... szybkim krokiem skierowałam się pod dom Drake'a.
A dlaczego?
Zostawiłam tam moją komórkę.
Zadzwoniłam na dzwonek i nic. Cisza.
Spróbowałam tak kilka razy,aż w końcu zrezygnowana wróciłam do domu bo czułam się jak gówno przez tą chorobę.
Po cichu otworzyłam drzwi i weszłam do domu.
-No na reście jesteś.-usłyszałam szept Tessy.
-Gdzie jest Harry?
-Był na maxa wkurzony jak zobaczył, że nie ma cię w łóżku. Jest na razie w ogrodzie. Leć szybko do łóżka, nie wydam Cię.
-Dzięki.
Wszystko co mówiłyśmy było szeptem, tak by braciszek nic się nie dowiedział.
-Tessa? Z kim rozmawiasz?- usłyszałam jak mój brat wchodzi do mieszkania, a ja pobiegłam do siebie.
-A tak czasem sama do siebie gadam.- zaśmiała się.
Przykryłam się kołdrą, bo zimno mi było.
-Co osiągnęłaś skacząc z tego balkonu?!- do pokoju wparował Harry.
-Ja...ja...- nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Ty się nigdy nie zmienisz! Zawsze będziesz tą żałosną sierotą! Miej wreźcie te 18 lat i won mi z domu! Gówno mnie to obchodzi, że jesteś chora,ciebie też to nie obchodziło jak skakałaś! Pojechałem do tej piep*zonej apteki po te głupie leki dla CIEBIE! A ty uciekasz! Aż tak ci źle ze mną?!
-Harry...-powiedziałam szeptem.
-Nie! Mam cię dość! Jesteś rozwydrzoną su*ą!
Wiem spie*rzyłam to. Każdy popełnia błędy, ale ja je za często popełniam.
Nie dziwie się Drake'owi, że nie otworzył mi drzwi. Ja też bym sobie ich nie otworzyła.
Zostałam sama, każdy się ode mnie odwrócił.
Do pokoju weszła Tessa.
-Ej Dars, weź tabletki.- powiedziała ciepłym i spokojnym głosem.
-Nie chce.- nałożyłam na siebie kołdrę. Może choroba mnie wykończy.
Było by wspaniale.
~~Drake~~
Kurde, co ja jej powiem.
Pewnie nie będzie chciała mnie wysłuchać, ale ja muszę jej to wytłumaczyć.
Nigdy nie powiedział bym, a tym bardziej wstydził bym się jej. Jest dla mnie najważniejsza.
Widziałem jak zawiedziona odchodzi od mojego domu.
Próbowałem ja dogoni ale była za daleko, a potem zaczęła na dodatek biec. Nie wiem dlaczego.
Wtedy akurat wracałem z moją walizką po akcji. Wszystko poszło tak, jak było zaplanowane i dilerka skończona jak na razie.
Próbowałem się do niej dodzwonić, ale okazało się, że zapomniała wziąć ze sobą komórki.
~~Tessa~~
-Harry. Musisz ją wziąć do lekarza.
- Ona ma wszystko w dupie. Nie pójdzie.
-Harry! Czy ty widziałeś, jak ona teraz wygląda?
-Tak.
-Wygląda dosłownie tak, jak by miała zemdleć.
-Wiem.- wydychnoł.
-To co robimy?
-Zadzwonię potem do jej przyjaciółki, może ona coś pomorze. Ale szczerze to mam jej dość.
-Dlaczego tak jej nie znosisz?
-Bo przez nią, tata od nas odszedł. Dosłownie dzień przed jej przyjazdem.
-Ile wtedy miała lat?
-6.
-I ty posądziłeś, wtedy małą dziewczynkę? Za to, czego ona nie była świadoma? A ona o tym wie, że twój tata...
-Nie wiem.
-Może powinniście tak porządnie pogadać. Macie wiele do przebaczenia.
-Nigdy. Mam jej dość! Ona mi mamę zabiła!
-Harry. Jak to ona? Nożem ją pocięła?
-Nie. Mama zmarła na zawał.- spuścił głowę.
-Hazza.Spokojnie.- przytuliłam go.
Ja wiem, że oni potrzebują szczerej rozmowy.
To zazwyczaj pomaga, ale przy ich charakterach.
-Emm, jeśli wy nie jesteście takim prawdziwym rodzeństwem, to dlaczego jesteście do siebie i głosem i wyglądem podobni?
-Zdaje Ci się. Nic nas nie łączy.
-Harry to twoja siostra.
-No i co! Nie chce by nią była! To zwyczajna suka, a nie siostra! Jak co do czego przyjdzie to zgrywa niewiniątko.
Wziął jednego szluga i wyszedł do ogrodu.
~~Darcy~~
Słyszałam wszystko.
Było mi ciepło, więc odkryłam się kołdrą ale pomimo to było mi coraz cieplej.
Nagle zaczęłam kaszleć.
Po 5 minutach zaczęłam się dusić. Kaszlałam próbując nabrać powietrza.
Wstałam z łóżka ale nic to nie dało. Wyszłam na balkon, coraz bardziej nie mogłam złapać powietrza.
Weszłam do pokoju, a po chwili wbiegła do niego Tessa.
Powoli zaczęłam osuwać się na podłogę.
Brak tlenu spowodował, że nie miałam siły by dalej próbować złapać powietrze, za długo z tym walczyłam.
Ostatnie co zobaczyłam to wbiegający do pokoju Harry, a potem ciemność...
~~Harry~~
Zgaszonego peta wywaliłem gdzieś do krzaków i wszedłem d salonu gdzie siedziała i oglądała moja Tess'ka.
Po kilku minutach usłyszeliśmy głośne kaszlenie.
A następnie kaszlenie i ja by ktoś się dusił?
Tessa długo nie zwlekała tylko pobiegła do Darcy, a ja przewróciłem oczami.
-Harry!- rozdzierała się moja dziewczyna.
-Nie drzyj się tak teraz. Zostaw to na potem. - zaśmiałem się i pobiegłem do pokoju siostry.
Leżała na podłodze i próbowała wziąć oddech.
-Dzwoń po karetkę!
Po 10 minutach, przyjechali i szybko wzięli Darcy i odjechali.
Dziewczyna była nieprzytomna i nie wiadomo czy żyje.
-Jadę do niej.- powiedziałem cicho i chciałem wyjść z domu, ale...
-Zaczekaj, jadę z tobą.
-Chodź.- oplotłem jedną ręką jej biodra i wyszliśmy.
***
-I co z nią?- wstałem szybko, jak tylko z sali w której leży Darcy wyszedł lekarz.
-Niestety musieliśmy ją reanimować, ponieważ zabrakło jej tlenu i prawie się udusiła.
-Ona ma astmę?
-Jak na razie nic na to nie wskazuje, a zaczęła się dusić z powodu zapalenia krtani. Nie potrafi samodzielnie oddychać, dlatego maszyny pomagają jej.
-Rozumiem, możemy do niej wejść?
-Tak tylko na chwilę.
Weszliśmy do sali i od razu usłyszeliśmy irytujące pikanie.
_____________________________________________________________________
Na wstępie przepraszam. Końcówka nie wyszła mi i ogólnie moim zdaniem taki dziwny jakiś ;/ .
No mniejsza z tym, jeśli czytacie to chodź by emotka starczy.
Polecajcie bloga :* i do następnego.
A no i właśnie, sorka za błędy nie sprawdziłam, czas mnie goni paa.
Cuudo kocham twojego bloga *,* aż mam ciarki błagam pisz następne ;*
OdpowiedzUsuń