czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 25 ,,Potrzebuje Cię jak powietrza...''

Za wszelką cenę chciałam uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z nim.
Było mi wstyd, a zarazem przykro.
To jest moje życie i moje problemy, a jak się okazało, jemu mówić nic nie muszę.
Już nie jest moim przyjacielem. Czyli nigdy nim nie był. Bo przyjaciel jest wieczny, o każdej porze dnia czy nocy.
FOREVER
-Dlaczego? Dlaczego to zrobiłaś?- spytał, tym samym łapiąc mój podbródek, rozkazując tym, bym na niego popatrzyła. Odwrócił moją głowę tak, że od razu nawiązał ze mną kontakt wzrokowy.
-Ja..ja...nie...- zaczęłam się jąkać, na samą myśl tych wszystkich wspomnień przez które zaczęłam dodawać sobie bólu fizycznego oraz więcej blizn.
Po policzkach, sama nie wiem kiedy, zaczęły spływać słone łzy.
-Cii, spokojnie.- objął mnie ramieniem, tym samym przytulając mnie do jego torsu i kołysząc nami na boki.
Po jakiś 30 minutach udało mu się to. Jednak nadal byłam roztrzęsiona.
-Zostać z tobą?- zapytał niepewnie.
-Nie. Idź do twojej dziwki.
-Nie nazywaj jej tak! Nie jest nią!- podniósł na mnie głos  w jej obronie.
A jak ona mnie przezwała, to jeszcze ja ochrzan dostałam.
I to niby, był ten cały ''przyjaciel''?
-A jak ona mnie obraziła, to niby mogło być!- szybko się od niego odsunęłam.
-Próbowała się tylko obronić! A ty jesteś jeszcze zwyczajną smarkulą, a wydaje Ci się jak byś była nie wiadomo jak dorosła!- nadal to robił. Bronił jej, jak by była jakaś święta.
-Ty dupku!- przywaliłam mu z otwartej ręki w polik.- Uważałam Cie za mojego przyjaciela! A ty bronisz jakąś sukę, co sprzedaje się na ulicy!
-Nie masz prawa tak o niej mówić! Nie znasz jej!- wstał, był wyższy ode mnie. Przestraszył mnie, gdy zostałam przygwożdżona do ściany. Trzymał jedną ręką za moje gardło.
-Nie waż się NIGDY tak o niej mówić.-wysyczał, chwytając mnie mocniej za gardło.
Dusił mnie tym. Nie wspominając o tym, że mnie to bolało. Po poliku polała się pojedyncza łza.
Nie dałam rady wydusić z siebie żadnego głosu.
Gdy tylko mnie puścił, natychmiast zabierając tylko telefon i zakładając na szybko buty, wybiegłam z domu.
Łzy leciały z oczu, a szyja mnie bolała.
Mnie by tak nie bronił.Smutne, ale prawdziwe.
Wolnym krokiem wróciłam pod dom Harry'ego.
Po cichu weszłam do domu, było około 5 nad ranem.
Nie chciałam go obudzić.
Cały bałagan, jaki zrobiłam kilka dni wcześniej był posprzątany.
-Proszę, proszę, proszę. W końcu postanowiłaś wrócić?- wystraszyłam się.
W salonie siedział Harry z laptopem na kolanach. Nie wiedziałam co powiedzieć ani co zrobić.
-Chodź tu.- zawołał.
Usiadłam obok niego na skórzanej, białej kanapie.
-Harry, ja..
-Nie tłumacz się, bo ja też bym musiał.
-Ale, ja przepraszam.- spuściłam głowę.
-Muszę przyznać, że nie wyszło Ci zmylenie mnie.- zaśmiał się, na co ja lekko walnęłam go z pieści w ramie.
-No dzięki, miły jesteś.- zaśmiałam się, a on razem ze mną.
-No wybacz młoda, ale jestem szefem najgroźniejszego gangu w całej Wielkiej Brytanii. Tak łatwo nie dam się przechytrzyć.
Pierwszy raz, od wielu lat śmiejemy się podczas rozmowy ze sobą.

***

Zdałam! Udało mi się!
Może i na oceny dopuszczające, ale się udało.
Została mi ostatnia lekcja wychowawcza.
Nie było dzisiaj wielu osób, ale to ze względu na to, że dziś ostatecznie zostały wpisane oceny roczne.
Było mi przykro, widząc Mike'a, który za każdym razem patrzył na mnie z pogardą, siedząc wśród tych lafirynd.
Przez cały dzień nie rozmawialiśmy ze sobą.
Kolejna osoba, która mnie zawiodła.
Ale to może ze mną jest coś nie tak? Nie wiem, naprawdę nie wiem.
Gdy zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli wychodzić z klasy, pani Jeankis zatrzymała na chwilę mnie i Mike'a.
-Gratuluję Ci Darcy, że zdałaś... ale gdyby nie twoje lenistwo...- zaśmiała się.
-Dziękuje.-odpowiedziałam ze świadomością, że obok mnie stoi chłopak, który nienawidzi.
-A tobie Mike, dziękuje, że jej pomogłeś.
-Nie ma sprawy.
 Pożegnaliśmy się i wtedy miałam chwilę by może w małym stopniu coś naprawić.
-Mike, zaczekaj.- odwrócił się bez jakichkolwiek emocji.
-Ja przepraszam, że bez słowa wyjaśnienia, tak po prostu chciałam zakończyć naszą znajomość. Ale pomimo wszystko, jeśli chcesz... powiem Ci.
-No to czekam...
-Jeasika, Emma i Flora, one groziły mi. Ale co ja będę się ich bać. Umiałam się świetnie bronić, a ile takie paniusie mogły by mieć siły.
Wtedy nie pomyślałam, że mają jakiegoś męskiego boksera.
Zabroniły, a raczej zagroziły, że jeśli znów będę z tobą rozmawiać, oberwę.Zakpiłam wtedy z nich.
W tym samym dniu, kiedy miałeś przyjść do mojego domu, one zaatakowały mnie znienacka. 
Nie zdążyłam się obronić. Do to tego jakiś koleś tak mnie wtedy pobił, że gdy przywaliłam w śćianę, to straciłam przytomność.
-Darcy...ja...
-Nie Mike. Idź do nich, ja mam czyste sumienie wobec Ciebie.- i odeszłam.
Pod czas wytłumaczeń, zrozumiałam, że i tak w końcu każdy się ode mnie odwróci. To tylko kwestia czasu.
Chciałam poplotkować z Alex. Boli mnie to, że ona znalazła sobie kogoś i przez to nie ma dla mnie czasu.
I to jeszcze mój dobry kolega.
Zadzwoniłam na dzwonek, wyczekując blondynki.
Otworzyła pół minuty później.
-Hej Darcy.-przywitała mnie.
-Hej, wpadłam zobaczyć jak się czujesz i w ogóle.
Weszłam do kuchni zrobić sobie jak i przyjaciółce herbaty.

***

Wchodząc do salonuz dwoma kubkami gorącej cieczy, zadziwił mnie fakt, że Alexis nie była sama.
Obok niej siedział Jake.
Przywitałam się z nim i przez dobrą godzinę przyglądałam się im, jak do siebie się migdalą.
Było mi przykro, że oni mają siebie.
Po kilku następnych minutach, postanowiłam, że dłużej tego nie wytrzymam.
Pożegnałam się z nimi i życząc szczęścia w związku.
Chodź przyszło mi to z trudem, wypowiedziałam to.
Trudno jest sie cieszyć czyimś szczęściem, kiedy sama jesteś w dołku i po stracie ważnej Ci osoby.
Poszłam do domu i bez pytania wzięłam jedno z wielu aut Harry'ego.
Wyjechałam nim z posesji i moi  dzisiejszym celem jest stary tor, na obrzeżach miasteczka.
Byłam rozdarta, na każdy możliwy sposób.
To naprawdę boli. Taka prawda... którą dziś otrzymałam, na prawdę, nie życzę nikomu.
Wydawało Ci się, że znasz tą osobę, że jesteś w stanie powierzyć jej swoje tajemnice, problemy, a tak na prawdę, ta osoba jest nic nie warty, bez uczuciowym dupkiem, który kocha życie- zaliczanie lasek, co noc inna.
Wysiadłam z wozu.
Nie daleko... znaczy obok toru. znajdował się warsztat i garaż samochodowy Jacob'a.
Niby mam tą czwórkę męskiej odmiany przyjaciół, ale kto wie, może ktoś jeszcze jest taki sam jak Drake...
-Hej mała.
-Hej duży.-przywitaliśmy się. -Jak tam moje autko?Dało się go naprawić?
-Jasne, tylko podziwiaj.- zaśmiał się - I tak w ogóle, co jest młoda?
Przed nim nie dało się ukryć nic.
-Wydaje Ci się.
-Dobrze wiesz, że nie odpuszczę, więc gadaj mi tu.
-No bo...ehh Drake znalazł sobie jakąś dziwkę i gdy wyzwała mnie od suk, on jeszcze jej bronił...

Opowiedziałam mu wszystko.
Nawet o Alex, Mike'u.
Jemu, jako z niewielu ludzi mogłam zaufać. Wiedziałam, że nie rozpowie nikomu.

-Oj mała. Niech ja  tylko dopadnę tego debila, a popamięta sobie.Ale ty... nie możesz się ciąć, jasne?
-Ale..al skąd to wiesz?- przestraszyłam się, przecież nie mówiłam mu tego.
-Spokojnie. Po prostu wiem, że kiedyś to robiłaś, więc sprawdziłem i masz blizny.- wziął moją rękę w swoją dużą dłoń.- i to świeże.Pójdę, zaparzę nam herbatki i ... proszę.- podał mi klucze od mojego wozu.
Gdy nie było go już na widoku, szybko wsiadłam i z piskiem opon, opuściłam garaż.
Wjechałam na tor. Stanęłam na linii startu.
To ostatni w moim życiu wyścig ze samą sobą.
Straciłam osobę, która była jedynie moim  przyjacielem, której ufałam i niestety się zakochałam.
Usłyszałam głos, żebym nie ruszała... i tak dalej. Był to Jacob, który wymachiwał i wrzeszczał, żebym nie robiła, żadnych pochopnych decyzji, biegł do mnie.
Wcisnęłam jak się tylko da pedał gazu. Od razu wcisnęło mnie w siedzenie.
Nie chciałam takiego życia, nie chciałam żyć.
Mur z wieloma Graffiti, zbliżał się niemiłosierni szybko.
Gdy mocno zacisnęłam oczy, oczekując bólu... nic, zero.
Powoli otworzyłam oczy, rozglądając się.
Stałam...Kilka centymetrów przed ścianą.
Dlaczego?
-Może dla tego, że to jeszcze nie czas  na Ciebie idiotko!-wykrzyczała podświadomość.
Ale to nie był przypadek, po prostu zabrakło paliwa i tyle.
Fakt, powinnam być silna. W końcu obiecałam to sobie samej i mamie, po jej śmierci.
Nie dotrzymałam słowa.
-Nigdy nie jest za późno.
Racja.
Wszystko mogę naprawić, to nie czas na mnie! Muszę najpierw wszystko ponaprawiać, pomimo cierpienia jakiego doświadczam prawie każdego dnia.
-Darcy! Nic Ci nie jest?!- wykrzyczał zdenerwowany Jacob.
-Nie.- uśmiechnęłam się do niego.
-Martwiłem się o Ciebie.-przytulił mnie.
Wyciągnęłam klucze ze stacyjki i podałam chłopakowi.
-Nie dawaj i tego auta. Jedyni na czas wyścigów.- uśiechnęłam się, po czym wyszłam i poklepałam bruneta po ramieniu.
Stał nadal w tym samym miejscu z niedowierzaniem.
Z oddali, krzyknęłam do niego -Paaa!

***
Jeżdżę po mieście bez celu. Przypatruję się tym szczęśliwym ludziom, ale co mi da użalanie się nad sobą?
NIC, no właśnie....
Więc nie warto, trzeba wziąć się w garść i ruszyć dalej przez życie.
Czas na zmiany...


_____________________________________________________________________________
 Hej.
Miło, że komentujecie. To naprawdę dodaje mi motywacji. Cieszę się, że komuś się podoba ale może są osoby, które coś by w tym zmieniły, że czegoś brakuje.
Ja oczywiście zastanawia się praktycznie każdego dnia, jak można by było wzbogacić życiorys bohaterki.
Mam kilka ciekawych pomysłów, które mam nadzieje, że już niedługo wcielą się w życie Darcy.
Ale do tego czasu proszę o naprawdę szczerą opinię w komentarzu.
I tak wiem, że wiele z Was to pominie, bo po co? Dodaje pomimo komentarzy.
Tak, to prawda... do daje, bo chce się z Wami podzielić tym co stworzyłam.
Ale bez Was, to nie ma sensu.
I tak to pominiesz prawda?
Nie dodasz komentarza.
Od rozdziału, do rozdziału liczba wyświetleń wzrasta, tak to mało 40 wyświetleń, a komentarzy 1. I to waszym zdaniem dużo?
I tak pominiesz, bo po co marnować czas, jak i tak doda.
Dobra... jeśli tak chcecie, spoko. Nie chce jakiś mieć nie porozumień z Wami, chce wiedzieć tylko, czy to co piszę na pewno podoba się każdemu i zaspokajam każdego gust.
Czekam ...
 minimum 3 komentarze- rozdział w sobotę.
mniej niż 3 komentarze- rozdział 1 września

2 komentarze:

  1. Jak zawsze czytam i komentuję :D Co do bloga - super jak zawsze, tylko jakbyś mogła poprawiać błedy, bo w niektórych momentach naprawdę niezrozumiale się czyta.
    Czekam na next i weny kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty rozdział. Jestem ciekawa co wymysliłaś. Nie mogę doczekać się nexta. Sylwia

    OdpowiedzUsuń