabójcą, jest wmieszany w nielegalne wyścigi i ma na swoim kącie wiele wykroczeń. Wiadomo, że nikt nie jest święty, ale wiedziałem jedno on ją sprowadzi na złą drogę.
Poczułem na swoich ramionach kojący dotyk mojej ukochanej.
-Oni coś knują.- zachichotała mi do ucha po czym przytuliła się do mnie od tyłu.
-Wiem.- warknąłem,a moje mięśnie naprężyły się w jedną chwilę.
-Spokojnie. Nie ufasz  mu?- stanęłam na przeciw mnie.
-Ufam, ale za dobrze znam Niall'a.

~~Darcy~~
-Tessa mówiła mi. Nie wiem czy mam  ci współczuć czy się cieszyć?- zwrócił się po jakimś czasie przerywając niezręczną ciszę.
-Nic nie musisz.- syknęłam w jego stronę.
-Ja tylko...
-Skończ. Wtrącasz się tam gdzie nie trzeba.- popatrzyłam na niego ale najwidoczniej on nic sobie z tego nie robił. Jedynie miał ten dziwny uśmieszek.
Po następnych 5 minutach byliśmy na miejscu. Samochód Harrego był tam gdzie go pozostawiłam, dzięki czemu poczułam ulgę. Wysiadłam z auta i gdy miałam mu podziękować za to, że mnie podwiózł, usłyszałam jak dzwoni jego telefon.
Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam do domu, a on za mną ze słuchawką przy uchu.
Weszłam do kuchni w celu znalezieniu tych cholernych kluczy, ale nie było po nich śladu. Stopy powiodły mnie do salonu, od razu zauważając plamę krwi na podłodze z odłamkami szkła.
-Przyjedź.- usłyszałam na zakończenie rozmowy Horana z jakąś osobą.
-Co tu się stało?- od razu skierował swój pytający wyraz twarzy na mnie.
-Nie... nie wiem.- zająknęłam się i zaraz wzięłam się za sprzątanie.
Gdy wróciłam z mopem, workiem na śmieci i zmiotką poprosiłam chłopaka o to by rozejrzał się po mieszkaniu za kluczami.
Minęło około 10 minut kiedy dopiero zdążyłam uporać się ze szkłem.
-Co tu do cholery się stało?!- usłyszałam za sobą groźny głos brata. Głośno przełknęłam ślinę nie odwracając się i dalej robiąc tą samą czynność co kilka sekund wcześniej.
-Patrz na mnie jak z tobą rozmawiam!- warknął, na co zerknęłam na niego i wstałam.
-Harry... ja...- nie dałam rady z siebie tego wydusić, przed oczami pojawił mi się tamten moment kiedy to wszystko się stało.
Z trzaskiem zamknęłam drzwi i zaczęłam zwalać wszystko co stanęło na mojej drodze.
Już po kilku minutach dosłownie wszystko było rozwalone.
Rozejrzałam się i zaczęłam się niepohamowanie śmiać.
Usiadłam obok rozbitej lampy, żeby rozwalić ją do końca, wzięłam i pięścią przywaliłam  szkło które po chwili znajdowało się na podłodze oraz na mojej ręce.
Ręka krwawiła w szybkim tempie, a ja nic sobie z tego nie robiłam. Wzięłam leżący obok mnie album ze zdjęciami.
Wpatrywałam się w każdą fotografię, a gdy zostało mi już ostatnie Harrego. Ktoś  głośno zamknął drzwi, na co ja wypuściłam album z którego wypadła  koperta, którą pierwszy raz na oczy widzę.

Pamiętam wszystko z dokładnością.
-Zabije tego gnoja.- wysyczał, zaciskając ręce w pięści.
Wbiegł na górę, po czym usłyszałam jedynie kłótnie i stykające się ze sobą ciała w uderzeniach.
-Jak mogłeś! Coś ty sobie myślał?!- wbiegłam po schodach w sam środek kłótni.
-Harry! Harry skończ!- jednak to na niego nie działało.
-To nie on.- chwyciłam go desperacko za skórzaną kurtkę ciągnąc do tyłu. Gdy usłyszał te słowa rozluźnił uścisk na jego skórze, patrząc na mnie pytająco.
_________________________________________________________________
Hej.
Witam was z kolejnym rozdziałem. Nie komentujecie, nie dajecie wgl znaku życia i jeśli zawieszenie bloga nic nie dało, to najwidoczniej będę zmuszona do usunięcia bloga, a wiem, że niektórzy z was czytają to opowiadanie. Dlatego skomentujcie, dla was to nic nie znaczy ale dla mnie ma to wielką wartość.



sobota, 4 kwietnia 2015

Wesołych Świąt

Życzę Wam świąt spędzonych w gronie rodziny, bezśnieżnych i słonecznych, mokrego dyngusa i fajnych prezentów od "zajączka".
Bądźcie uśmiechnięci i komentujcie rozdziały :)
 

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 40

Patrzyłam badawczo na to co robi Niall. Każdy jego ruch był spokojny i opanowany, jak by bał się, że ucieknę. Jednak nie miałam takiego zamiaru.
Przybliżył się do mnie.
-Słuchaj, razem z Tessom uznaliśmy, że może kilka sesji z psychologiem mogły by Ci pomóc z lękiem.
-Co?! Dlaczego chcecie ze mnie zrobić wariata?!- podniosłam się na równe nogi, stając w bezpiecznej odległości od blondyna.
-Spokojnie. Darcy, chodź ze mną. Zaufasz mi?- powiedział to tak melodyjnie z nutką nadziei w głosie, że nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Stałam tam przed nim jak małe dziecko z rękami złączonymi razem.
-Przepraszam.... nie dam rady.- odwróciłam się na pięcie i podeszłam do okna. Promienie słońca ogrzewały moją twarz. Przymknęłam oczy i minimalny uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
-Nic się nie stało.- poczułam jego prawie, że niewyczuwalny ruch za mną.
Wzdrygnęłam się gdy poczułam jego dotyk na mojej ręce. Odciągnął mnie przodem do siebie. Trzęsłam się mimo, iż tego nie chciałam. On chyba to zauważył bo od razu odskoczył ode mnie.
-Wybacz. - powiedział przyciszonym głosem - Przebierz się, będę czekał na Ciebie na dole.
Wyszedł z pokoju jak gdyby nic, zostawiając mnie na środku pomieszczenia. Nie byłam pewna co do jego słów, ale postanowiłam się go posłuchać. Zerknęłam na listy, które spokojnie leżały na stoliku nocnym. Wypuściłam powietrze z płuc i podeszłam do wielkiej szafy z której wyciągnęłam czyste ubrania. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Nałożyłam na siebie przygotowany zestaw.
W szukaniu ubrań musiałam się chwilę natrudzić by wszystkie gojące się rany i widoczne siniaki były niewidoczne pod ubraniem.

Gotowa wyszłam z pokoju. Gdy znalazłam się na schodach, napotkałam wrogi wzrok Harr'ego, który stał na dole przy pierwszym schodku na co momentalnie odwróciłam wzrok na ścianę po mojej lewej stronie. Były na niej zdjęcia w ramkach. Nigdy specjalnie się im nie przyglądałam, nawet nie wiem czy one tu w ogóle były. Stanęłam w miejscu, patrząc na nie z niedowierzaniem. Była na nich dwójka dorastających dzieci, a potem nastolatków, a czasem razem z matką. Tymi dziećmi byłam ja i Hazza. Byliśmy tacy uśmiechnięci.
W oczach mimowolnie pojawiły mi się łzy  na same wspomnienia. Odwróciłam zdezorientowany wzrok, napotykając Harr'ego stojącego niedaleko mnie. Dlaczego on ma nasze zdjęcia skoro tak bardzo mnie nienawidzi? Często trudno rozgryźć Styles'a.
-O czym chciałaś porozmawiać?- powiedział beznamiętnie.
-Chodź.- ponownie tego dnia weszłam do swojego pokoju i chwyciłam do ręki listy ze stolika, po czym wręczyłam bratu. Popatrzył na mnie z pytającym wyrazem twarzy.
-Po prostu przeczytaj.- powiedziałam po czym zeszłam na dół do Niall'a.

~~Harry~~

Drogi Harry
Pamiętaj jedno, zawsze będę Cię kochać. Nawet wtedy gdy nie będzie mnie przy Was.
Trudno jest mi to pisać, ale muszę. Wiem, że nie zarabiasz uczciwie i nigdy nie zareagowałam, bo wiedziałam jedno, że odziedziczyłeś tą cechę po tacie. Pamiętam jak bardzo znienawidziłeś Darcy, gdy wróciła do nas, a tata odszedł. Jednak prawda jest gorsza niż Ci się wydaje. Ty i Darcy jesteście prawdziwym, biologicznym rodzeństwem i to nie jest żaden głupi żart. Tata odszedł od nas gdy dowiedział się, że jego biologiczna córka wróci do nas i, że na nowo ją odnalazłam. Wtedy to była dla mnie wielka walka o wasze życie. Wiem do czego był zdolny twój ojciec, chciał zabrać Cie ze sobą, jednak ja mu nie pozwoliłam. Wiedziałam, że nie skończyło by się to dla ciebie dobrze. Pewnie zadajesz sobie pytanie  Dlaczego Darcy nie była z nami od początku? .Gdy urodziła się twoja siostra nie miałam wyboru. Nie przelewało nam się, twój tata chciał ją jak najszybciej usunąć  z życia, dlatego by uratować jej dalsze dorastanie, oddałam  ją w bezpieczne ręce. Przepraszam was obojga, jeśli tak bardzo was zawiodłam, ale nie potrafię inaczej Wam to powiedzieć jak przez list.
Ja wiem, że za kilka dni nie będzie mnie na tym świecie i po czasie zapomnicie o mnie, ale przyjdźcie czasem odwiedzić grób waszej starej, nic nieznaczącej matki. Będę czuwać nad wami każdego dnia. 

Ja wiedziałam od kilku lat, że jestem chora. Mam raka, niedawno pojawiły się przeżuty. Lekarze nie dają mi wiele czasu. Obawiam się, że zapomniałam Wam przekazać coś jeszcze, jednak o tak ważnej sprawie nie zapomniałam. 
Żegnajcie ...

Kocham Cię i pamiętaj jedno: opiekuj się swoją siostrą, żeby nie wpadła w kłopoty.
Mama


Trudno było mi w to uwierzyć, ale nie miałem innego wyboru. Przeczytałem jeszcze dwa inne listy, które dostałem od Dars. Jeśli to prawda, to co ja mam dalej zrobić? Siedziałem na jej łóżku dość długi czas, rozmyślając nad jedną rzeczą Co dalej?
Gdy jednak nie znalazłem na to żadnego racjonalnego wyjaśnienia, postanowiłem porozmawiać z Darcy, tak jak prosiła mama w liście. Rozejrzałem się dookoła siebie. Panowała tu grobowa cisza, a mrok w pokoju nie pozwalał na dostrzeżenie czegokolwiek.
-Harry?- drzwi otworzyły się i momentalnie smuga światła wleciała do pomieszczenia.
Stała w nich Tessa, a obok niej męska sylwetka.

~~Darcy~~
Pojechaliśmy, sama nie wiem gdzie. Była to niespodzianka. Denerwowałam się. Nie tym gdzie pojedziemy, lecz faktem,że jestem sam na sam w jednym samochodzie z chłopakiem.
-Spokojnie.- powiedział to tak melodyjnie, że trudno nie było się na niego nie popatrzyć.
Po chwili zatrzymaliśmy się pod wielkim wieżowcem w centrum miasta. Popatrzyła na niego zaskoczona. To jest ta cała niespodzianka?
-Chodź.- gdy ja rozważałam nad tym co tu robimy, on zdążył wysiąść z auta i otworzyć mi drzwi.
Powtórzyłam jego ruch i razem podążyliśmy do środka. Mijało nas wielu ludzi. W garniturach, służbowych ubraniach jak i typowo miejskich.
Czułam się tu nieswojo, ponieważ wyczułam wzrok innych na sobie. Niepewnie przybliżyłam się do blondyna, na co on popatrzył na mnie i lekko się uśmiechnął.
Wsiedliśmy do windy, która powiozła nas na 10 piętro. Gdy już wysiedliśmy, zobaczyłam niedaleko nas okno. Chciałam sprawdzić czy faktycznie było tak wysoko jak przetwarzał to mój mózg. Miałam racje, było wysoko. Z tej perspektywy mogłam dostrzec całą ulicę, która nie miała końca.
-Musimy iść bo się spóźnimy.- usłyszałam za sobą głos Horana. Podążyłam za nim i gdy przeczytałam tabliczkę na drzwiach ,,Psycholog", zamarłam.
-Obiecałeś.- stanęłam jak wryta, mówiąc cicho, patrząc w jego oczy.
-Darcy, ja...- chciał się tłumaczyć, jego usta otwierały się ale żadne słowo nie wypadło z nich.
-Po prostu wejdźmy.- wypuścił głośno powietrze z płuc i machnął ręką, przepuszczając mnie w drzwiach.
-Witam.- usłyszeliśmy na wstępie.
Na przeciw nas stanęła niewysoka starsza kobieta, uśmiechając się do nas przyjaźnie. Miała w niektórych miejscach szare pasma włosów. Jej niebieskie oczy dokładnie nas ilustrowały. Kilka zmarszczek było widocznych na jej twarzy.
-Niall, już Ci podziękujemy.- uśmiechnęła się do niego, a on kiwnął głową, po czym zostawił mnie jak gdyby nic. Czułam się niezręcznie. Stałam tam jak kołek i dlatego by zająć czymś myśli, rozejrzałam się po przestronnym gabinecie. Wielka ściana okryta oknem, z którego był widok na miasto dawało piękny efekt. Zachwycona podeszłam do niego i rozejrzałam się, ilustrując każdy budynek po kolei.
-Też lubię popatrzyć przez to okno. - obok mnie stanęła pani. -Nazywam się Eveline Mocerster.- podała mi dłoń, którą dość delikatnie ścisnęłam.
-Darcy Styles.- uśmiechnęłam się do niej lekko, po czym dalej zaczęłam obserwować pomieszczenie.
Było w kolorach szarości w stylu nowoczesnym.
-Usiądźmy.- wskazała na fotele.
***
Minęła godzina, dwie i zakończyliśmy naszą rozmowę na trzech.
Uznałam, że pani Mocerster jest w stanie mi pomóż. Pokazuje mi wszystko od nowa, co jest złem,  a co nie, że moi przyjaciele z kategorii męskiej  nie są groźni i nic złego nie są w stanie mi zrobić. Niby tylko jedna sesja, a potrafi naprawdę poprawić mój nastrój psychiczny, emocjonalny i wszystko inne z czym miałam dotychczas problemy. Wyszłam z pomieszczenia i od razu u mego boku znalazł się Niall. Jednak mnie nie zostawił, cały czas czekał na mnie. Cieszyłam się jak nigdy.
-Niall chodź na chwilę, muszę Ci coś powiedzieć.- uśmiechnęła się do nas obojga i weszła na chwilę do gabinetu razem z Horankiem.

~~Niall~~
-I jak?- zapytałem na wstępie.
-Spokojnie. Nie jest najlepiej, jednak jest dobrze. Jeszcze tylko kilka spotkań i wydaje mi się, że będzie o wiele lepiej . Jednak mam co do jej zachowania obawy. Niby teraz jest uśmiechnięta, to po przyjeździe do domu, miejcie ją na oku.
-Dlaczego?- popatrzyłem na nią, bo faktycznie dziewczyna była uśmiechnięta.
-To wszystko jest chwilowe. Naprawdę pilnujcie jej. Widzimy się za dwa dni. Do zobaczenia.
Wyszedłem z gabinetu, żegnając się z panią profesor. Szatynka stała przy tym samym oknie, co wtedy gdy przyjechaliśmy windą. Podszedłem do niej po woli i gdy stanąłem obok niej ujrzałem łzy na jej twarzy.
_________________________________________________________________________
Hej mordki.
Czy ja piszę aż tak źle, że nie chcecie komentować?
Przecież wiem, że wchodzicie. Nie wiem, może chcecie mi zrobić na złość :/ nie mam pojęcia.
Tydzień temu pojawił się konkurs ale i na niego nikt nie odpowiedział.
Liczę, że zaczniecie komentować i ten blog się ożywi.

środa, 1 kwietnia 2015

Info

Hej :D rozdział pojawi się dopiero jutro,   nie miałam czasu by fajnie obrobić rozdział potrzebuję czasu :) Mam nadzieję, że nie będzie mieli mi to za złe.
Słyszeliście o Zaynie? Kurcze, szkoda. 1D bez niego to już nie to samo :c
Ale musimy się z tym pogodzić, Directioner Forever ;) takie jest już życie.