sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdziaał 12

... szybkim krokiem skierowałam się pod dom Drake'a.
A dlaczego?
Zostawiłam tam moją komórkę.
Zadzwoniłam na dzwonek i nic. Cisza.
Spróbowałam tak kilka razy,aż w końcu zrezygnowana wróciłam do domu bo czułam się jak gówno przez tą chorobę.

Po cichu otworzyłam drzwi i weszłam do domu.
-No na reście jesteś.-usłyszałam szept Tessy.
-Gdzie jest Harry?
-Był na maxa wkurzony jak zobaczył, że nie ma cię w łóżku. Jest na razie w ogrodzie. Leć szybko do łóżka, nie wydam Cię.
-Dzięki.
Wszystko co mówiłyśmy było szeptem, tak by braciszek nic się nie dowiedział.
-Tessa? Z kim rozmawiasz?- usłyszałam jak mój brat wchodzi do mieszkania, a ja pobiegłam do siebie.
-A tak czasem sama do siebie gadam.- zaśmiała się.


Przykryłam się kołdrą, bo zimno mi było.
-Co osiągnęłaś  skacząc z tego balkonu?!- do pokoju wparował Harry.
-Ja...ja...- nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Ty się nigdy nie zmienisz! Zawsze będziesz tą żałosną sierotą! Miej wreźcie te 18 lat i won mi z domu! Gówno mnie to obchodzi, że jesteś chora,ciebie też to nie obchodziło jak skakałaś! Pojechałem do tej piep*zonej apteki po te głupie leki dla CIEBIE! A ty uciekasz! Aż tak ci źle ze mną?!
-Harry...-powiedziałam szeptem.
-Nie! Mam cię dość! Jesteś rozwydrzoną su*ą!

Wiem spie*rzyłam to. Każdy popełnia błędy, ale ja je za często popełniam.
Nie dziwie się Drake'owi, że nie otworzył mi drzwi. Ja też bym sobie ich nie otworzyła.
Zostałam sama, każdy się ode mnie odwrócił.

Do pokoju weszła Tessa.
-Ej Dars, weź tabletki.- powiedziała ciepłym i spokojnym głosem.
-Nie chce.- nałożyłam na siebie kołdrę. Może choroba mnie wykończy.
Było by wspaniale.

~~Drake~~
Kurde, co ja jej powiem.
Pewnie nie będzie chciała mnie wysłuchać, ale ja muszę jej to wytłumaczyć.
Nigdy nie powiedział bym,  a tym bardziej wstydził bym się jej. Jest dla mnie najważniejsza.
Widziałem jak zawiedziona odchodzi od mojego domu.
Próbowałem ja dogoni ale była za daleko, a potem zaczęła na dodatek biec. Nie wiem dlaczego.
Wtedy akurat wracałem z moją walizką po akcji. Wszystko poszło tak, jak było zaplanowane i dilerka skończona jak na razie.

Próbowałem się do niej dodzwonić, ale okazało się, że zapomniała wziąć ze sobą komórki.

~~Tessa~~
-Harry. Musisz ją wziąć do lekarza.
- Ona ma wszystko w dupie. Nie pójdzie.
-Harry! Czy ty widziałeś, jak ona teraz wygląda?
-Tak.
-Wygląda dosłownie tak, jak by miała zemdleć.
-Wiem.- wydychnoł.
-To co robimy?
-Zadzwonię potem do jej przyjaciółki, może ona coś pomorze. Ale szczerze to mam jej dość.
-Dlaczego tak jej nie znosisz?
-Bo przez nią, tata od nas odszedł. Dosłownie dzień przed jej przyjazdem.
-Ile wtedy miała lat?
-6.
-I ty posądziłeś, wtedy małą dziewczynkę? Za to, czego ona nie była świadoma? A ona o tym wie, że twój tata...
-Nie wiem.
-Może powinniście tak porządnie pogadać. Macie wiele do przebaczenia.
-Nigdy. Mam jej dość! Ona mi mamę zabiła!
-Harry. Jak to ona? Nożem ją pocięła?
-Nie. Mama zmarła na zawał.- spuścił głowę.
-Hazza.Spokojnie.- przytuliłam go.
Ja wiem, że oni potrzebują szczerej rozmowy.
To zazwyczaj pomaga, ale przy ich charakterach.
-Emm, jeśli wy nie jesteście takim prawdziwym rodzeństwem, to dlaczego jesteście do siebie i głosem i wyglądem podobni?
-Zdaje Ci się. Nic nas nie łączy.
-Harry to twoja siostra.
-No i co! Nie chce by nią była! To zwyczajna suka, a nie siostra! Jak co do czego przyjdzie to zgrywa niewiniątko.
Wziął jednego szluga i wyszedł do ogrodu.


~~Darcy~~
Słyszałam wszystko.
Było mi ciepło, więc odkryłam się kołdrą ale pomimo to było mi coraz cieplej.
Nagle zaczęłam kaszleć.
Po 5 minutach zaczęłam się dusić. Kaszlałam próbując nabrać powietrza.
Wstałam z łóżka ale nic to nie dało. Wyszłam na balkon, coraz bardziej nie mogłam złapać powietrza.
Weszłam do pokoju, a po chwili wbiegła do niego Tessa.
Powoli zaczęłam osuwać się na podłogę.
Brak tlenu spowodował, że nie miałam siły by dalej próbować złapać powietrze, za długo z tym walczyłam.
Ostatnie co zobaczyłam to wbiegający do pokoju Harry, a potem ciemność...


~~Harry~~
Zgaszonego peta wywaliłem gdzieś do krzaków i  wszedłem d salonu gdzie siedziała i oglądała moja Tess'ka.
Po kilku minutach usłyszeliśmy głośne kaszlenie.
A następnie kaszlenie i ja by ktoś się dusił?
Tessa długo nie zwlekała tylko pobiegła do Darcy, a ja przewróciłem oczami.
-Harry!- rozdzierała się moja dziewczyna.
-Nie drzyj się tak teraz. Zostaw to na potem. - zaśmiałem się i pobiegłem do pokoju siostry.
Leżała na podłodze i próbowała wziąć oddech.
-Dzwoń po karetkę!

Po 10 minutach, przyjechali i szybko wzięli Darcy i odjechali.
Dziewczyna była nieprzytomna i nie wiadomo czy żyje.

-Jadę do niej.- powiedziałem cicho i chciałem wyjść z domu, ale...
-Zaczekaj, jadę z tobą.
-Chodź.- oplotłem jedną ręką jej biodra i wyszliśmy.

***
-I co z nią?- wstałem szybko, jak tylko z sali w której leży Darcy wyszedł lekarz.
-Niestety musieliśmy ją reanimować, ponieważ zabrakło jej tlenu i prawie się udusiła.
-Ona ma astmę?
-Jak na razie nic na to nie wskazuje, a zaczęła się dusić z powodu zapalenia krtani. Nie potrafi samodzielnie oddychać, dlatego maszyny pomagają jej.
-Rozumiem, możemy do niej wejść?
-Tak tylko na chwilę.

Weszliśmy do sali i od razu usłyszeliśmy irytujące pikanie.
_____________________________________________________________________
Na wstępie przepraszam. Końcówka nie wyszła mi i ogólnie moim zdaniem taki dziwny jakiś ;/ .
No mniejsza z tym, jeśli czytacie to chodź by emotka starczy.
Polecajcie bloga :* i do następnego.
A no i właśnie, sorka za błędy nie sprawdziłam, czas mnie goni paa.

środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 11

 (włącz TO )
Siedziałam skulona przy oknie balkonowym i myślałam ZNÓW nad sensem życia.
No bo po co JA mam żyć skoro tylko jedna osoba martwi się o mnie. Jaki to ma sens?!
Jeśli tu zostanę, będzie gorzej.
Przecież byłam w  domu 30 minut, a jednak za długo, bo przez niego moje ręce są poparzone i cholernie bolą.
Poczułam kogoś obecność w pokoju i odwróciłam wzrok. Dosłownie krok ode mnie stał Harry i patrzył na mnie.
-Co znów chcesz?-powiedziałam kładąc głowę na kolanach, patrząc w okno.
-Porozmawiać.-powiedział siadając obok mnie.Oparł się o szafę i westchnął.
-No co znów będziesz mówił, jaką to ja jestem sierotą, żałosną osobą?!-wrzasnęłam, wstając.
-Darcy, ton.
-Nie! Będę wrzeszczeć i mówić co chce!
-Ton!-powiedział groźniej.
Stałam, a z oczu wydostały się łzy.
Jestem już dawno straconą osobą, teraz na przykład stoję jak idiotka i patrzę na jakąkolwiek reakcje ze strony brata.
Wstał z podłogi :
-Chodź.-posiedział i wyszedł z pokoju. Podążałam za nim, aż usiadł na sofie w salonie.Zrobiłam to samo.
-Co oglądamy.-przerwał cisze, a ja tylko wzruszyłam ramionami na znak, że nie wiem.
Brunet podał mi pilota,a sam poszedł po nie wiem co do kuchni.
Załączyłam telewizor i od razu puściłam na HBO. Leciał horror Obecność.
Uwielbiam go.
Rozłożyłam się wygodnie na kanapie, między białymi poduszkami. Do salonu wszedł Harry z wielką miską popcornu. Usiadł obok mnie,a między nas położył miskę z zawartością.

Przez połowę filmu tylko oglądałam, gdy musiał znów się odezwać:
-Czemu nie jesz popcornu?
-Bo nie chce.-powiedziałam nie odrywając wzroku od telewizora.
-Kiedy ty, coś jadłaś?
-Nie wiem.
-No właśnie.
-Jestem gruba, jeść nie będę.
On już nic nie mówiąc poszedł gdzieś, a ja z uwagą oglądałam dalej film.
Po kilku minutach ktoś mnie złapał. Zaczęłam krzyczeć i pochwyciłam kogoś. Walnęłam ręką  środek brzucha, przez co osoba zgięła się  w pół. Przewaliłam ją na ziem i nie widząc nic po za ciosami biłam ją.
-Darcy.- ktoś chwycił mnie za nadgarstki.
Jeszcze chwilę walczyłam z kogoś rękami, ale po chwili opamiętałam się.
-Darc?
-Hym?
-Masz fajne ciosy.- zaśmiał się i podniósł nas. -Teraz będziesz grzecznie jeść.-powiedział i odstawił mnie na krześle.
-Nie chce.
-Najmniej obchodzą mnie twoje fochy. Będziesz to jeść.
-Nie chce! Nie rozumiesz, że głodna nie jestem?!-krzyknęłam.
-Darcy! Ton!-wrzasnął.
-Nie!-wrzasnęłam i niechcący podnosząc ręce zachoczyłam o talerz z płatkami i wszystko spadło na podłogę.
-Teraz sobie to sprzątaj.-powiedział wychodząc.
Widząc, że ja też wychodzę, zatrzymał się, a ja przeszłam obok niego aż do momentu bo złapał mnie tak, że za sparzone ręce.
Syknęłam z bólu.
-Teraz grzecznie pójdziesz posprzątać to co zbrudziłaś.-powiedział szeptem w ucho i puścił mnie.
***
Wyszłam z kuchni po jakieś godzinie i w tym samym czasie do domu wparowali przyjaciele Harrego.
Trudno było mi sprzątać z tymi rękami, dlatego tyle czasu mi to zajęło.
-Styles!-wrzasnął Zayn.
-O proszę, proszę a kto to wrócił do braciszka?- powiedział z śmiechem Liam.
-Spierd*laj.- fuknęłam i już miałam iść kiedy przede mną stanął lokowaty.
-Darc, powiedziałem ci coś...-powiedział groźnie.
-Pff.
-Stój bo mnie wkur*iasz!
-Zostaw mnie! Mam Cię dość! Próbowałeś być miły?! No to ci kur*a nie wyszło! Będę mówiła co mi się chce!-wrzasnęłam i pobiegłam  do siebie.
~~Harry ~~
-No stary, daje popalić, co?- poklepał mnie po ramieniu Niall.
-Jeszcze wytrzymuje,a teraz chodźcie.- weszliśmy do dzwiękoszczelnego pokoju o którym jeszcze nie wie Darcy.
-No to co się dowiedzieliście o tej osobie?- spytałem ciekawy.
-To, tak... osobą z którą mieszkała jest nie jaki Drake. Niestety nazwiska nie znamy ale wiemy, że  jest w  jednym z gangu z którym od bardzo dawna toczymy wojnę.- wypowiedział się Louis.
-No to zajebiści, jeszcze oni.- warknąłem - Tylko ma się o  tym nie dowiedzieć jasne?
-Spoko, spoko i tak z nami nie rozmawia.-uspokoił mnie Zayn.
-No to stary, powiedz jak się z nią mieszka?-zapytał  z zaciekawieniem Liam.
-A jak może? Przeklina co chwile, ale bije porządnie.- zaśmiałem się.
-No to co, następny Styles rośnie.- zaśmiał się Zayn.
***Darcy***
Próbował  udawać kogoś kim nigdy nie będzie.
Wole już nie czuć tego bólu. Siedzę sobie na tym balkonie dobrą godzinę. Pomimo tego, że pada, siedzę tu. Może umyje mnie od tych wszystkich problemów.
-Żałosna idiotka!- mówił mi mój głosik.
Po policzkach polały mi się łzy. Nie mam zamiaru ich tłumić bo i tak gubią się  tłumie.
Oparłam głowę o barierkę i chyba usnęłam.
Rano obudziło mnie coś mokrego.
Był to deszcz, a ja leżałam na zimnym drewnie. Co ja tu robię?

A no dobra, wszystko mi się przypomniało.
Pomimo tego, że jest mi zimno siedzę dalej.
-Co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony Harry, który teraz stał przy oknie.
-Ej, słyszysz mnie?
Nie odpowiadałam, a on wzdychnął i poczułam jak się unoszę i ląduje na czymś miękkim.
-Będziesz chora.
-No i co.- no w sumie, miałam na sobie tylko krótkie spodenki i bluzkę i byłam zmarznięta oraz przemoczona.
-I to, że potem nie mam zamiaru Cię niańczyć. Zbieraj się do szkoły.-powiedział i wyszedł.
Ubrałam na siebie jakieś ubrania i ogólnie ogarnęłam się.
Po czym zeszłam gotowa na dół.
-Już?-spytał podając mi śniadanie.
-Tak i śniadań nie jadam.
-Może i u mamy nie jadłaś, ale u mnie musisz.
-Nie. Nie chce się z rana kłócić. Zawieś mnie do szkoły.
-Masz dziś szczęście, bo akurat tamtędy przejeżdżam.

Po kilkunastu minutach byłam w szkole.
No tak, dobry miesiąc mnie w szkole nie było a zaległości narosły.
-O dzień dobry, pani Styles.- powiedziała wykłodawczyni.
-Dzień dobry.
-Moja droga, zostań po lekcjach.
-Dobrze.
~~Dzwonek zadzwonił~~
Uczniowie powychodzili z sali, a ja zostałam.
-Moja droga, czy zdajesz sobie sprawę z zaległości?- zaczęła.
No to rozmowa ciekawa nie będzie.
-Tak wiem o tym.
-Jest wiele do zaliczenia, dlatego przydzielę Ci mojego najlepszego ucznia. Pomoże Ci i wytłumaczy jak będzie trzeba.
-Czyli kogo?
-Camerona.
-Ołł.- tego ładne ciacho, na które wszystkie dziewczyny lecą.
***
Jak mnie to babsko wkurzyło. Że niby nie dam sobie rady?! Wredne, spróchniałe drewno, a nie człowiek.
A na to wszystko jeszcze źle się czuje.

Wróciłam do domu i mam chwile dla siebie  bo Harry'ego nie ma.
Torbę zostawiłam w przedpokoju i weszłam w głąb domu.
Usłyszałam jak ktoś chodzi po domu, a raczej po kuchni i salonie, tak na zmianę.

-Czy my się znamy?- spytałam dość zdziwiona, widząc jakąś dziewczynę w moim domu.
-O, hej. Nie miałyśmy jeszcze okazji się zobaczyć. Jestem Tessa.
-Em, Hej? Darcy.
-Dobrze się czujesz?- spytała, gdy rozsiadłam się w salonie przed telewizorem.
-Tak. Powiedz ...Tessa  przyjaźnisz się z moim bratem, tylko dlatego, że ma kasę, co?
-No coś ty.- usiadła obok mnie.
-Czy ty jesteś głupia? Nie wież, że on jest niebezpieczny?
-Wiem. A jak pracuje to ma pieniądze, nie interesuje mnie ile ma pieniędzy.
-Pff, pracuje. No to w takim razie gdzie?
-Ma swoją firmę z elektroniką, znaczy no taka firma informatyczna.
-I do tego jeszcze przemyty itd.
-Wiem. - spuściła głowę - Może chcesz obiad?
-Nie, dzięki.- uśmiechnęłam się.
Co raz bardzie czuje się jak gówno. Zimno miii.
Skuliłam się na kanapie i po jakiś 30 minutach usnęłam.
***
Obudziłam się, ale nie otwierałam oczu. Nasłuchiwałam, bo zawsze coś ciekawego mogę się dowiedzieć, c'nie?
-Pa chłopaki.- usłyszałam głos Tessy, a potem Harrego i zamykanie drzwi.
-Harry?
-Hym.-usiadł obok mnie.
-Dlaczego jesteś taki?
-Kochanie, taki mój charakter.
Kochanie?! Czyli co? Przyjaciele czy para?
-Zostaniesz u mnie?- zapytał.
-Hym, jeśli poprosisz.
-Proszę.
Usłyszałam jak się śmieje.
-Podasz koc? -spytał, a potem poczułam jak coś miękkiego mnie opatuliło.
-Dobra, ja jeszcze szybko do apteki zajadę i wracam.
Potem tylko zamykanie drzwi i kroki dochodzące z kuchni.
Otworzyłam oczy i z kocem pobiegłam na górę.

Zamknęłam drzwi , ale nie na klucz.
Razem z moim leciutkim towarzyszem weszłam na balkon.
Proszę, zabieście mnie z tond.
Chciałam bym, być z powietrza. Mam dość takiego życia. Nie! Nie będę silna, bo nie ma to sensu.

Poczułam jak ktoś mnie chwyta i podnosi do góry.
Przestraszyłam się, z głupich wspomnień pamiętam jak jakiś człowiek wszedł do domu... ból...krew...ciemność.
To było takie fajne.
-Czy ty jesteś nienormalna?- usłyszałam głos nad sobą gdy odstawił mnie na łóżko.
-Tak i jestem z tego dumna.
-Jesuu! Dziewczyno chora jesteś jak byś nie zauważyła.
-I gówno mnie to obchodzi!
-Aha, zawalasz właśnie jeden rok w szkole!
-Zajebiście! Oto chodzi! Mam was wszystkich dość! Chciałam spokoju a nie brata który będzie na mnie krzyczał!
-Aha, czyli miałem Cię zostawić w tym domu dziecka?
-Tak! Mogłam bym spokojnie umrzeć.
-Dziewczyno, opanuj się. Musisz żyć. Jeśli jeszcze raz będziesz myśleć o tym to nie zawaham się Ciebie uderzyć.

Co ja mam zrobić? Patrzyłam na niego i nic nie mówiłam.
-Dobra legaj.- posłuchałam go, a on przykrył mnie kołdrą.
Gdy już wychodził...
-I tak masz mnie w dupie.- powiedziałam cicho. On tylko zatrzymał się a potem zamknął drzwi.


Poszedł. Odkryłam się i wyszłam ponownie na balkon. Wyszłam poza barierki i  jakoś skoczyłam z balkonu...
______________________________________________________________________
Hej
Dobra, zmieniam wygląd chłopaków/gangu którym rządzi Harry. Teraz będą mieli te normalne tatuaże co naprawdę mają. :D

Czytasz + Komentujesz = Mnie motywujesz

Ps. rozdział niesprawdzony.


niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 10

Czy ja mam zwidy, czy właśnie Harry był dla mnie miły?
To się w głowie nie mieści.
Zbiegłam po schodach na dół. Pobiegłam do kuchni w której stał też brunet.
-Dlaczego jesteś dla mnie miły?Hymm?- powiedziałam zła, chodź sama nie wiem dlaczego jestem dla niego taka. Może dlatego, że to on wyżywał się na mnie i to przez niego potrafiłam przepłakać kilka dni. Ale nie teraz. Stałam się odporniejsza na ból ale tylko fizyczny, niestety psychiczny pozostanie i nie wiem kiedy się u odpornie na niego.
-Szczerze, bo wtedy jak byś nie zauważyła to był ktoś, na kim musiałem pokazać innego Harrego.
-Ojoj, a tak mnie to interesuje, że aż w ogóle.- zaśmiałam się.
-Ty beszczelna dziewucho, miej już te dwoje 18 lat i won mi z tego domu.- powiedział oschle.
-I tak zrobię, bo mieszkanie z taką ciotą jak ty, tylko mi reputacje niszczy.- zaśmiałam się beszczelnie.
Podszedł do mnie i chwycił mnie ręką za szyje i przygwoździł  mnie do ściany.
-Oj sierotko, stąpasz po kruchym lodzie. Nie wystarczy Ci tak już wyjebany świat, ty chcesz coraz więcej, aż nie wytrzymasz i zdechniesz.- zaśmiał się. -Jeszcze raz coś powiesz podobne słowa do mnie, porozmawiamy inaczej.- powiedział, przez zaciśnięte zęby, po czym puścił mnie ale popchał na rozgrzaną kuchenkę. Musiałam się czegoś złapać i była to właśnie ona.
Krzyknęłam z bólu jaki poczułam i szybko odskoczyłam do tyłu, ale niestety wywaliłam się i znów ręce dostały najmocniej.
Łzy pokazały się w kącikach moich oczu ale nie pozwoliłam im na dalsze ujście. Ręce spuchły i zaczęły pulsować.
Jakoś wstałam z podłogi i rozejrzałam po pomieszczeniu ale nikogo oprócz mnie w niej nie było.
Chciałam iść do siebie, ale drogę zagrodził mi Harry.
-Wracaj.-powiedział trzymając w ręce apteczkę.
-Nie.
-Idź pod kran z tymi rękami.
-Nie chce.
-Idź pod ten cholerny kran!-wrzasnął.
Wróciłam i poszłam  w skazane miejsce.
Dałam ręce pod ten głupi kran,a Harry puścił wodę.
Syknęłam z bólu.

Następnie chłopak delikatnie wtarł w nie jakąś maść i obwiązał bandażem.
-Wiesz co Harry...
-No.
-Jesteś cholernym kretynem! Jesteś popieprzony i to bardzo, bo kto mądry robi drugiej osobie takie coś.- wskazałam na moja twarz i ręce.
-Powiedziałem! Masz. Się. Tak.Do mnie. Nie. Odzywać!-powiedział, przez zaciśniętą szczękę.
Wybiegłam z kuchni i wbiegłam do swojego pokoju, zamykając go na klucz.
Oparłam się o drzwi i zjechałam po nich.
Tak, wiem że jestem sierotą ale to nie zależy ode mnie!
Szczerze, to wolałam bym nie być na tym świecie i bólu fizycznego jak i psychicznego nie musieć czuć.
Bo przecież jestem wrakiem człowieka, niczym więcej. Każdemu żyło by się lepiej beze mnie.Musze się jeszcze dobrze zastanowić, bo pomysł całkiem dobry i każdy był by zadowolony, a ja wolna.
Jednak wciąż mam cichą nadzieje, na lepsze jutro.
-Ty głupia idiotko, nic już nie będzie dobrze! Nie będzie lepszego jutra tylko jedno wielkie gówno!- zaczął wrzeszczeć mój mały głosik w głowie.
-A zamknij się.-warknęłam.
Zajebiście, teraz do tego dochodzi chora psychicznie. Gada sama ze sobą.
Najlepiej już mnie zabijcie tu i teraz .

-Darcy.-usłyszałam pukanie, znów.
Nie odpowiadałam bo to tylko głupi Harry,nikt ważny w moim życiu. A dlaczego znów? Bo gdy rozmyślałam nad moim żałosnym życiem, zaczął też pukać.
***2 godziny później***
-Dars, to ja... Alexis.-usłyszałam pukanie i głos mojej przyjaciółki.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
-Uff.- usłyszałam jej ulgę.- Bałam się o ciebie, jak twój brat zadzwonił po mnie i że siedzisz tu już dobre 3 godziny.
-Jak widzisz jestem jeszcze cała.
-Jak to jeszcze?- powiedziała, a jej oczy powiększyły się.- Darcy, ty masz żyć! Myślisz, że jak popełnisz samobójstwo to będzie lepiej?! Ty głupia idiotko, nie przeżyłam by dnia, wiedząc, że ty już nie oddychasz tym samym powietrzem co ja. Będziesz i masz być silna...-przerwałam jej.
-Nie mam dla kogo! Byłam silna, starałam się, ale to mnie przerasta, ja nie daje sobie z tym rady a nikt mi już nie pomoże bo jestem skończoną idiotką!-wrzasnęłam i poczułam coś na twarzy.
To była Alex i ona spoliczkowała mnie.
-Za co to?!
-Za to, że jesteś skończoną kretynką. A jesteś nią, bo zamiast dać sobie pomóc to ty wolisz się ciąć, zaćpać czy Bóg wie co!-wrzeszczała, wymachując w każde strony rękami i chodząc po całym pokoju. -Masz dla kogo żyć. Jestem ja, jest pięciu kolesi w którym jeden z nich to twój  ukochany przyjaciel, jest Harry.
-O nie, nie, nie. Drake wstydzi się mieć taką przyjaciółkę, a Harry to zaduchany w sobie kretyn, który oprócz swojego czubka nosa nic nie widzi. On chce się mię pozbyć więc nie mów mi o nich. Pozostałaś mi tylko ty.- przytuliłam ją.


Gadałyśmy o wszystkim. Ona opowiedziała mi o pokazach mody i sesjach zdjęciowych w Mediolanie, a ja o sytuacjach z Drake i Hazzom.
Potem niestety musiała iść bo miała umówione spotkanie z jakimś chłopakiem. Przynajmniej ona ułoży sobie życie.
~~Harry, po wyjściu Alex z pokoju~~
-No i co?-spytałem dziewczynę.
-Słuchaj, wyciągnęłam z niej co nie co.
-No to gadaj.
-Pomyślała, że wszyscy maja ją w dupie i chciała się zabić. Znaczy jak przyszłam nic na to nie wskazywało ale na pewno  o  tym myślała.
-Że co?- spytałem z niedowierzaniem. Kurde to prze zemnie. Może i jej nie lubię, ale nie chce by się prze zemnie zabiła. Zabijam ludzi i owszem, ale nie Darcy, chodź czasem mam takie chęci.

Pożegnałem się z Alexis i poszedłem do pokoju Darcy.
_________________________________________________________________________
Hejo, to już 10.
No, chyba nikt nie czyta, bo nikt ni komentuje :d, chyba zawieszę bloga ;/
Trudno.... chcesz do mnie kontakt to napisz w komentarzu, a podam ci, jakiś.
Ps. sorki za błędy, ale nie mam teraz czasu by jej poprawiać.
Jeśli czytasz to KOMENTUJ! bo mi to dodaje sił do pisania, czym więcej komentów tym częściej rozdział :3 Będzie komentarz będzie rozdział, nie będzie komentarza nie będzie rozdziału.


sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 9

-Dars? Opowiesz mi co się stało?
- Nie dziś.
-No dobrze. Odpocznij, jak co to jestem na dole i zjedz śniadanie.
Powiedział i wyszedł.

Miałam wtedy 9 lat. Przyszłam na plac zabaw, które zawsze było opustoszałe. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Tak... mój brat znów dziś się mną 'opiekował'.
-Cześć. Wszystko OK?- spytał chłopczyk, przysiadając na drugiej huśtawce.
-Cześć.Tak.
-Nazywam się Zack.
-A ja Darcy.

Tak zaczęła się znajomość, która nie była długa. Pamiętam, że mieliśmy wtedy po 12 lat.

Prosto ze szkoły, pobiegłam do domu Zack'a .
 Dziś musiał zwolnić się z lekcji bo źle się poczuł. Martwiłam się o niego, dlatego pobiegłam do jego domu. 
-Dzień Dobry. Jest Zack ?
- Tak.
-Czy coś się stało?
Było widać, że jego mama jest przygnębiona.
-Darcy, yhh muszę Ci coś powiedzieć... Zack ma raka.
-Słucham?!
-Niestety.- powiedziała załamana kobieta.
Dla mnie był to jak wyrok. Mój najlepszy przyjaciel umiera.
Szybko pobiegłam do jego pokoju,a podczas tej drogi przez schody obiecałam sobie, że każdy dzień wykorzystam w 100%, by Zack przeżył każdy swój dzień jak najlepiej.
-Hej!- uśmiechnęłam się co nie było łatwe.
-Hej.-powiedział ponuro i odwrócił wzrok w stronę okna.
-Nie mazgaj się tylko chodź się bawić!

Obiecałam, że każdy dzień wykorzystam jak najlepiej?
Udało się, znaczy tak mi się wydawało, że wykorzystałam go w 100%.

-Ejj, Zack? Bądź silny.- powiedziałam łamiącym się głosem. 
To na pewno nie był  mój ulubiony dzień. Atmosfera szpitalna, wcale mi nie pomagała, a wręcz przytłaczała.
-Mamo? Tato?
-Tak synku?
-Wyjdźcie.
-Ale dlaczego?- spytała zdziwiona mama mojego przyjaciela.
-Gdy dowiedzieliście się, że umieram. Wyparliście się mnie. Przecież dobrze widziałem jak patrzyliście na mnie z obojętnością, jak mieliście mnie dość i woleliście, żebym już sobie nie żył.Bo przecież tata chciał bym został kimś, a nie w wieku 12 lat, jego jedyne dziecko umarło...
To przecież się w głowie nie mieści, prawda? No to proszę bardzo idźcie udawać idealnych rodziców gdzie indziej.

Byłam zdziwiona jego nagłym wybuchem, ale nie ma się mu co dziwić. Wiem jak się czuł przez tenn jeden rok. Ja sama nie miałam nigdy rodziny, więc rozumiałam go i wspierałam.
Widziałam, że pozostały mu ostatnie godziny, a nawet minuty. On też to czuł, wiedział...
Nie chciałam by tak zakończyła się nasza przyjaźń. Krótka, ale jakże mocna.
-Zack?
-Tak?- spytał przygnębiony i smutny.
- Muszę Ci coś powiedzieć.
-Słucham...
-To może zabrzmieć dość śmiesznie... ale ja Cię... ja Cię .. kocham.
-Emm Darcy.... ja  nie wiem co powiedzieć...- i wtedy mój świat legnoł w gruzach.
Na monitorze pokazała się ciągła linia.

Od tamtego dnia, czuje jak by ktoś mnie śledził. Potem jego rodzice obwiniali mi to jakiś czas, że to ja namówiłam ich syna by sprzeciwił się swoim rodzicom.
Czasem gdy idę ulicą, ukazuje mi się jego postaur gdzieś kilka metrów przede mną.
***
-Witaj. Jestem lekarzem.Jak tam twoja ręka?
-Cześć?
Moja ręka?! Nie chce jej widzieć... o nie!

Zbadał mnie, zmienił opatrunek i podał mi jakieś leki.
~~Drake~~
Powiedziałem mu o nagłym paniku i ogólnie jej zachowaniu.
 Podał jej leki uspakajające, po których będzie spać.
-Musisz więcej ją pilnować. Może ma jakieś wydarzenie, którego się boi. Sam powiedziałeś, że gdy ją złapałeś to była przestraszona, jak by kogoś zobaczyła.Radził bym Ci wziąć ją do psychologa.
Na razie się nią opiekuj, tu masz leki i ma je przyjmować trzy razy dziennie.
Teraz pośpi z 3 godziny, a potem będzie spokojniejsza.
-Ok, dzięki. Cześć.

~~Darcy~~
Obudziłam się, nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Wstałam z łóżka i poszłam na dół, gdzie w kuchni stał brunet i gotował obiad.
Ze względu, że stał do mnie tyłem to zaszłam go od tyłu i przymknęłam mu oczy.
Zaskoczyłam go.
-Już nie smutna?
 -Nie muszę być cały czas smutna. Trzeba się cieszyć ostatnimi pozytywami, które mi pozostały. Obiecałam to sobie już dawno temu.
 -Emmm no ok.- uśmiechnął się.
-Która  godzina?
-17.45,a co?
-Że co?! Czy ty wiesz ile ja spałam?- zdziwiłam się.
-No co,powinnaś odpocząć.Sen piękności sprzyja.
-Tsaa, najpierw musiałam by być piękna.
-Jesteś, jesteś. Dobra chodź coś zjeść.
-Nieee, ja nie chce.
-Czemu?
-Czy tak trudno zrozumieć że jak głodna nie jestem to nie jem?- powiedziałam zła.
Co chwilę mnie namawia bym coś zjadła, ale ja nie chcę z grubnąć.
-No dobra, ale kolacje będziesz musiała zjeść.
-Zobaczymy.- powiedziałam raczej do siebie niż do chłopaka.
***
~~Drake~~
- Sama ma zostać?
-Nie, Tessa tam zaraz przyjedzie.
-Ok, czekam.

-Drake!- wrzasnęła zła Ders.
-Co znów?
-Chce jechać z tobą.- powiedziała naburmuszona.
-Nie.
-Dlaczego?!
-Bo jesteś cała posiniaczona na twarzy itd.
-Wstydzisz się mnie?! Pamiętaj, że jesteśmy tylko przyjaciółmi,a nie parą. Nie będziesz mi mówił co mam robić! Nie chcesz by ktoś Cię zobaczył z kimś takim jak ja?! Prawda?! Proszę bardzo, już nigdy nie będziesz musiał wstydzić się za swoją przyjaciółkę.
-Dars, to nie tak...
-Czyżby? Żegnam.- wypowiedziała i trzasnęła  drzwiami.
Pobiegłem za nią, ale nie wiedziałem gdzie pobiegła, a jej nie było widać.
Usłyszałem jak ktoś próbuje połączyć się ze mną.
-Czego?- warknąłem.
-Stary gdzieś ty jest? Zbieraj dupsko i za 10 minut widzę Cię w bazie.- rozłączył się Jake.

***

-Słucham? Że niby co zrobiła? Nie no, miałeś jej pilnować tak? Zajebiście...- zaczął już na prawdę wkurwiony Jake.
-No przecież wiem! Ale nie jest mała, potrafi o siebie zadbać!
-Dobra... zobaczymy, a teraz przejdźmy do konkretów dlaczego to zebranie. A mianowicie, trzeba uzupełnić nasze konto. No to teraz tak, moi dilerzy wykażcie się. Towar sprzedaje się naprawdę dobrze,a kasy coraz więcej, ale trzeba uzupełnić konto z prochami. Zbieracie się i na jutro rano ty Drake i  Oliver macie samolot.
Wiecie co dalej, czyli to co zawsze.- zakończył swe gadanie Jake.

~~Darcy~~
Może nie powinnam tak wybuchać, no ale wstydzi się swojej przyjaciółki?! No super.
Ale to jeszcze nie jest taki problem, gorzej z dachem nad głową.
Ehh, chyba pozostaje schronisko dla bezdomnych. Tylko wezmę swoje ciuchy z domu.

Stanęłam przed domem Harrego.
Ciężko westchnęłam. Bałam się co za chwile może się wydarzyć.
Najciszej jak potrafiłam, weszłam do domu, niestety drzwi trzasnęły przez moją nieuwagę.
-Kto tam?- usłyszałam głos mojego brata dochodzący z kuchni.
Szybko pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam go na klucz.
-Darcy?- usłyszałam spokojny głos chłopaka, który zbliżał się do drzwi.
Ktoś zapukał.
Na szczęście zamknęłam drzwi.
Trochę powalił w drzwi, ale po 10 min. odpuścił sobie, przynajmniej tak myślałam.

Usłyszałam jak ktoś w moich drzwiach przekręca klucz.
Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości, gdy zobaczyłem Harrego w drzwiach.
-Cześć. Co Ci się stało?
-Od kiedy Cię to obchodzi, co?
-Obchodzi, kto Ci to zrobił?
-Ty... przez Ciebie moja twarz, wygląda jak wygląda.
-Co ty mówisz?Ja?!- najwidoczniej wkurzył się.
-Tak, ty mi to zrobiłeś jak byłeś pijany!-spuściłam wzrok na dywan.
-Sorry. Słuchaj,pomijając to, masz jeszcze szkołę, czy przez te kilka dni chodziłaś do niej?
-Nie.
-W takim razie, jutro tam idziesz.
-Ale moje siniaki i ręka.
-Ehhh doba, ale masz mieć wszytko nadrobione.
-Od kiedy tak się mną przejmujesz co?
-Jesteś moją siostrą.
-Czyżby? Zawsze powtarzałeś, że takiej siostry nie chciał byś mieć. No to skąd u ciebie taka zmiana co?
-Człowiek popełnia błędy, tak?
-Popełnia, to prawda ale nie takie. Nie zapomnę tego jak mnie biłeś, wyżywałeś się na MNIE!. Moje życie od zawsze było przekreślone. Najlepiej mnie zostaw....
-A  gdzie ty byłaś, co?- podniósł głos mówienia.
-Od kiedy i to Cię obchodzi?
-Pytam się.
-U znajomego.- powiedziałam cicho i wtedy przypomniałam sobie właśnie jak Drake powiedział mi, że się wstydzi ze mną pokazywać.
A ja naiwna myślałam, że on się ze mną przyjaźni.
No ale zawsze tak było.
Zaufałam mamie i co? Zostawiła mnie. Zaufałam Harremu i co? Skrzywdził mnie. Zaufałam Drake'owi i co? Powiedział prawdę co o mnie myśli.

Ludzie którzy mnie nie znają, myślą, że jestem silna.
Ale ja mam już tego ponad moje siły. W wieku 4 lat, zrozumiałam co to prawdziwe łzy, problem i ból. Da się przyzwyczaić.

Zawiodłam się, bo ja naprawdę myślałam, że wszystko będzie już dobrze,a  tu wszystko znów się wali.

____________________________________________________________________________
Witajcie ponownie :D
No i mamy następny rozdzialik.
Jeśli chcecie o coś zapytać no to wbijajcie na ask'a-<KLIK>

CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MNIE MOTYWUJESZ

środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 8

(PUŚĆ TO )
Zachciało mi się spać. Świat wirował coraz bardziej, a mnie siły opuszczały. Zamknęłam oczy i... ciemność...
~~Z perspektywy Drake'a~~
Załatwiliśmy, co mieliśmy. Zaprosiłem chłopaków do mnie. Wiem, że Darcy z pewnością się ucieszy.
Po tej całej akcji, opowiedziałem im, co wydarzyło się wczoraj no i dziś.
Byli źli tak samo jak ja.
Każdy z nas pojechał swoim autem do mojego domu.
***
Wysiadłem z samochodu i poszedłem otworzyć drzwi.
-Witaj Dars!- wrzasnąłem.
Odpowiedziała mi cisza. Wszedłem w głąb domu i to co zobaczyłem...
Gdybym wiedział, że coś takiego się stanie, nie poszedłbym nigdzie. Zostałbym...
Szybko podbiegłem do ciała brunetki. Jej ręka... krew...
Pierwsze co zrobiłem, to sprawdziłem czy żyje i w tym samym momencie wparowali chłopaki.
-Matko boska! Coś ty jej zrobił?!- zaczął się wydzierać Jacob.
-Ogarnij się i nie wiem co tu się stało!- byłem wkurwiony i to mocno. 
Kto mógł posunąć się aż do takiego czynu?
-Żyje?- podszedł do nas Oliver.
-Tak, ale ledwo.
-No to na co czekacie?! Dzwonie po karetkę.-powiedział Max.
-Te, młody nie zapędzaj się.- uspokoił go Jake.- Nie możemy. Pamiętaj, że jeśli tam pojedziemy to możemy natknąć się na gliny.
-W takim razie dzwonie po Jams'a.- powiedziałem i odszedłem kilka kroków by zadzwonić.
Jams,to nasz zaufany lekarz, jak i przyjaciel.

***
Całe szczęście, już przyjechał.
-No dobra, o co ...- wszedł do salonu, ale po tym jak zauważył ciało Darcy które się wykrwawia, szybko rozkazał nam abyśmy ją położyli na sofie i wyszli.

No kurde, co tak długo? Dla mnie każda minuta jest jak wieczność.
Przecież minęło już ponad 30 minut, a my wciąrz czekamy w tej kuchni.

Jeszcze chwila, a bym nie wytrzymał. 
-I co z nią?- spytał spokojnie Jake.
-Nie za dobrze. Najlepiej by było gdybyście z nią pojechali do szpitala, no ale wiem że was nieprzekonam, dlatego gdyby się z nią cos działo, dzwącie.
Ale dzwącie od razu, bo jej stan jest poważny. Opiekujcie się nią. A no właśnie, jest tak wyczerpana, że jest w śpiączce.
-Kiedy si obudzi?- spytałem.
-Nie wiem. Może jeszcze dziś, może za tydzień... na prawdę to nie zależy ode mnie. A teraz wybaczcie ale śpieszę się na dyżur.Przyjdę jutro Cześć.- powiedział i wyszedł.
Dopiero teraz zauważyłem, że Jake gdzieś poszedł odebrać telefon.
-Dobra,Drake, ty się opiekuj Darcy, a my się zbieramy. Cześć.- no i wyszli.
Wszedłem do salonu gdzie leżała blada brunetka.
Jej ręka była zabandażowana.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do mojej sypialni. Była taka leciutka, czy ona w ogóle coś je?
Przykryłem ją ciepłą kołdrą i wypuściłem powietrze z płuc.

Sprzątłem tą krew i rozłożyłem się na sofie.
Z pewnością dzisiejszy dzień zaliczam do tych najgorszych.
Martwię się o Dars. Jest taka blada.
***
Obudziłem się, ale nie w swoim łóżku tylko w salonie na kanapie.
Chwila, chwila. Co się wczoraj wydarzyło?
A no tak...
Usłyszałem trzask drzwiami na górze. Zerwałem się na równe nogi i pobiegłem na górę do mojej sypialni.
Nikt w łóżku nie leżał, a powinien.
-Dars?- spytałem stanowczo.
Nie usłyszałem odpowiedzi. Coś spadło i dochodzi to z łazienki.
Poszedłem w tamtą stronę i próbowałem otworzy drzwi, ale były zamknięte
-Darcy, otwórz te drzwi.- powiedziałem surowo, bo tak to mnie nigdy nie posłucha.

                 ~~Darcy~~
Wyglądam jak... jak no po prostu nie wiadomo co.
Jakiś potwór, wszędzie rany.
Zostaną blizny. Ręka, twarz.
Dla kogo mam żyć?! No właśnie, nie mam dla kogo.
Moje życie od zawsze było skreślone.
Nie chce żyć...
-Otwórz te cholerne drzwi!
Nigdy...gdy tylko rany się zagoją, pozostaną blizny które oszpecą mnie na całą resztę życia.
No i jeszcze telefon zaczął mi dzwonić.
Na wyświetlaczu pokazał mi się napis : Harry.
-H..halo?-wyjąkałam szeptem.
No pięknie, mam chrypę.
-Darcy? Gdzie ty jesteś?!- zaczął krzyczeć mi do komórki.
-J..j..ja...- rozłączyłam się.
Próbował dodzwonić się jeszcze kilka razy,a potem pozostawiał sms.
-Darcy?
Nie odpowiedziałam.
Przecierz jak mnie zobaczy, to wystraszy się mnie.
Mam siebie dość! Zawsze będę sierotą i nic tego nie zmieni!
Wolałam by być z kamienia lub papieru i rozpaść  lub zginąć wokół innych kamieni czy kartek papieru.
-Otworzysz drzwi, a jak nie to wywarze je.
No i co ja mam zrobić?!
Rozejrzałam się po łazience w znalezieniu czegoś co mi pomorze.
Tak! To powinno się udać.
Teraz jest ten moment.
-Liczę do dziesięciu.
Musze się pośpieszyć.
-...1...2...3...
Wspięłam się do małego okienka, ale na szczęście ja się przez niego przecisnę.
W takich sytuacjach cieszę się, że jestem taka chuda.
-...8...9...
Wyskoczyłam przez okienko i w tym właśnie czasie usłyszałam huk.
Stanęłam na  równej ziemi i zastanowiłam się przed czym ja tak uciekam?
Drake, to nie Harry.
Czego ja się boje?
W tym momencie przed oczami ujrzałam scenę, którą nie potrafię wymazać z pamięci. Pomimo tego, że od tamtego zdarzenia minęło 5 lat, ja nie potrafię  tego zapomnieć. To jest jak blizna, pozostanie na zawsze.
 
Stałam na tej trawie i w ogóle nie drgnęłam, patrzyłam tępo przed siebie.
Jedna, jedyna łza poleciała po moim policzku.
To jest takie dziwne, jak jeden człowiek potrafi tak zmienić cały sens życia.
Widzę go w moich snach, a nawet czasem widzę jak mnie śledzi. To pozostanie ze mną na zawsze.

-Co ty wyprawiasz?!- brunet złapał mnie w talli, tak bym nie mogła uciec.
-Ejj... co się dzieje? Chodź.- nie drgnęłam z miejsca.
Drake wziął mnie na ręce i zaniósł do jego sypialni.
-Zjedź coś.
-Nie chce.- powiedziałam ledwo słyszalnie.
-Darcy... posłuchaj ehh... musisz coś zjeść.Ale jeśli nie chcesz teraz nic jeść, no to powiedz mi dlaczego zamknęłaś się w łazience, dlaczego uciekłaś przez okno i dlaczego płakałaś?
-Ja..ja.. ja nie mogę. Mam dość. To mnie przerasta. Nie daje już sobie rady z tym. To jest za silne.
No, a na dodatek te wszystkie rany i TEN napis!Nie patrz na mnie!Wyglądam okropnie! Powiedziałam, nie patrz!- wykrzyczałam.
Ja naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje. Nigdy przedtem taka nie byłam.
Rozumiem, że to mnie nęka, ale aż tak?!
Był moim przyjacielem, kochałam go,a gdy miałam 12 lat. Odszedł ode mnie... na moich oczach.
________________________________________________________________________
Hej, liczę na wasze komentarze. Bo czym więcej komentarzy, tym częściej dodawane rozdziały.
:D
Ps. Sorki za jakiekolwiek błędy :3
CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MNIE MOTYWUJESZ



piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 7

Usiadłam na jednej z ławek. Twarz mnie szczypała i niemiłosiernie bolała.
Byłam zmęczona, więc nie pozostało mi nic innego, jak spać na teł zimnej i niewygodnej ławce.
Zamknęłam oczy i usnęłam.
***
Obudziły mnie promienie słońca, przedzierające się przez okno.
Otworzyłam powieki i zastanowiłam się gdzie jestem i co robiłam zeszłej nocy.
Przypomniała mi się akcja z Harrym i ten wyścig.
Ale gdzie ja jestem?!
Szybko wstałam z łóżka, co było złym pomysłem bo zakręciło mi się w głowie i upadłam.
Ból czaszki, nie dawał mi spokoju. Oparłam się o łóżko, a głowę położyłam na miękkiej pościeli.
Mam dość życia.Gdzie niby będę mieszkać? Na ulicy, pod mostem, na ławce w parku?

Usłyszałam jak drzwi pokoju się otwierają, a ja nie mam siły by nawet zobaczyć kto to.
Ktoś podchodzi do mnie i siada obok mnie.
Mam zamknięte oczy. Nie chce widzieć nikogo.A jeśli ta osoba to zboczeniec. Nie wiem czy może powinnam uciekać czy pozostać w tej pozycji?
Teraz to ja nie jestem pewna całego mojego życia.To jedno wielkie gówno, a nie życie.
Otworzyłam powoli oczy, a przede mną ukazała mi się twarz Harrego.
Szybko poderwałam się na nogi, gotowa do ucieczki.
Jednak on nie dawał  za wygraną. Chwycił mnie za rękę, a ja nie miałam już jakiejkolwiek siły, by sięz nim siłować.
Pociągnął mnie za rękę.
Zaczęłam wrzeszczeć  i wyrywać się ze wszystkich resztek sił.
Chłopak przytulił mnie do swojego ciała i nie miał zamiaru puścić.
Kołysał nas obu na boki i ciągle powtarzał ''Darcy, ciii,spokojnie.''
Gdy już się uspokoiłam, popatrzyłam przestraszonymi oczami na chłopaka, który wcale nie był Harrym...tylko był to Drake.
Jak ja mogłam ich pomylić.
Dopiero teraz zauważyłam, że ubrania które mam na sobie nie są moje, tylko Drake'a.
Wtuliłam się w jego tors. Przyjemne ciepło biło od jego ciała, co dawało mi ,nie wiem ale poczucie bezpieczeństwa.
-P..p..przepraszam.- wyszeptałam.
-Dobrze, spokojnie. Chodź, przygotowałem śniadanie.
Nie miałam siły by wstawać, dalej siedziałam na jego kolanach.
-Darcy?
Nie czekał  na odpowiedź.Wzioł mnie  na ręce i zaniósł  do jadalni i posadził na jednym z krzeseł.
Po chwili przyniósł  naleśniki z polewą czekoladową.
Usiadł na przeciw mnie.
-Smacznego.-powiedział i uśmiechnął się.
-Dziękuje i nawzajem.

Po zjedzonym śniadaniu, postanowiłam, że nie będę długo siedzieć w jego domu.
Poszłam bym do Alex, ale wyjechała do Mediolanu.
Przynajmniej ona spełnia swoje marzenia. Niestety, ja raczej nie dokończę mojego liceum.
Może przyjmą mnie na jakąś kasę w sklepie. Nie będę kimś, no ale trudno, trzeba żyć dalej.
-Dars?
-Emm..tak?
-Chodź.-wziął mnie za rękę i poprowadził do salonu,gdzie razem usiedliśmy na dużej białej,skórzanej sofie.
-Dars, powiedz mi, kto Ci to zrobił?
-Em...ja... nie wiem... czy.....ehhh Harry.
On bez słowa przytulił mnie do siebie. Teraz wiem dlaczego to właśnie on jest moim przyjacielem. Pocieszy zawsze kiedy trzeba i jest zawsze gdy go potrzebuje.
Na szczęście ból głowy trochę ustąpił i jest co raz lepiej.
-Darsy, może wyjdziemy gdzieś?
-Ja nie chce się pokazywać z tyloma siniakami itd.
-Rozumiem. W takim razie oglądamy film. Wybierz który chcesz, półka z filmami stoi przy telewizorze.-wypowiedział słowa i zniknął gdzieś w kuchni.
Wybrałam Szkołę Uczuć. Po prostu  kocham ten film.
Gdy włożyłam płytę do odtwarzacza, w tym samym czasie do pomieszczenia wszedł brunet z pełną miską popcornu.
Rozsiedliśmy się wygodnie, a między nami miska białej zawartości.

                                                  ***
-No to koniec filmu.Yhhh, dobra ja już muszę iść.- powiedział gdy popatrzył na zegarek.
-Gdzie?
-Musze załatwić pewne sprawy.
-Ok. Ja też już się będę zbierać.- powiedziałam i wstałam z sofy.
-Ty? Gdzie?- zdziwił się.
-Emmm... noo... pójdę się przejść jeszcze po parku, a potem do domu.
-Sama przecież powiedziałaś, że nie chcesz się pokazywać z tymi opatrunkami. Nie będę ryzykował, że znów Ci się coś stanie. Zostajesz u mnie.
-Ale..
-Zostajesz u mnie.- powiedział stanowczo.
-Nie czekaj na mnie, mogę późno wrócić. Pa.- powiedział i wyszedł.
-Pa.- powiedziałam do głuchej  ciszy.
No i co ja mam robić? Chyba w sypialni Drake'a był laptop.
Pobiegłam na górę po niego i włączyłam.

W tym samym czasie Drake.

Nie chciałem zostawiać samej Darcy. Ale ja mam sprawę do załatwienia.
Pewien chłopak nie zapłacił nam za prochy. Musi dostać nauczkę na przyszłość.
Załatwię to szybko i wracam do domu. Przynajmniej mam do kogo wracać.
No ale niech mi ktoś powie, jak można być takim bratem który pije i wie, że w każdej chwili do domu może wejść młodsza siostra?!
Nieodpowiedzialność, a na dodatek te rany.
Gdy zobaczyłem na monitoringu, że do bramy dobijała się Darcy i to w jakim była stanie. Poszedłem jej szukać.
Znalazłem ją już po nie całych 15 min.
Bez zastanowienia wziąłem ją do siebie. Jej ubranie , jak i twarz oraz ręce były od krwi. Najpierw ją przebrałem najdelikatniej jak umiałem, by tylko się nie obudziła z bólu.
Przemyłem rany i wszystkie dokładnie opatrzyłem.

Już z oddali zauważyłem chłopaków.
-Siema.- przywitałem się z nimi.
-No wreście, cześć.- przywitał się Jake.
Wyciągnąłem broń  zaczeliśmy akcje.

Kilka minut później, z perspektywy Darcy.

Przeglądam różne strony internetowe, siedząc sobie w salonie.
Nagle usłyszałam głośne i mocne walenie w drzwi.
Odłożyłam szybko laptopa i zastanawiałam się co mam robić.
Pobiegłam na górę po komórkę i zadzwoniłam do Drake. Nie odbierał, więc zadzwoniłam do reszty chłopaków też nic.
Zbiegłam na dół, a walenie nasiliło się. Nie widziałam co mam zrobić.
Jakaś cząstka mnie mówiła, bym otworzyła drzwi, a druga, że mam ich nie otwierać.
Może jednak odejdzie. Zignorowałam walenie i poszłam do kuchni.  W tym samym czasie usłyszałam jak by ktoś jeszcze poruszał się po domu.
Wyciągnęłam  z pułki nóż i zaczęłam się poruszać w stronę salonu.
Zauważyłam dobrze zbudowanego mężczyznę.
Nie zastanawiając się zaczęłam biec z nożem i już po chwili wbiłam mu go w ramię.
 On natomiast wycelował we mnie bronią.
-Lepiej się odsuń dziewczynko.- powiedział szorstkim głosem.
Wykorzystał chwilę nieuwagi i chwycił nóż do ręki i mnie.
Zaczął na ręce pisać nożem VICTIM.
Gdy skończył,a ja upadłam położył obok mnie jakąś białą kopertę i z noża kapnął krwią na kopertę.
Po czym wyszedł...
______________________________________________________________________________
Hej.
0 Komentarzy.
Polecajcie bloga :3 no i komentujcie, bo to bardzo pomaga, a czym więcej komentarzy, tym częściej rozdziały.
CIĄG DALSZY NASTĄPI.