Weszłam do domu Alex, podczas gdy ona poszła zrobić nam
herbaty. Rozsiadłam się w salonie włączając telewizor, pozostawiając na
programie muzycznym. Po około 5 minutach obok mnie zajęła miejsce blondynka z
uśmiechem na twarzy.
-Opowiadaj co u Ciebie?- pisnęła podekscytowana.
-Naprawdę brakowało mi Ciebie. Nie miałam z kim porozmawiać.
Tyle się ostatnio dzieje, że ja sama nie potrafię nadążyć.- wypuściłam
powietrze z płuc, spuszczając głowę.
-No ej, gdzie ta stara Darcy, która nigdy się nie
poddawała.- uśmiechnęła się pokrzepiająco, po czym wzięła mnie w objęcia.
Potrzebowałam by ktoś mnie przytulił i dodał mi otuchy.
-Co się stało?- powiedziała cicho, jak by bała się tego co
miała zaraz usłyszeć.
Opowiedziałam jej wszystko, a jej oczy wyglądały jak spodki.
Nic nie mówiła, jedynie zmarszczyła brwi i myślała nad sensowną odpowiedzią.
-Potrzebujesz odstresować się od tego wszystkiego. Co
powiesz na wyjście do klubu?- uśmiechnęła się, a w jej oczach zobaczyłam
iskierki radości. Przytaknęłam, zgadzając się wraz z nią, ponieważ jej pomysł
nie był zły. Potrzebowałam komuś się wyżalić, a Alex wydawała się do tego
idealna, zawsze umiała znaleźć punkt wyjścia z całości.
Porozmawiałyśmy jeszcze dobre kilka godzin i gdy zadzwonił
mój telefon, dopiero wtedy zorientowałyśmy się jak jest późno. Było po 18, więc
musiałam iść do siebie i spytać chłopaków czy idą z nami. Odebrałam telefon,
który dzwonił od dłuższej chwili.
-Halo?- warknęłam podirytowana.
-Gdzie jesteś?- usłyszałam stanowczy głos Harrego.
-U Alex. Co się stało?- byłam zdezorientowana, ponieważ
nigdy nie obchodziło go co dzieje się ze mną, a tu nagle wypytuje gdzie
przebywam? Nie wydaje się to dziwne?
-Zaraz przyjedzie po Was Jake, siedźcie tam i zasuńcie
rolety, zgaście światło i przede wszystkim upewnijcie się, że drzwi od domu są
zamknięte na klucz i nikt nie przedrze się do domu.- po tym nastąpił jedynie
dźwięk zakończonej rozmowy. Tak po prostu rozłączył się. Popatrzyłam
przestraszona i tym samym zdezorientowana na przyjaciółkę, która patrzyła na
mnie badawczo.
-Zasuń rolety w całym domu i pogaś światła, a ja zamknę
drzwi.- szybko wstałam z sofy, podczas gdy blondynka nadal na niej siedziała.
Ponagliłam ją, szybko podbiegając do drzwi, które były otwarte. Zamknęłam je na
klucz i pobiegłam do tylnych drzwi, które były otwarte na oścież. Przełknęłam
gulę stojącą w gardle i stawiając ostrożnie krok za krokiem wychyliłam się zza nich, rozglądając się po ogródku. Jednak nic szczególnego nie udało mi się
dostrzec. Pomyślałam, że to jedynie wiatr otworzył drewnianą powłokę lub sama
przyjaciółka zapomniała je domknąć. Jednak wtedy usłyszałam przeraźliwy krzyk
Alex. Szybko, zapominając o drzwiach pobiegłam w stronę hałasu. Stanęłam przed
salonem, nie wchodząc do niego. Kontem oka wyjrzałam zza ściany. Zobaczyłam szamoczącą się
przyjaciółkę w objęciach muskularnego,
łysego i wysokiego mężczyzny. Najciszej jak tylko potrafiłam, pobiegłam na górę
schodami do jej sypialni. Rozejrzałam się, szukając rzeczy która pomogła by mi
w samoobronie. Zobaczyłam jedynie metalową i dużą figurkę modela. Chwyciłam ją w dłoń i najszybciej jak
umiałam zbiegłam na dół. Skradałam się do niego tak by mnie nie zobaczył, ani
nie usłyszał. Przywaliłam mu z trzy razy, po czym on puścił Alex i oszołomiony
odwrócił się do mnie. Jednak ja byłam sprytniejsza i zdążyłam w tym czasie
zadać mu dwa bolesne uderzenia, po których mężczyzna z jękiem upadł na podłogę.
Popatrzyłam na skuloną przyjaciółkę w najdalszym koncie pokoju. Płakała i
trzęsła się ze strachu. Byłam świadoma co ten świr chciał zrobić przyjaciółce.
Gdybym nie zareagowała w tym momencie, było by już za późno. Jej koszulka była w strzępach i trzymała się
zaledwie na kilku szwach, podczas gdy spodni nie miała w ogóle. Chciałam do
niej podbiec i podnieść na duchu, jednak poczułam mocną dłoń w tali, która
szarpnęła mną do tyłu. W ostatniej
chwili złapałam równowagę i popatrzyłam na osobę za mną mając na dzieję, że to
któryś z przyjaciół. Jednak jakie było moje rozczarowanie gdy zobaczyłam ostry
wyraz twarzy nieznajomego mężczyzny, który w dłoni trzymał nóż. Szarpałam się z
nim, a on bez niczego wbił mi ostrze w udo, śmiejąc się jak psychopata. Zawyłam
z bólu gdy wyjął nóż i wbił go ponownie w inne miejsce. Zamachnęłam się ręką
uderzając go z całej siły w żebra z trzymanej rzeczy w mojej dłoni. Nie
spodziewał się tego, jednak on również nie dawał za wygraną. Uderzył mnie z
pięści w policzek, a następnie poczułam ciepło rozchodzące się po nim. Zaczęłam
obkładać go pięściami. Wydawało mi się, że nic nie dają gdy jednak zobaczyłam
jak słabnie z każdą chwila na moich oczach. Szarpnął za moje włosy, na co
krzyknęłam i uderzyłam go w kroczę. Zobaczyłam jak do domu wchodzi kilku
następnych mężczyzn, których nie znałam. Zaczęło kręcić mi się w głowie.
Chwyciłam się za ranę na kilka sekund, a następnie podniosłam dłoń patrząc na
nią. Była w krwi. Mojej krwi! Potrząsnęłam głową chcąc by mroczki przed oczami
ustąpiły. Poczułam mocne dłoń na ramieniu, która popchnęła mnie
na ścianę, a następnie z jękiem
zjechałam po niej. Nie chciałam poddać się tak łatwo, ponieważ nie tego
uczył mnie Harry. Z trudem wstałam na równe nogi i ze wszystkich sił powaliłam
jednego z mężczyzn. Usiadłam na nim i wzięłam w prawą dłoń moją „broń”, którą
zaczęłam obkładać mężczyznę z całej siły po twarzy i żebrach, aż zobaczyłam jak kolejny traci siły, aż w końcu jego głowa upada bezwładnie na kafelki. Szybko wstałam
rozglądając się dookoła. Dwóch napakowanych nieproszonych gości z szyderczym
śmiechem właśnie dobierało się do blondynki. Podbiegłam do nich, jednak szybko
zostałam odepchnięta. Jeden z nich wstał i bez niczego podniósł mnie do
góry, a ja szamotałam się na boki tylko po to by mnie puścił, chodź wiedziałam,
że jest to niemożliwe. Rzucił mną na szklany stolik, który pod moim ciężarem
rozpadł się, a jego odłamki zaczęły mnie ranić. Z sykiem podniosłam się i
ostatkiem sił rzuciłam się na niego. Słyszałam płacz przyjaciółki, jednak nic
nie mogłam zrobić. Uderzałam z całej siły w jego umięśnione ciało, a on wydawał
się rozbawiony tą całą sytuacją.
-Zapamiętajcie co macie przekazać waszym chłopaczkom. W
pewnym momencie Robert Terri dorwie ich, nawet jeśli miałby przez to zabić
was.- Wysyczał chwytając mnie za podbródek mocno ściskając bym na niego
popatrzyła. Splunęłam w jego stronę, a jego oczy w jednej chwili stały się czarne
jak smoła. Bałam się, zwyczajnie się bałam. Nie miałam już sił na walkę z nimi.
Zrobiłam zamach nogą trafiając go w czułe miejsce między nogami. Mężczyzna
jęknął i upadł na kolana. Usłyszałam jak do domu wbiegają inne osoby. Nie
miałam ochoty patrzyć kto to, ponieważ wiedziałam, że to kolejni, którzy nie
mają wobec nas dobrych zamiarów. W głowie kręciło mi się z każdą chwilą co raz
bardziej. Nogi zrobiły się jak z waty i upadłam bezwładnie na odłamki szkła.
Zobaczyłam jeszcze jak Harry , Zayn, Jake, Jacob i kilku innych wyprowadza
agresywnych typów z pomieszczenia. Chciałam coś powiedzieć jednak ból nie
pozwalał mi na to. Przyglądałam się wszystkiemu co działo się naprzeciw mnie.
Drake podszedł do Alex i założył na jej drobne ciało swoją koszulę, pozostając jedynie w białym
T-shirtcie. Przyjaciółka dalej płakała i siedziała skulona w kącie, a wokół
niej zbierali się po kolei inni nie dostrzegając mnie, ponieważ siedziałam
oparta z tyłu salonu o szafkę. Wtedy Alex wskazała na mnie drżącą dłonią, a ja
w tej samej chwili przymknęłam powieki, nie mogąc nad nimi zapanować.
~~Alex~~
Gdyby nie Jake i reszta, nie wiem co było by z nami teraz. Jestem wdzięczna Darcy, która
broniła mnie z całych sił obrywając za wszystko. Oni nie uderzyli mnie ani
razu, jednak dotknęli mnie w mój najczulszy punkt. Byli tak blisko by skrzywdzić
mnie ponownie jak kiedyś, jednak za każdym razem w mojej obronie stawała
przyjaciółka. Wiedziałam, że jest z nią źle, jednak bałam się zrobić chodź
najmniejszy ruch. Nie udało mu się dobrać
do mnie do końca, na moje szczęście, chodź to były zaledwie sekundy, ponieważ
nie miałam na sobie nic. Czułam się zawstydzona, gdy podbiegł do mnie Drake i
założył na moje ciało swoją koszulę w kratkę. W tamtym momencie żałowałam, że
chciałam wrócić do Anglii. Jednak każdemu należało się wolne. Rozpłakałam się
jeszcze bardziej przypominając sobie sytuację sprzed kilku minut. Chłopaki
powoli zaczęli zbierać się w salonie, jednak nigdzie nie mogłam dostrzec Darcy,
chodź wiedziałam, że nie wychodziła, ponieważ bym zauważyła. Po kilku sekundach
mój wzrok natrafił na jej. Leżała bezwładnie oparta resztką sił o bok komody w
najciemniejszym koncie. Chłopaki nie zauważali jej, więc podniosłam trzęsącą
się dłoń w jej stronę i wskazałam na nią. Wedy chłopaki odwrócili się w tamtą
stronę i Harry, Niall oraz Drak pobiegli do niej.
~~Drake~~
Bałem się, tak cholernie się bałem. Byłem zły na siebie, że
wcześniej jej nie zauważyłem. Gdy popatrzyłem na Darcy, zobaczyłem jak jej
głowa opada bezwładnie. Podbiegliśmy do niej, przykucnąłem obok najważniejszej
mi osoby i przejechałem wzrokiem po jej ciele. Miała ranę na udzie z której
przesączyła się już dawno krew przez spodnie robiąc wokół niej małą kałużę.
Wyglądała okropnie. Liam sprawdził puls, a moje serce biło jak oszalałe,
ponieważ nie chciałem by tak zakończyło się jej życie. Nie miałem nawet szansy
się z nią pożegnać.
-Szybko! Bierzcie ją! Puls jest ledwo wyczuwalny!- krzyknął
przerażony brunet. W panice podniosłem brunetkę na ręce i razem z Harrym
pobiegłem do samochodu. Położyłem ją na tylnych siedzeniach, sam siadając
szybko za kierownicą, a obok mnie Harry, który przez całą drogę do szpitala
patrzył na nią niespokojnie i krzyczał po mnie, że jadę za wolno.
W ciągu kilku minut udało mi się dotrzeć pod szpital. Harry
szybko wyciągnął dziewczynę z samochodu, podczas gdy ja go zgasiłem. Wbiegliśmy
do środka robiąc niezły harmider w izbie przyjęć. Moją Darcy szybko przejęli
lekarze. Tak cholernie się o nią bałem.
***
Czekaliśmy przed salą operacyjną od dobrych kilku godzin. Na
miejsce zdążyli przyjechać już wszyscy prócz Jake’a, który wziął do siebie
Alex, ponieważ nie dało się jej podobno uspokoić. Tak cholernie bałem się o
Darcy jak jeszcze nigdy. Nie chciałem dopuszczać do myśli faktu, że coś może
pójść nie tak i w jednej chwili zabraknie jej.
Po chwili drzwi od Sali otworzy się, a przez nie wyszedł lekarz z niewyraźną miną. Razem z
Harrym wstaliśmy, podbiegając do niego.
-Co z nią?- zapytałem zdenerwowany.
-Kim panowie są dla pacjentki?- zapytał podejrzliwie
mężczyzna na oko już dawno po 50- siątce.
-Ja jestem jej bratem, a on narzeczonym.- powiedział jak
gdyby nic Harry. Lekarz kiwnął głową i kazał by poszliśmy razem z nim do
gabinetu co wykonaliśmy. Byłem podirytowany, ponieważ chciałem wiedzieć co z
nią.
-Niestety pacjentka
straciła wiele krwi i musieliśmy ją przetoczyć. W pewnej chwili jej
serce przestało dawać jakiekolwiek oznaki życia. Jednak udało nam się zaszyć
wszystkie rany które zrobiło ostre narzędzie. Niestety są i złe wieści.
Przedmiot przerwał jeden z nerwów, który usilnie staraliśmy się naprawić. Pacjentka będzie musiała wiele przecierpieć
związku z nogą, która do końca życia może być niesprawna. Po wyjściu ze
szpitala czeka ją długa i żmudna rehabilitacja. Teraz proszę być jednak dobrej
myśli, ponieważ obawiam się jednego, że dziewczyna może nie przeżyć dzisiejszej
nocy. Jest za słaba, teraz chyba pozostaje modlitwa.
Po tych słowach wyszedłem z gabinetu z trzaskiem opadając na
pobliską ścianę i zjeżdżając na ziemie. Twarz schowałem w dłoniach, a jedna łza
spadła na mój policzek, ponieważ uświadomiłem sobie, że życie bez niej nie
będzie miało sensu. Uświadomiłem sobie, że nie dam rady, ponieważ to ona była
moim napędem w życiu.
____________________________________________________________________
Hej
Także zacznę od tego, że opowiadanie dalej jest i na chwilę obecną będzie prowadzone dalej. Wiem, że myśleliście, że jednak postanowiłam odpuścić sobie i zawiesić całą moją pracę. Nie, ja tak łatwo się nie poddam :D Rozdział miał być dodany już dawno temu ale gdy chciałam go dodać jeszcze przed wyjazdem na obóz, okazało się, że moja kochana świnka morskia przegryzła kable do internetu i stąd rozdział dopiero teraz. Wiem, że stylistycznie opowiadanie jest do bani ale jestem zmęczona i nie mam sił na to by to wszystko poprawić, a chce byście wiedzieli, że blog nie umarł :D
Komentujcie, a kolejny rozdział kto wie dodam w najbliższym czasie
Ps. jest już napisany, teraz wszystko zależy od was ile będzie komentarzy :)
Oooch kocham tego bloga pisz dalej
OdpowiedzUsuńpozdrawiam I&B