czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 3



Walizkę dałam pod łóżko i wyszłam z pokoju. Znam tu każdy zakamarek więc nie trzeba mnie oprowadzać. Szłam korytarzem, a obok mnie przebiegały małe dzieci.
To teraz one czekają tak jak ja kiedyś na kochającą  rodzinę.
Usiadłam na ławeczce w lasku do którego mało kto chodzi bo po prostu się go boją.Podobno, ktos tu zmarl czy coś takiego.
Ja nawet w wieku sześciu lat byłam odważna.
Nogi podciągnęłam pod brodę i wtedy przypomniała mi się moja mama.
Zaczęłam płakać na nowo jak  dziecko.  Nie powstrzymywałam łez, po prostu pozwoliłam im spadać na moje nogi.
Przecież ja muszę wrócić do domu! Paczka od mamy!
Dziś i tak nic nie załatwię. To wszystko toczy się za szybko. Od dziś data 25 kwietnia nie będzie kojarzyła mi się z miłym dniem.
-Darcy!- usłyszałam jak ktoś mnie woła.
Szybko wstałam z ławki i udałam się do osoby, która mnie wołała.
Była to pani Shmit. Tak się zmieniła, ale jej miły wyraz pozostał.
-Dzień dobry.- przytuliłam się do starszej pani.
-Darcy, jak ty wyrosłaś i się zmieniłaś. Co ty tu robisz? Przecież ty masz jeszcze brata.
-No tak ale ja im nie powiedziałam.- spuściłam wzrok na swoje buty.
- Dlaczego? Przecież zawsze chciałaś wyrwać się od tych czterech ścian. Jutro skontaktuje się z twoim bratem, żeby Cię odebrał.
-Trzeba?
-A co stęskniłaś się za tym miejscem? Tak, musisz. Jeśli masz jaką kol wiek rodzinę to pozostajesz pod ich opieka. No chyba, że się nie zgodzą.
W myślach miałam nadzieję, że jednak Harry się nie zgodzi.
-Dobrze, tera leć na kolacje.
Co?! Już?! To ile ja spędziłam czasu na płakaniu?
Bez żadnego słowa pobiegłam do stołówki.
NASTĘPNEGO DNIA RANO ~~perspektywa Harrego~~
Obudził mnie dźwięk przychodzącego połączenia.
-Halo?- spytałem nadal zaspany.
- Dzień dobry. Z tej strony  Rebeca Smith.
-Dzień dobry?
-Zgadza się pan na opiekę nad swoją siostrą?
-Darcy?
-Tak.
-Ale o co chodzi?
-To nie rozmowa na telefon. Proszę  przyjechać do domu dziecka (Adres).
-Emm dobrze, postaram się jak najszybciej.
Byłem zdezorientowany. O co  chodzi?!
Szybko się ubrałem i pojechałem do wyznaczonego celu.
Wszedłem do gabinetu pani Shmit. Dziwne, była tam już policja.
-Dzień dobry?
-O witam. Proszę usiąść.
Zrobiłem to o co mnie poproszono.
-Dobrze przejdźmy do rzeczy. Czy zgadzasz się wziąć pod opiekę Darcy?
-Em ale dla czego?- po co miałam miałem zajmować się nią?! Tą suką?!
-Czyli ty nic nie wiesz. Ehhh… wasza mama nie żyje. Był to zawał. Darcy skłamała i powiedziała, że nie ma żadnej innej rodziny dlatego została umieszczona tutaj. Zgadzasz się na opiekę nad nią?-
Byłem  w szoku. Mama nie żyje. Nie żyje. To wszystko przez tą sierotę!
No i co ja mam im powiedzieć?
-Tak zajmę się nią.
-Dobrze, wypełnij te dokumenty byś  mógł zostać pełnoprawnym opiekunem dziewczyny.
-Gotowe. A po co tu policja? –spytałem, ciekawy odpowiedzi.
-Przyszli mnie poinformować o tym co się właśnie wydarzyło. Że Darcy okłamała co do rodziny itd.
No dobrze, twoja siostra siedzi w pokoju 104.Na końcu korytarza ,prawe drzwi.
Pożegnałem się i skierowałem się do jej pokoju.
Ehh, zapukałem. Nikt ani nic mi nie odpowiedziało.
Więc wszedłem do pokoju. Brunetka siedziała na łóżku, była skulona i patrzyła tępo w okno.
Czy ona płakała? Tak, płakała.
-No chodź.- próbowałem pomimo wszystko zachować rozsądek.
Ona jak by była w transie. W ogóle nie zwróciła na mnie uwagi.
-No chodź.- warknąłem.
Nadal nic.
- No chodź!- warknąłem glośnej.
-Ale… ale ja nie chcę.
-Chodź.- wziąłem jej walizkę, a ona podążała za mną.
                                ~~Z perspektywy Darcy~~
Nie mogę się pogodzić z tym, że mama umarła. Była dla mnie najważniejszą osobą.
A teraz? A teraz mieszkam z wyrodnym bratem. On mnie prędzej zabije niż przeżyje tu dłużej niż rok.
-Wychodź z tego samochodu.- ten jego ton mówi sam za siebie.
Jest niebezpieczny i osoba, która może go unikać niech tak robi.
Zrobiłam to co mi rozkazał.
Musze przyznać, że jeszcze nigdy nie widziałam jego domu, a nawet nie wiedziałam gdzie mieszka.
-Nie spodziewałem się, że będziesz tu mieszkać dlatego pozostaje jak na razie pokój gościnny, a  jutro ehh przygotuje twój pokój.
-Yhy– powiedziałam cicho, z nikim nie chce rozmawiać. Wole zamknąć się samotnie w pokoju i w ciszy przesiedzieć tam długi czas.
- Dzisiaj wpadną chłopaki więc siedź cicho.
Ja nic nie odpowiedziałam.
-Gdzie będę spała?- spytałam cicho.
-Ostatnie drzwi po lewej.- powiedział, ja od razu pobiegłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi na klucz.
Siedziałam w nim od przyjazdu aż do teraz. Mamy godzinę 17.00. Nie zamierzam teraz widzieć Harrego.
Czemu jak coś już zaczyna być  dobrze to musi się spiepr*yć?! Czemu ja?!

Ahaa, przyszli znajomi Harrego. Głośno tam na dole.
No Kuźwa jak tam długo na tym dole będą. Nudzi mi się. Nie miałam nic do roboty. Laptop został w domu, a tu mam tylko słuchawki i iPhone. No nic pozostaje słuchanie muzyki. Wyszłam na mały balkonik i usiadłam na zimnych płytkach.
Założyłam słuchawki i puściłam piosenki. Teraz nic ani nikt mi nie przeszkodzi.
Słuchałam około godziny, no ale i to mi się znudziło. Czy wspominałam, że ja muszę ciągle coś robić. Po prostu wyszaleć się.
Może się przejdę? Już wiem! Przecież mama  dała mi jakąś paczkę. Ja muszę tam pójść. Chodź by ryzykowałam pobiciem przez Harrego.
Szybko wstałam na równe nogi i po cichu wyszłam z pokoju. Na dole było głośno, bardzo głośno. Ale nie tylko było słychać męskie głosy ale i damskie. Co se jakieś dziwki sprowadzili czy jak?
Najciszej jak potrafiłam zeszłam po schodach. No, no nieźle się urządził mój brat. Już same schody. To nie dom, to willa.
Gdy byłam już na ostatnim schodku….
-Darcy chodź tu.- usłyszałam głos Harrego.
Wzrok wszystkich spoczął na mnie. Ja nie miałam ochoty udawać  grzeczną dziewczynkę i podawać każdemu rączki.
Zamiast tego prychnęłam.
-Wal się.-pokazałam mu środkowy palec i szybko wyszłam z domu, by nie złapał mnie Harry.
Pobiegłam do mojego starego domu. Na szczęście nie zapomniałam kluczy. Otworzyłam drzwi i szybko weszłam i ponownie zamknęłam drzwi.
Weszłam do holu i zastanowiłam się gdzie ostatnio pozostawiłam ten prezent.
Już wiem! U mnie w pokoju. Te wszystkie wspomnienia. Oczy na nowo zapełniły mi się łzami ale nie pozwoliłam im na ucieczkę.
Stanęłam w swoim pokoju. Na łóżku leżało ładnie opakowane pudełko. Rozszarpałam go z papieru i otworzyła go. Znajdowała się tam bluzka, rodzinny album, duża biała koperta. Otworzyłam z zaciekawieniem kopertę w której był list.
Kochanie, pamiętaj na zawsze, że Cie kocham i jestem przy tobie zawsze. Będę czuwać by nic złego Ci się nie stało. Dziś twój wyjątkowy dzień. Ciesz się z niego. Mam nadzieje, że poradzisz sobie z życiem i dumnie będziesz szła przez świat. Boli mnie twoje cierpienie, najmniejsze. Od dziś musisz stać się silniejsza niż zazwyczaj. Uśmiechaj się jak najwięcej bo to twoja najpiękniejsza cecha.
Nie podejmuj pochopnych decyzji. Wykorzystaj swoje talenty malarskie do tego by zostać kimś, nie tak jak twój brat. Nie wiesz jak to jest gdy twoje dziecko dorasta i staje się kimś kogo się boisz. To najokropniejszy widok dla matki dlatego ty bądź tą wyjątkową Stylesową. Od teraz zajmować będzie się tobą Harry. Obawiam się tego ale wiem, że dacie rade oboje. Wieże w was. Tak samo wieże w to, że Harry się zmieni.
Pamiętajcie oboje, że na zawszę będę Was kochała.
Pamiętam jak dorastaliście. Oddaje w twoje ręce nasz rodzinny album. To w nim są wszystkie nasze rodzinne wspomnienia. Obydwoje stajecie się co raz to starsi i zapominacie o tym, że jesteście rodzeństwem które powinno się wspierać w każdych sytuacjach.
Przepraszam Was, że odeszłam od Was. Kocham Was.
Wasza mama.
Teraz to już nie potrafiłam powstrzymać łez spływających po moich policzkach.
Wyciągnęłam album i zaczęłam przeglądać wszystkie zdjęcia.

Te wszystkie wspomnienia wróciły.
Zaraz, zaraz! Nie! Mama wiedziała, że umiera?! Nie… to przecież niemożliwe niee. Zdaje mi się.
Nie wiem ile tu siedziałam ale chyba dłuższy czas.
Nie usłyszałam nawet jak ktoś wchodzi do domu, a potem do mojego pokoju.
-Co ty tu ku*wa robisz?!- wrzasnął wściekły Harry.
Przestraszyłam się go.
- Ja…ja…- zaczęłam się jąkać.
-Nie Kuźwa! Jak mówiłem, że masz przyjść się przywitać to ty fuknęłaś sobie en palec wskazujący! Co ty jakaś księżniczka?! To przez Ciebie mama się wykończyła! To przez Ciebie ojciec nie został z matką! Zostawił nas dosłownie dzień przed twoim przyjazdem! To przez Ciebie.
W tej chwili jedziemy do domu!
Bałam się go. On wpadł w jakąś furie.
-Ni…ni… nie.- wyjąkałam, nie chciałam z nim wracać do domu.
-Już mi do domu idziesz.!!- zaczął mnie ciągnąć za nadgarstek.
Chwycił mnie tak mocno, że łzy same zaczęły mi płynąć po policzkach.
Nie potrafiłam mu się  teraz przeciwstawić. Bałam się go tak jak jeszcze nigdy, na prawdę.
___________________________________________________________________________
Hej.
To dopiero początek problemów jakie ją czekają.
A teraz, polecajcie bloga bo zależy mi na waszych komentarzach. Specjalnie dodałam, że możecie pisać z anonimków.
Komentójcie bo czym więcej komentarzy tym częściej będą dodawane rozdziały.
Ps.- polecajcie :*
CZEKAM NA KOMENTARZE





1 komentarz:

  1. Zajebisty rozdział nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń