niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 56

Byłem zły, ponieważ wiedziałem, że zrobiłem źle. Było by lepiej gdybym nie pokazał się jej na oczy, tylko zniknął z jej życia.
-Niall?-popatrzyłem na szatynkę stojącą przede mną. -Jesteś moim bliskim znajomym?
Skinąłem głową, nie wiedząc co mogę jeszcze dopowiedzieć.
-Jak się poznaliśmy?
Obawiałem się tego pytania, tak bardzo nie chciałem wracać do tamtych lat.
-Harry, gdzie jesteś?! Stary, mamy nowy towar!- krzyczał uradowany Zayn na sam widok pełnego worka amfy. Cholerny ćpun. Usłyszałem ciężkie kroki na schodach, a po chwili stał przed nami loczek z tym jego zadziornym uśmieszkiem. Na widok asortymentu w ręku Malika, oczy zaświeciły mu jak dziecku na widok słodyczy.
-Dobra ludzie, będziemy tu tak stać czy wypróbujemy zawartość tego cuda?- dowodzenie przejął Louis, który od kilkunastu minut nie umiał spokojnie ustać w jednym miejscu. Każdy z nas chciał jak najszybciej poczuć narkotyk płynący w naszych żyłach. W oka mgnieniu usadowiliśmy się w salonie, a narkotyk został podzielony. W tej samej chwili z góry zeszła drobna osóbka. Nikt nie zwrócił na nią uwagi prócz mnie. Popatrzyłem pytająco na Hazze oczekując odpowiedzi od niego. Wzruszył ramionami.
-To moja siostra, Darcy.- był obojętny na to, że w tej chwili jego siostra widzi co robi jej brat. Ponownie przyjrzałem się szatynce. Miała kilka siniaków, podkrążone oczy i była zbyt chuda. Uśmiechnęła się do mnie blado, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z domu. Harry ani przez chwilę nie przejął się nią.
Opowiedziałem też o tym czym zajmowała się po szkole za nim zdarzyło się to wszystko, a ona słuchała mnie z niedowierzaniem wymalowanym na jej twarzy.
Gdy skończyłem opowiadać o wyścigach, włamaniach, próbach samobójczych i bójkach, nie wiedziałem czego mógłbym się po niej spodziewać w tej chwili. Przecież mogła zareagować na to wszystko źle. Odsunęła się ode mnie gwałtownie. Zaczęła krążyć po pokoju, nerwowo obgryzając paznokcie. Chciałem ją uspokoić, ale wtedy wybuchła.
-To nie może być cholerna prawda! Harry taki nie jest, kłamiesz! Jak możesz ich wszystkich oczerniać?! Myślisz, że jestem naiwna i jesteś w stanie wszystko mi wmówić?! Mylisz się i to bardzo!- krzyczała tak głośno, że musiałem zrobić kilka kroków wstecz. Nie obchodziło ją, że na dole siedzą inni i mogą wszystko usłyszeć.
-Darcy, uspokój się. Porozmawiajmy...- mówiłem spokojnie, ale ją to tylko podburzało jeszcze bardziej.
-Zostaw mnie!- kręciła głową dalej chodząc cała rozjuszona po pokoju.
W tym samym czasie drzwi otworzyły się gwałtownie i do pokoju wkroczył Harry, Zayn i Liam.
-Odsuń się od niej!-warknął Harry, odpychając mnie jeszcze dalej. Liam razem z Zayn chwycili mnie, wypychając po za pokój.

~~Darcy~~
Wszystko działo się tak szybko. Weszli tu bez zapowiedzi, wygonili Nialla i jedynie drzwi zatrzasnęły się z hukiem za nimi, pozostawiając mnie sam na sam z Harrym w jednym pomieszczeniu. Nie wiedziałam komu mam ufać, jednak Horan wydawał się tak wiarygodny...
-Darcy, porozmawiamy?- po chwili ciszy, Hazza wskazał na łóżko abyśmy usiedli. Zrobiłam o co prosił, czekając na to o co spyta.
-Czy Niall coś ci zrobił?- przez cały czas wpatrywał się w moją twarz, przez co czułam się nie komfortowo.
Pokręciłam głową, patrząc na swoje dłonie, które wydawały się w tej chwili bardzo  interesujące.
-Przypomniałaś sobie już coś?- wyczułam niepewność w jego głosie.
Znów zaprzeczyłam ruchem głowy.
-No dobrze, jeśli nie chcesz rozmawiać to nie będę naciskał. Mam jedynie do Ciebie prośbę, spakuj swoje ubrania.
- Po co?- zaciekawiłam się, podnosząc wzrok na niego, stojącego już przy drzwiach.
-Pojedziesz na kilka tygodni do specjalnego ośrodka, gdzie się tobą zaopiekują. Wyjeżdżamy jutro o 7 rano, bądź gotowa.- po tych słowach od razu wyszedł z pokoju. Poczułam się zbędna i niepotrzebna. Najwidoczniej nie chcą tu osoby, która jedynie będzie im przeszkadzać, ponieważ nie mają ze mnie żadnego pożytku.

Zrobiłam tak jak mi kazał, spakowałam kilka ubrań i tyle. Nie miałam siły na nic innego, resztę nocy przesiedziałam na podłodze, wpatrując się bez celu w prawie pustą walizkę.

~~Drake~~
Nie chciałem aby Darcy gdziekolwiek wyjeżdżała. Jeśli miała odzyskać pamięć, to powinna mimo wszystko przebywać  z nami. Nie ważne jak bardzo było by to dla niej niebezpieczne. Wszyscy popierają moje argumenty, ale jednak to Harry decyduje o tym co się z nią teraz stanie.
Krzyki które słyszeliśmy chwilę temu z jej pokoju każdego z nas zaniepokoiły. Chłopaki od razu zareagowali i nie minęły 2 minuty gdy Horan stał już w salonie. Wydawało się nam, że coś jej zrobił, jednak po dłuższej rozmowie stwierdziliśmy jednoznacznie, że chciał jedynie wszystko jej streścić i opowiedzieć.

***
Obudziłem się o 6 rano na kanapie w salonie, a raczej zostałem obudzony przez krzyki dochodzące z góry. Po chwili do salonu wszedł nabuzowany Harry z jej walizką. Wiedziałem, że to już czas wyjazdu.
-Drake, nie mam już do niej siły. Weź po nią zajdź.- loczek opadł zrezygnowany na kanapę.
Z niechęcią wszedłem do jej pokoju. Siedziała skulona w kącie, podchodziłem do niej powoli. Ona wyczuwając moją obecność wzdrygnęła się.
-Spokojnie.- szepnąłem. Byłem niechętny temu wyjazdowi, ale nie mam żadnych szans aby przeciwstawić się Stylesowi. Usiadłem na podłodze, naprzeciw niej, chwyciłem jej ciało przyciągając do swojego.
-Drake, ty też masz mnie dość?- jej głos był ledwie słyszalny.
-Nie no co ty, mała.- na te słowa, szatynka ścisnęła jeszcze mocniej moje ciało.
-Nie pozwolisz Harremu mnie wywieźć prawda?- poczułem mokre łzy na mojej koszulce. Czułem się okropnie ze świadomością, że muszę ją przekonać do tego cholernego wyjazdu. Pokręciłem głową w bezradności.
-Niestety mała, ale to jest najlepsze rozwiązanie.- mój głos nie był już tak stanowczy. Ona na te słowa odsunęła się ode mnie i szybko stanęła na równe nogi.
-Tak trudno się przyznać, że jestem po prostu zbędna i jedynie jestem ciężarem?!- wykrzyczała to tak szybko, że lekko się wzdrygnąłem i podążyłem za nią wzrokiem. Właśnie wyszła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie mogłem pozwolić aby tak się skończyła nasza rozmowa. Momentalnie podniosłem się z ziemi i podążyłem za nią.

~~Darcy~~
Czułam się zmęczona, jednak nie mogłam zostać tutaj dłużej. Na pewno nie dam się zamknąć w jakimś ośrodku tylko przez to, że niczego nie pamiętam. Jeśli mnie nie chcą ich sprawa, ale nie zgadzam się na takie pozbycie problemu. Słyszałam jak z salonu wychodzi Harry, a za mną biegnie Drake. Nie miałam za wiele czasu. Nie zdążyłam nawet wziąć ze sobą żadnej bluzy, a noce bywają już chłodne. Biegłam jak najszybciej  aby zgubić podążającego za mną chłopaka.
Udało mi się to dopiero za 4 przecznicą, ale mimo to biegłam dalej nie zatrzymując się ani na chwilę.
Gdy moje płuca zaczęły protestować nie miałam innego wyboru jak tylko się zatrzymać.
Przysiadłam na pobliskim przystanku autobusowym, łapczywie wdychając powietrze do płuc, którego brakowało mi od kilku minut.Głowa pulsowała z nadmiaru wysiłku i czułam jak by miała się zaraz rozsadzić. Najgorsze jest to, że nie wiedziałam gdzie jestem. Czułam się jak turysta samodzielnie zwiedzający miasto, pierwszy raz bez mapy.
Rozejrzałam się dookoła, czy nigdzie nie ma Drake'a. Wiedziałam, że nie mogę dłużej zostać w mieście. Musiałam wyjechać gdzieś daleko, tak aby mnie nie znaleźli. W końcu problem będą mieć z głowy i bezsensowne "martwienie" się o mnie już im nie zagraża.
Jak na zawołanie, podjechał autobus. Nie czytając nawet gdzie jedzie wsiadłam do niego bezmyślnie.
Wiedziałam, że to co robię jest pochopną decyzją, której mogę żałować przez resztę życia, ale nie widziałam innego wyjścia z tej sytuacji. Dali mi jednoznacznie do zrozumienia, że jestem tylko niepotrzebnym obciążeniem w ich życiu pełnym niebezpieczeństwa.

Jechałam dość długi czas, a zmęczeni coraz mocniej wdawało mi się we znaki. Oczy same zamykały  się co kilka sekund, jednak nie pozwalałam im na całkowite przymknięcie powiek. Nie teraz, kiedy nie wiem co dalej gdy tylko wysiądę na ostatniej stacji. Boję się tego jak cholera, ale muszę wierzyć, że dam radę.

~~Harry~~
Czułem się zirytowany, ponieważ minęło kilkanaście godzin i dzień zmierzał ku końcowi, a nie dostałem żadnych wieści od Darcy. Zdenerwowanie i odpowiedzialność za nią wzięły nade mną górę i nie umiałem wysiedzieć  w jednym miejscu jedynie czekając na jakąkolwiek informację.
-Stary, spokojnie. Na pewno wróci.- od kilku godzin chłopaki starali się mnie podnieść na duchu, ale ja wiedziałem, że i oni nie są pewni swoich słów.
Ona nie kojarzy okolicy, ciąży na niej niebezpieczeństwo Terriego i do tego straciła pamięć, a z nią wszystkie umiejętności samoobrony.
-Przecież nie może być daleko.- warknął zirytowany Zayn, który obgryzał paznokcie chodząc po bazie i zastanawiając się nad miejscem w którym mogła by znaleźć się ewentualnie dziewczyna.
-Ale ja głupi jestem!- w jednej chwili do głowy wpadł mi pomysł aby poszukać jej telefonu na mapie. Kiedyś zamontowałem w jej komórce nadajnik, który pozwoli zobaczyć się gdzie znajduje się w danej chwili. Poderwałem się do komputera, odpychając od niego Louisa.
-Ej co ty chcesz zrobić?- Tomlinson popatrzył na mnie zdenerwowany. Ja jedynie zgromiłem go wzrokiem i wróciłem do  dalszego poszukiwania.
Po okołu 10 minutach znalazłem ją. Była około 2 godziny jazdy od nas. Nie czekając wskazałem chłopakom jej lokalizację i kazałem któremuś  z nich jechać ze mną. Momentalnie zdeklarował się Niall, co wcale mnie nie dziwiło. W przeciągu 5 minut znaleźliśmy się w aucie.

~~Darcy~~
Czułam się osłabiona, zmęczona i głodna.  Gdyby tego było mało,wyziębiłam się, a temperatura na dworze wcale mi nie sprzyjała. Miałam chwilowe załamania, ponieważ nie miałam nic. Uciekłam z domu bo wydawało mi się to najbardziej słuszną  decyzją, ale teraz wiem, że był to największy błąd jaki mogłam popełnić.  Do domu nie wrócę, moja głupia duma nie pozwala mi na to. Nie mam żadnych pieniędzy, dachu nad głową, ani nic ciepłego aby chodź na chwilę się ogrzać. Chciało mi się płakać ponieważ byłam skończona.  Walczyłam z sennością przez prawie cały dzień, a teraz czułam jak z każdą chwilą zmęczenie ogarnia mnie coraz bardziej, dlatego przysiadłam na jednej z ławek w parku. Było już chyba późno, ponieważ ilość ludzi była znikoma.

***
Wszystko działo się tak szybko. Poczułam jak ktoś mną potrząsa, więc momentalnie przebudziłam się. Zaspana uderzyłam  oprawcę jak najmocniej , na co usłyszałam jedynie zduszony jęk.
Otworzyłam sklejone oczy, dostrzegając Harrego trzymając się za brzuch i Nialla idącego w naszym kierunku.
-Darcy, chodź. Jedziemy do domu.- głos Nialla był taki spokojny. Potrafił ukoić wszystko. Pokręciłam głową, chwytając się za ramiona w desperacyjnym geście ogrzania swego ciała. Mimo tego jak bardzo chciałam wrócić, nie mogłam tego zrobić.  Nie potrzebuję ich litości.
-Przestań być głupia i chodź!- głos Hazzy był stanowczy. Ja jednak nie ruszałam się z miejsca dlatego Harry wzdychnął i wziął mnie na ręce niosąc do samochodu. Krzyczałam i wierzgałam się, próbując wydostać się z jego objęć. Posadził mnie na tylnich siedzeniach po czym zamknął drzwi i zanim zdążyłam zareagować one były już zablokowane.
-Nigdzie z wami nie jadę! Zostawcie mnie i otwórzcie te cholerne drzwi!!- krzyczałam tak głośno jak tylko się dało. Oni jednak  udawali, że mnie nie słyszą i rozmawiali coś między sobą. Nie słyszałam ich przez moją chwilową furię.
-Nie dam się nigdzie zamknąć! Mam prawo do decydowania o sobie i wy nie macie prawa wpieprzać się w nie!-zaczęłam rwać za klamkę, jednak ona nie chciała ustąpić.

~~Niall~~
Przez całą drogę do Londynu sprawdzaliśmy na zmianę mapę czy aby na pewno Darcy nie przemieściła się gdzieś dalej. Harry ciągle obwiniał się za tą sytuację, a ja starałem się go zapewnić, że chciał dla niej jak najlepiej.
Jednak gdy zobaczyłem ją leżącą i skuloną na ławce w parku moje serce rozleciało się na kawałeczki.
Od razu po tym jak wsiedliśmy do auta ona zaczęła swoją bezsensowną akcję złości. Poczułem się jak by stara Darcy wróciła. Było mi jej żal i chciałem ją pocieszyć oraz zapewnić, że Harry zmienił zdanie ale zabroniono mi. Czułem się okropnie słysząc jak cierpi.  Nie czekając dłużej, zdjąłem z siebie ciepłą bluzę i podałem szatynce, którą od razu otuliła swe zziębnięte ciało. Opadła na fotele, wpatrując się w widoki za oknem. Kilka samotnych łez spłynęło jej po bladym policzku, a ja poczułem poczucie winy za to, że razem z Harrym postanowiliśmy ja chwilowo ignorować.
_________________________________________________________________________
Hej hej ;)
Rozdział jest ale dalej nie wiem jak potoczą się losy tego bloga. Nie podoba mi się to jak piszę kolejne rozdziały :/ do tego nikt nie czyta więc blog chyba usunę, ponieważ takie ciągnięcie go na siłę nie ma sensu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz