Czy ja mam zwidy, czy właśnie Harry był dla mnie miły?
To się w głowie nie mieści.
Zbiegłam po schodach na dół. Pobiegłam do kuchni w której stał też brunet.
-Dlaczego jesteś dla mnie miły?Hymm?- powiedziałam zła, chodź sama nie wiem dlaczego jestem dla niego taka. Może dlatego, że to on wyżywał się na mnie i to przez niego potrafiłam przepłakać kilka dni. Ale nie teraz. Stałam się odporniejsza na ból ale tylko fizyczny, niestety psychiczny pozostanie i nie wiem kiedy się u odpornie na niego.
-Szczerze, bo wtedy jak byś nie zauważyła to był ktoś, na kim musiałem pokazać innego Harrego.
-Ojoj, a tak mnie to interesuje, że aż w ogóle.- zaśmiałam się.
-Ty beszczelna dziewucho, miej już te dwoje 18 lat i won mi z tego domu.- powiedział oschle.
-I tak zrobię, bo mieszkanie z taką ciotą jak ty, tylko mi reputacje niszczy.- zaśmiałam się beszczelnie.
Podszedł do mnie i chwycił mnie ręką za szyje i przygwoździł mnie do ściany.
-Oj sierotko, stąpasz po kruchym lodzie. Nie wystarczy Ci tak już wyjebany świat, ty chcesz coraz więcej, aż nie wytrzymasz i zdechniesz.- zaśmiał się. -Jeszcze raz coś powiesz podobne słowa do mnie, porozmawiamy inaczej.- powiedział, przez zaciśnięte zęby, po czym puścił mnie ale popchał na rozgrzaną kuchenkę. Musiałam się czegoś złapać i była to właśnie ona.
Krzyknęłam z bólu jaki poczułam i szybko odskoczyłam do tyłu, ale niestety wywaliłam się i znów ręce dostały najmocniej.
Łzy pokazały się w kącikach moich oczu ale nie pozwoliłam im na dalsze ujście. Ręce spuchły i zaczęły pulsować.
Jakoś wstałam z podłogi i rozejrzałam po pomieszczeniu ale nikogo oprócz mnie w niej nie było.
Chciałam iść do siebie, ale drogę zagrodził mi Harry.
-Wracaj.-powiedział trzymając w ręce apteczkę.
-Nie.
-Idź pod kran z tymi rękami.
-Nie chce.
-Idź pod ten cholerny kran!-wrzasnął.
Wróciłam i poszłam w skazane miejsce.
Dałam ręce pod ten głupi kran,a Harry puścił wodę.
Syknęłam z bólu.
Następnie chłopak delikatnie wtarł w nie jakąś maść i obwiązał bandażem.
-Wiesz co Harry...
-No.
-Jesteś cholernym kretynem! Jesteś popieprzony i to bardzo, bo kto mądry robi drugiej osobie takie coś.- wskazałam na moja twarz i ręce.
-Powiedziałem! Masz. Się. Tak.Do mnie. Nie. Odzywać!-powiedział, przez zaciśniętą szczękę.
Wybiegłam z kuchni i wbiegłam do swojego pokoju, zamykając go na klucz.
Oparłam się o drzwi i zjechałam po nich.
Szczerze, to wolałam bym nie być na tym świecie i bólu fizycznego jak i psychicznego nie musieć czuć.
Bo przecież jestem wrakiem człowieka, niczym więcej. Każdemu żyło by się lepiej beze mnie.Musze się jeszcze dobrze zastanowić, bo pomysł całkiem dobry i każdy był by zadowolony, a ja wolna.
Jednak wciąż mam cichą nadzieje, na lepsze jutro.
-Ty głupia idiotko, nic już nie będzie dobrze! Nie będzie lepszego jutra tylko jedno wielkie gówno!- zaczął wrzeszczeć mój mały głosik w głowie.
-A zamknij się.-warknęłam.
Zajebiście, teraz do tego dochodzi chora psychicznie. Gada sama ze sobą.
Najlepiej już mnie zabijcie tu i teraz .
-Darcy.-usłyszałam pukanie, znów.
Nie odpowiadałam bo to tylko głupi Harry,nikt ważny w moim życiu. A dlaczego znów? Bo gdy rozmyślałam nad moim żałosnym życiem, zaczął też pukać.
***2 godziny później***
-Dars, to ja... Alexis.-usłyszałam pukanie i głos mojej przyjaciółki.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
-Uff.- usłyszałam jej ulgę.- Bałam się o ciebie, jak twój brat zadzwonił po mnie i że siedzisz tu już dobre 3 godziny.
-Jak widzisz jestem jeszcze cała.
-Jak to jeszcze?- powiedziała, a jej oczy powiększyły się.- Darcy, ty masz żyć! Myślisz, że jak popełnisz samobójstwo to będzie lepiej?! Ty głupia idiotko, nie przeżyłam by dnia, wiedząc, że ty już nie oddychasz tym samym powietrzem co ja. Będziesz i masz być silna...-przerwałam jej.
-Nie mam dla kogo! Byłam silna, starałam się, ale to mnie przerasta, ja nie daje sobie z tym rady a nikt mi już nie pomoże bo jestem skończoną idiotką!-wrzasnęłam i poczułam coś na twarzy.
To była Alex i ona spoliczkowała mnie.
-Za co to?!
-Za to, że jesteś skończoną kretynką. A jesteś nią, bo zamiast dać sobie pomóc to ty wolisz się ciąć, zaćpać czy Bóg wie co!-wrzeszczała, wymachując w każde strony rękami i chodząc po całym pokoju. -Masz dla kogo żyć. Jestem ja, jest pięciu kolesi w którym jeden z nich to twój ukochany przyjaciel, jest Harry.
-O nie, nie, nie. Drake wstydzi się mieć taką przyjaciółkę, a Harry to zaduchany w sobie kretyn, który oprócz swojego czubka nosa nic nie widzi. On chce się mię pozbyć więc nie mów mi o nich. Pozostałaś mi tylko ty.- przytuliłam ją.
Gadałyśmy o wszystkim. Ona opowiedziała mi o pokazach mody i sesjach zdjęciowych w Mediolanie, a ja o sytuacjach z Drake i Hazzom.
Potem niestety musiała iść bo miała umówione spotkanie z jakimś chłopakiem. Przynajmniej ona ułoży sobie życie.
~~Harry, po wyjściu Alex z pokoju~~
-No i co?-spytałem dziewczynę.
-Słuchaj, wyciągnęłam z niej co nie co.
-No to gadaj.
-Pomyślała, że wszyscy maja ją w dupie i chciała się zabić. Znaczy jak przyszłam nic na to nie wskazywało ale na pewno o tym myślała.
-Że co?- spytałem z niedowierzaniem. Kurde to prze zemnie. Może i jej nie lubię, ale nie chce by się prze zemnie zabiła. Zabijam ludzi i owszem, ale nie Darcy, chodź czasem mam takie chęci.
Pożegnałem się z Alexis i poszedłem do pokoju Darcy.
_________________________________________________________________________Hejo, to już 10.
No, chyba nikt nie czyta, bo nikt ni komentuje :d, chyba zawieszę bloga ;/
Trudno.... chcesz do mnie kontakt to napisz w komentarzu, a podam ci, jakiś.
Ps. sorki za błędy, ale nie mam teraz czasu by jej poprawiać.
Jeśli czytasz to KOMENTUJ! bo mi to dodaje sił do pisania, czym więcej komentów tym częściej rozdział :3 Będzie komentarz będzie rozdział, nie będzie komentarza nie będzie rozdziału.
Tyle emocji! Błagam cię napisz kolejny rozdział bo nie wyrobie :D to jest wspaniałe, lepsze niż książki ;)
OdpowiedzUsuń