niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 2



Dercy razem ze swoja mamą weszły do  nowego domu.
Mała 6 lotka była uradowana, że wreźcie poczuje co to znaczy miłość matki.
Anne niosła blondyneczkę na rękach.
-Chcesz poznać swojego brata?- spytała  małą.
-Tak! – krzyknęła uradowana.
Po chwili przed nimi stanął 9latek.
Dercy zeszła z rąk mamy i nieśmiało przywitała się ze swoim nowym bratem.
                                                     *Darcy*
Jestem szczęśliwa z tego, że  mam kochające mnie osoby.
Mam nowego brata Harrego  z burzą loków.
Jest ode mnie starszy o 3 lat, jednak nie jest dla mnie szczególnie miły.
Jeśli nie mówiąc już o rzucaniu we mnie zabawkami i  targanie za włosy, co oczywiście boli.
Zawsze potem mama go okrzyczy, ale on nic sobie z tego nie robi.
On jest zły. Na początku wydawał się miły, a teraz to zło wcielone ale tylko jak mamy nie ma. Natomiast jeśli ona jest to Harry próbuje swoje emocje zatrzymać dla siebie. Niezbyt dobrze mu to wychodzi, więc każda opieka na de mną przez niego kończy się płaczem.
No  i tak wytrzymałam aż do teraz.
To właśnie dziś mam urodziny. To już  17 lat.
Ciesze się, pomimo tego, że mam tak wyrodnego brata.
Dzieje się z nim coś niedobrego, ja to czuje. Teraz mieszka z dala od nas, zostawił mnie i mamę.
Kiedyś, gdy to on miał 17 lat, nie przychodził  do domu na noc, a jak raczył się zjawić to był naćpany lub nachlany.
Mamy nie było nocami w domu bo pracowała jako pielęgniarka.
To wtedy ja musiałam dopilnować by doszedł do łóżka.
Wszystko  było by dobrze gdyby nie stawiał  oporów , co zawsze  kończyło się z jego strony przywaleniem mi prosto w twarz. Miałam wiele siniaków, a relacje z nim coraz to gorsze.
Wyprowadził się jakiś  rok temu, a ja wreszcie zaznałam spokoju.
Gdybym wiedziała co ma się dziś wydarzyć, po prostu  starałam bym się to w jakikolwiek sposób uniknąć .
-Darcy, kochanie zejdź  na dół!- zawołała mnie mama.
Pośpiesznie zbiegłam po schodach i stanęłam przed rodzicielką.
-Kochanie! Szczęścia, zdrówka, w przyszłości porządnego chłopaka i wszystkiego co sobie zamarzysz, by się spełniło.Sto lat! Sto lat!- uśmiechałam się od ucha do ucha, tak samo jak mama.
-Dziękuje.
-Nie dziękuj, tu maż prezent, który otwórz dopiero jak wrócisz, a tu masz pieniądze na zakupy.
-Dziękuje!- uściskałam moją najukochańszą  mamę.
- No biegnij na zakupy.
Już po chwili byłam w drodze na podbój sklepów.
Oczywiście nie poszłam bym sama. Zadzwoniłam do swojej przyjaciółki   Alexis.
                             ***
Jestem wykończona. Pięć godzin nieustannego chodzenia za  ciuchami.
Byłyśmy obładowane  torbami i zmierzałyśmy do samochodu.
-O proszę, proszę. Kogo ja tu spotykam.- zaśmiał się ktoś za naszymi plecami.
Był to jeden z tych kolegów Harrego. Farbowany blondyn.
- Haha, siostrzyczka Harrego na zakupy poszła. Czyli nie taka sierotka, jak ją opisują.
-Odczep się ode mnie- warknęłam na tyle głośno, że osoby na parkingu odwróciły wzrok w naszą stronę.
-Ciszej co? –warknął – Hymmm na pewno powiem Harremu o ciekawym spotkaniu. Albo nie, niech sam zobaczy.-znów ten śmiech.
On mnie po prostu przeraża.
Po niecałej 1min. obok blondyna zauważyłam postać z kręconymi lokami. To Harry!
- Ooo, siostrzyczko stęskniłem się za tobą.- zaśmiał się.
Już miałam zamiar odwrócić się na pięcie, gdy jego głos…
- Trochę szacunku. Rozmawiam z tobą! –warknął.
No właśnie, to takiego Harrego się bałam i pamiętałam. On był, a raczej jest nieobliczalny.
-Zostaw mnie w spokoju! – wrzasnęłam na niego.
- Szacunku do mnie!- chwycił mnie za nadgarstek tak mocno, że pisnęłam z bólu.
-Może to Cię nauczy jak masz się do mnie odzywać.
Gdy tylko mnie puścił, od razu przywaliłam mu z liścia i pognałam ile sił w nogach.
Usłyszałam tylko jeszcze : Popamiętasz mnie!
Wsiadłam szybko do auto Alex.
Ona bez słowa odjechała.
Gdy  byłyśmy już pod domem, podziękowałam jej za podwiezienie i pożegnałam się z nią.
Weszłam do domu. Torby odłożyłam w przedpokoju i weszłam do salonu. Szukałam mamy prawie w każdym pomieszczeniu.  Weszłam do łazienki  ale to co zobaczyłam wybiło mnie na resztę dni ze świadomości.
-Mamo! –wrzeszczałam na cały dom.
Podbiegłam do niej ale ona nie oddychała. Co się stało?! Czemu nie oddycha?!
Leżała na zimnych kafelkach, a moje słone łzy leciały właśnie na nie.
Roztrzęsiona zadzwoniłam po karetkę.
Przyjechali już po około 15 min.
Okazało się, że to był zawał.
Płakałam jak małe dziecko. Przyjechała policja, chodź moim zdaniem byli niepotrzebni.
Zadawali tyle pytań na które trudno było mi odpowiedzieć. Język mi się plątał.
To wszystko było okropne. No i padło to pytanie którego się obawiałam najbardziej.
-Czy masz jakąś rodzinę?
-Nie.- skłamałam bo nie chciałam mieszkać z Harrym, już wole mieszkać w domu dziecka ale nie z nim.
- W takim razie proszę się spakować i za godzinę tu wrócimy po ciebie.
Spakowałam się, a policjanci tak jak mówili wrócili po mnie.
Od dziś na nowo będę zamieszkiwać ten sierociniec. Ja na zawsze będę sierotą.
Śmiesznym zbiegiem okoliczności był fakt,że dali mi ten sam pokój co kiedyś gdy tu byłam.
___________________________________________________________________________
Hej :D czekam na wasze komentarze. Akcja się rozkręca ;* Dlatego jak będzie hymm więcej niż 1 komentarz to dodam następny rozdział bo mam już napisany.
Polecajcie,reklamujcie mojego bloga. Róbcie spamy :D

1 komentarz: