wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 34

Leciałam. Czułam to. Tylko, że nie w górę lecz w dół. Nie mogłam nic zrobić. Leciałam w przepaść, nie widziałam nic prócz otaczającej mnie czerni.
Moje włosy były powiewane przez zimny wiatr. Nagle poczułam mocne uderzenie w grunt.
Podparłam się na prawej ręce i rozejrzałam.
Stałam jak by w pomieszczeniu… Naprzeciw mnie znajdowały się obrazy. Nie mogłam do nich wejść, przy końca rozmazywały się.
Nie wiedziałam co mam zrobić, stałam przyglądając się każdemu z osobna.
-Witaj.- usłyszałam męski głos za sobą. Odwróciłam się, lecz nikogo tam nie zauważyłam .
Wróciłam wzrokiem przed siebie i wtedy oślepiło mnie jasne światło.
Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do tego, ujrzałam mężczyznę, a raczej chłopaka, na oko w moim wieku.
-Kim ty jesteś?- zapytałam odsuwając się o kilka kroków od niego.
-Jestem twoim aniołem stróżem.- zakpiłam na jego słowa –Nie musisz się mnie obawiać.
Jednak nie zrobiłam żadnego kroku do przodu.
Był to brunet, pokaleczony brunet. Miał piękne brązowe oczy, włosy ułożone w nie ładzie, ale pasowało mu to, a wręcz dodawało urody. Wysportowana sylwetka ciała i jedynie białe rurkowate spodnie. Posiadał wielkie skrzydła, które niestety były postrzępione i brudne.
-D..Dla czego masz tyle ran?- niepewnie podeszłam bliżej niego.
-Mam ich tyle samo ile ty. Jeśli ciebie boli, mnie również.
-Jeśli jesteś moim aniołem stróżem, to dlaczego nie obroniłeś mnie?
-To tak nie działa. My anioły jesteśmy zawsze, tam gdzie wy, jednak nie mamy tak wielkiej siły by wszystko przewidzieć, czasem jesteśmy bezradni i jedynie możemy przyjmować  ciosy.
-Tak jak ostatnio?
-Tak. Tak jak ostatnio. Byłem cały czas przy tobie, starałem się pomóc jednak nie dałem rady.- spuścił głowę.
Pod oczami miał widoczne podkrążenia ze zmęczenia i był mocno wychudzony.
-Co to?- wskazałam na obrazy przed nami.
-Posłuchaj…- spoważniał. – Musisz mnie teraz wysłuchać. Przed tobą chwila wyboru. To od Ciebie zależy, czy będziesz chciała wrócić tam.-wskazał na obraz chłopaków siedzących na szpitalnym korytarzu –Czy zostać z nami w niebie.
-Czy jest tu mama?- popatrzyłam na niego z nadzieją.
-Chodź.- wyciągnął rękę w moją stronę. Chwyciłam ją i razem podążyliśmy w obraz po lewej stronie.
Bez problemu przeszliśmy przez niego.
Czułam się jak bym chodziła po chmurach. Wszędzie chodzący ludzie na biało i ze skrzydłami .
Nie pasowałam tu. Ja, pokaleczona i obdarta, bez kszty godności…
Szliśmy dalej, ramie w ramię przed siebie.
Nagle przed oczami ukazałam mi się twarz tak bardzo ważnej dla mnie osoby.
Wyrwałam się z objęć anioła i podbiegłam do mamy, od razu się do niej tuląc.
-Kochanie, co ty tutaj robisz?- była zdziwiona i jednocześnie szczęśliwa.
-To ja Was zostawię.- powiedział chłopak i odszedł w nie znanym mi kierunku.
Mama siedziała na jednej ze skał na polanie. To było dla mnie bardzo dziwne. W pewnym momencie chmury się kończą i wyrasta trawa… Była ubrana w białą aż do stóp, piękną suknię. Włosy spadały kaskadami na jej ramiona i plecy. Była taka piękna.
-Kochanie posłuchaj mnie, ta decyzja w tym momencie należy do Ciebie, czy chcesz walczyć, czy być już tutaj.
-Chce…- przerwała mi.
-Nie. Naprawdę, przemyśl to ze dwa razy. Jesteś młoda, tyle życia przed tobą. Jeszcze założysz rodzinę, będziesz mieć kochającego męża i dzieci, piękny dom.-uśmiechnęła się. – A jeśli zostaniesz tu, nie ma dla Ciebie przyszłości. Tu jest spokój i cisza, co raczej nie jest dla Ciebie. Tu nic więcej się nie robi jak odpoczywa. Żyje się tu dalej, ale jako anioł. Tam na dole masz Harry’ego, Drake’a i innych. Oni też potrzebując Ciebie.
-Ale mamo, ja nie wiem.- powiedziałam rozpaczliwym głosem. –Nie wiem co dalej. Nie chce Cię stracić.-wyszeptałam ostatnie słowa.
-Myszko, zawsze gdy zaświeci słońce, przypomnij sobie o mnie, to ja będę oświecać Ci drogę, to ja będę patrzyła na Was.- uśmiechnęła się, a jej oraz mi po policzku spłynęły samotne łzy.
Nagle obraz zaczął się zamazywać.
~~Drake~~
Obudziłem się po operacji. Nikogo nie było na Sali, prócz mnie i pielęgniarki przy biurku.
Nogę miałem zabandażowaną, tak samo jak ramie które mi zszyli, a kule w nodze wyciągnęli.
Po chwili drzwi na Sali otworzyły się, a do pomieszczenia  wwieźli łóżko.
Potpieli do tego kogoś wiele kabelków. Co chwilę, lekarzy ubywało, aż wreszcie odeszli od tego łóżka wszyscy.
Popatrzyłem ciekawy na pacjenta, a wtedy mnie zszokował widok jaki miałem przed oczami. Była to moja mała Dars. Cała w siniakach i bandażach. Wyglądała okropnie.
Po chwili aparatury zaczęły piszczeć, a do Sali wbiegło kilku lekarzy i pielęgniarek, zasłaniając mi widok na brunetkę.
Mijały minuty, aż w końcu udało im się ją ustabilizować.
Bałem się o nią. Nie wybaczył bym sobie gdyby umarła.
Wtedy… gdy pozwoliłem jej samej wyjść. Był to wielki błąd z mojej strony. Jednak co ja mogłem poradzić.
Chciałem teraz usiąść przy jej łóżku i chwycić za dłoń. Mówić do niej i patrzeć jak się budzi. Jednak życie nie jest tak łatwe jak by się chciało.
Noga po chwili dało o sobie znać. Przywołałem pielęgniarkę siedzącą przy biurku.
Podała mi jakieś gówno, zwane lekami, które miały za zadanie mi pomóc.
~~Harry~~
-Panie doktorze.- zatrzymałem z tego co wiem, jej lekarza prowadzącego.- I co z nią?
-Kim pan dla niej jest?- spytał podejrzliwie.
-Jej bratem.
Popatrzył za mnie, zapewne spoglądając na resztę przyjaciół.
-W takim razie proszę za mną.
Szedłem długim korytarzem krok  w krok za nim. Aż w końcu znaleźliśmy się pod jego gabinetem.
-Proszę usiąść.- idąc do fotela za biurkiem, wskazał krzesło naprzeciw siebie.
Zrobiłem jak powiedział.
-No dobrze…
-Proszę przejść do konkretów.- przerwałem mu, na co on kiwnął głową na ,,Tak”.
-A więc pańska siostra… została zgwałcona wiele razy. Miała krwotok z dolnej parti ciała, z powodu wielu obrażeń w macicy. Przeszła operację. Została skaleczona ostrym narzędziem, który przebił się aż do żołądka. Jednak pomyślnie wszystko się udało. Ma wiele obrażeń powierzchniowych i głębokich, które zaszyliśmy oraz wstrząs mózgu.
Nie spodziewałem się, aż tak złego stanu Darcy. Nic nie powiedziałem. Jedynie przejechałem rękoma po twarzy wydychając powietrze z płuc.
-Czy… czy można do niej wejść?- lekarz pokiwał przecząco głową.
-No dobrze…. Dziękuję. Dowidzenia.- powiedziałem i wyszedłem z gabinetu przygnębiony.
~~Darcy~~
Znów spadałam, jednak teraz wiedziałam gdzie lecę.
Zakryłam twarz dłońmi, czekając na ból który miał mnie za raz ogarnąć.
Zderzyłam się z twardą ziemią, jednak nic mnie nie bolało.
Powoli podniosłam się, rozglądając do koła. Wokół mnie była bezwzględna nicość.
Jedynie krzaki, pojedyncze drzewa i wyschnięta trawa oraz przygrzewające słońce.
-Co ja tu robię?- wymamrotałam sama do siebie.
Może to sen-pomyślałam w myślach. Uszczypnęłam się raz…. Drugi…
Nic. Nic się nie stało. Nadal byłam tu gdzie teraz.
Usiadłam pod drzewem, opierając się o jego korę, a nogi podwijając aż pod brodę i owijając je rękami.
***
Tak naprawdę nie wiem ile czasu minęło od przybycia w to miejsce, ale psychicznie sama ze sobą toczę walkę we własnej głowie.
Dłużej nie wytrzymałam i wykrzyczałam.
-Chcę do ludzi na ziemi! Chcę do dupka Harry’ego, do Drake’a i do Alex!- krzyczałam ile sił w płucach.
Nagle ziemia pod nogami się rozstąpiła i nie mogąc nic zrobić, wpadłam w jej głębinę.

Zachłysnęłam się powietrzem, od razu siadając.

-Darcy?- usłyszałam z prawej strony głos Drake’a…
____________________________________________________________________
Hej mordki.
Zapewne nie każdy przeczyta to dziś ;p, no ale mam dla was rozdział dziś.
Pewnie zastanawiacie się dlaczego dziś? A nie w środę?
No właśnie, dziś :D, ponieważ jutro są już święta i mam dla was coś innego w planach, no ale  to ode mnie taki jak by hymmm prezent?
No nie wiem, ale bynajmniej sami dowiecie się jutro, jeżeli wejdziecie na tego o to bloga 24 grudnia o godz, 16 :)
Może nie wiele z was to zdziwi :D, no ale może chociaż umili jutrzejszą wigilię :)
Proszę Was, abyście komentowali bo niestety dojdzie do tego, że w końcu zawieszę bloga, a zapewne WY, jak i ja, tego nie chcecie :c
Może kogoś warto by więcej opisywać w opowiadaniu, a kogoś mniej...
Piszcze wszystko na co najdzie Wam ochota napisać.... :)
Do jutra :D moje ziomki
Ps.Przepraszam z góry na błędy :p







2 komentarze:

  1. Chujowe fest , ku*rwa blogerka od siedmiu boleści i na przeyszłość pisze się CrAzy Mofos a nie crEzy Mofos a w tłumaczeniu na polski to by było tak :
    Crezy Mofos - Crezy skurczybyki
    Crazy Mofos - szlone skurczybyki

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile razy mam pisać, że nie idzie na blogerze dać poprawnie!
    nie podoba się, nie czytaj....

    OdpowiedzUsuń