piątek, 6 marca 2015

Rozdział 38 cz.I

Darcy i Harry.
Tak bardzo mi przykro, że nie będę mogła patrzeć na swoje wnuki, pomagać Wam w wielu problemach i pocieszać.
Piszę z wielkim żalem, że to wszystko za nie długi czas zakończy się i zapomnicie o mnie.
Nigdy nie mówiłam Wam o moich problemach. Musicie mnie zrozumieć, taka była moja wola. Nie chciałam  nic mówić o mojej chorobie. Widziałam jak każde z was żyje własnym życiem.
Byłam chora na  raka. Na szczęście nie musieliście mnie oglądać jak cierpię. Wiem, że umrę dość szybko. Słyszałam, że lekarze dają mi nie więcej niż kilka tygodni. Wiele razy chciałam o tym porozmawiać, ale brakowało mi odwagi by wydusić to z siebie. Możliwe, że stchórzylam pisząc jedynie list i odchodząc od was bez słowa wytłumaczenia. Boję się tego bardzo, ale wiem, że będę mogła nad Wami czuwać tam w górze. Mam jeszcze dla was osobne listy, które chce byście przeczytali wspólnie. Wiem, że nigdy za sobą nie przepadaliście, ale prawda może się okazać bardzo szokująca. Chciałam bym, abyście potem te listy przeczytali sobie nawzajem. 
Kocham Was najmocniej na świecie. 
Wasza mama.

Nie wieżę w to, że mama wszystko wiedziała i nic nam nie powiedziała. Jak mogłam być tak ślepa, by nie zauważyć co się z nią dzieje?!
Czuję się temu winna, może gdybym zareagowała w jakiś sposób. Dziś mama była by wśród żywych?!
O jakie listy jeszcze jej chodziło? Znalazłam jedynie ten list i nic więcej.
Nie chciałam go szukać teraz, gdy szkło leży na dywanie.
Kilka łez wypłynęło z oczu prosto na rozgrzane policzki.
Wszystkie problemy kumulują się w jednym czasie, tak jak by się zmówiły przeciw mnie.
Powoli wstałam z podłogi chcąc się dostać na drugi koniec salonu.
Chciałam się położyć i zasnąć na bardzo długo. Tylko w śnie mogłam kontrolować co będzie się dalej działo.
Postanowiłam przeskoczyć niewielką odległość. Jednak nie powiodło się tak jak bym tego chciała.
Skoczyłam prosto na wielki odłamek szkła, na co krzyknęłam z bólu.
Dokuśtykałam do sofy i ostrożnie zaczęłam wyjmować szkło.
Wbił się za mocno by mogłam go wyjąć. Patrzyłam bezradnie na spływającą krew, a wściekłość ogarniała mnie co raz bardziej.
Chciałam wykrzyczeć całemu światu jak bardzo go nienawidzę.
Zaczęłam jednak bezradnie walić pięściami o bezgłowie sofy.

~~Tessa~~
Wróciłam do  domu Harr'ego.
Było w nim dziwnie cicho. Weszłam w głąb willi.
-Harry?
Nikt mi nie odpowiedział, jedynie cisza.
-Darcy?
i znów to samo. Wchodziłam do pokoi po kolei, jednak w żadnym z nich nie znalazłam żywej duszy.
Przystanęłam  przed pokojem spotkań gangu Hazzy.
Słyszałam za nimi głosy, więc bez uprzedzenia weszłam do niego.
-Tessa!- ryknął na mnie potężny głos chłopaka.
Podszedł do mnie i wyprowadził za ramię z pomieszczenia na korytarz.
-Miałaś tam nie wchodzić.- wskazał na miejsce z którego właśnie wyszliśmy.
-Gdzie jest Darcy?
-Nie wiem gdzieś polazła ta żmija.
-Harry czy ty siebie słyszysz?! Od kiedy stałeś się taki nieodpowiedzialny?! Co musiało by się stać byś zrozumiał jak postępujesz nie fair wobec niej?!
-Zamknij się! Irytujesz mnie!- wrzasnął i zatrzasnął za sobą drzwi.

~~Drake~~
Razem z Jakem, Jacobem, Oliverem  i resztą osób pracujących u nas sprawdzaliśmy i podrasowywaliśmy nasze auta do wyścigu, który ma się odbyć jutro.
Siedziałem pod autem zamontowując tłumik , gdy nagle usłyszałem swój telefon.
Wyszedłem z pod czterech kółek i odebrałem. Było dobrze po 2 w nocy, więc zdziwił mnie fakt, że ktoś do mnie jeszcze o tej porze dzwonił.
(T-Tessa D-Drake)
D-Hallo?
T-Drake?
D-Tessa, co się stało?
T-Nie mogę znaleźć Darcy.
D-Jak to?
T-Proszę, pomóż mi bo na Harr'ego nie mam co liczyć.
D-Spokojnie, znajdzie się. Poszukam w jej ulubionych miejscach i dam Ci znać. Siedź w domu gdyby wróciła.
T-Jasne, pa.
Rozłączyła się, a ja wziąłem swoją skórzaną kurtkę i kluczyki od motoru.
-Gdzie idziesz?- powiedział Jacob, zwracając tym  samym uwagę wszystkich na mnie.
-Muszę znaleźć Darcy.
-Co?- podszedł do mnie Jake.
-Znikła. Mogło się jej coś stać.
-Jedziemy z tobą.
-Nie. Dam wam znać, jak się znajdzie, a wy podrasujcie do tego czasu auta.-powiedziałem na odchodne i już za chwilę jechałem 120 km/h główną drogą.
Nie miałem pojęcia gdzie zacząć jej poszukiwanie. Zajechałem nad jezioro ale nie było po niej ani śladu. Wracałem okrężną drogą. Między jednorodzinnymi domami i tym jednym szczególnym.
Świeciło się w nim nikłe światło, co mnie jeszcze bardziej utwierdziło w przekonaniu, że warto to sprawdzić.
Gdy zajechałem na podjazd, zobaczyłem na nim już zaparkowane sportowy samochód.
________________________________________________________________
Hej hej! :D
Przepraszam za moją zwłokę, ale no jest kolejny. Smuci mnie fakt, że nikt nie komentuję mimo, że wiem iż wchodzicie ...
Minął 21.02.2015 rok od założenia tego bloga :D.
Podsumowanie roku dodam ok. niedzieli ;)
Komentujcie i do zoba.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz