środa, 3 września 2014

Rozdział 27

Jednak jego cel nie był do końca dobry. Nic poważnego mi się nie stało, tylko mała rana po lekkim zderzeniu z kulą.
Brzdęk naboju upadającego na kafelki rozległ się z głośnym echem.
Nie warto było czekać na cud. Tu było trzeba działaś od zaraz.
Każda sekunda dłużej zwlekania, mogła mnie zabić.
Schowałam się w kuchni za wyspą.
Co chwilę zaglądałam czy przypadkiem nie idzie. Nie było go.
Czekałam 5 min. i nic.
-Gdzie jesteś?- zawołał.
Słyszałam odbijanie się butów od podłogi, które stawały się głośniejsze z każdym kolejnym krokiem.
-No nie bój się mnie.- zaśmiał się. - Co, nie ma braciszka to nie jesteś już taka cwana, co?- zaśmiał się.
Wiedziałam, że jest w kuchni.
Nagle wyskoczyłam zza lady i wystrzeliłam...

Jednak jak się okazało nie trafiłam. Z tego wszystkiego, tylko go rozwcieczyłam go tym posunięciem.
-Ty idiotko!- wrzasnął, aż się odsunęłam.
Nie zdążyłam uciec. Złapał mnie za gardło i zaczął dusić.
Jednak dosięgnęłam ręką do szuflady, którą po cichu otworzyłam, wyjmując z niej  młotek do mięsa.
Przywaliłam mu kilka razu, aż zgiął się w pół. Jednak nie dawał za wygraną.
Gdy miałam kilka sekund przewagi, uciekłam do ogrodu i schowałam się w krzakach.
Z tej perspektywy widziałam wszystko. On wyleciał na pole i zaczął się rozglądać.
Chciałam strzelić, ale niech go szlak!
Do cho*ery z tym pistoletem. Harry mógł by go załadować raz do pełna!
Nagle siedząc w tych krzaczorach... naszedł mnie pomysł.
Gdy on był na przodzie domu, ja szybko podleciałam po wąż ogrodowy. Zahaczając go o niektóre drzewa.
Znów schowałam się w krzakach i gdy wrócił pociągnęłam mocniej za szlauf. Zahaczając o jego nogę. Gdy się przewrócił przybiegłam i nie wiem dlaczego próbowałam wystrzelić z pistoletu co o dziwo udało mi się.
Kula z impetem przebiła skórę.
Już miałam iść do domu  żeby zadzwonić po Harry'ego gdy poczułam niewyobrażalny ból w nodze i w ramieniu. Odwróciłam się, zauważając, że tamten mężczyzna się nie rusza, jednak jego ręka wyciągnięta jest w moim kierunku i trzyma w niej pistolet.
Upadłam na kolana, trzymając się lewą ręką za prawe ramie.
Cały świat zaczął wirować. Usłyszałam jakieś głosy i bezwładnie opadłam na ziemie.

~~Harry~~
 Widzieliśmy całe zdarzenie przez kamery zamontowane w domu.
Darcy nie źle sobie z nim poradziła. Chodź kilka razy zamierzaliśmy zainterweniować.
Jednak gdy usłyszeliśmy kilka razy strzały i zobaczyliśmy Darcy klęczącą do kamery tyłem z głową opuszczoną, od razu wybiegłem z kryjówki.
Teraz leżała na zimnej podłodze  na tarasie.
-Darcy!- uklęknąłem obok niej, biorąc jej ciało na ręce.
Miała zamknięte oczy.
-Harry!- ze schodów zbiegli chłopaki.
-Co z nią?- zapytał Niall.
Położyłem ją na kanapie, a Zayn poszedł sprawdzić co z mężczyzną.
-Nie żyje.- stwierdził.
-Ok. To zajmijcie się ciałem.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Darcy była blada, a z ran sączyła się krew.
Szybko zadzwoniłem po Tesse.
***
-Co się stało? Harry, aż tak pilne?!-wbiegła do domu.
-Tak!
Popatrzyła na Darcy leżącą bezwładnie.
-Co się jej stało?
-Została poszczelona.

Zaniosłem ją do jej pokoju, po czym też weszła Tessa i kazała mi się z tam tąd wynosić.
Na szczęście, jak się okazało kule daleko się nie zagnieździły więc bezproblemowo mogła je wyciągnąć. Darcy na chwilę się obudziła, jednak Tessa podała jej jakieś leki by przespała ból.
Bo po jej przebudzeniu, po całym domu rozniósł się krzyk.To była chwilowa akcja.

Byłem spokojny o Darcy, gdy moja Tesska była przy niej.
Siedzieliśmy już  z chłopakami w salonie. Spokojni i utwierdzeni w tym, że muszę przeszkolić Dai. Gdy po jakiś 20 a może 30 minutach, rozległ się krzyk.
Była to na pewno szatynka.
Od razu wbiegłem na górę i w tempie natychmiastowym znalazłem się w pokoju Dars.
Była zapłakana i siedziała dławiąc się łzami.
Tessa, próbowała ją uspokoić zarówno poszukując czegoś w torbie.
Przytuliłem siostrę do siebie i zacząłem kołysać nami na boki, jednak i to nie pomagało.
Nagle zaczęła się uspokajać. Popatrzyłem na nią. Jej powieki powoli się zamykały, kiedy zauważyłem wbitą igłę w jej lewą rękę.

~~Darcy~~

Czułam się do dupy. A dopiero co otworzyłam powieki.
Wszystko mnie bolało. Chciałam ruszyć prawą ręką, by poprawić jeden z kosmyków spadających na moje czoło, jednak ból który ogarnął moje ramie nie pozwolił mi na to.
Lekko podniosłam głowę, dostrzegając, że mam zabandażowane całe ramie. Odkryłam kołdrę, zauważając też na lewej nodze bandaż.
Dlaczego? Co się stało?
Zmarszczyłam  brwi, podczas gdy myślałam co robiłam wcześniej.
Czarna dziura zastąpiła się przetrwaniem, podczas kiedy jakiś koleś próbował mnie zabić.

Nagle usłyszałam powolne otwieranie się drzwi, przez które zajrzał .... Harrry.
-Hej. Jak się czujesz?
-Do dupy.- spławiłam jego pytanie.
Od kiedy pamiętam, to nie przejmował się mną. Było mu to obojętne.

***
-Daj mi w końcu spokój!- miałam dość jego natręctwa.
Chodził za mną w każdy możliwy kont domu, namawiając do tego bym go wysłuchała.
Wiem, że szedł za mną. Po mimo, że był cicho wyczułam, że stoi tam.
Chciałam zrobić kolejny krok z utrudnieniem, jednak powstrzymałam się i odwróciłam.
-No czego chcesz?- syknęłam.
-Chodź.- weszliśmy do JEGO zabronionego pokoju.
Usiadłam na sofie, na przeciw mnie znajdował się mały stoliczek.
Obok drzwi. Ściany pomalowane na kolor bordowy i wielkie czarne biurko oraz fotek na przeciw stoliczka.
On zrobił to samo.
 -No  to tak.- wyciągnął zza kieszeni pistolet.- Muszę Cię przeszkolić do zadań specjalnych. Ten gość to był test sprawdzający twoje umiejętności.
-Co k*rwa?! Dałeś mnie poszczelić?!- momentalnie wstałam.
-Darcy, spokojnie.
Po kilku minutach usiadłam ponownie.
-Teraz muszę nauczyć Cię rozładować i załadować broń...
Nie zważałam na dalszą jego gadanine. Wzięłam pistolet do ręki zaczęłam po kolei  odkładać na stół poszczególne części.
Był zszokowany. Ale jednak jeszcze bardziej, gdy ponownie go złożyłam.
-Kiedy ty?
-Nie wnikaj.- uśmiechnęłam się i wstałam do wyjścia.

Nie chciałam przesiedzieć reszty dnia w domu.
Chciałam dotlenić się, świeżym powietrzem.
Co na pewno dobrze mi zrobi.
Idąc jedną z mniej ruchliwych dróżek dotarłam prosto  do parku. Usiadłam na pobliskiej ławczce z ktorej można było obserwować cały park.
Oglądałam z ciekawością bawiące się dzieci lub też przytulone do siebie pary idące i gadające pewnie o malo istotnych sprawach. Tylko jedno ich interesowało, a to, że mają siebie.
Ja jednak nie mam tego szczęścia i jestem sama, Gdy myślałam, ze coś z tego może  być, dowiaduję się, że nawet nie byliśmy przyjaciółmi.
Dalej oglądałam cały park, gdy dostrzegłam dwie bardzo znajome mi osoby.
Była to Taylor i Drake śmiejący się i siedzący na przeciw mnie. Jakieś kilka metrów ode mnie.
Gdy jednak chlopak odwrócił wzrok nie dbale przed siebie, zauważył mnie.. siedzącą samom.
On bez niczego, tak obojętnie wstał.
Podchodząc do mnie.
Następnie usiadł obok mnie, na co ja szybko przesunęłam się jak najdalej niego.
Bałam się go. Kto wie co jeszcze jest zdolny mi wyrządzić.

____________________________________________________________________
Cześć i czołem.
No i mamy kolejny rozdział i przyznaję, że mi wybaczycie takie bleee rozdział.
No nic. Znów szkoła niestety. Do której klasy teraz chodzicie?
Nie mam jakiś wielkich wiadomości do przekazania. Wszystkie informacje są na bieżonco aktualizowane u góry strony, po lewej stronie ;)
Więc... miłej nauki.
Samo w to nie wieże, ale wam życzę by lekcje były na lajcie :D
No więc do następnego.
Licze na was! Moi drodzy. Wiem, że dacie radę! przynajmniej 4 ploseee :3
widzimy się w następną środę paa ;*

2 komentarze:

  1. Hej fajny rozdział jak zwykle. Moim zdaniem niczego mu nie brakuje. Teraz jestem w 1 klasie gimnazjum. Dzięki że życzysz mi miłej nauki oczywiście wzajemnie. Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział *,* kocham takie akcje z bronią i wgl. No to będzie się działo. Nasza mała Darcy jak się okazało jest niezłą mafiozą hahah.
    Także ten... Ja jestem w 2 gimbazie ^.^ Nauka nie może być miła, ale dobrych ocen życzę ;-)

    OdpowiedzUsuń