środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 11

 (włącz TO )
Siedziałam skulona przy oknie balkonowym i myślałam ZNÓW nad sensem życia.
No bo po co JA mam żyć skoro tylko jedna osoba martwi się o mnie. Jaki to ma sens?!
Jeśli tu zostanę, będzie gorzej.
Przecież byłam w  domu 30 minut, a jednak za długo, bo przez niego moje ręce są poparzone i cholernie bolą.
Poczułam kogoś obecność w pokoju i odwróciłam wzrok. Dosłownie krok ode mnie stał Harry i patrzył na mnie.
-Co znów chcesz?-powiedziałam kładąc głowę na kolanach, patrząc w okno.
-Porozmawiać.-powiedział siadając obok mnie.Oparł się o szafę i westchnął.
-No co znów będziesz mówił, jaką to ja jestem sierotą, żałosną osobą?!-wrzasnęłam, wstając.
-Darcy, ton.
-Nie! Będę wrzeszczeć i mówić co chce!
-Ton!-powiedział groźniej.
Stałam, a z oczu wydostały się łzy.
Jestem już dawno straconą osobą, teraz na przykład stoję jak idiotka i patrzę na jakąkolwiek reakcje ze strony brata.
Wstał z podłogi :
-Chodź.-posiedział i wyszedł z pokoju. Podążałam za nim, aż usiadł na sofie w salonie.Zrobiłam to samo.
-Co oglądamy.-przerwał cisze, a ja tylko wzruszyłam ramionami na znak, że nie wiem.
Brunet podał mi pilota,a sam poszedł po nie wiem co do kuchni.
Załączyłam telewizor i od razu puściłam na HBO. Leciał horror Obecność.
Uwielbiam go.
Rozłożyłam się wygodnie na kanapie, między białymi poduszkami. Do salonu wszedł Harry z wielką miską popcornu. Usiadł obok mnie,a między nas położył miskę z zawartością.

Przez połowę filmu tylko oglądałam, gdy musiał znów się odezwać:
-Czemu nie jesz popcornu?
-Bo nie chce.-powiedziałam nie odrywając wzroku od telewizora.
-Kiedy ty, coś jadłaś?
-Nie wiem.
-No właśnie.
-Jestem gruba, jeść nie będę.
On już nic nie mówiąc poszedł gdzieś, a ja z uwagą oglądałam dalej film.
Po kilku minutach ktoś mnie złapał. Zaczęłam krzyczeć i pochwyciłam kogoś. Walnęłam ręką  środek brzucha, przez co osoba zgięła się  w pół. Przewaliłam ją na ziem i nie widząc nic po za ciosami biłam ją.
-Darcy.- ktoś chwycił mnie za nadgarstki.
Jeszcze chwilę walczyłam z kogoś rękami, ale po chwili opamiętałam się.
-Darc?
-Hym?
-Masz fajne ciosy.- zaśmiał się i podniósł nas. -Teraz będziesz grzecznie jeść.-powiedział i odstawił mnie na krześle.
-Nie chce.
-Najmniej obchodzą mnie twoje fochy. Będziesz to jeść.
-Nie chce! Nie rozumiesz, że głodna nie jestem?!-krzyknęłam.
-Darcy! Ton!-wrzasnął.
-Nie!-wrzasnęłam i niechcący podnosząc ręce zachoczyłam o talerz z płatkami i wszystko spadło na podłogę.
-Teraz sobie to sprzątaj.-powiedział wychodząc.
Widząc, że ja też wychodzę, zatrzymał się, a ja przeszłam obok niego aż do momentu bo złapał mnie tak, że za sparzone ręce.
Syknęłam z bólu.
-Teraz grzecznie pójdziesz posprzątać to co zbrudziłaś.-powiedział szeptem w ucho i puścił mnie.
***
Wyszłam z kuchni po jakieś godzinie i w tym samym czasie do domu wparowali przyjaciele Harrego.
Trudno było mi sprzątać z tymi rękami, dlatego tyle czasu mi to zajęło.
-Styles!-wrzasnął Zayn.
-O proszę, proszę a kto to wrócił do braciszka?- powiedział z śmiechem Liam.
-Spierd*laj.- fuknęłam i już miałam iść kiedy przede mną stanął lokowaty.
-Darc, powiedziałem ci coś...-powiedział groźnie.
-Pff.
-Stój bo mnie wkur*iasz!
-Zostaw mnie! Mam Cię dość! Próbowałeś być miły?! No to ci kur*a nie wyszło! Będę mówiła co mi się chce!-wrzasnęłam i pobiegłam  do siebie.
~~Harry ~~
-No stary, daje popalić, co?- poklepał mnie po ramieniu Niall.
-Jeszcze wytrzymuje,a teraz chodźcie.- weszliśmy do dzwiękoszczelnego pokoju o którym jeszcze nie wie Darcy.
-No to co się dowiedzieliście o tej osobie?- spytałem ciekawy.
-To, tak... osobą z którą mieszkała jest nie jaki Drake. Niestety nazwiska nie znamy ale wiemy, że  jest w  jednym z gangu z którym od bardzo dawna toczymy wojnę.- wypowiedział się Louis.
-No to zajebiści, jeszcze oni.- warknąłem - Tylko ma się o  tym nie dowiedzieć jasne?
-Spoko, spoko i tak z nami nie rozmawia.-uspokoił mnie Zayn.
-No to stary, powiedz jak się z nią mieszka?-zapytał  z zaciekawieniem Liam.
-A jak może? Przeklina co chwile, ale bije porządnie.- zaśmiałem się.
-No to co, następny Styles rośnie.- zaśmiał się Zayn.
***Darcy***
Próbował  udawać kogoś kim nigdy nie będzie.
Wole już nie czuć tego bólu. Siedzę sobie na tym balkonie dobrą godzinę. Pomimo tego, że pada, siedzę tu. Może umyje mnie od tych wszystkich problemów.
-Żałosna idiotka!- mówił mi mój głosik.
Po policzkach polały mi się łzy. Nie mam zamiaru ich tłumić bo i tak gubią się  tłumie.
Oparłam głowę o barierkę i chyba usnęłam.
Rano obudziło mnie coś mokrego.
Był to deszcz, a ja leżałam na zimnym drewnie. Co ja tu robię?

A no dobra, wszystko mi się przypomniało.
Pomimo tego, że jest mi zimno siedzę dalej.
-Co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony Harry, który teraz stał przy oknie.
-Ej, słyszysz mnie?
Nie odpowiadałam, a on wzdychnął i poczułam jak się unoszę i ląduje na czymś miękkim.
-Będziesz chora.
-No i co.- no w sumie, miałam na sobie tylko krótkie spodenki i bluzkę i byłam zmarznięta oraz przemoczona.
-I to, że potem nie mam zamiaru Cię niańczyć. Zbieraj się do szkoły.-powiedział i wyszedł.
Ubrałam na siebie jakieś ubrania i ogólnie ogarnęłam się.
Po czym zeszłam gotowa na dół.
-Już?-spytał podając mi śniadanie.
-Tak i śniadań nie jadam.
-Może i u mamy nie jadłaś, ale u mnie musisz.
-Nie. Nie chce się z rana kłócić. Zawieś mnie do szkoły.
-Masz dziś szczęście, bo akurat tamtędy przejeżdżam.

Po kilkunastu minutach byłam w szkole.
No tak, dobry miesiąc mnie w szkole nie było a zaległości narosły.
-O dzień dobry, pani Styles.- powiedziała wykłodawczyni.
-Dzień dobry.
-Moja droga, zostań po lekcjach.
-Dobrze.
~~Dzwonek zadzwonił~~
Uczniowie powychodzili z sali, a ja zostałam.
-Moja droga, czy zdajesz sobie sprawę z zaległości?- zaczęła.
No to rozmowa ciekawa nie będzie.
-Tak wiem o tym.
-Jest wiele do zaliczenia, dlatego przydzielę Ci mojego najlepszego ucznia. Pomoże Ci i wytłumaczy jak będzie trzeba.
-Czyli kogo?
-Camerona.
-Ołł.- tego ładne ciacho, na które wszystkie dziewczyny lecą.
***
Jak mnie to babsko wkurzyło. Że niby nie dam sobie rady?! Wredne, spróchniałe drewno, a nie człowiek.
A na to wszystko jeszcze źle się czuje.

Wróciłam do domu i mam chwile dla siebie  bo Harry'ego nie ma.
Torbę zostawiłam w przedpokoju i weszłam w głąb domu.
Usłyszałam jak ktoś chodzi po domu, a raczej po kuchni i salonie, tak na zmianę.

-Czy my się znamy?- spytałam dość zdziwiona, widząc jakąś dziewczynę w moim domu.
-O, hej. Nie miałyśmy jeszcze okazji się zobaczyć. Jestem Tessa.
-Em, Hej? Darcy.
-Dobrze się czujesz?- spytała, gdy rozsiadłam się w salonie przed telewizorem.
-Tak. Powiedz ...Tessa  przyjaźnisz się z moim bratem, tylko dlatego, że ma kasę, co?
-No coś ty.- usiadła obok mnie.
-Czy ty jesteś głupia? Nie wież, że on jest niebezpieczny?
-Wiem. A jak pracuje to ma pieniądze, nie interesuje mnie ile ma pieniędzy.
-Pff, pracuje. No to w takim razie gdzie?
-Ma swoją firmę z elektroniką, znaczy no taka firma informatyczna.
-I do tego jeszcze przemyty itd.
-Wiem. - spuściła głowę - Może chcesz obiad?
-Nie, dzięki.- uśmiechnęłam się.
Co raz bardzie czuje się jak gówno. Zimno miii.
Skuliłam się na kanapie i po jakiś 30 minutach usnęłam.
***
Obudziłam się, ale nie otwierałam oczu. Nasłuchiwałam, bo zawsze coś ciekawego mogę się dowiedzieć, c'nie?
-Pa chłopaki.- usłyszałam głos Tessy, a potem Harrego i zamykanie drzwi.
-Harry?
-Hym.-usiadł obok mnie.
-Dlaczego jesteś taki?
-Kochanie, taki mój charakter.
Kochanie?! Czyli co? Przyjaciele czy para?
-Zostaniesz u mnie?- zapytał.
-Hym, jeśli poprosisz.
-Proszę.
Usłyszałam jak się śmieje.
-Podasz koc? -spytał, a potem poczułam jak coś miękkiego mnie opatuliło.
-Dobra, ja jeszcze szybko do apteki zajadę i wracam.
Potem tylko zamykanie drzwi i kroki dochodzące z kuchni.
Otworzyłam oczy i z kocem pobiegłam na górę.

Zamknęłam drzwi , ale nie na klucz.
Razem z moim leciutkim towarzyszem weszłam na balkon.
Proszę, zabieście mnie z tond.
Chciałam bym, być z powietrza. Mam dość takiego życia. Nie! Nie będę silna, bo nie ma to sensu.

Poczułam jak ktoś mnie chwyta i podnosi do góry.
Przestraszyłam się, z głupich wspomnień pamiętam jak jakiś człowiek wszedł do domu... ból...krew...ciemność.
To było takie fajne.
-Czy ty jesteś nienormalna?- usłyszałam głos nad sobą gdy odstawił mnie na łóżko.
-Tak i jestem z tego dumna.
-Jesuu! Dziewczyno chora jesteś jak byś nie zauważyła.
-I gówno mnie to obchodzi!
-Aha, zawalasz właśnie jeden rok w szkole!
-Zajebiście! Oto chodzi! Mam was wszystkich dość! Chciałam spokoju a nie brata który będzie na mnie krzyczał!
-Aha, czyli miałem Cię zostawić w tym domu dziecka?
-Tak! Mogłam bym spokojnie umrzeć.
-Dziewczyno, opanuj się. Musisz żyć. Jeśli jeszcze raz będziesz myśleć o tym to nie zawaham się Ciebie uderzyć.

Co ja mam zrobić? Patrzyłam na niego i nic nie mówiłam.
-Dobra legaj.- posłuchałam go, a on przykrył mnie kołdrą.
Gdy już wychodził...
-I tak masz mnie w dupie.- powiedziałam cicho. On tylko zatrzymał się a potem zamknął drzwi.


Poszedł. Odkryłam się i wyszłam ponownie na balkon. Wyszłam poza barierki i  jakoś skoczyłam z balkonu...
______________________________________________________________________
Hej
Dobra, zmieniam wygląd chłopaków/gangu którym rządzi Harry. Teraz będą mieli te normalne tatuaże co naprawdę mają. :D

Czytasz + Komentujesz = Mnie motywujesz

Ps. rozdział niesprawdzony.


1 komentarz:

  1. Super! Tyle emocji. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy *,*

    OdpowiedzUsuń