sobota, 14 marca 2015

Rozdział 38 cz.II

Niepewnie zszedłem z motoru i podszedłem do drzwi.
Wahałem się w ich otworzeniu. Moja ręka już miała chwycić klamki, gdy przypomniałem sobie jak pierwszy raz Darcy zaprosiła mnie do siebie.
Mogę uznać, że dzisiejszy, wiosenny dzień jest naprawdę ciepły.
-Tylko proszę Cię zachowuj się.- szatynka była poddenerwowana. Nie do końca wiedziałem czy to z powodu iż idę do jej domu, czy jeszcze czegoś innego.
-Jeśli to problem, to... pójdziemy do mnie.- chwyciłem ją za ramiona i obróciłem do siebie, tak, że patrzyła prosto na mnie. Uśmiechnęła się, ale przez chwilę myślała co odpowiedzieć.
-Nie no co ty. Po prostu....-zatrzymała się i najwidoczniej nie do końca chciała skończyć.
-Po prostu co?
-Moja mama...
-Ale co z nią?
-Ona jest często natrętna i będzie myśleć, że jesteś moim chłopakiem.- ściszyła głos, a jej poliki stały się czerwone. Chciała uciec wzrokiem gdziekolwiek, tylko nie w moją stronę.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Z chęcią poznam twoją mamę i widzę, że w tych sprawach nie jestem sam.- posłałem jej pokrzepiający uśmiech i ruszyliśmy do jej domu.
Przeprowadziłem rozmowę z jej matką na temat poglądów politycznych. Oczywiście wszystko było całkiem inaczej niż wyobrażała sobie Dars.
Przypadkowo "poznałem " jej brata. Niejaki Harry Styles, jeden z największych gangsterów w Anglii.
Nigdy nie kwapiliśmy do siebie entuzjazmem. Jestem dla niego konkurencjom i wiele razy próbował mnie unicestwić by nikt nie mógł mu przeszkadzać na jego terenach.
Popchałem za klamkę, a drzwi z lekkim skrzypnięciem otworzyły się pod moim oporem.
Powoli wszedłem do przedpokoju, a następnie do salonu.
-Darcy, co się stało?- doskoczyłem do płaczącej szatynki.
-To się stało!-wstała i rzuciła się na mnie z pięściami. Przywaliła mi raz z całej siły prosto w nos, który zaczął krwawić. Nie wiedziałem, że na coś zareaguje aż tak nerwowo.
Mocno zacieśniłem uścisk na jej nadgarstkach, tym samym pozbawiając ją jakiejkolwiek władzy nad swoim ciałem samodzielnie.
Nagle ponownie zaniosła się histerycznym szlochem i bezwładnie upadła na kolana.
Chciałem przesunąć się kilka kroków do tyłu by ocenić co tu się stało, ale w tym samym czasie poczułem ból na stopie.
Rozejrzałem się szybko po podłodze, było mnóstwo szkła, a ja stałem w jego centrum.
Czułem, że jedno z odłamków wbiło mi się do stopy i musiałem jak najszybciej wyciągnąć go z niej.
Nie wiem jak, ale doczłapałem do sofy, na którą opadłem.
Położyłem lewą stopę na prawym kolanie i oceniłem jej stan.
Jak najszybciej wyciągnąłem go i poczułem ulgę.
Dziewczyna uważnie się mi przyglądała, nic nie mówiąc.
-Co to za kartka?- wskazałem na biały papier w jej rękach.

~~Darcy~~
Moja ciekawość wzięła górę i bez sprzątnięcia rozwalonej lampy, zaczęłam manewrować między odłamkami po pokoju, szukając kolejnych dwóch kopert od mamy.
Musiałam się trochę natrudzić by je odnaleźć, ale gdy już to zrobiłam, otworzyłam kopertę z moim imieniem.
Z każdym kolejnym słowem, ręce trzęsły mi się co raz bardziej.
Kochana Darcy
Z trudem mi to przychodzi, ale nie mogę Was przez całe życie okłamywać.
Gdy miałaś zaledwie kilka miesięcy, twój i Harr'ego ojciec kazał mi Cię oddać. Mimo, że kochałam Was obu to dał mi wybór. Urodzę dziecko i go oddam, albo on weźmie mi Harr'ego i już nigdy go nie zobaczę. Była by to najgorsza z możliwych opci, ponieważ wiem do czego zdolny był mój mąż.
Z ciężkim sercem oddałam Cię do adopcji. Jednak po kilku latach nie mogłam wytrzymać ze świadomością, że nie ma ciebie przy mnie. Moja przyjaciółka pewnego dnia zaadoptowała dziewczynkę. Gdy przyszłam do niej na kawę, zobaczyłam Ciebie. Byłaś podobna do ojca.Bez dwóch zdań wiedziałam, że jesteś moim dzieckiem i po wielu papierkowych robót, miałam Cię z powrotem w ramionach. Jednak David zdenerwował się i wyszedł z domu, już nigdy nie wracając.

Do końca moich dni było mi ciężko ze świadomością, że Was obu okłamuję.

Tak, ty i Harry jesteście rodzeństwem. Widziałam jak nigdy nie kwapiliście do siebie żadnej przyjacielskości i dobroci. Nie wiedziałam jak mam Wam to przekazać. Mam nadzieję, że porozmawiasz o tym razem z Harrym. 

Przepraszam...

Chwyciłam do ręki drugą zamkniętą kopertę w dłonie i zaczęłam obracając ją, przyglądać się jej.
Ciekawe co napisała Hazzie? 
Siedziałam, patrząc na skrawek białego papieru na którym zostały zapisane tak ważne informacje.
To wszystko jest jak z głupiego filmu, w którym główną rolę odgrywam JA.
Gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi frontowych, przeraziłam się, że mogą to być ludzie Dereca.
Nie ruszałam się, ciężko oddychając. Kroki stawały się co raz bardziej wyraźniejsze. Zacisnęłam mocno powieki, czekając na jakikolwiek  ruch tej osoby.
-Darcy, co się stało?- poczułam na swoich mocne dłonie Drake'a, na co moje mięśnie rozluźniły się minimalnie, jednak na dotyk mężczyzny uciekam i tak samo stało się w tym przypadku.

Jednak gdy zapytał mnie o kartkę w mojej ręce, nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Ja.. ja...- nie mogłam wypowiedzieć nic więcej.
Patrzył na mnie przeszywającym wzrokiem, czekając na odpowiedź z mojej strony.
Jednak ja nie potrafiłam.
-Przepraszam...- powiedziałam tak cicho, że nie wiem czy w ogóle mnie usłyszał.
Wstał i podszedł do mnie.
-Chodź.- podał mi rękę, ale ja jej nie chwyciłam. Wstałam bez jego pomocy i poszłam za nim, aż do drzwi wyjściowych. Chwycił jeszcze z lady stołu kuchennego kluczyki do auta mojego brata.
Wsiedliśmy do samochodu i w ciszy obserwowałam to co dzieje się za oknem.
-Co to za kartka?- zapytał jeszcze raz, tylko tym razem patrzył przed siebie.
-List.
-Zasmucił Cię. Kto do ciebie pisał i co?
-Nie twoja sprawa.- odburknęłam i ponownie odwróciłam głowę w stronę szyby.
Wjechaliśmy w ulicę domów jednorodzinnych. Znałam tą ulicę bardzo dobrze. Zatrzymaliśmy się pod jego domem.
Gdy on już dawno wysiadł, ja dalej siedziałam na swoim miejscu zastanawiając się za i przeciw wejścia do środka.
Otworzył mi drzwi, a ja popatrzyłam na niego.
-Idziesz?- zapytał, gdy ja jednak nie zrobiłam żadnego ruchu, przykucnął przy mnie i chwycił za rękę.
Jednak szybko się wzdrygnęłam i odsunęłam jak najdalej było to możliwe od bruneta.
-Darcy, nigdy nie zrobił bym ci krzywdy. Zaufaj mi na nowo.- uśmiechnął się i odsunął bym mogła wyjść. Zrobiłam to dość niepewnie idąc do drzwi wejściowych. Chwyciłam trzęsącymi się rękami za klamkę. Wiedziałam, że Drake obserwuje każdy mój ruch.
Weszłam,  ściągnęłam buty i nie zważając na chłopaka powędrowałam w górę schodami, aż do sypialni na strychu.

~~Drake~~
Moje serce cierpi gdy patrzę na tak dobrze mi znaną osobę, a jednak tak obcą. Nie mogę  sobie wyobrazić jak wiele musiała wycierpieć. Boi się mnie i wszędzie dostrzega zło. Jest jak mała dziewczynka : bezbronna. Trzeba ją chronić przed złem i niebezpieczeństwem.
Jeszcze niegdyś była jedną z osób, która pracowała dla gangów, a dziś?
Zanim się spostrzegłem, szatynki nie było przy mnie. Rozglądnąłem się po kuchni i salonie, ale tam też jej nie było.
Gdy chciałem wyjść sprawdzić w pokojach na górze, dalszą drogę zatarasowała mi blondynka. Wpijając się w moje usta. Odciągnąłem ją od siebie.
-Oj kochanie. Długo Cię nie było, gdzie byłeś?- powiedziała zmysłowym głosem Taylor.
-Nie teraz.- odburknąłem.
-A kiedy?- oburzyła się.
Ominąłem ją i wszedłem do pokoi na pierwszym piętrze, a następnie na strychu.
Leżała skulona na łóżku. Była taka bezbronna.
Poczułem obecność Tay za sobą.
-Co ona tu robi?!-krzyknęła na wstępie.
Darcy podniosła powoli zmęczone powieki. Oczy miała jak by wszystkie emocje w jednej chwili wyparowały z niej.
-Uspokój się!- odwarknąłem jej.
________________________________________________________________
Hej.
Już na wstępie mówię, żebyście komentowali
Bo wiem, ze wchodzicie :/ Wiem, że oczekujecie z mojej strony więcej 1D, ale to nie ten czas i nie ta chwila na nich. Jest Harry i tylko ma być on. (przepraszam jeśli zawiodłam) Jednak w następnych rozdział pojawią się i będzie ich znacznie więcej :)
Więc no do zobaczenia. Przeczytaj, skomentuj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz