poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 21

Otworzyłam oczy i zobaczyłam obok siebie Tesse, a obok niej Harry'ego.
Przyglądali mi się.
Myśleli, że coś powiem czy jak?
Nie mam takiego zamiaru. Głowa boli mnie tak, jak by miała za chwilę wybuchnąć.
Tessa  musiała to zauważyć, bo poszła na dół,a po chwili wróciła z butelką wody i jakimiś tabletkami.
-Weź je.- odezwała się, a ja od razu je połknęłam.
Pomogły...
Dziewczyna wyszła, został tylko Harry.
-Pomogły?- spytał siadając na łóżku.
-Yhym.
-No i co? Było trzeba się wcześniej faszerować tymi narkotykami?
-Tak.- syknęłam w jego stronę po czym wstałam i zabrałam jakieś ubrania z szafy i zostawiłam ''braciszka'' samego.
Przebrałam się i gdy wychodziłam akurat z łazienki usłyszałam otwierane drzwi, a potem krótką rozmowę.
-Darcy!- wrzasneła z dołu Tessa.
Chciałam pobiec na dół, ale ręka Hazzy uniemożliwiła mi to.
-Co robisz?- syknęłam.
-Nie uprzedziłaś mnie, że ktoś przyjdzie.
-Nie jesteś nikim kogo będę słuchać, informować i tym podobne.
Puścił mnie.
Dobrze wiedział, że dalsza rozmowa prowadziła by nas w tą same pytanie i tą samą odpowiedź.
-Hej!- powiedzieliśmy w tym samym czasie z chłopakiem, na co się zaśmialiśmy.
-Chodź.- pociągnęłam za sobą bruneta do mojego pokoju.

***
-Mike.... za dużo wiedzy, za dużo literek i cyferek.... mózg mi się przegrzewa.- jęknęłam, kładąc  głowe na biurku.
-Daj spokój Dars...- chwila, chwila, czy on właśnie nazwał mnie Dars?! Tylko Drake mnie tak nazywa, czasem sporadycznie znajdą się osoby, które tak powiedzą....nie, nie... Darcy, uspokój się... Drake to przyszłość. To zwykły kryminalista ....
-No dobra, ale jaką mam pewność, że umiesz?
-Mike, daj spokój wszystkie te tematy przerobiliśmy chyba z siedem razy... jak nie wierzysz to przepytaj...

***
-No dobra.
-Ha! Miałam racje!- zaczęłam odstawiać taniec szczęścia.
Mało mam takich osób przy których mogę być wyluzowaną Dars....
Jednym z tych osób jest Mike.
Chłopak dziwnie na mnie patrzył, ale potem dołączył się. Śmialiśmy się przy tym jak opętani.
<przykład tańca>
W końcu upadliśmy na mięciutki dywan.
-Wyszłaś dziś wcześniej ze szkoły?- spytał.
Chyba naprawdę nic nie wiedział.
-Tak.
-Dlaczego? Źle się poczułaś?- zaniepokoił się.
-Nie... znaczy tak.. nie wiem.
-Darcy....
-No bo.. bo straciłam jak by przytomność i Harry przywiózł mnie do domu.
-Biedactwo ty moje.- zaśmiał się i przytulił do siebie, na co się zaśmiałam.
-Ale nic mi już nie jest.
-Na pewno ?
-Tak, tak... tylko...
-Tylko co?
-Mike, ja... nie chcę już byś ze mną rozmawiał czy mi pomagał.
-Dlaczego?
-Po prostu nie chcę.
-Aha. Zadurza samoocena.
-Nie...
-No właśnie widzę.
Szybko odepchnął mnie od siebie i wyszedł. Po prostu  wyszedł. Bez pożegnania.
W tym samym czasie dostałam jakiegoś sms. Był on napisany z zastrzeżonego numeru.
,,Jeśli jeszcze raz zbliżysz się do mojego chłopaka to  pożałujesz tego. Jeśli ci mało .... dziwko idź do burdelu, a jeśli nie posłuchasz mnie to załatwimy to inaczej...''
Nie boję się żadnych szmat. Sama umiem się obronić, nie potrzebuję nikogo. A to wszystko przez Mike. Oczywiście, że chciałam bym spędzać z nim więcej czasu ale wolę nic na temat bójki nie mówić. Tak będzie lepiej.
Zeszłam na dół... cicho. Jedyne źródło światła, było w kuchni. Poszłam tam, ale nikogo nie było. Popatrzyłam na wszystkie kluczki Harrego. Nie  było dwóch.
Wzięłam z wieszaka bluzę i poszłam na miasto. Za nie całe dwa tygodnie wakacje, z czego z jednej strony cieszę się, a z drugiej obawiam.
Skąd mam wiedzieć co wymyśli lokaty.
Szłam sobie, już ciemnymi uliczkami Holmes Chapel. Nie przeszkadzało mi to. A wręcz przeciwnie, było tak cicho i zero ludzi.
W domach sporadycznie zaświecone światło, co dawało mi znak, że powinnam się wrócić. Jednak coś mi mówiło bym szła dalej.
Jednak to co zobaczyłam później, kompletnie nie wiedziałam co zrobić i co mam o tym myśleć.
Szłam sobie dalej, a z oddali słyszałam kilka głosów.
Zaciekawiło mnie to, dlatego przyśpieszyłam kroku.
Znajdowała się tam ciemna alejka. To właśnie z niej słychać było głosy.
Najciszej  jak umiałam szłam w głąb ciemności. Oczy przystosowały się do ciemności i zobaczyłam....
Tesse, która trzymała pistolet wycelowany w jakiegoś kolesia.
W końcu wystrzeliła, a człowiek zaczął krwawić.
Chciałam krzyknąć, jednak kogoś szorstka ręka uniemożliwiła mi to.
-Szefie, mam kogoś dla pana.
-Kto?- usłyszałam  w oddali.
-Dziewczyna.
-Dawaj mi ją tu.
Szarpnął mną tak, że wlókł mnie za sobą.
Popchał mnie do przodu, na co ja nie dałam   rady utżymać równowagi i upadłam na kolana.
Poczułam, że osoba stojąc przede mną  kucnęła, po czym podniosła mój podbródek wyżej.
Popatrzyłam swoimi szklanymi już oczami na osobę przede mną.
-Kurwa!-wrzasnął odpychając mnie.- Czy ty nie wiesz jak wygląda moja siostra?!- wrzasnął na tgo co mnie porwał.
-No.. no wiem.- za jąkał się tamten.
-To popatrz na nią!- rozkazał.
Jednak mnie już tam nie było.
Biegłam ile sił w nogach. Na szczęście  moja kondycja nie jest najgorsza.
Nie wiem na dal kim byli ci ludzie. Nie patrzyłam im w twarze, jedynie rozpoznałam Tesse.
Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek, na co momentalnie odwróciłam się.
Zaczęłam się szarpać i wrzeszczeć.
Jednak on nie puszczał. W końcu uspokoiłam się i zobaczyłam przed sobą Harry'ego.
-Co.. co ty tu...-jąkałam się, jednak on mi przerwał.
-Darcy, przepraszam, że musiałaś to widzieć .
Mimo tego co mi zrobił, potrzebowałam teraz kogoś, kto mnie po prostu przytuli.
I też tak zrobiłam.
Nie pytał mnie dlaczego, po prostu  przytulił i nie puszczał.
Ale zaraz, zaraz... ,,-Czy wiesz jak wygląda moja siostra?!''.
 Co?! Czyli Harry... to ten szef?
Niee... to jakiś głupi żart prawda?
Gładził moje włosy, z zamiarem uspokojenia mnie.
-Chodź, odwiozę Cię.
Zaprowadził mnie kilka przecznic od tego miejsca, aż dotarliśmy do jego samochodu.
Usiadłam jako pasażer, z przodu....
Jechaliśmy przez cały czas w ciszy.
Nie chciałam rozmawiać, teraz z nikim. Chciałam być sama.
Gdy podjechaliśmy na podjazd, do Hazzy ktoś zadzwonił. Bez żadnego słowa wyszłam z auta i pokierowałam się do domu.
Samochód odjechał, dając mi tym samym czas na mój plan.
Wbiegłam do domu i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Rozsypałam kilka książek oraz kartek. Ciuchy także. Wyciągnęłam z szafki sztuczną krew.
Tak, to nienormalne by trzymać taką krew w domu, ale potrzebna mi była nie dawno do szkoły na biologie.
Rozlałam ją po pokoju i małe kropeczki pozostawiając drużkę aż do salonu gdzie wzięłam ostry nóż i zrobiłam wielką plamę, a wśród niej ostrze.
Woreczek po cieczy wywaliłem do kosza. Zabrałam swoją torbę i wyszłam z domu.
___________________________________________________________________
Hej Wam :3
Pisałam, żebyście wpadali od czasu do czasu na bloga i patrzyli czy nie ma nowego rozdziału, ale już jest! :3
No nic... podam Wam, jeszcze jeden kontakt do mnie--->tt
Jak mijają wam wakacje? Jest ktoś może z Łeby? Albo pojedzie do niej?
No nic, do następnego, a teraz komentujemy... robimy spam komentarzami :3
Ps, wybaczcie, za błędy ZNÓW, ale nie daję rady by je poprawić... wakacje hah no doba.. pa ::*


1 komentarz: