niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział 58

Obudził mnie krzyk z piętra. Rozejrzałem się dookoła, próbując zlokalizować gdzie jestem. Po chwili zrozumiałem, że musiałem usnąć na kanapie gdy wieczorem oglądałem telewizję. Na polu nadal było ciemno, gdy popatrzyłem na zegar, wskazówki wskazywały 3.30 rano. Przetarłem twarz dłonią, przypominając sobie o głosie, który mnie obudził. Nie czekając dłużej, pobiegłem na górę. Otworzyłem drzwi do sypialni wyciągając dłonie z pistoletem przed siebie. Niczego niepokojącego nie dostrzegłem, dlatego przeniosłem swój wzrok na szatynkę skuloną na ogromnym łóżku. Szlochała, dlatego szybko schowałem pistolet za pasek moich spodni tak by nie mogła go dostrzec. Podszedłem do niej, kładąc się za nią na łóżku przy okazji przyciągając jej drobne ciało do swojego torsu.
-Spokojnie mała, to tylko sen.- głaskałem jej włosy w geście uspokojenia.
-Ale... ale on był taki realistyczny.- ponownie zaniosła się płaczem.
-Wydaje ci się,  to tylko twoja wyobraźnia wymyśla takie rzeczy po tym co ostatnio przeszłaś.
-Wcale nie Niall, to było naprawdę. Ja... ja ścigałam się w rajdzie, który okazał się moim ostatnim. Brali w nim również udział Zayn z Harrym w zespole, a ja z Maxem. Widziałam przed swymi oczami jak samochód mojego wspólnika staje w płomieniach.- dziewczyna ponownie zaczęła płakać.
-To była tylko przykrywka mała. Max żyje i ma się bardzo dobrze, nie pamiętasz?- Darcy jedynie pokręciła głową.
-Chce się z nim zobaczyć.- mruknęła.
-Spokojnie, zobaczysz. Jednak teraz jest późno, chodźmy spać.- w tym samym momencie z moich ust wydobyło się przeciągłe ziewnięcie
Darcy nie protestowała, za co byłem jej bardzo wdzięczny. Ponownie położyła się na łóżku, a ja wstałem chcąc iść do pokoju o bok.
-Niall?- odezwała się cicho, na co odwróciłem się do niej przodem, czekając na to co powie dalej.
-Zostaniesz ze mną?- wskazała na wolne miejsce obok siebie. Kiwnąłem lekko głową, z powrotem kierując się w stronę miękkiego materaca.

***

Wstałem wcześniej niż zwykle. Była godzina 6 rano, kiedy postanowiłem zacząć dzień. Szatynka spała spokojnie i nic nie wskazywało abym miał być zaniepokojony jej stanem zdrowia.
Chciałem umilić jej dzisiejszy dzień. Ona musi zapomnieć o tych wszystkich wydarzeniach przez które przeszła ostatnimi czasy. Należy się jej również szczęście, spokój i bezpieczeństwo, które teraz muszę jej zapewnić. 
Zrobiłem naszej dwójce śniadanie. Nigdy nie byłem dobry w gotowaniu, dlatego w swoim domu miałem zatrudnioną gosposię, która dzisiejszego dnia miała wolne. Przychodziła w wyznaczone przeze mnie dni. Nie jestem w stanie opanować całego domu mieszkając sam w dodatku nie przebywając w nim zbyt często z powodu zamieszek w które jestem wciągany.
-Co tak ładnie pachnie?- z zamyśleń wyrwała mnie Darcy, wchodząca do kuchni. Usiadła na blacie obok kuchenki i przyglądała mi się uważnie.
-Zrobiłem naleśniki, mała. Mam nadzieję, że będą ci smakować, ponieważ robiłem je pierwszy raz.- zaśmiałem się, podając jej talerz pełen okrągłego ciasta.
-Sądzisz, że ja to wszystko zjem?- popatrzyła na mnie jak na idiotę.
-Jeżeli chcesz, z chęcią ci pomogę.- zaśmiałem się, siadając przy stole na przeciw niej.

Gdy tylko zjedliśmy wszystko co przygotowałem, zabrałem ze stołu naczynia i włożyłem do zmywarki. Odwróciłem się do niej uśmiechnięty, na co szatynka popatrzyła na mnie pytająco.
-Coś się stało?- była niepewna swych słów.
-Nie, niee. Wszystko jest w jak najlepszym stanie. Zabieram dzisiaj pewną księżniczkę na niespodziankę przygotowaną specjalnie dla niej, nie obrazisz się?- podszedłem do niej i chwyciłem za rękę, zmuszając do wstania, po czym okręciłem nią wokół jej własnej osi.
-Tak, dam sobie radę.- starała się uśmiechnąć, chodź wiedziałem, że kłamie. Wyrwała się z mojego uścisku i udała się w stronę schodów. Jednak zareagowałem szybciej, chwytając ją w talii.
-Co chcesz?- warknęła, starając się wyswobodzić z moich objęć.
-Jedziesz ze mną księżniczko.- szepnąłem, uśmiechając się zwycięsko.
Dziewczyna w jednej chwili uspokoiła się, chyba zaszokowana wiadomością.
-Idź się ubrać w coś krótkiego. Na polu jest ciepło.
Dziewczyna posłuchała mnie i już po chwili jej nie było.
 Minęło może 15 minut gdy usłyszałem jak schodzi po schodach.
-Idziemy?- popatrzyła na mnie, na co przytaknąłem, a ona się rozpromieniła. Objąłem ją ramieniem prowadząc do wyjścia.
-Gdzie jedziemy?- spytała, gdy wsiadaliśmy do samochodu.
-Niespodzianka.- cmoknąłem  w powietrzu, na co ona jedynie przewróciła teatralnie oczami.
-Nie chcesz mówić to nie.- oburzyła się sztucznie.
-Jak z dzieckiem.- mruknąłem.
-Co powiedziałeś? Odwołaj to!- odwróciła się do mnie przodem.
-Spokojnie mała, kiedyś zmienię zdanie.- pokazałem jej język i ruszyłem spod domu.

~~Darcy~~
Jechaliśmy już od godziny i co raz bardziej się niecierpliwiłam.
-Gdzie ty mnie wywozisz?- warknęłam, dalej będąc na niego "obrażona". Niech ma poczucie, że faktycznie tak jest.
-Zaraz sama się przekonasz.- pokazał mi jeden ze swych cudnych uśmiechów, przez co gdyby nie to że siedzę mogło by się źle skończyć. Moje nogi stały się  jak z waty.
W tym samym momencie skręcił w leśną drogę. Obawa, że wywiózł mnie dla swych potrzeb po czym zostawi, przyprawiała o ciarki.
Po chwili auto zatrzymało się na leśnym parkingu. Popatrzyłam na niego pytająco, mimo to wysiadając.
-Gdzie ty mnie przywiozłeś?- mruknęłam, rozglądając się dookoła.
-Nie narzekaj. Specjalnie na ten dzień będę miłym chłopcem.- poruszał brwiami, co dawało pewnego stylu podtekst jego słowom. Pokręciłam głową, parskając śmiechem.
-No dobra, chodź.- chwycił mnie za dłoń, splatając nasze palce. Ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.
Szliśmy leśną drużką już od dobrych dziesięciu minut, przez co, co chwilę potykałam się o wystające korzenie z drzew. Z każdym moim potknięciem chłopak śmiał się znacznie głośniej. Od kąt pamiętam nie widziałam go aż tak bardzo rozluźnionego jak tego dnia.
-Poczekaj.- zatrzymał się, a ja wraz z nim. Stanął za mną i wyciągnął dłonie przede mnie , zakrywając mi oczy abym nic nie zobaczyła.
-Co ty robisz?- zaśmiałam się na jego gest.
-Chce żeby to co zobaczysz było niespodzianką.
Na te słowa jedynie westchnęłam, po czym ruszyliśmy powoli do przodu.Szliśmy tak nie więcej niż 5 minut.
-Już.- szepnął do ucha, odsłaniając mi widok na morze rozpościerające się przed nami. Było to jedno z najpiękniejszych miejsc.
-Podoba się?
W odpowiedzi pisnęłam ze szczęścia.
Uśmiechnął się idąc przed siebie. Położył torbę na piasku, którą dotychczas niósł na ramieniu. Przykucnął i wyjął z niej kocyk, po czym rozłożył go na piasku.
-No chodź.- zawołał, a do mnie dotarło, że przez cały ten czas stałam jak słup soli i przyglądałam się mu z zaciekawieniem. Zajęłam miejsce obok niego.
-Tak bardzo się cieszę, że w końcu mam cię przy sobie.- uśmiechnął się w moją stronę,  a ja popatrzyłam na niego zaciekawiona.
-Chciałem jak najlepiej. Jednak Taylor zakłóciła nasz dotychczasowy porządek w życiu. Myślałem, że przynajmniej z Drakem będziesz szczęśliwa. Nie mogłem patrzeć jak cierpisz. Chciałem podejść i cię przytulić, ale nie mogłem, a teraz siedzisz obok mnie i uśmiechasz się do mnie. To najlepsze co mnie spotkało.- po jego słowach nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Poczułam dziwny ścisk w brzuchu, czując tzw. motyle w brzuchu. Po tych słowach byłam szczęśliwa jak nigdy. Przytuliłam się do jego rozgrzanego torsu, dodając tym gestem, że go rozumiem.
Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale było nam dobrze i żadne z nas nie chciało się ruszać. Słońce ogrzewało nasze odkryte części ciała, a szum fal zakłócał naszą idealną ciszę miedzy nami. Nie była ona niezręczna, wręcz przeciwnie. Delektowałam się nią z uśmiechem.
-Niall kiedy będziemy mogli wrócić do reszty?- to pytanie dręczyło mnie od chwili gdy obudziłam się w innym łóżku.
-Nie wiem mała. Traktuj to jak wakacje.-pocałował mnie we włosy, patrząc w przestrzeń przed nami.
-Co jeśli nas znajdą?
-Nie martw się, nic takiego się nie wydarzy.
-Jaką masz pewność?- nie dawał za wygraną. Bałam się, że pewnego dnia znów będę musiała walczyć, a wtedy może być gorzej.
-Darcy, jeżeli tak się stanie... ochronię cię. Nic ci się nie stanie, nie przy mnie.-czułam, jak obejmuje mnie mocniej, jak by bał się, że mogę mu uciec.
-Ufam ci.- odwróciłam się do niego przodem, mocno chwytając za tors.
Potrzebowałam bliskości. Po tym wszystkim co miało miejsce w moim życiu nie dawno, jest ciężko. Często budzę się w nocy z krzykiem i nie jestem w stanie przespać reszty nocy z obawy, że za chwilę ktoś wpadnie do mojego pokoju z pistoletem lub ostrym nożem.
-Będzie dobrze.- usłyszałam jego głęboki głos, a następnie poczułam jak mnie podnosi. Mocniej oplotłam go nogami, aby przez przypadek nie wyśliznąć się z jego objęć.
Jednak po chwili pożałowałam tego, ponieważ szedł w stronę wody.
-Niall, nie rób tego. Ej no, opanuj się wariacie. Będę znów chora. - starałam się mu przemówić do rozumu, ale jego to nie ruszało. Miał ten swój cwaniacki uśmiech, który powodował, że miałam ochotę przywalić mu za to. Trzymałam się go kurczowo gdy z każdą sekunda byliśmy bliżej wody.
-Lubię widzieć błysk w tych oczach.- powiedział gdy poziom wody sięgał mu do kolan. Wiedziałam, że zaraz mnie wypuści, dlatego starałam się go trzymać jak najmocniej. Mimo to, to nie podziałało. Po chwili poczułam na swojej skórze zimną ciesz i aż pisnęłam.
-Nie daruję ci tego Horan!- wykrzyczałam i szybko się podniosłam aby dogonić blondyna, który już uciekał wzdłuż plaży. Gdy tylko go dogoniłam, co nie było łatwym zadaniem, starałam się go przytulić do siebie.
-Nie dotykaj mnie, jesteś mokra.- śmiał się w najlepsze, odpychając mnie jedną ręką.
-No i co? Chcę cię przytulić.- zrobiłam słodkie oczy aby go przekonać. Nie podziałało.
-Ładnie ci gdy jesteś mokra.- bezczelnie przejechał swoim wzrokiem po moim ciele. W tym samym momencie zrobiłam w myślach wielkiego face palma za ubranie czarnego biustonosza do białej bluzki.
-Oj zamknij się.- dałam mu kuksańca w ramię i zaczęłam iść w stronę koca.
-Ale chyba nie jesteś na mnie zła?- szybko mnie dogonił.
-Odegram się jeszcze.- posłałam mu całusa w powietrzu i uśmiechnięta szybko owinęłam się ręcznikiem, który podarował mi Niall.
-W bagażniku mam zapasową bluzkę, więc nie zmarzniesz aż tak bardzo.- odezwał się tuż za mną, na co przeszły mnie ciarki na jego głęboki głos.
-Wszystko zaplanowałeś?- odwróciłam się do niego przodem, zakładając ręce na piersi.
Chłopak jedynie zaprzeczył ruchem głowy.
-Dobra, chodź bo zmarzniesz.
-Teraz się o mnie martwisz?- prychnęłam teatralnie, nie ruszając się z miejsca.
-Tak.- mruknął  i chwycił mnie za rękę, abym się ruszyła.

***
T-shirt który od niego dostałam był za duży ale przynajmniej było mi ciepło. Do tego założył na mnie swoją bluzę, która tak intensywnie nim pachniała. Opatuliłam się materiałem i wygodnie usadowiłam się na przednim siedzeniu.
-Jedziemy już do domu?- spytała z nadzieją, gdy blondyn odpalał auto.
-Jeszcze nie.- nie popatrzył na mnie, a jego wyraz twarzy nic nie wyrażał. Zero emocji. Nie lubiłam tych jego szybko zmiennych humorków.
Już więcej nie zamierzałam się odzywać. Odwróciłam głowę w stronę okna, przyglądając się krajobrazom za nim. Cisza w samochodzie była niezręczna, przynajmniej dla mnie.
Nie minęło 15 minut gdy usłyszałam ten melodyjny głos.
-Dlaczego ze mną nie rozmawiasz? Wcześniej praktycznie nie mogłaś przestać.- popatrzył przez chwilę na mnie, Postanowiłam pozostać nieugięta i dalej wpatrywałam się po za szybę.
Poczułam lekki uścisk na kolanie i właśnie wtedy odwróciłam się w jego stronę.
-Po co mam rozmawiać, ta cisza była miła.- mruknęłam.
-Nie dla mnie. Ona wręcz mnie zabijała. Teraz przynajmniej rozmawiamy.- rozpromienił się, patrząc przed siebie.
-Powiesz mi teraz gdzie jedziemy?
-Mała, jesteś strasznie niecierpliwa.
-Po prostu nie lubię niespodzianek.- założyłam ręce na klatce piersiowej, robiąc minę obrażonej pięciolatki.
W tym samym momencie auto skręciło na parking i zatrzymało się. Popatrzyłam na niego zaskoczona.
-Już jesteśmy.- popatrzył na mnie jak gdyby nic.
Rozejrzałam się dookoła, dostrzegając wysoki wieżowiec.
-Dlaczego mnie tu przywiozłeś?
-Zaraz zobaczysz.- uśmiechnął się, wychodząc z samochodu. Zrobiłam to samo, już po chwili stając przy jego boku, idąc w stronę wejścia.
-Dzień dobry panie Horan.
-Dzień dobry Margaret.-uśmiechnął się do zgrabnej blondynki. Weszliśmy do windy, która jak się okazało miała nas zawieść na ostatnie piętro.
Oparłam się o ścianę windy naprzeciw blondyna.
-Czemu ona cię zna? O co w tym wszystkim chodzi, mógłbyś mi wytłumaczyć?
-Spokojnie mała, zaraz sama się domyślisz. -zrobił całusa w powietrzu w momencie gdy winda się otworzyła. Wyszliśmy, idąc schludnie zaprojektowanym korytarzem na styl nowoczesny.
-Dzień dobry, panie Horan.- kolejne kilka osób powtórzyło gest blondynki przy wejściu.
Popatrzyłam zdezorientowana na Nialla, jednak tym razem powstrzymując się od komentarza. Podeszliśmy do recepcji, gdzie przystanęliśmy.
-Jakieś nowe wiadomości Ingrid?
-Center MKC zgłosiło chęć współpracy z naszą firmą, w dodatku panna Willson zgodziła się na rozmowę z panem jutro o 13 u nas. Czy mam zebrać brygadę na jutro?
-Będzie to jedynie czysta formalność, dlatego nie ma takiej potrzeby. Dziękuję za informacje, jeżeli coś było by do uzgodnienia proszę dzwonić. Będę w swoim gabinecie.
-Dobrze, przynieść jak zawsze kawę parzoną z dodatkiem niewielkiej ilości pianki?
-Z chęcią, a ty co sobie życzysz?- tym razem Niall zwrócił się do mnie.
Czułam się niezręcznie gdy patrzyli tak na mnie wyczekująco.
-Emm wodę... po prostu wodę.- mruknęłam, spuszczając wzrok na swoje buty.
-Dobrze, w takim razie zaraz przyniosę.
-A i jeszcze jedno Ingrid. Czy ojciec jest jeszcze?- Niall zatrzymał szybko sekretarkę.
-Nie, wyszedł jakieś 15 minut temu.
Niall jedynie kiwnął głową, po czym ruszył w nieznanym mi kierunku. Nie chcąc zostać tu sama, poszłam za nim. Doszliśmy do końca korytarza gdy chwycił ostatnie drzwi na przeciw nas na których pisało ,, Niall Horan" .
Wszedł jak gdyby nic, nie patrząc na mnie ani razu. Gdy jednak tylko zamknęłam drzwi szybko odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
-To jest ta niespodzianka?
-Tak mała.- uśmiechnął się do mnie promiennie.
Chwycił mnie za rękę prowadząc w stronę ściany zbudowanej z samych okien.
-Wieczorem, gdy zachodzi słońce, widok stąd jest najpiękniejszy.-wyszeptał mi do ucha, gdy ja z wrażeniem przyglądałam się całemu miastu.
-To jest niesamowite.- wyszeptałam sama do siebie. Jednak Niall usłyszał i uśmiechnął się do mnie któryś już raz dzisiejszego dnia.
-Nic nie mówiłeś, że twój tata mieszka w Londynie.- zwróciłam się do niego po dłuższej ciszy.
-Bo nie pytałaś.- mruknął siadając przy biurku.
-To jest jego firma?- znów spytałam ciekawa.
-Tak, a ja jestem jej współwłaścicielem. Tata wolał być pewny, że po jego śmierci przejmę w pełni jego firmę, dlatego zrobił mnie jego prawą ręką.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.
-Czemu nic nie mówiłeś?
-Darcy, daj mi chwilę. Muszę wypełnić te papiery.- wskazał na stertę dokumentów.- Potem odpowiem na wszystkie twoje pytania.
-Dobrze.- powiedziałam cicho i usiadłam na kanapie przy ścianie czekając na swoją wodę.

__________________________________________________________________
Hej.
Na wstępie chciałam przeprosić za to, że tak długo nie wstawiałam tu żadnej notki. Po tym jak pod ostatnim rozdziałem nie pojawił się ani jeden komentarz uznałam, że nie ma sensu prowadzić dalej tego bloga. Nikt go nie czyta, a jeżeli nawet to czy napisanie komentarzu jest aż tak trudne? Nie musicie mieć konta, możecie anonimowo napisać opinię i nie ważne jaka ona by była. Nie wiem czy w ogóle czytanie moje informacje pod rozdziałami. Na prawdę, pisanie tego opowiadania jest trudne i dobijające z myślą, że nie ma nikogo kto by to docenił...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz