środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 41

-Mam tego dość!- krzyknęła zapłakana prosto w moją twarz i pobiegła w dół schodów.
Żeby nie tracąc czasu, nacisnąłem guzik windy, którą już po chwili zjeżdżałem na parter.
Wysiadłem i na wstępie zostałem popchnięty przez szatynkę. Ruszyłem w bieg za nią i już po chwili stała na przeciw mnie. Łzy lały się strumieniami. Zaczęła zakrywać twarz.
-Zostaw mnie, jestem brzydka.- wsiedliśmy do auta, ponieważ ludzie patrzyli na nas jak na dziwaków.
-Co ty wygadujesz, Darcy! Jesteś piękna.- w tym samym momencie chciałem się ugryść w język za to, co powiedziałem pod koniec.
-Te wszystkie siniaki, rany, blizny...- wyciągnęła przed siebie ręce i podwinęła rękawy.
Przełknąłem głośno ślinę i popatrzyłem prosto w jej oczy, jednak szybko odwróciła się w stronę okna. Bez słowa odjechałem z parkingu, kierując się do domu Stylesa.
Darcy nie była mi obojętna. Jednak wiem jak bardzo Harry miał co do niej złe intencje. Czasami wydawało nam się, że loczek sfolgował i zaakceptował swoją siostrę i gdy dawał nam to błędne złudzenie, nie mieliśmy nad nim kontroli, a wtedy atakował Darcy.
Zatrzymałem się na wjeździe posiadłości Stylesów. Dziewczyna od razu jak oparzona wybiegła z samochodu, kierując się  w stronę domu.

~~Darcy~~
Wszystko zawsze mija.
Każde szczęście, nawet smutek i cierpienie z czasem muszą odpuścić. Jednak nie w moim przypadku. W domu można było wyczuć napiętą atmosferę. Słyszałam chłopaków w kuchni. Gdy przechodziłam przez korytarz zwróciłam wzrok na nic, a oni momentalnie umilkli.
Ruszyłam w górę schodami do swojego pokoju, jednak gdy zobaczyłam otwarte drzwi do niego przyśpieszyłam kroku. Stanęłam we framudze, przyglądając się osobą siedzącym na łóżku.
W środku siedział Hazza, a obok niego Zayn i Tessa. Gdy mnie zobaczyli, wycofali się do wyjścia, a następnie zamknęli za sobą drzwi. Zaświeciłam światło, co najwidoczniej poraziło loczka.
-Możemy porozmawiać?- usłyszałam jego zachrypnięty głos, gdy stałam przy szafce i szukałam sama nie wiem czego.
Spojrzałam się na niego i lekko przytaknęłam ruchem głowy. Poklepał miejsce obok siebie, ale ja zaprzeczyłam kiwając głową. Oparłam się o parapet okna, a ręce założyłam na klatce piersiowej czekając aż zacznie.
-Czy to prawda?- podniósł do góry trzy listy.
Jednak przeczytał. Pomyślałam i mimowolnie uśmiechnęłam się, że zrobił tą jedną rzecz o którą go prosiłam.
-Tak.- wypuściłam powietrze z płuc i zaczęłam chodzić nerwowo po pokoju. -Co dalej?- zatrzymałam się doczekując odpowiedzi.
-Nic.- wzruszył ramionami i również wstał -Musimy siebie wspierać.- uśmiechnął się mimo iż widziałam ile go to kosztowało. Skanowałam jego twarz i jego emocje, które zostały ukazane.
-Gdzie moje auto?- szybko zmienił temat,a mnie pogrążyła fala zimnego potu.
Zostawiłam, zostawiłam jego auto po drugiej stronie miasta na dodatek nie zamknęłam go.
Co jeśli ktoś go ukradł?! Ja nawet nie wiem gdzie pozostawiłam kluczyki, bo na pewno nie były one w domu. Byłam przerażona gdy on oczekiwał na moją odpowiedź.
-Ja... ja... zaraz po niego pojadę.- odwróciłam się na pięcie i wyszłam na korytarz zamykając za sobą drzwi. Oparłam się o pobliską ścianę, po czym zjechałam po niej zakrywając twarz.
-Darcy?- usłyszałam ten charakterystyczny irlandzki akcent. Podniosłam na niego wzrok zauważając głęboki uśmiech.
-Coś się stało?- przykucnął przy mnie dotykając moich dłoni. Szybko wyszarpnęłam się z jego uścisku stając na równe nogi.
-Przepraszam Cię. Pogadamy kiedy indziej, teraz się śpieszę.- zbiegłam po schodach, pośpiesznie zakładając buty.
-Darcy, mogę Cię podwieźć jeśli chcesz.
On chyba nigdy nie odpuszcza...
-No okay.
Blondyn otworzył mi drzwi, a następnie sam zajął miejsce na miejscu kierowcy.
Jechaliśmy w kompletnej ciszy.
~~Harry~~
Stałem na jej balkonie mając idealny widok na cały wjazd do mojego domu. Widziałem jak Niall patrzył na moją siostrę i, że gdzieś jadą nic mi nie mówiąc. Horan nie był dla niej odpowiedni. Wiem, że ją skrzywdzi. Nigdy nie szukał dziewczyny na stałe. Brzydził się związkami. Jest dilerem, zabójcą, jest wmieszany w nielegalne wyścigi i ma na swoim kącie wiele wykroczeń. Wiadomo, że nikt nie jest święty, ale wiedziałem jedno on ją sprowadzi na złą drogę.
Poczułem na swoich ramionach kojący dotyk mojej ukochanej.
-Oni coś knują.- zachichotała mi do ucha po czym przytuliła się do mnie od tyłu.
-Wiem.- warknąłem,a moje mięśnie naprężyły się w jedną chwilę.
-Spokojnie. Nie ufasz  mu?- stanęłam na przeciw mnie.
-Ufam, ale za dobrze znam Niall'a.

~~Darcy~~
-Tessa mówiła mi. Nie wiem czy mam  ci współczuć czy się cieszyć?- zwrócił się po jakimś czasie przerywając niezręczną ciszę.
-Nic nie musisz.- syknęłam w jego stronę.
-Ja tylko...
-Skończ. Wtrącasz się tam gdzie nie trzeba.- popatrzyłam na niego ale najwidoczniej on nic sobie z tego nie robił. Jedynie miał ten dziwny uśmieszek.
Po następnych 5 minutach byliśmy na miejscu. Samochód Harrego był tam gdzie go pozostawiłam, dzięki czemu poczułam ulgę. Wysiadłam z auta i gdy miałam mu podziękować za to, że mnie podwiózł, usłyszałam jak dzwoni jego telefon.
Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam do domu, a on za mną ze słuchawką przy uchu.
Weszłam do kuchni w celu znalezieniu tych cholernych kluczy, ale nie było po nich śladu. Stopy powiodły mnie do salonu, od razu zauważając plamę krwi na podłodze z odłamkami szkła.
-Przyjedź.- usłyszałam na zakończenie rozmowy Horana z jakąś osobą.
-Co tu się stało?- od razu skierował swój pytający wyraz twarzy na mnie.
-Nie... nie wiem.- zająknęłam się i zaraz wzięłam się za sprzątanie.
Gdy wróciłam z mopem, workiem na śmieci i zmiotką poprosiłam chłopaka o to by rozejrzał się po mieszkaniu za kluczami.
Minęło około 10 minut kiedy dopiero zdążyłam uporać się ze szkłem.
-Co tu do cholery się stało?!- usłyszałam za sobą groźny głos brata. Głośno przełknęłam ślinę nie odwracając się i dalej robiąc tą samą czynność co kilka sekund wcześniej.
-Patrz na mnie jak z tobą rozmawiam!- warknął, na co zerknęłam na niego i wstałam.
-Harry... ja...- nie dałam rady z siebie tego wydusić, przed oczami pojawił mi się tamten moment kiedy to wszystko się stało.
Z trzaskiem zamknęłam drzwi i zaczęłam zwalać wszystko co stanęło na mojej drodze.
Już po kilku minutach dosłownie wszystko było rozwalone.
Rozejrzałam się i zaczęłam się niepohamowanie śmiać.
Usiadłam obok rozbitej lampy, żeby rozwalić ją do końca, wzięłam i pięścią przywaliłam  szkło które po chwili znajdowało się na podłodze oraz na mojej ręce.
Ręka krwawiła w szybkim tempie, a ja nic sobie z tego nie robiłam. Wzięłam leżący obok mnie album ze zdjęciami.
Wpatrywałam się w każdą fotografię, a gdy zostało mi już ostatnie Harrego. Ktoś  głośno zamknął drzwi, na co ja wypuściłam album z którego wypadła  koperta, którą pierwszy raz na oczy widzę.

Pamiętam wszystko z dokładnością.
-Zabije tego gnoja.- wysyczał, zaciskając ręce w pięści.
Wbiegł na górę, po czym usłyszałam jedynie kłótnie i stykające się ze sobą ciała w uderzeniach.
-Jak mogłeś! Coś ty sobie myślał?!- wbiegłam po schodach w sam środek kłótni.
-Harry! Harry skończ!- jednak to na niego nie działało.
-To nie on.- chwyciłam go desperacko za skórzaną kurtkę ciągnąc do tyłu. Gdy usłyszał te słowa rozluźnił uścisk na jego skórze, patrząc na mnie pytająco.
_________________________________________________________________
Hej.
Witam was z kolejnym rozdziałem. Nie komentujecie, nie dajecie wgl znaku życia i jeśli zawieszenie bloga nic nie dało, to najwidoczniej będę zmuszona do usunięcia bloga, a wiem, że niektórzy z was czytają to opowiadanie. Dlatego skomentujcie, dla was to nic nie znaczy ale dla mnie ma to wielką wartość.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz