piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 46 ,,Każdy się zmienia"

W jego oczach panował istny  chaos emocji. Widziałam jak walczy sam ze sobą, trzymając moją rękę. Nie wiem dlaczego tu przyjechałam, to był impuls. Może gdybym nie pojawiła się w tamtej chwili nad basenem, teraz pewnie bym tańczyła na swojej imprezie urodzinowej. Oczywiście ja musiałam tak jak zawsze postąpić odwrotnie i wyróżnić się od  innych. Nie żałuję tego iż tu jestem, cieszę się  z tego, ponieważ to na wyścigach połowa mojego życia była oparta.
-Co ty tu robisz?- wysyczał, nie ściągając wzroku ze mnie, przez co czułam się niekomfortowo.
-Styles, daj jej spokój.- Don odciągnął go ode mnie, a oczy Harrego nagle złagodniały.
-Porozmawiamy po wyścigu ale już sami.- to brzmiało jak groźba wypowiedziana do mnie. Pokręciłam głową i odwróciłam się na pięcie odchodząc od jego bandy. Podeszłam do samochodu którym będę dziś jechać. To cacko było dla mnie idealne, aż trudno było mi w to uwierzyć, że to ja go będę prowadzić.
Usiadłam na miejscu kierowcy, a obok pojawił się Brean.
-Pamiętaj, żeby podtlenek włączyć w połowie trasy, no chyba, że bardzo cię wyprzedzi.- zaśmiał się i poklepał maskę odchodząc. Wypuściłam powietrze z płuc, koncentrując się na wyścigu. Popatrzyłam na kierowców praktycznie z każdym nawiązując kontakt wzrokowy chodź na chwilę. Byłam ciekawa kogo wystawił Harry i na odpowiedź nie musiałam czekać długo bo już po chwili obok mojego auta zatrzymała się czarno żółta Mazda RX-7, a za kierownicą siedział Malik. Wiele razy widziałam Zayn'a jak ćwiczył przed rajdami i muszę powiedzieć z ciężką ręką na sercu, że były momenty w których jeździł lepiej ode mnie, a ja tylko siedziałam na schodkach przed domem i jedynie się przyglądałam. Przełknęłam gulę stojącą w gardle i chwyciłam mocno kierownicę. Na linię startu wyszła skąpo ubrana kobieta.
-Gotowi... do startu........ START!- krzyknęła, a silniki wydały z siebie jeden głośny odgłos gotowych do boju. Dżypies kierował mnie po dość nie typowym terenie. Nikt nie blokował ruchu ulicznego, przez co mieliśmy małe pole do popisu i wiele przeszkód zwanymi autami. Moja noga  w pełni naciskała pedał gazu i ani na chwilę nie zwalniała. W szybkim tempie prześcignęłam trzech rywali i jechałam łeb w łeb z Zaynem.
-Zmiana trasy, zmiana trasy...- dżypies pokazał mi nową trasę, szybko zrobiłam drift odwracając auto o 180 stopni przez co jechałam pod prąd .
-O shit!- walnęłam pięściami w kierownicę manewrując między samochodami.
-Za ...5 mil będziesz u celu.- usłyszałam głos kobiety. Malik przywalił w moje auto, powodując że zepchnął mnie na pobliskie auto jadące teraz wprost na mnie. Szybko zahamowałam, starając się wymanewrować i nie spowodować kolizji. Zasrany Malik, zapłaci mi za to! W ostatniej chwili wyminęłam przeszkodę, ale po kilku sekundach za sobą usłyszałam głośny huk. Gdy popatrzyłam  w wsteczne lusterko zobaczyłam stojące w ogniu samochody. Starałam się tym nie przejmować. Przyśpieszyłam, zjeżdżając na prawidłowy pas. Kilka metrów przede mną jechał Zayn i tylko on dzielił mnie od wygranej. Droga do końca miała być już prosta, więc dodałam gazu przyśpieszając dzięki temu jadąc na równi z mulatem. On jednak nie dawał za wygraną i ponownie zaczął uderzać swoim samochodem o mój. Byłam na niego wściekła ale musiałam skupić się na drodze. Starałam się nie zwracać na niego uwagi. Przed nami zaczął podnosić się most, więc na mojej twarzy pojawił się uśmieszek. Gdy on ponownie chciał uderzyć we mnie, ja przyśpieszyłam na tyle ile mogłam Widziałam jak uderza o barierki. Zaśmiałam się kpiąco i pośpiesznie nacisnęłam podtlenek azotu, który wepchał mnie w siedzenie. Już kilka metrów dzieliło mnie od mostu, aż w pewnym momencie przestałam oddychać. Patrzyłam jak wszystko dzieje się w zawrotnym tempie. Dojechałam na linie mety, a wiele zebranych ludzi zaczęło wiwatować i podbiegać do mojego auta. Drzwi się otworzyły, a w nich zobaczyłam Jeak'a. Podał mi rękę, pomagając wysiąść z samochodu.
-Brawo młoda.- cmoknął mnie w czoło, na co zaśmiałam się odpychając od niego.
Wiele osób mi gratulowało, a ja starałam się być dla każdego chodź po części miła. Gdy już wydostaliśmy się z tłumu pierwsze co zobaczyłam to grupka stojących ludzi przy sportowych autach i wymieniających się gotówką. To Stiven, jeden z dobrych mechaników naszych samochodów dawał pieniądze Donowi.
-Hej.- podeszłam do nich uśmiechnięta. Don objął mnie potężnym ramieniem patrząc na Stiv'a z cwaniackim uśmieszkiem wyższości.
-Warto było Cię wystawić. Masz.- podał mi dużą pulę pieniędzy.
-Lubię robić z tobą interesy, dzięki.- cmoknęłam go w policzek, po czym pożegnałam się z nimi podchodząc do Jak'a informując go, że możemy iść.
-Nie uwierzysz ale mina Harrego po tym jak jego auta nie było w garażu była bezcenna.- parsknął śmiechem obejmując mnie ramieniem.
-W to nie wątpię ale teraz muszę się z nim zmierzyć.
-Nie no teraz to masz przerąbane u niego. Nie dość, że zajebałaś mu auto to wygrałaś z jego wspólnikiem. No brawo mała, ty to umiesz władować się w kłopoty.
Nie musiałam długo szukać mojego brata, ponieważ on sam wyszedł mi na przeciw.
-Chodź.- szarpnął mnie za rękę, ciągnąc za sobą między garaże gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał w rozmowie.
-No to  czego chcesz?- powiedziałam obojętnie, bo tak szczerze to mam gdzieś co mi powie.
-Masz to pieprzone 18 lat i wydaje Ci się, że jesteś pełnoletnia?!- wybuchnął złością tak nagle, że aż wzdrygnęłam się z tego powodu.
-No pewnie.- uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Przestań się tak kurewsko śmiać! Oddawaj mi klucze do mojego auta i jak wrócę do domu nie chce Cię w nim widzieć. Mam Cię dość, nie obchodzi mnie gdzie pójdziesz, a idź w cholerę ale jak najdalej ode mnie.- po tych słowach odwrócił się na pięcie i zaczął iść w stronę auta. Podbiegłam do niego i odwróciłam w swoją stronę.
-Co ty gadasz?! Jesteś porąbany! Jakoś nigdy nie interesowało cię to ani nie przeszkadzało jak kiedyś się ścigałam!
-Może i nie, ale każdy się zmienia. Jesteś moją siostrą do cholery!- krzyknął, a ja przełknęłam gulę stojącą w gardle. Nie umiałam oderwać od niego wzroku, to co powiedział było tak dziwne, że aż niewiarygodne.
-Ja chcę żyć tak jak kiedyś. Zrozum, że każdego dnia boję się, że moje myśli zwyciężą nade mną i stoczę się, a wtedy niezostanie ze mnie nic. Dzisiejszy wyścig dał mi wiele i siłę której przez długi czas mi brakowało. Pamiętasz jak kiedyś chciałeś mnie uczyć jak strzelać i jak się bronić?- powiedziałam na jednym wdechu. Mimo jaki jest on nadal jest i będzie moim bratem. Tylko on pozostał mi z rodziny i nie mogę pozwolić by i jego stracić. Wiem, że jest nieobliczalny ale nie ma ryzyka nie ma zabawy.
 Nic nie odpowiedział, jedynie kiwnął głową na ,,Tak".
-Jeśli chcesz, to możesz mnie dalej trenować. - nie byłam pewna tych słów ale raz się żyje.
-Wracajmy.- ominął ten temat jak gdyby nie usłyszał tego co przed chwilą wypowiedziałam.
Szłam za nim do auta podarowanego przez Briana i Dona.
-To kto weźmie mustanga?- zapytałam zanim wsiadłam do wozu.
-Louis.- kiwnęłam, że rozumiem po czym zamknęłam drzwi od samochodu i włączyłam silnik, który wydał piękną muzykę dla mych uszu.
_____________________________________________________________________________
Hej mordeczki :)
Oddaję w wasze ręce ten o to rozdział. Teraz spodziewajcie się więcej scen akcji bo właśnie takie to opowiadanie m być :3. Także no dziś dużo działo się w temacie wyścigu. Jednak skoro Darcy ma wrócić do dawnego życia musiał być tego wszystkiego wstęp. Jesteśmy po za połową opowiadania i za nie długi okres czasu będzie jego koniec :p Także no to komentujcie, obserwujcie by dowiadywać się o nowych rozdziałach i do zobaczenia :)

1 komentarz:

  1. Ja chce żeby oni byli "normalnym" rodzenstwem xD
    Ps. Rozdzial zaje**sty
    BaKi

    OdpowiedzUsuń