czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 40

Patrzyłam badawczo na to co robi Niall. Każdy jego ruch był spokojny i opanowany, jak by bał się, że ucieknę. Jednak nie miałam takiego zamiaru.
Przybliżył się do mnie.
-Słuchaj, razem z Tessom uznaliśmy, że może kilka sesji z psychologiem mogły by Ci pomóc z lękiem.
-Co?! Dlaczego chcecie ze mnie zrobić wariata?!- podniosłam się na równe nogi, stając w bezpiecznej odległości od blondyna.
-Spokojnie. Darcy, chodź ze mną. Zaufasz mi?- powiedział to tak melodyjnie z nutką nadziei w głosie, że nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Stałam tam przed nim jak małe dziecko z rękami złączonymi razem.
-Przepraszam.... nie dam rady.- odwróciłam się na pięcie i podeszłam do okna. Promienie słońca ogrzewały moją twarz. Przymknęłam oczy i minimalny uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
-Nic się nie stało.- poczułam jego prawie, że niewyczuwalny ruch za mną.
Wzdrygnęłam się gdy poczułam jego dotyk na mojej ręce. Odciągnął mnie przodem do siebie. Trzęsłam się mimo, iż tego nie chciałam. On chyba to zauważył bo od razu odskoczył ode mnie.
-Wybacz. - powiedział przyciszonym głosem - Przebierz się, będę czekał na Ciebie na dole.
Wyszedł z pokoju jak gdyby nic, zostawiając mnie na środku pomieszczenia. Nie byłam pewna co do jego słów, ale postanowiłam się go posłuchać. Zerknęłam na listy, które spokojnie leżały na stoliku nocnym. Wypuściłam powietrze z płuc i podeszłam do wielkiej szafy z której wyciągnęłam czyste ubrania. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Nałożyłam na siebie przygotowany zestaw.
W szukaniu ubrań musiałam się chwilę natrudzić by wszystkie gojące się rany i widoczne siniaki były niewidoczne pod ubraniem.

Gotowa wyszłam z pokoju. Gdy znalazłam się na schodach, napotkałam wrogi wzrok Harr'ego, który stał na dole przy pierwszym schodku na co momentalnie odwróciłam wzrok na ścianę po mojej lewej stronie. Były na niej zdjęcia w ramkach. Nigdy specjalnie się im nie przyglądałam, nawet nie wiem czy one tu w ogóle były. Stanęłam w miejscu, patrząc na nie z niedowierzaniem. Była na nich dwójka dorastających dzieci, a potem nastolatków, a czasem razem z matką. Tymi dziećmi byłam ja i Hazza. Byliśmy tacy uśmiechnięci.
W oczach mimowolnie pojawiły mi się łzy  na same wspomnienia. Odwróciłam zdezorientowany wzrok, napotykając Harr'ego stojącego niedaleko mnie. Dlaczego on ma nasze zdjęcia skoro tak bardzo mnie nienawidzi? Często trudno rozgryźć Styles'a.
-O czym chciałaś porozmawiać?- powiedział beznamiętnie.
-Chodź.- ponownie tego dnia weszłam do swojego pokoju i chwyciłam do ręki listy ze stolika, po czym wręczyłam bratu. Popatrzył na mnie z pytającym wyrazem twarzy.
-Po prostu przeczytaj.- powiedziałam po czym zeszłam na dół do Niall'a.

~~Harry~~

Drogi Harry
Pamiętaj jedno, zawsze będę Cię kochać. Nawet wtedy gdy nie będzie mnie przy Was.
Trudno jest mi to pisać, ale muszę. Wiem, że nie zarabiasz uczciwie i nigdy nie zareagowałam, bo wiedziałam jedno, że odziedziczyłeś tą cechę po tacie. Pamiętam jak bardzo znienawidziłeś Darcy, gdy wróciła do nas, a tata odszedł. Jednak prawda jest gorsza niż Ci się wydaje. Ty i Darcy jesteście prawdziwym, biologicznym rodzeństwem i to nie jest żaden głupi żart. Tata odszedł od nas gdy dowiedział się, że jego biologiczna córka wróci do nas i, że na nowo ją odnalazłam. Wtedy to była dla mnie wielka walka o wasze życie. Wiem do czego był zdolny twój ojciec, chciał zabrać Cie ze sobą, jednak ja mu nie pozwoliłam. Wiedziałam, że nie skończyło by się to dla ciebie dobrze. Pewnie zadajesz sobie pytanie  Dlaczego Darcy nie była z nami od początku? .Gdy urodziła się twoja siostra nie miałam wyboru. Nie przelewało nam się, twój tata chciał ją jak najszybciej usunąć  z życia, dlatego by uratować jej dalsze dorastanie, oddałam  ją w bezpieczne ręce. Przepraszam was obojga, jeśli tak bardzo was zawiodłam, ale nie potrafię inaczej Wam to powiedzieć jak przez list.
Ja wiem, że za kilka dni nie będzie mnie na tym świecie i po czasie zapomnicie o mnie, ale przyjdźcie czasem odwiedzić grób waszej starej, nic nieznaczącej matki. Będę czuwać nad wami każdego dnia. 

Ja wiedziałam od kilku lat, że jestem chora. Mam raka, niedawno pojawiły się przeżuty. Lekarze nie dają mi wiele czasu. Obawiam się, że zapomniałam Wam przekazać coś jeszcze, jednak o tak ważnej sprawie nie zapomniałam. 
Żegnajcie ...

Kocham Cię i pamiętaj jedno: opiekuj się swoją siostrą, żeby nie wpadła w kłopoty.
Mama


Trudno było mi w to uwierzyć, ale nie miałem innego wyboru. Przeczytałem jeszcze dwa inne listy, które dostałem od Dars. Jeśli to prawda, to co ja mam dalej zrobić? Siedziałem na jej łóżku dość długi czas, rozmyślając nad jedną rzeczą Co dalej?
Gdy jednak nie znalazłem na to żadnego racjonalnego wyjaśnienia, postanowiłem porozmawiać z Darcy, tak jak prosiła mama w liście. Rozejrzałem się dookoła siebie. Panowała tu grobowa cisza, a mrok w pokoju nie pozwalał na dostrzeżenie czegokolwiek.
-Harry?- drzwi otworzyły się i momentalnie smuga światła wleciała do pomieszczenia.
Stała w nich Tessa, a obok niej męska sylwetka.

~~Darcy~~
Pojechaliśmy, sama nie wiem gdzie. Była to niespodzianka. Denerwowałam się. Nie tym gdzie pojedziemy, lecz faktem,że jestem sam na sam w jednym samochodzie z chłopakiem.
-Spokojnie.- powiedział to tak melodyjnie, że trudno nie było się na niego nie popatrzyć.
Po chwili zatrzymaliśmy się pod wielkim wieżowcem w centrum miasta. Popatrzyła na niego zaskoczona. To jest ta cała niespodzianka?
-Chodź.- gdy ja rozważałam nad tym co tu robimy, on zdążył wysiąść z auta i otworzyć mi drzwi.
Powtórzyłam jego ruch i razem podążyliśmy do środka. Mijało nas wielu ludzi. W garniturach, służbowych ubraniach jak i typowo miejskich.
Czułam się tu nieswojo, ponieważ wyczułam wzrok innych na sobie. Niepewnie przybliżyłam się do blondyna, na co on popatrzył na mnie i lekko się uśmiechnął.
Wsiedliśmy do windy, która powiozła nas na 10 piętro. Gdy już wysiedliśmy, zobaczyłam niedaleko nas okno. Chciałam sprawdzić czy faktycznie było tak wysoko jak przetwarzał to mój mózg. Miałam racje, było wysoko. Z tej perspektywy mogłam dostrzec całą ulicę, która nie miała końca.
-Musimy iść bo się spóźnimy.- usłyszałam za sobą głos Horana. Podążyłam za nim i gdy przeczytałam tabliczkę na drzwiach ,,Psycholog", zamarłam.
-Obiecałeś.- stanęłam jak wryta, mówiąc cicho, patrząc w jego oczy.
-Darcy, ja...- chciał się tłumaczyć, jego usta otwierały się ale żadne słowo nie wypadło z nich.
-Po prostu wejdźmy.- wypuścił głośno powietrze z płuc i machnął ręką, przepuszczając mnie w drzwiach.
-Witam.- usłyszeliśmy na wstępie.
Na przeciw nas stanęła niewysoka starsza kobieta, uśmiechając się do nas przyjaźnie. Miała w niektórych miejscach szare pasma włosów. Jej niebieskie oczy dokładnie nas ilustrowały. Kilka zmarszczek było widocznych na jej twarzy.
-Niall, już Ci podziękujemy.- uśmiechnęła się do niego, a on kiwnął głową, po czym zostawił mnie jak gdyby nic. Czułam się niezręcznie. Stałam tam jak kołek i dlatego by zająć czymś myśli, rozejrzałam się po przestronnym gabinecie. Wielka ściana okryta oknem, z którego był widok na miasto dawało piękny efekt. Zachwycona podeszłam do niego i rozejrzałam się, ilustrując każdy budynek po kolei.
-Też lubię popatrzyć przez to okno. - obok mnie stanęła pani. -Nazywam się Eveline Mocerster.- podała mi dłoń, którą dość delikatnie ścisnęłam.
-Darcy Styles.- uśmiechnęłam się do niej lekko, po czym dalej zaczęłam obserwować pomieszczenie.
Było w kolorach szarości w stylu nowoczesnym.
-Usiądźmy.- wskazała na fotele.
***
Minęła godzina, dwie i zakończyliśmy naszą rozmowę na trzech.
Uznałam, że pani Mocerster jest w stanie mi pomóż. Pokazuje mi wszystko od nowa, co jest złem,  a co nie, że moi przyjaciele z kategorii męskiej  nie są groźni i nic złego nie są w stanie mi zrobić. Niby tylko jedna sesja, a potrafi naprawdę poprawić mój nastrój psychiczny, emocjonalny i wszystko inne z czym miałam dotychczas problemy. Wyszłam z pomieszczenia i od razu u mego boku znalazł się Niall. Jednak mnie nie zostawił, cały czas czekał na mnie. Cieszyłam się jak nigdy.
-Niall chodź na chwilę, muszę Ci coś powiedzieć.- uśmiechnęła się do nas obojga i weszła na chwilę do gabinetu razem z Horankiem.

~~Niall~~
-I jak?- zapytałem na wstępie.
-Spokojnie. Nie jest najlepiej, jednak jest dobrze. Jeszcze tylko kilka spotkań i wydaje mi się, że będzie o wiele lepiej . Jednak mam co do jej zachowania obawy. Niby teraz jest uśmiechnięta, to po przyjeździe do domu, miejcie ją na oku.
-Dlaczego?- popatrzyłem na nią, bo faktycznie dziewczyna była uśmiechnięta.
-To wszystko jest chwilowe. Naprawdę pilnujcie jej. Widzimy się za dwa dni. Do zobaczenia.
Wyszedłem z gabinetu, żegnając się z panią profesor. Szatynka stała przy tym samym oknie, co wtedy gdy przyjechaliśmy windą. Podszedłem do niej po woli i gdy stanąłem obok niej ujrzałem łzy na jej twarzy.
_________________________________________________________________________
Hej mordki.
Czy ja piszę aż tak źle, że nie chcecie komentować?
Przecież wiem, że wchodzicie. Nie wiem, może chcecie mi zrobić na złość :/ nie mam pojęcia.
Tydzień temu pojawił się konkurs ale i na niego nikt nie odpowiedział.
Liczę, że zaczniecie komentować i ten blog się ożywi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz