niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 33

-Co tu robisz?- zapytał Toretto.
-W sumie... to chciałam was odwiedzić.-uśmiechnęłam się sztucznie -ale przypomniałam sobie, że muszę już iść, więc do zobaczenia.-powiedziałam i wybiegłam.
Nie mam pojęcia, dlaczego  nic im nie powiedziałam. Bałam się konsekwencji.
Szybkim krokiem udałam się do auta, na tyły furgonetki.
-Gdzie towar?!-wydarł się jeden z porywaczy.
-Nie ma...-powiedziałam cicho i spuściłam głowę.
Odjechaliśmy z piskiem opon.
Po kilku minutach znów pojawiliśmy się pod budynkiem, które ja nazywam ZŁEM!
W szybkim tempie wysiedli z wozu i otworzyli tylnie drzwi.
Szarpneli mnie za włosy, prowadząc do budynku.
Razem ze mną weszli bez pukania do pokoju Dereca.
-I co mała, masz to o co Cię prosiłem?- podszedł do mnie powoli, a mężczyzna trzymający mnie za włosy, popchnął mnie na ziemię.
Zaprzeczyłam ruchem głowy, za co dostałam siarczystego plaskacza w policzek.
Chwycił mnie za ubrania, podnosząc.
-Powiedziałem Ci, że masz mi towar załatwić.- wysyczał przez zęby.
Jego oczy kipiały złością.
Rzucił mnie na ścianę, po której zjechałam z sykiem.
-Wstawaj!- kopnął mnie mocno w brzuch.
Powtórzył swój ruch gdy nie doczekał się z mojej strony żadnej reakcji.
Powolnym ruchem podniosłam się na równe nogi, podtrzymując się ściany.
Jednak po chwili zwalił mnie ponownie z nóg. Uderzał bez opamiętania. Skulona siedziałam oparta o ścianę, przyjmując kolejne ciosy.
Ból który przeżywałam był nie do zniesienia. Krzyczałam, a z oczu lały się łzy.
Na chwilę opamiętał się. Całe ciało bolało mnie przy najmniejszym ruchu.
-Nie poznaje Cię.-powiedziałam cicho, na co on zakpił sobie.
Na chwilę odsunął się ode mnie  i popatrzył, jednak po może 5 minutach, zgasił światło i wyszedł z pomieszczenia. Zostawiając mnie samą.

~~Drake~~
Siedziałem u siebie w domu. Byłem wyczerpany. Nie spałem przez dwa dni. Nie potrafię. Mam ciągłą nadzieję, że Darcy się odnajdzie, lecz z każdym nowym dniem, ta nadzieja co raz bardziej gaśnie. Wypala się...
Od porwania nie mam żadnych wieści.
Nagle usłyszałem dzwonek komórki, informujący o przychodzącym połączeniu.
Powolnym krokiem odebrałem.
-Tak słucham?- spytałem bez uczuciowo .
-Ciebie też miło widzieć Drake.- usłyszałem sarkastyczny głos Ernesta.
-Nie mam czasu...- już miałem się rozłączyć, jednak on mi przerwał.
-Zaczekaj!
-Co?
-Chyba wiem gdzie może być Darcy.- mogę się założyć, że się uśmiechał.

~~Darcy~~
Nie było go dłuższy czas.
Jednak w końcu to jego pokój, czemu się dziwię.
Wrócił...
Zaświecił światło, nie zwracał na mnie uwagi. Położył się na łóżku, zmęczony.
Coś go chyba zaniepokoiło, bo gwałtownie podniósł głowę, a wzrok powędrował na mnie.
-O jesteś tu jeszcze kotku.- w jego głosie można było usłyszeć lekkie zdziwienie, ale i ... radość?
Trudno stwierdzić.
Wstał i powolnym krokiem zbliżał się do mnie.
-Zabawimy się mała?- raczej stwierdził, niż zapytał, a mnie momentalnie na te słowa przeszedł dreszcz.
Chwycił mnie mocno za nadgarstek, ciągnąc za sobą.
Krzyknęłam z bólu, na co on zatrzymał się i popatrzył na mnie.
Wziął mnie na ręce, całując po szyki.
Wypuścił mnie na łóżko z którego próbowałam się wydostać. Jednak działania były dość nieudolne.
Zaczął mnie całować po dekolcie i odsłoniętych partiach ciała...

***

Minął tydzień, a ja powoli uświadamiam sobie, że nie wydostanę się z tego piekła.
Przychodzi w nocy, w dzień...
Wtedy gdy mu się uzna. Ale nie tylko on. Jego wspólnicy, robią tak samo. Często jeden po drugim.
Jestem nic nie wartą szmatą. Nienawidzę siebie i całego swojego ciała. Brzydzę się sobą.
Nie mogę się poruszać. Ręce mi zdrętwiały. Są one przywiązane za moją głową do ściany.
Tak, abym nie uciekła.
Mam wiele ran głębokich i tych mniej ważnych. Pieką mnie niemiłosiernie.
Oni mnie tu jednym słowem torturują. Nie mam siły  nawet się odezwać, a co dopiero krzyknąć. Z ledwością oddycham. Jednak wzrok ciągle jest skierowany w jedno i to samo miejsce.
Nie reaguję na ich słowa. Odpycham ich za każdym razem. Jestem zwykłą lalką, która oddycha i widzi. Nic po za tym.
Tego dnia przyszli do mnie już około 5 razy. Przestałam już liczyć...
Kolejny raz drzwi tego dnia otworzyły się, a przez nie do pomieszczenia wszedł Derec i kilku innych mężczyzn.
Bez jakichkolwiek ceregieli, jak by było to normą, zgwałcił mnie , tak po prostu.
Natomiast jego wspólnicy przyglądali się temu. Wyszedł ze mnie i popatrzył na mnie, dając jakiś znak mężczyzną.
Podeszli do mnie i zaczęli kopać, bić, spluwać na mnie.
Ból poczułam od razu.
-Jesteś suką...
-Nic nie wartą szmatą....
-Wstydził bym się takiej dziewczyny...
Wszystkie te słowa brałam głęboko do serca, mimo że nie okazywałam żadnych emocji.
Nagle poczułam przeszywający ból w okolicy brzucha, a po chwili obraz zaczął mi się rozmazywać. W myślach zaczęłam panikować, ponieważ nie wiedziałam co się dzieje. Próbowałam to opanować, jednak po chwili ciemność mnie pochłonęła.
~~Harry~~
Siedziałem w salonie, popijając piwo. Wszyscy od dwóch tygodni nie spali, szukali wszelakich poszlak  jej tajemniczego zniknięcia.
Tessa wyjechała, ponieważ razem z nią nie chcieliśmy niepotrzebnie martwić Emily.
Ten mały szkrab był jak kiedyś Dars.
-Mam!- do domu wbiegł uradowany Drake.
-Co?- zapytał Liam, odwracając wzrok od monitora komputera.
-Wiem gdzie jest Darcy.- uśmiechnął się i z widoczną ulgą wypuścił powietrze.
Każdy na słowa chłopaka odwrócił się.
-Ale skąd?- zapytałem podchodząc do niego.
-Dostałem numer od chłopaków z dilerki. Była u nich wczoraj. Obadali gdzie przebywa i za chwilę powinni być.
-Dobra, musimy najpierw zbadać teren, a potem atakujemy.- rozkazałem.
***
Gdy tylko na podjeździe pojawiły się dwa sportowe auta, wyszliśmy im naprzeciw.Przybiliśmy sobie sztamę i już po chwili jechaliśmy autostradą 150km/h i ciągle przyśpieszaliśmy.Zatrzymaliśmy się przed wskazanym miejscem.Tak jak myślałem, nic trudnego. Zero zabezpieczeń. Jakiś typowy amator…
Zanim przystąpiliśmy do akcji, omówiliśmy plan działania.No chłopcy zabawmy się w żywe GTA.- zaśmiałem się i zaczęliśmy strzelanine.
                                                                   ~~Drake~~
Wszystko szło według planu. Chłopaki osłaniali mnie i już po chwili znajdowałem się w budynku, który był jakąś na pozór  ruderą.
Nie wiedziałem gdzie tak naprawdę mam iść.
Nogi poprowadziły mnie aż do jakiś schodów. Ostrożnie zacząłem po nich schodzić, obawiając się wszystkiego.
Nikogo nie było podczas mojej drogi na dół. Gdy znajdowałem się już w piwnicy, zacząłem otwierać pierwsze z brzegu drewniane drzwi, które od razu zaskrzypiały.
Wszedłem pewnie do pomieszczenia i od razu miałem odruch by się wycofać.
Obok zakrwawionego ciała brunetki, stał Derec z pistoletem wymierzonym na mnie. Ja zrobiłem to samo, tylko, że na niego.
Popatrzyłem na dziewczynę, którą z ledwością poznałem. Wściekłość jaka mnie ogarnęła, była teraz punktem kulminacyjnym. Nie wahając się, wystrzeliłem, jednak on tak samo szybko zareagował.
Na szczęście dostałem w nogę. On starał się podnieść, niestety krwawiąca rana uniemożliwiała mu to.
Powoli zbliżałem się do niego i aby nie wstał, przytrzymałem nogą, kładąc ją na niego.
-Nie przeżyjesz skurwielu.-wysyczałem nad nim.
Ze swoich spodni wyciągnąłem komórkę i zadzwoniłem do Harry’ego.
(H-Harry  D-Drace)
H- Co jest?- w tle można było usłyszeć strzelanie z broni i  przeklinanie. Jednak w jednej sekundzie wszystko ucichło.
D- Znalazłem ją, ale nie uwierzysz kogo jeszcze…- zakpiłem, patrząc na chłopaka jak powoli umierał.
H- Gdzie jesteś?
D- Pierwsze drzwi w piwnicy.
Rozłączył się, a ja czekałem.
~~Harry~~
Nie mogłem uwierzyć, że Derec zrobił to, bo chciał się zemścić.
Wzięliśmy naszego zdrajcę do furgonetki. Jednak jak się okazało zanim wyszliśmy z wilgotnego pomieszczenia, miał na tyle siły, by się odwrócić i wystrzelić w Drake’a.
~~Drake~~
Pocisk utknął mi w ramieniu. Zostałem  tu sam z moją Darcy.
Przykucnąłem przy niej.
Każdy kto ją skrzywdził w najmniejszym stopniu, odpowie za to! Nie daruje nikomu!
Z trudem ściągnąłem z ramion moją skórzaną kurtkę i nałożyłem na  wychudzone ramiona dziewczyny.
Nie miała nic z ubrania, prócz bielizny i teraz już mojej kurtki.
Podniosłem ją. Była jak piórko.
Kuśtykając zaszedłem z nią, do jednego z aut.
Momentalnie ją oddałem Liamowi. Traciłem na siłach. Z trudnością łapałem oddech.
-Stary, chodź.- w moją stronę odezwał się Zayn, a następnie pomógł mi usiąść z przodu na siedzeniach.
Na tylnie siedzenia położono Darcy, a na miejscu kierowcy, usiadł Harry.

-Trzymajcie się.- odezwał się lokers, a ja powoli odpływałem.
_____________________________________________________________________________
Hej ziomki. :D
Wyrobiłam się. Nie mam opóźnień w dodawaniu ^^.
Ale zawiedliście mnie. Myślałam, że jakieś komentarze się pojawią, a tu zero :c.
Jeśli coś wam nie pasuje  w opowiadaniu, w stylu mojego pisania czy ogólnie w blogu, to piszczcie. Wyraźcie swoje opinie. Naprawdę one dają mi często do myślenia, do ulepszania bloga i opowiadania :D.
Dziś się nie rozpisuję, jesteśmy na półmetku opowiadania. Tak ten rozdział informuje, że jest to już połowa.
Liczę na to, że każdy kto czyta skomentuje. Do następnego mordki ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz